Recenzja filmu

Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda (2018)
David Yates
Agnieszka Matysiak
Eddie Redmayne
Katherine Waterston

Magiczny świat

Możliwe, że mój podziw jest uwarunkowany tym, że z początku byłam nastawiona niezbyt pozytywnie, jednak w ciągu tych dwóch godzin dostałam porządną dawkę prawdziwej magii, której dawno nie było w
Święta to czas radości i magii. Niestety powszechny komercjalizm sprawił, że atmosfera świąt promowana zbyt wcześnie i ze zbyt wielkim natężeniem sprawia, że kiedy wreszcie nadchodzą, mamy już ich dość. Czujemy przesyt. Wydaje mi się jednak, że mimo to każdy z nas uwielbia nutkę magii okraszoną szczyptą wspomnień, która pozwala na moment znów poczuć się dzieckiem. Nic więc dziwnego, że od dwóch lat twórcy najbardziej magicznej serii filmów kultury Zachodu postanawiają przedstawiać światu swoje dzieła w połowie listopada.

Jak już przekonaliśmy się w 2016 roku, nowe uniwersum J.K. Rowling nie jest dalszą częścią historii Harrego Pottera, ani jego prequelem. "Fantastyczne zwierzęta" są nową opowieścią, która ma miejsce w świecie czarodziejów w latach 20. XX wieku. Jej głównym bohaterem jest Newt Scamander (rozczulający Eddie Redmayne), który na krok nie odstępuje od swojej walizki, schroniska dla magicznych zwierząt, którymi się opiekuje.

Jak sugeruje sam tytuł, w tej części twórcy kontynuują wątek zatrzymanego w Stanach niebezpiecznego Grindelwalda, w którego rolę wciela się fantastyczny Johnny Depp. Rozwinięte zostają także wątki jego znajomości z młodym wówczas Dumbledorem. Co prawda, fani świata czarodziejów wiedzieli o takiej skazie na życiorysie Albusa, jednak nigdy wcześniej nie dostali pełnego wyjaśnienia. Wprawne oko dostrzeże także kto wówczas dzierżył Czarną Różdżkę. Oczywiście zostaje rozwinięty wątek sióstr Goldstein oraz zabawnego Mugola, który znów przypadkiem zostaje wciągnięty w sam środek zamieszania świata czarodziejów. Są to rzeczy przewidywalne i nieprzewidywalne. Do tych drugich zdecydowanie należy nigdy jeszcze nie przedstawiane losy starego, znamienitego rodu Lestrange. Dla prawdziwych koneserów uniwersum, twórcy ukryli jeszcze wiele innych gratek.

Pierwszą małą przyjemnością był widok testrali zaprzęgniętych do wozu, którym miał lecieć konwój. Chwilę później zaskoczył mnie widok różdżki o nieograniczonej mocy, by nim ochłonę, przekonać się, że eliksir wielosokowy był wówczas stosowany na potęgę. Dzięki "Zbrodniom Grindelwalda" miałam okazję poznać nie tylko jego samego, ale także tajemniczego, już wówczas wiekowego, Nicolasa Flamela.

Wątków i nawiązań jest na pęczki, można wymieniać jeszcze bardzo długo. Twórcy postarali się, by nie był nie był to tylko nowy cykl, ale kolejny fragment do całości świata czarów. Udaje się to dzięki wplataniu w życie nowych bohaterów, odpowiedzi na nierozwijane dotychczas wątki oraz, co moim zdaniem jest najmocniejszą stroną fabuły, zadawaniu nowych pytań. Co więcej, dotąd znaliśmy tylko życie czarodziejów w Wielkiej Brytanii. Za sprawą wyjazdu Scamadera mieliśmy okazję poznać także tych w Stanach. Tym razem przenosimy się do Francji, by przekonać się, że i tu kwitnie życie społeczności magicznej. To stwarza szansę, by na nowo odkrywać i poznawać pozornie poznany już świat.

Mówiąc  o obsadzie z dość oczywistych powodów pominę aktorów pojawiających się już wcześniej. Natomiast moją uwagę szczególnie przykuł Jude Law, wcielający się w rolę Dumbledore’a. Wydaje mi się, że postać ta od zawsze miała w sobie coś, co zjednywało mu przychylność widzów i współbohaterów. Ponadprzeciętne zdolności magiczne, nieugiętość, a może ta tajemnicza mądrość, nosząca czasem znamiona jasnowidztwa? Nie wiem co to jest, natomiast wiem, że jego młoda wersja ma to coś. Mało tego, wręcz emanuje tą zagadkową charyzmą, a ponadto przyciąga uwagę swoim wyglądem. Co do wyglądu, chylę także czoła przed tym, kto wybrał Calluma Turnera do roli Theseusa Scamandera. Aż trudno uwierzyć, że nie są braćmi w rzeczywistości.

Reżyser ma na koncie nie tylko pierwszą część "Fantastycznych zwierząt", ale także filmowe adaptacje "Harrego Pottera", zaczynając od "Zakonu Feniksa" do samego końca opowieści o chłopcu, który przeżył. Jeśli chodzi adaptacje twórczości Rowling, to wyraźnie daje się zauważyć zmianę reżysera. Pierwsze części są barwną opowieściami zachęcającymi do wejścia w ten świat. Natomiast cztery ostatnie filmy (których reżyserem był już David Yates) stają się coraz ciemniejsze, ponure i generalnie nie jest to już taka sama rzeczywistość. 

W podobnym tonie została utrzymana pierwsza część przygód Scamadera, nikłym tylko światełkiem były tak skrupulatnie chronione przez niego stworzenia. Po części drugiej spodziewałam się użycia tej samej palety barw i nie powiem, poczułam się bardzo mile zaskoczona. Owszem, wciąż pozostaje tu ta odrobina mroku, jednak już nie dominuje. Tym razem musiała ona podzielić się miejscem z cała paletą barw i emocji. Teraz już nawet czarnemu charakterowi nie mogę zarzucić bycia czarnym. Bynajmniej nie mam tu na myśli faktu, że z jakiegoś powodu jest albinosem. Myślę raczej o całej kreacji bohatera. Prawda, że Grindelwald stawia podwaliny dla poglądów wyznawanych później przez Voldemorta i jego wyznawców (i które można by przenieść na naszą rzeczywistość pod pojęciem eugeniki), jednak jest czymś więcej niż groźną kreaturą bez nosa. Nie można wpisać go w schematy i przewidzieć działania, a ponadto, mimo że przecież jest tym złym, ma w sobie coś, co zjednuje przychylność widza. Osobiście uważam, że częściowo jest to zasługą aktora, którego samo wystąpienie warunkuje takie cechy.

"Zbrodnie Grindelwalda" określiłabym jako film kontrastów. Charyzmatyczni są ci dobrzy, ale i ci źli. Bohaterowie drugoplanowi przykuwają uwagę, podczas gdy główne postacie zdają się im ustępować. W pięknym, aczkolwiek trochę szarym Paryżu mugoli, istnieje druga rzeczywistość - czarodziejów, gdzie identyczna ulica mieni się feerią barw i występów magicznego cyrku. I kto powiedział, że to, co jasne lub błękitne, musi być dobre? Bo właśnie takie kolory przybierają zaklęcia "czarnego" bohatera w finałowej scenie. Warto również zwrócić uwagę na ujęcia. Mimo że przyszły dyrektor Hogwartu już wówczas uważany był za jednego z najpotężniejszych czarodziejów, w rozmowie z przedstawicielami ministerstwa ich przewaga jest wyraźnie podkreślana w ujęciach. Jednak to profesor pozostaje w lepiej doświetlonej części pomieszczenia. Zresztą to najlepiej zobaczyć i zinterpretować samemu.

Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać. Od dawna już nie wierzyłam w magię i świat czarodziejów. Złe moce, choć pokonane, zmieniły w moich oczach to uniwersum w szarą, mroczną strefę. To, że zobaczyłam ten film w kinie, było czystym przypadkiem, i muszę przyznać, że zaliczam go do grona przypadków dobrych. Możliwe, że mój podziw jest uwarunkowany tym, że z początku byłam nastawiona niezbyt pozytywnie, jednak w ciągu tych dwóch godzin dostałam porządną dawkę prawdziwej magii, której dawno nie było w ekranizacjach twórczości J.K. Rowling. Przez cały ten czas dosłownie chłonęłam każdą informację, łącząc z wiadomościami, które jeszcze jako dziecko bądź nastolatka przyswajałam wraz z historią Harry'ego. 

Nie uszło mojej uwadze, że po raz pierwszy w historii uniwersum, przed tytułem filmu, pojawił się napis "Wizarding world". Zastanawia mnie, czy jest to zapowiedź zmian wprowadzanych w konwencji filmu, czy jest zapowiedzią tego, co jeszcze nie zostało stworzone? Zdaje się, że trzeba będzie trochę odczekać, żeby móc na to odpowiedzieć z całą pewnością. Na ten moment natomiast mogę gorąco polecić film jako przedstawicielka pokolenia, które dorastało wraz z odtwórcami ról pierwszej serii książek, tym, którzy chcą znów poczuć tą dawną magię. Czy osoby jeszcze nieznające tego świata mogą zrozumieć "Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda"? Myślę, że tak, aczkolwiek zależy to od chęci i otwartości na poznawanie świata fantasy. Jeśli chodzi o mnie, wyszłam z kina uśmiechnięta, czując się jak pięciolatka, która właśnie poznała piękną baśń i chce zachować ją w pamięci tak długo, jak to tylko możliwe. Dziękuję twórcom za dwie godziny, dzięki którym znów przez chwilę uwierzyłam w magię.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dwa lata po premierze pierwszej części "Fantastycznych zwierząt", która zebrała wiele sprzecznych... czytaj więcej
"Fantastyczne zwierzęta" od samego początku były dziwnym tworem. Ani to prequel, ani sequel do znanej i... czytaj więcej
Świat Harry'ego Pottera to prawdziwa magia. Czegokolwiek by nie dotknąć magiczną różdżką, a zmienia się w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones