Recenzja filmu

Moonlight (2016)
Barry Jenkins
Trevante Rhodes
André Holland

Czarni chłopcy w świetle księżyca faktycznie są niebiescy... i trochę smutni

"Moonlight" to osobista opowieść o młodym człowieku, który nie wie, gdzie podążać. I film Jenkinsa też tego czasami nie wie.
Po zeszłorocznym "skandalu" z #OscarsSoWhite Afroamerykanie przygotowali mocną ofensywę. "Moonlight" - najlepszy z tej całej szajki dla niektórych nie wydaje się być niczym więcej niż tylko opowiadaniem kontrowersyjnej historii. A jednak... Barry Jenkins biorąc na warsztat opowiadanie "In Moonlight Black Boys Look Blue" autorstwa Tarella Alvina McCarneya i dodając własne przeżycia, z pewnością wiedział, jak osobistą historię próbuje przekazać oraz jak łatwo będzie mu popełnić niektóre błędy jedynie przez swój sentymentalizm. I tak - popełnił je - w wielu aspektach, przez te gafy opowieść ogląda się jeszcze bardziej prawdziwie, ale są też, niestety, takie przez które wszystko traci swoją atmosferę, w bohaterów przestaje się wierzyć.



Opowieść podzielona jest na trzy części, które rozgrywają się na trzech etapach życia czarnoskórego chłopca wychowywanego w niebezpiecznym środowisku przez zaniedbującą go matkę (Naomie Harris). Nazwane one są imionami, jakie nasz bohater przybiera w danym okresie. Pierwszy epizod nosi nazwę "Little". Mały (Alex R. Hibbert) to bardzo małomówne, zamknięte w sobie dziecko. Koledzy w szkole mu dokuczają, a chłopiec czuje się samotny oraz przyznaje, że nienawidzi swojej rodzicielki. Wtedy poznaje Juana (Mahershala Ali) i jego dziewczynę Teresę (Janelle Monáe). Oni staną się dla Małego drugą rodziną, która go wychowa, a ich dom oazą spokoju i dobrych wspomnień, do której chłopiec może wracać, gdy tylko zechce. Druga część nosi nazwę "Chiron". Chłopiec (Ashton Sanders) to już nastolatek. Jest już bardziej otwarty, ale wciąż prześladują go w szkole z różnych powodów. Tutaj rozpoczyna się też ta właściwa podróż Chirona w poszukiwaniu własnego ja, pewnych cech, które mają go jakoby określić. Trzecia część nosi nazwę "Black". Już nie jako chłopiec, ale jako dorosły mężczyzna (Trevante Rhodes), nasz bohater musi poradzić sobie z demonami przeszłości i podołać próbie odnalezienia własnego "ja". Na tych wszystkich etapach obserwujemy, jak z cichego, bezbronnego Małego, zagubiony Chiron zmienia się we wciąż poszukującego Blacka. Osobowość naszego bohatera niesamowicie ewoluuje. Choć już jako dziecko jest on świadomy jak chora jest jego relacja z matką, to z biegiem czasu, zyskując pewność siebie, mówi kobiecie coraz więcej rzeczy, wytyka coraz więcej błędów, ale od momentu poznania Juana i Teresy już nigdy nie ustawia Pauli (Harris) w roli swojej prawdziwej matki, bo widzi, że w jego życiu może być ktoś, kto nareszcie potraktuje go na poważnie.



Jeśli przyjrzymy się dogłębnie sposobowi, w jaki cała historia została opowiedziana, zauważymy, że Barry Jenkins długo szukał swojej metody. Narracja w pierwszej części jest bardzo spójna. To sceny "perełki" ukazujące zagubienie i zaniedbanie głównego bohatera. Ukazujące prawdziwą, ojcowską miłość. Jest to epizod najlepiej nagrany, zagrany i narracyjnie dopracowany. Moim zdaniem, można go nazwać małym arcydziełem, a gdyby kandydował do Oscara w kategorii aktorskich krótkometrażówek byłby bezprecedensowym zwycięzcą. Wisienką na torcie jest wręcz wybitna scena nauki pływania - popis minimalistycznego, ale fantastycznego aktorstwa Mahershali Aliego. Jenkins gubi się jednak chwilę potem. Drugi epizod, czyli ten najważniejszy w poszukiwaniu własnej tożsamości, scenarzysta (i reżyser) potraktował chyba jako przerywnik i nie rozwinął pewnych wątków, których skutek mamy w części trzeciej. Przez te niebezpieczne i szkodliwe skróty "Moonlight" często robi się męczącym, ale i obojętnym dla widza filmem, który tylko "kreacjami stoi". A genialnych kreacji tu naprawdę wiele. Ali miał takie szczęście, że wystąpił w tym dobrym epizodzie. Naomie Harris w roli narkomanki, rodzicielki chłopca wypada niezwykle autentycznie, a sceny dramatyczne z jej udziałem są prawdziwym majstersztykiem. Uważam, że nie do końca doceniona została Janelle Monáe, którą ubóstwiam muzycznie, a w tym roku zadebiutowała ona na filmowej scenie z podobną pompą w dwóch nagradzanych filmach ("Ukryte działania" i "Moonlight"). Podobnie do Aliego, zagrała ona minimalizmem emocjonalnym, a jej rola jest, moim zdaniem, jedną z najbardziej naturalnych, jakie kiedykolwiek widziałam, co dało jej właśnie przywilej do bycia tą spokojną, prawdziwą matką dla głównego bohatera. Stała się ona jego nauczycielką życia, w co wcale nie trudno uwierzyć. Jeśli chodzi o rolę głównego bohatera, to uważam, że najlepiej poradził sobie właśnie najmłodszy Alex R. Hibbert, ale żaden następny wcale nie jest o wiele gorszy. To bardziej wina tych scenariuszowych ubytków, których w pewnym momencie robi się za dużo. W szczególności, że ich ofiarą padła przede wszystkim ta niby kontrowersyjna strona filmu, ale przecież w temacie, jaki zaproponował Jenkins bardzo ważna, czyli seksualność głównego bohatera



"Moonlight" jest technicznie filmem wręcz genialnym. Zdjęcia są przepiękne. Kadry budowane w sposób, który pozwala nawet odbierać film jako dokumentalny. Ścieżka dźwiękowa pasuje do kameralnej atmosfery i wydźwięku filmu i jest dobrym dopełnieniem wspomnianych wcześniej ujęć. Dodatkowo, wprowadza jakiś niewytłumaczalny niepokój, co pozwala wczuć się w głównego bohatera, pomimo scenariuszowych ubytków.



"Moonlight" to dość dobry film, ale trochę ciężki nie tak, jak powinien być. Nie musiał. Nie w ten sposób. Dotyka on trudnego tematu, więc liczyłam, że dobije mnie on właśnie ciężarem swojej historii, realizmu. Jest to, fakt, niezwykle prawdziwe, ale w pewnym momencie jesteśmy świadkami narracyjnej zguby Jenkinsa, a w konsekwencji, zamiast przejąć się losami głównego bohatera, zaczynamy przejmować się tym, jak ciężko nam się wciągnąć w tę naprawdę dobrą opowieść. Mimo to film jest wart obejrzenia i godny zapamiętania. Mam nadzieję, że o tym młodym i utalentowanym reżyserze - jak i o równie młodej i utalentowanej reszcie ekipy - usłyszymy jeszcze nie raz.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zapytany w wywiadzie, czy film taki jak "Moonlight" mógłby powstać choćby 5 lat temu, współtwórca... czytaj więcej
Dramat Barry’ego Jenkinsa jest małym-wielkim arcydziełem nowoczesnego kina. To porywający spektakl, w... czytaj więcej
"Moonlight" to tylko z pozoru prosta historia. Poznajemy chłopaka z amerykańskiego getta i towarzyszymy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones