Recenzja filmu

Powrót do Howards End (1992)
Ewa Złotowska
James Ivory
Anthony Hopkins
Emma Thompson

Dyskretny urok dekadencji

Jak wielu wybitnych anglojęzycznych pisarzy. E. M. Forster jest w Polsce praktycznie nieznany. Może tak jak Iris Murdoch musi się doczekać "swojego" filmu. Jednak mała popularność tego pisarza
Jak wielu wybitnych anglojęzycznych pisarzy. E. M. Forster jest w Polsce praktycznie nieznany. Może tak jak Iris Murdoch musi się doczekać "swojego" filmu. Jednak mała popularność tego pisarza nijak nie zmienia faktu, że był twórcą wybitnym, a ekranizacje jego książek cieszą się, o dziwo, sporym zainteresowaniem. Na pierwsze miejsce wydaje się wybijać właśnie "Powrót do Howards End", choćby z tej racji, że parę razy wyemitowała go nasza kochana telewizja. Ja też go obejrzałem i jestem pod olbrzymim wrażeniem. "Powrót do Howards End" (tytuł pierwowzoru "Domostwo pani Wilcox") to epicka wręcz opowieść o transformacji przedwojennego społeczeństwa angielskiego. Film w znakomity sposób pokazuje jak zasiedzeni Angole powoli musieli się zmieniać w nowoczesne dynamiczne społeczeństwo posiadające już zupełnie inne wartości. Przejdźmy jednak do konkretów. Główna linia akcji opiera się na przedstawianiu związków między dwoma rodzinami, ziemianami Wilcoxami i pochodzącymi z Niemiec Margaret i Heleną Schlegel. Jak widać, familie te różnią się choćby narodowością, ale najważniejsze różnice są jednak w sferze światopoglądowej. Schlegelówny to już osoby nowych czasów, zaangażowane w życie społecznie, aktywne, Wilcoxowie natomiast (zwłaszcza grany przez Hopkinsa Henry Wilcox) tkwią ciągle w swojej szlachecko-ziemiańskiej sypiącej się przeszłości. Ich stosunek do wszystkich nienależących do ich sfery jest, oględnie mówiąc, pogardliwy, co wybitnie widać po tym, jak Wilcox potraktował Basta. Bo w końcu czyż każdy robotnik nie jest taki sam? Poważna i dla wielu nieprzyjemna tematyka znakomicie została też zrozumiana przez reżysera filmu, Jamesa Ivory'ego, twórcy choćby "Złotej" czy "Okruchów dnia". "Powrót do Howards End" wielu może się wydawać filmem nudnym, ale jest to najlepszy sposób reżyserii, jaki tego typu film mógł mieć. Po projekcji widz ma uczucie, że obejrzał coś ważnego, a przy tym niewiarygodnie wręcz smutnego. Odwzorowanie realiów epoki również robi wrażenie (zwłaszcza automobile). Trzeba też powiedzieć, że aktorstwo w wykonaniu śmietanki angielskich artystów stoi na rzadko oglądanym poziomie. Przyznam jednak, że mnie fakt gradu nagród dla Emmy Thompson dziwi niepomiernie. Odniosłem wręcz wrażenie, że jej rola wypada tu najsłabiej. Vanessa Redgrave w roli Ruth Wilcox jest genialna, kiedy tym swoim dostojnym krokiem porusza się przed kamerą, a przy tym zachowuje trochę tajemniczości. Anthony Hopkins jako Henry Wilcox nie zagrał najlepszej roli w karierze (bo i jego bohater to w gruncie rzeczy osoba dość prymitywna), ale i tutaj pokazał, że granie angielskich "dżentelmenów" to coś, co potrafi znakomicie. Świetnie wypadła też Helena Bonham-Carter jako Helen (!) Schlegel i Samuel West jako jej kochanek Bast. Śledzenie problemów uczuciowych bohaterki i uczuciowo zawodowych bohatera jest naprawdę frapujące. Momenty, kiedy Bast jakby nie patrzeć nierozważnie traci pracę, czy kiedy wychodzi na jaw wiadomy problem Helen należały do najbardziej przejmujących w filmie, natomiast po kreacji panny Thompson, poza tym, że jest konieczna dla akcji, nie mam właściwie żadnego wspomnienia. Nawet jeśli mam jednak rację, nie zmienia to faktu, że "Powrót do Howards End" jest filmem znakomitym, choć bardzo smutnym, i znać go wypada.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Akcja filmu, oparta na powieści E.M. Forster, rozgrywa się w edwardiańskiej Anglii. Margaret Schlegel... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones