Recenzja serialu

Wiedźmin (2019)
Alik Sakharov
Charlotte Brändström
Henry Cavill
Anya Chalotra

Coś więcej

Umówmy się: chcemy, żeby ten serial odniósł sukces. Świetny materiał źródłowy, dużo współczesnej problematyki, rozpoznawalny (dzięki CD Project Red) główny bohater. Wszystko to w rękach ludzi z
Umówmy się: chcemy, żeby ten serial odniósł sukces. Świetny materiał źródłowy, dużo współczesnej problematyki, rozpoznawalny (dzięki CD Project Red) główny bohater. Wszystko to w rękach ludzi z Netflixa, z przyzwoitym budżetem, Henrym Cavillem, gdzieś tam wciśniętym Tomkiem Bagińskim i- podobno- błogosławieństwem Andrzeja Sapkowskiego. Co mogłoby pójść nie tak? Cóż, wystarczy obejrzeć do końca "Grę o tron", by dojść do wniosku, że nawet gdy coś idzie dobrze, zawsze można to zepsuć. Nie mam pojęcia, jak zrecenzować pierwszy sezon "Wiedźmina" obiektywnie. Książki uważam za wybitne, gry bardzo mi się podobały, siłą rzeczy za dużo wiem o świecie, fabule i klimacie, więc nawet nie będę próbował. Może chociaż spoilerów uda mi się uniknąć.


Geralt (Cavill), tytułowy wiedźmin, jest zmutowanym, płatnym zabójcą wszelkiej maści potworów. Dzięki magicznym zmianom posiada nadludzkie cechy: szybkość, zdrowie, odporność na stres, podstawowa znajomość magii. Są też efekty uboczne. Rozpoznawalne białe włosy czy zielonożółte, kocie źrenice, ale też, co powtarzają wszyscy wokół, niezdolność odczuwania ludzkich emocji. Jak jest, zdążymy przekonać się sami, podróżując wraz z Geraltem po rozległym kontynencie pełnym cudów i niebezpieczeństw typowych dla gatunku fantasy. Ma się do czynienia z magią i jej adeptami, występują tu krasnoludy, elfy, inne rasy, oraz cała menażeria fantastycznych monstrów. Jednocześnie, poznamy historię pewnej czarodziejki, a także młodej księżniczki uciekającej z podbitego królestwa - obie panie prędzej czy później, zrządzeniem losu czy Przeznaczenia, spotkają wiedźmina na swojej drodze. 

Świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego to bardzo realistyczne miejsce, z długą historią nienawiści, konfliktów i okrucieństwa. Tu ogromny plus dla twórców serialu: pomimo oczywistych skojarzeń z kontynentem George'a R.R. Martina, "Wiedźminland" zachował swoją oryginalność. Niegodziwi chłopi i mieszczanie, dużo gorsi panowie, jeszcze gorsi królowie i książęta. Knujący, niemoralni czarodzieje, sadystyczni bandyci i żołnierze. Rasizm na porządku dziennym, z nieludźmi zepchniętymi na margines społeczeństwa. Które potwory są tak naprawdę gorsze? Choć czasu ekranowego nie było dużo, wymienione tematy mają swoje miejsce, poruszają odpowiednie struny. Działa wizualna strona filmu. Scenografia zazwyczaj wygląda bardzo dobrze, kostiumy jeszcze lepiej, a choć dużo lokacji wyobrażałem sobie inaczej, nie mam problemu ze zmianami. Gorzej, gdy dowiadujemy się czegoś o świecie z dialogów - za często wychodzi z tego drętwa ekspozycja, jak w przypadku rozmowy Geralta z Fairvandellem. A propos elfów, szkoda mi, że twórcy nie sportretowali ich tak, jak w książkach. Tutaj są po prostu kolejną wersją spiczastouchych androgynów, znanych chociażby z "Władcy Pierścieni".


Sporo też zmian fabularnych, jak chociażby prowadzenie narracji z wielu perspektyw od samego początku historii. No właśnie, początku... jest ich kilka. Wszystko w końcu skleja się w spójną całość, i bardzo dobrze. Sapkowski również tu i ówdzie eksperymentował z chronologią, co wychodziło mu odrobinę lepiej niż w serialu. Sprawy mają się podobnie ze zmianami w wątkach. Z drugiej strony spodobały mi się te nowe, dodane przez twórców.

Efekty specjalne cieszą oko. Komputerowe cuda, głównie fantastyczne stworzenia, wyglądają przyzwoicie, choć większość pojawia się na krótko. Bitwy, bo tych w serialu uświadczymy, podąża za trendem efektownej brutalności, krwi i brudu. Gdyby jeszcze wzięło w nich udział ze stu statystów więcej... Co natomiast stanowi istną petardę, to walki na miecze. Geralt, jak na "ulepszonego" mistrza fechtunku przystało, każdą potyczkę zmienia w efektowny taniec śmierci. Choć zwykle mierzy się z wieloma przeciwnikami na raz, nie ma wrażenia, że ktoś czeka na cios. Należy tu docenić pracę kamery i umiejętności szermiercze odtwórcy tytułowej roli.


Henry Cavill, skoro przy nim jesteśmy, w roli Geralta wypada znakomicie. Aktor otwarcie chwalił twórczość Sapkowskiego oraz CD Project Red, i widać, z czego czerpał, budując swoją postać. To chyba najlepsze, na co każdy fan mógł liczyć. Dobrze wypadają aktorki, jak Anya Chalotra w roli Yenefer (miałem własną, trochę kuriozalną interpretację tej bohaterki, więc nie narzekam) czy Freya Allan jako Ciri. Między Jodhi May i Björnem Hlynurem Haraldssonem widać chemię, a MyAnna Buring tworzy ciekawą postać praktycznie od zera. Tyleż kontrowersyjnymi, co trafionymi w dziesiątkę wyborami zdają się być Eamon Farren czy Joey Batey. Ten pierwszy dostaje znacznie więcej czasu ekranowego niż w opowiadaniach, uważam że z korzyścią dla serialu, bo ciekaw jestem jak będzie się rozwijał. Ten drugi, jako Jaskier, narcystyczny bard i kompan Geralta, od razu daje się polubić, wprowadza do serii dużo niewymuszonej lekkości oraz... ma rewelacyjny głos. "Toss a Coin to Your Witcher" w jego wykonaniu to małe arcydzieło, które uratowało, moim zdaniem najsłabszy, drugi epizod.

Muzyka to jeden z pierwszych elementów produkcji, który zdecydowanie przypadł mi do gustu. Słychać inspirację zespołem Percival Schuttenbach, odpowiedzialnym za ścieżkę dźwiękową "Wiedźmina 3", nie jest to bynajmniej kopiowanie czy powtarzanie wątków, prędzej wejście na wyższy poziom. Tak, uważam że się da, nawet po muzycznych dokonaniach w "Dzikim Gonie".


Oczywiście, w każdym serialu są odcinki lepsze i gorsze - mnie najbardziej denerwowały, jak zwykłem je nazywać, "amerykanizmy", czyli obowiązkowe: "Idź/Nie, nie zostawię cię!" albo "Cały świat się na chwilę zatrzyma, bo musimy dokończyć rozmowę". Niby nie ma tego dużo, lecz doprawdy, zaburza się chronologię, miesza wątki, zostawia miejsce na niedopowiedzenia, ale po raz kolejny wrzuca się taką obrazę inteligencji widzów? Po co? Z drugiej strony uważam, że produkcja utrzymuje niezwykle zdrową równowagę w czerpaniu z książek oraz gier. Fabuła, wydarzenia, ale i bohaterowie, pozostają w dużej mierze tacy, jak u Sapkowskiego, jednocześnie osoby mające styczność z samymi grami, bądź grą, nie powinny czuć się wyobcowane. Zmiany w historiach są dla osób zaznajomionych z wiedźmińskimi opowiadaniami widoczne gołym okiem. Większość z nich ma sens, albo nie wpływa na  opowiadaną historię, choć sam początek serialu moim zdaniem na tym traci. Wspomniany drugi odcinek, a konkretnie wątek Geralta, został bardzo mocno okrojony i spłycony. Potem było lepiej, a od czwartego nie przeszkadzało mi już wiele, z wyjątkiem zamieszania w finale. Tak dużo pytań...

Jak seria potoczy się dalej? Zobaczymy, ale to, co otrzymałem od Netfliksa w pierwszym sezonie, dało mi mnóstwo satysfakcji. Produkcja ma minusy, które raczej się nie zmienią. Mówi się trudno, ogląda się dalej, czekając na ciąg dalszy. Uważam to za przeznaczenie "Wiedźmina". Jak zobaczę w kolejnej bitwie tych dodatkowych statystów, to już będzie "coś więcej".
1 10
Moja ocena serialu:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na "Wiedźmina" od Netflixa czekałem z dużą niecierpliwością. Trailery i filmy z wyborów obsady tylko... czytaj więcej
Serial, na który czekałem tak długo, którego każdy trailer oglądałem po kilkanaście razy. Serial, dla... czytaj więcej
Zacznę od tego, że nigdy nie byłem fanem sagi (bądź cyklu, jak to twierdzi autor - Andrzej Sapkowski) o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones