PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=781264}

Ania, nie Anna

Anne
8,1 54 910
ocen
8,1 10 1 54910
7,1 11
ocen krytyków
Ania, nie Anna
powrót do forum serialu Ania, nie Anna

Autorzy serialu chyba nie czytali książki. Nie lubię kiedy ktoś próbuje ulepszać książkę. Kolejne odcinki zaczynają mnie złościć... 90%wątków przekręconych lub bez sensu dodanych i nieprawdziwych. Całą serię o Ani czytałam chyba z 10 razy i jest mi przykro, ze nie opierają treści serialu na tak wspaniałej powieści o Ance. ...Chyba ze jest jeszcze jakies inne Zielone Wzgórze i inna Ania.

ocenił(a) serial na 9
justyna_janiszewska88

Też jestem zaskoczona, że jest tak wiele zmian!

Ale do odcinka 6 - mnie to nie raziło. Czyli zniosłam całą akcję z odesłaniem Ani ( choć przecież w książce - było to wystarczająco dramatyczne!), zniosłam pożar domu Ruby ( jako wstęp do nawiązania przyjaźni), zniosłam pannę Barry, zaprzyjaźniającą się z Anią - już w odcinku 5, i zniosłam cały wątek ojca Gilberta.

Ale w odcinku 7 - polecieli na maksa - tak bardzo, że to zaczęło być głupie!! Razi mnie, że Ania i Gilbert rozmawiają jak gdyby nigdy nic i razi mnie cały wątek zadłużenia farmy. Sprawa z bankiem - w książce jest naprawdę nagła (!) i jest to jeden z najwspanialszych rozdziałów całej powieści.

Jak można tak pozbawiać serial dramatyzmu??? Mają świetną książkę - wystarczy się wzorować - a przy pisaniu scenariusza - zachować kolejność i ciąg przyczynowo-skutkowy.

Serial ma podobno 8 odcinków w sezonie 1. Zobaczę - jak to się wszystko skończy!

ocenił(a) serial na 9
nan_s

A - i zapomniałam o 14-letnim Gilbercie, którym, po śmierci ojca - jakoś nikt się nie przejmuje!!! Gilbert w książce miał matkę - nie mogli jej napisać roli - tylko wysyłać chłopaka w świat - podczas, gdy jeszcze w części I - przecież musi razem z Anią, skończyć szkołę, uratować ją od utonięcia i razem z nią skończyć seminarium???!!!

nan_s

Zgadzam się ze wszystkim w stu procentach. Przykro, ze pozmieniali lub pomineli tyle wątków

ocenił(a) serial na 1
nan_s

W książce Gilbert też miał ojca. I na pewno nie umarł on przed 14 urodzinami syna, tylko o wiele później. :)

ocenił(a) serial na 9
Sisi_188

O ojcu Gilberta jest mało powiedziane:). W książce wiemy tylko, że na pewno chorował - więc wątek jego ewentualnej śmierci jest ok. W sumie to też dobre wyjaśnienie - dlaczego Gilbert został lekarzem. Natomiast matka Gilberta żyła spokojnie - nawet w czasie kiedy Ania i Gilbert poszli na uniwerek:) i jeszcze zobaczyła swoje wnuczki bliźniaczki:)

nan_s

Ojciec też je zobaczył :-) Ania jechała na jego pogrzeb, będąc w ciąży z Rillą. Co notabene nie przeszkodziło jej w popijaniu wina podczas spotkania z Dianą...

ocenił(a) serial na 9
ACCb

Masz rację:) Oboje rodzice Gilberta - powinni żyć sobie spokojnie:) Ale w serialu dopuszczalne są odchylenia - więc akurat śmierć jednego z rodziców Gilberta byłaby do przyjęcia - gdyby drugie ciągle się opiekowało synem i by Gilbert nie powędrował w świat:)
A kwestia picia wina w ciąży w XIX wieku - to było wtedy normalne:). Nawet o paleniu w ciąży - do lat 60 XX wieku - w ogóle nie myślano, że to szkodliwe.

nan_s

Szkoda mi tego Gilberta, bo szkoła życia to jednak nie szkoła mogąca go przygotować do studiów medycznych. Gilbert marynarzem? Zawsze wydawał mi się dość delikatny...
Co do picia - przypomniało mi się jako ciekawostka. A teraz tak sobie myślę, że na Zielonym Wzgórzu prowadzono bardzo zdrowy tryb życia, taki współcześnie zdrowy: dużo ruchu na świeżym powietrzu i odpowiednie odżywianie, nawet z higieną nie było najgorzej :-)

ACCb

Z tego co kojarzę, to Gilbert jednego lata pracował przy budowie kolei, żeby zarobić, więc aż taki delikatny nie był ;) (ale to było już na studiach, kiedy był dorosły)

innertia

Zupełnie tego nie kojarzę. Pamiętam, że przed studiami pracował jako nauczyciel w Białych Piaskach, a podczas studiów w redakcji. Nie przypominam sobie też, żeby pracował na rodzinnej farmie. Dlatego zupełnie mi do niego nie pasuje praca fizyczna.

ACCb

To było w "Ani z Szumiących Topoli". Aż poszukałam, żeby się upewnić ;)
"Ania jechała na wakacje z mieszanymi uczuciami. Gilbert nie mógł być w Avonlea tego lata. Pojechał na Zachód, gdzie miał pracować na budowie nowej linii kolejowej."
No, chyba że pracował na tej budowie jako lekarz, w sumie wcześniej mi to nie przyszło do głowy ;)

innertia

Tak myślałam, że jeśli nie pamiętam, to musiało być w "Ani z Szumiących Topoli". Tę część najsłabiej pamiętam. Chyba muszę sobie kupić nowe wydanie (albo oryginał), bo w tym, które mam, część tekstu jest pominięta i tak mnie to zawsze denerwowało, że rzadko czytałam :-)
I rzeczywiście, stawiam, że pojechał jako lekarz (a raczej pomocnik lekarza lub felczer, bo nie miał dyplomu), bo zarobiłby więcej niż jako robotnik fizyczny.

ACCb

Niestety nie doszłam do tego, które wydanie jest pełne, kiedy przeglądałam w księgarni nowsze wydania :( Mam to okrojone :/

innertia

Podpowiecie może o co chodzi z okrojonym wydaniem książek? Mam od lat całą serię i nigdy nie przyszło mi do głowy, że może w niej czegoś brakować. Jakieś istotne fragmenty pominięto?

anka2255

Niestety nie wiem, co pominięto :( Mam wydanie "Naszej Księgarni" z 1990 roku, w tłumaczeniu Aleksandry Kowalak-Bojarczuk, gdzie jest adnotacja "wydanie skrócone".
W tekście są fragmenty typu "Dwie strony opuszczone" na końcu listu do Gilberta albo "Wyjątek z listu do Gilberta" - podejrzewam, że w takich miejscach tekst był ciachany.

innertia

Te "brakujące treści" w listach pachniały mi zawsze dowcipem autorki. Przecie tam wcześniej było powiedziane, że Ania czasem pisywała do narzeczonego jak do narzeczonego (co za świństwa tam były, Bog raczy wiedzieć), kiedy tylko miała dobrą stalówkę. Moim zdaniem to są właśnie niby te "gorące" fragmenty.
A szkoda, bo od momentu, w którym się "zaręczyli", stali się jedną z najnudniejszych par w mojej opinii. Oczywiście, opisywanie małżeństwa jest nudne (bo chyba zdradzać to się nie zdradzali), ale już ich dialogi pod koniec tej części o dzieciach (nie pamietam, chyba Złoty Brzeg to był), kiedy po romantycznym pocałunku Gilbert cytuje żonie Biblię, to odpłynęłam. :(

anka2255

Znalazłam coś na forum
http://cowartoczytac.blog.pl/2013/06/19/lucy-maud-montgomery-ania-z-szumiacych-t opoli/
http://klasykadlamlodych.blogspot.com/2012/06/ania-z-szumiacych-topoli-lm-montgo mery.html

nan_s

Szczegół, że w książce jego rodzice zmarli jak od dawna był dorosły i żonaty. Matka zmarła w 1898 a ojciec w 1899 roku...Ten serial to jakaś straszna szmira. Beznadziejny.

ocenił(a) serial na 9
Sasayaki

Ten serial tworzy postać Gilberta, który w książce jest nie bohaterem, a satelitą. Lata sobie wokół Ani, praktycznie nie posiadając własnej historii. Książki o Ani Shirley są nierozerwalnie związane z moim dzieciństwem i kocham je, i może to pomaga mi docenić ten serial. Jest świetnym tłumaczeniem baśni na język życia.

Enterraz

Taaa....rypnijmy do XIX wieku problemy XX wieku. Jeszcze tylko "uchodźców" tam brakuje.

Sasayaki

XX i XXI*

ocenił(a) serial na 9
Sasayaki

HĘ. Który problem nie dotyczy XIX wieku?

ocenił(a) serial na 7
Sasayaki

dokładnie. Ten feminizm uproszczony do prymitywnego, wciskany najprościej jak się da i gdzie się da. Jakoś nie wierzę by takie wątpliwości targały tymi ludzmi w tamtych czasach, żeby byli oni tak zszokowani chociażby tym co mówi pastor. Nie mówię że nikt w tamtych czasach takich odczuć nie miał, ale ta postępowość jakoś mi do Maryli nie pasuje.

ghoul_3

Aha, czyli w XIX wieku kobiety nie miesiączkowały, homoseksualizm nie istniał? XD

ocenił(a) serial na 4
Toodles

Istniał ale 14latka na pewno nie mogła usłyszeć takiego wyznania z ust kolegi z klasy, jestem pewna, że autorka nawet nie słyszała o takim czymś jak homoseksualizm a już pewnym jest, że taka rozmowa nie mogła zaistnieć między dziecmi

ocenił(a) serial na 1
nan_s

To już koniec. Pierwszy odcinek był podwójny, 7 był season finale.

ocenił(a) serial na 9
drzewo_topola

Nie mów; )!! Tak sobie pomyślałam, że dziwne jest to wejście rozbójnika na koniec;). Szkoda, że to koniec - przynajmniej do następnego sezonu; )!

ocenił(a) serial na 1
nan_s

Niestety, zrobiłem mały research, zostało to potwierdzone przez stację.
Nadzieja jest taka, że bardzo szybko nakręcili ten sezon, więc może drugi też będzie jeszcze w tym roku : )

nan_s

Mam nadzieję, źe mają jakiś dobry plan dla Gilberta i te zmiany są celowe. Mnie się tam łza w oku zakręciła.
Dzisiaj przekartkowalam sobie AzZW (nie czytałam tego z milion lat!) i nadziwić sie nie mogę, jak mogłam się jako dzieciak fascynować tylko kilkoma stronami, traktującymi o Ani i Gilbercie! Dosłownie, gdyby zebrać to do kupy, wyszłoby jakieś 5-6 stron (będę litościwa!). Rozumiem, że to nie miał być romans, ale przecież i potem nie było lepiej. Łazili i gadali, spotkali się kilka razy w Ani na Uniwersytecie i tyle! Te dzieciątka (aktorzy z serialu) mają w sobie tyle chemii, że obdzieliły by nią ze trzy ekranizacje "Greya" czy innego rasowego miłościdła.
Moim zdaniem twórcy zdecydowali się na zrobienie z tego słodko-gorzkiej opowieści o dorastaniu kosztem scenek rodzajowych w rodzaju: Ania myli wanilię z walerianą, Ania deklamuje w szkole i stoi jako Nadzieja, Ania znowu chodziła po polu i filozofuje o tym znudzonej Maryli. ;) (choć to było urocze).

ocenił(a) serial na 9
_Banshee_

W serialu naprawdę ładnie pokazali zauroczenie Gilberta Anią; ). Aktorowi bardzo to wyszło a jest taki młody.
Mam nadzieję, że Gilbert nie ruszy w podróż.

A ewentualnego wątku Ani Les - w ogóle nie biorę pod uwagę; )

nan_s

Z tym les to był, oczywiście, żart. ;) (Mam nadzieję!)

Co do wątku romansowego... Przejrzałam sobie Anię na Uni i opadła mi szczęka. Wszędzie Stelle, Jakobiny i jakieś koty (lubię koty no ale...) a interakcji z facetami jak na lekarstwo. Oświadczyny Gilberta w większości w mowie zależnej. Eeee, ja tu chcę pooglądać jakieś romanse! Stara jestem to mi się należy, o!

_Banshee_

Zapomniałaś o oświadczynach Karolka Sloane ;) (ale to chyba też było opowiadane przez Anię którejś z koleżanek?)

innertia

Chyba akurat to było przedstawione przez narratora, jako normalna scena. Tylu tych typków za nią biegało, a Maud wolała opisywać koty i starą Jakubinę (swoją drogą, te cioteczki to już mi się mylą, zawsze musi znaleźć się jakaś ciocia - albo chorągiew cioć).

Fajne były oświadczyny niejakiego Szymona w drelichach, co to chce wynająć dom i podobała mu się zgrabna i pracowita pani. To było zabawne. :) Przynajmńiej był normalny dialog.

_Banshee_

W ogóle zawsze mnie zadziwiało, że w tamtych czasach i miejscu uważane było za normalne (?) oświadczanie się dziewczynie, którą się tylko znało i nie było nic poza tym między potencjalnymi narzeczonymi. Gdyby to była chociaż przyjaźń, jak w przypadku Perry'ego i Emilki, ale często to była zwykła, sucha znajomość. Rozumiem, że L.M.M. akurat w tym przypadku opisywała sytuacje, które faktycznie się zdarzały.

innertia

To było normalne, choć nie wszędzie.
Po prostu panny z dobrych domów musiały być odpowiednio "sprzedane" kawalerowi, więc nie mogły być posądzane o flirty z innymi panami, bo kto chce za żonę "naruszoną" przez innego?
A z tymi zaręczynami to... cóż... Młodzi ludzie mają swoje potrzeby (seksualne - dodam) a to, co wypadało robić narzeczonym, nie do końca można było czynić parom tylko ze sobą "chodzącym". I mowię tu, oczywiście, o pocałunkach i przytulaniu się, choć zapewne niejednych poniosło mocniej przed ślubem.
Karolowi Ania bardzo się podobała już od czasów nastoletnich, więc spróbował. Nie wiem, jak wielka była jego miłość, ale pewnie chciał się już pokaresić. Co do Szymona, to prostaczek był. Też go trafiło a że w jego otoczeniu życie było o wiele mniej skomplikowane (mam przyzwoitą pracę, widoki na dom i pracowita babka, co łóżko wygrzeje i za dnia nie straszy twarzą bardzo się przyda, zresztą, dla niej to też dobry interes) zapropnował układ korzystny dla obu stron, według niego oczywiście.

_Banshee_

Hm, ja to trochę inaczej postrzegałam niż tzw. kojarzone małżeństwa (które zdarzały się jeszcze w Polsce nawet 80 lat temu, jeśli jeszcze nie później). Tutaj jednak kawaler szedł sam do panny i ogólnie u L.M.M. wyglądało tak, jakby te małżeństwa były zawierane z własnej woli (?) u obojga, z tym że oczywiście aktywnością wykazywał się mężczyzna, a rolą kobiety było zgodzenie się lub odrzucenie zalotów. Dziwne mi się po prostu wydawało, że mieli zwyczaj "startować" do dziewczyn, z którymi rozmawiali kilka razy w życiu. No, ale może właśnie taka była obyczajowość ;) A i może była duża rola rodziców, którzy nakazywali chłopakowi iść do konkretnej dziewczyny ;P
Inne kuriozalne przypadki, to wielebny oświadczający się Pat ze Srebrnego Gaju; pary zaręczające się po kilku dniach lub tygodniach znajomości (najlepszy przypadek był w jednym opowiadaniu w "Ani z Wyspy Księcia Edwarda", gdzie kobieta decyduje się wyjść za mężczyznę, którego poznała tego samego dnia ;) w sumie w tym tomiku było kilka tego typu historii.
Przynajmniej główne bohaterki, takie jak Ania, Emilka i Pat, wyszły za mąż "normalnie" i wcale nie szybko ;) U nich działał schemat "wolę go jako przyjaciela niż jako męża", który też nie do końca potrafię pojąć ;D

innertia

Mówiąc szczerze, nie pamiętam tych przypadków. Emilkę czytałam kiedyś, dawno i nic z niej nie pamiętam (a też nie jestem pewna czy tylko pierwszą część), zaś jeśli chodzi o Pat, to kojarzę jedynie okładkę. ;)
Być może trzeba te sytuacje rozpatrywać indywidualnie. Czy te dziewczęta rozpaliły w panach wielkie, płomienne uczucia? Czy może kawalerowie to były takie Szymony, co to uważali, że wystarczy wizja domu i dobrej pracy, żeby zdobyć atrakcyjną dziewczynę?
Myślę, że to wyglądało tak jak dzisiaj: jedne dziewczęta, takie jak ta koleżanka z Ani na Uni, co miała dwóch wielbicieli a w końcu wyszła za pastora, dość długo przebierały w kandydatach, inne zaś decydowały się bardzo prędko (jak choćby Diana).
A że tak szybko ślub?
Może to dlatego, że w tamtych czasach młodzi nie mieli zbyt dużego wyboru. Mało kto podróżował, ludzie niemalże ocierali się o siebie w obrębie wiosek czy miasteczek, dlatego pole manewru było ograniczone. Moze kto pierwszy ten lepszy? Poza tym zostanie mężatką w młodym wieku to było coś w rodzaju prestiżu i zabezpieczenia się na przyszłość. No i dodajmy to, że wreszcie można było się usamodzielnić i opuścić rodzinny dom.

_Banshee_

Może niezbyt jasno się wyraziłam. Przypadek Pat i Emilki jest analogiczny do Ani i Gilberta. Wszystkie ostatecznie wyszły za mąż za przyjaciela z dzieciństwa, którego pokochały, a wcześniej długo wzbraniały się przed tym, żeby nawet przed sobą przyznać się do istnienia tego uczucia. W każdym wypadku argumentowały sobie to tym, że nie chcą stracić przyjaciela.

ocenił(a) serial na 8
_Banshee_

Jeśli kandydat był odpowiedni, to szybki ślub był z różnych wzgleów bezpieczniejszy.

innertia

A nie, masz rację, to chyba Ania opisała komuś w liście, ale nie jestem pewna.

ocenił(a) serial na 7
innertia

No wlasnie, jakos malo Karolka.

ocenił(a) serial na 7
_Banshee_

Z ust mi to wyjęłaś. Też jestem świeżo po ponownej lekturze (tym razem w oryginale) i mam identyczne odczucia do Twoich. Książka może była i urocza jak miałam te 12 lat, ale teraz... No nie oszukujmy się, odbieram ją jako strasznie naiwną i - nie bójmy się tego słowa - lekko nudnawą. I też myślałam sobie, że było tam o wiele więcej o Gilbercie i Ani.

A tak generalnie ten książkowy Gilbert to taki facet "bez jaj" był. Wciąż tylko chodził za Anią i nic poza tym, nawet nie mieli jakichś super ciekawych dialogów. Kreakcja Jonathana Crombie w serialu z 1985 była o wiele żywsza i charakterna i jeszcze ten sarkastyczny humor - po prostu super! A z kolei w tym serialu Gilbert jest naprawdę uroczym łobuzem z charyzmą - rola odtworzona i pogłębiona po prostu perfekcyjnie ! Ich wspólne sceny z Anią oglądam z wypiekami na twarzy, a też już do najmłodszych nie należę:)

I wcale mi nie przeszkadzają nieścisłości z książką, ba! wręcz mi one odpowiadają:)

Naethalee

Dialogi!
Ty lepiej poczytaj jaki mają dialog na końcu Złotego Brzegu, jak to monsz wraca do małżonki, całuje a potem cytuje jej Biblię! Jezu, Biblię, serio? I to coś o małżonce, że bedzie mu dobro czynić! To tak, jak moja dobra koleżanka, ktora sobie nad łożem małżeńskim papieża powiesiła. I to nie, źeby gdzieś przy głowie, ale na sam przeciw a już dwoje dzieci zmajstrowali jak ten papa się patrzył!
A tak serio. Montgomery miała niesamowity talent do tworzenia krotkich, uroczych historyjek, ale już dłuższe historie niespecjalnie się jej trzymały. Pamiętam jak kartkowałem po raz pierwszy Anie z Avo licząc na gorące romanse z tym nygusem. Przecie tyle serc dziewczęcych czekało na interkację po końcówce AzZW... Ale nie, jak sama powiedziałaś, nygus dorósł, jest teraz starszy, poważniejszy, zaczął chodzić na jakieś KMA-Y i spacery do ogrodu Heleny Gray z jaskrami w butonierce a na głównego amanta zaczął mi wyrastać pan Harrison i jego jałówki.
Swoją drogą, w serialu scen Ania-Gilbert też za wiele nie ma, w porównaniu do całości. Zanim zaczęłam oglądać serial, z ciekawości zerknęłam na youtube na filmik "Anne Gilbert all scenes" czy coś takiego i całość trwała może pół godziny. Trochę sobie popsułam zabawę, przyznaję, ale jakie to było pół godziny!
Co do Cromble'a i Follows to ostatnio przypomniałam sobie kilka wspólnych scen i o ile Gilbert jest ok (moźe bez szału, ale spoko), to na Megan po prostu nie mogłam patrzeć! Tak, wiem, jako dziecko tłukłam dwie pierwsze części jak głupia (tej o wojnie nie uniesłam) i bardzo je lubiłam, to jednak Megan kompletnie mi nie pasowała. Przepraszam, ale była po postu brzydka w tym wiecznie potarganym kokonie i sweterkach. Nie twierdzę, że kobieta z niej szpetna, bo nieszpetna a jako aktorka dobra i stworzyła bardzo miłą Anię, ale to nie było to!

Naethalee

Przepraszam, jeszcze dopiszę.
Mńie ruszyło ostatnio, kiedy w Ani na Uni dziewczę przypina do sukni konwalie od Gilberta... jak to, zapytamy? Przecie on się na nią pogniewał za odrzucone zaręczyny, poza tym teraz nasza heroina kręci z Gardnerem... A wlasnie, narrator zaraz nas informuje, że "o, właściwie ja, narrator, zapomniałem wam, czytelnicy, powiedzieć, ze Gilbert już zaczął się do Ani odzywać, a jakby ktos był z jakiegoś przedziwnego powodu ciekawy co było dalej, to kawaler Blythe rozanielił się, widząc swoje konwalie na rozdaniu dyplomów. Coś ktoś jeszcze chce wiedzieć? Nie? A, to dobrze, bo tymczasem u ciotki Jakubiny..."

_Banshee_

_Banshee_ uśmiałam się do łez z Twoich tekstów, są cudowne :D

ocenił(a) serial na 7
_Banshee_

W mojej książce było wyraźnie napisane, że Gilbert jej po prostu wysłał te kwiaty (były to zarazem jej ulubione kwiaty - pokazal tym samym że zna ją lepiej od jej narzeczonego).

ocenił(a) serial na 9
nan_s

Uwielbiałam tą książkę ale dzięki bogu nie pamiętam jej na tyle żeby tak mnie irytowały niezgodności. Dlatego też szczęście w nieszczęściu uważam, że adaptacja jest genialna, ba! znacznie lepsza od tej z lat 80, którą też chłonęłam z zachwytem, więc w jak to się mówi "niewiedza błogosławieństwem".

Jednak rozumiem wasze frustracje, bo to samo odczuwałam oglądając Harrye'go Pottera na ekranie.

ocenił(a) serial na 9
Eskarin

Mnie zmiany i niezgodności nie przeszkadzają tak bardzo;). Nadal lubię ten serial i uważam go za bardzo dobry;)

Szkoda mi natomiast, że zmienili akurat chorobę Mateusza i sprawę z bankiem i za bardzo popłyneli z Gilbertem sierota - ruszającym w świat :)

Ale w odróżnieniu od filmów o Harrym Potterze - ten serial oddaje ducha powieści - Czyli jest ok.;)

justyna_janiszewska88

Każda ekranizacja jest interpretacją. Kanadyjczycy znają "Anię" na pamięć, to lektura szkolna od pokoleń. Każdy ma swoją wizję Avonlea i Zielonego Wzgórza. Powstały dziesiątki ekranizacji i adaptacji scenicznych (w tym przedstawień szkolnych). Naprawdę sądzisz, że w XXI wieku ktokolwiek robi wierną ekranizację takich powieści? Po co miałby to robić? Lepiej przeczytać książkę...

Można nie zgadzać się ze sposobem poprowadzenia akcji czy kierunkiem rozwoju postaci, ale narzekać, że dodano "nieprawdziwe" wątki? Serio? Te w powieści były "prawdziwe"?

Swoją drogą, crossover z powieściami Twaina jest cokolwiek przytłaczający :-)

ocenił(a) serial na 9
ACCb

Ja nie mam nic przeciwko pewnym zmianom - zwłaszcza, gdy tworzy się serial - i jakoś trzeba zachować ciąg historii - i gdy nie wykorzystuje się od razu całej pierwszej powieści.

I np. - bardzo ładne były te wszystkie perypetie Ani w szkole i relacje z koleżankami - nawet, jeśli w książce tego nie było - to jasne jest, że Ania i jej koleżanki jakoś sobie rozmawiały.

Tak - uważam, że w każdej ekranizacji powieści - powinny być punkty NIEZMIENNE i STAŁE - bo pominięcie ich sprawia, że z ekranizacji wychodzi zwykła głupota.

Akurat "związek" Ani z Gilbertem - i to, że nie rozmawiała z nim przez 4 lata, ale w sumie bardzo często o nim myślała i widziała codziennie w szkole i z nim rywalizowała - jest swoistym kanonem. Zmiana tego zaburza sens powieści.

Podobnie sprawa Mateusza i kwestia z bankiem - to kanon - los Mateusza i jego nagłe odejście, a później decyzja Ani o pozostaniu z Marylą - to kanon! Zmiana tego jest niepotrzebna!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones