PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=430668}

Breaking Bad

8,8 295 156
ocen
8,8 10 1 295156
8,8 33
oceny krytyków
Breaking Bad
powrót do forum serialu Breaking Bad

Jesse Pinkman

ocenił(a) serial na 10

Czy ktoś może mi wyjaśnić ten fenomen, czemu tak wielu widzów go nienawidzi i życzyło mu śmierci w serialu? :) Ja osobiście bardzo polubiłem tę postać, myślę, że była jedną z najbardziej złożonych w serialu. Przyznam że był moment, kiedy również go nie cierpiałem, było to kilka sezonów temu (nie pamiętam dokładnie w którym) kiedy rozeszli się z Waltem i każdy próbował sam kręcić lody. Długo czas nie mogli dojść do porozumienia a Pinkman wszystkiego się wtedy czepiał. Jednak z czasem znowu go polubiłem, a nawet jeszcze bardziej niż na początku. Fajne w nim było to, że nigdy nie był wielki, zatwardziałym gangsterem a człowiekiem z krwi i kości, który miał swoje rozterki, wahania i (co najważniejsze) wyrzuty sumienia. Świetnie uzupełniał tym samym postać Walta. Mimo wielu kłótni, jakie przechodzili, zawsze jakoś los krzyżował ponownie ich drogi. Co właściwie większość ludzi mu zarzuca? Skąd tyle nienawiści i komentarzy w stylu "miałem nadzieję, że Jesse umrze" lub "Jesse powinien był umrzeć"?
1. Jesse wypiął się na Walta, owszem, ale czy rzeczywiście dziwicie się mu? Walt przez bardzo długi czas nim manipulował, grał na jego emocjach, wykorzystywał do swoich celów, nie był z nim w pełni szczery. Walt miał swój własny kodeks, zbiór zasad ale Jesse również. Problem w tym, że kodeksy obu postaci nie był ze sobą zawsze kompatybilne.
2. Jesse zdecydował się na współpracę z policją ponieważ A: miał wyrzuty sumienia co do czynów, jakich dokonał z Waltem (i cierpienia, jakie spowodowali chcący/niechcący) B: chciał odegrać się na Walcie za (patrz pt. 1). Nie odnoszę się tutaj do komentarzy dzieci JP, ponieważ są one zbyt prymitywne.
3. Pamiętajmy, że Jesse sporo przeżył, podobnie jak Walt, co odbiło się na jego osobowości. Mimo to przetrwał nie jeden kryzys, świadczy to jednak o sile jego charakteru.
Ogólnie uważam Jessego za bardzo pozytywną postać i cieszę się, że dożył końca (chociaż od kilku odcinków byłem przekonany, że scenarzyści go nie uśmiercą). Teraz już możemy sobie tylko dopowiadać co dzieje się dalej z filmową postacią, ale gdybym miał spekulować, to miałbym nadzieję, że jeszcze jakoś ułoży sobie życie. Miejmy chociaż jeden wątek z happy endem (no, może przynajmniej partly happy endem). ;)

ocenił(a) serial na 8
el_amigo

mi osobiście bardziej na nerwy działał Walter.

ocenił(a) serial na 10
el_amigo

Ale fan boyom Waltera nie przetłumaczysz.
Sam przyznał w finale, że nie robił tego dla rodziny, więc jeden wielki potężny argument pada. Zresztą, tyle razy o tym pisałam, że już mi się nie chce klawiatury strzępić.
Obaj, Walt i Jesse, mają wiele na sumieniu - tak. Ale wszystko zaczęło się od Walta i ciągnęło przez Walta. Co przemawia za Jesse'em to to, że on miał w sobie tę odrobinę dobra, mały pierwiastek, który sprawił, że przynajmniej czuł się źle z rzeczami, które robił. Walter natomiast głowa do góry i hulaj dusza. "dla rodziny" my ass. Całe szczęście głośno i wyraźnie powiedział to wszystko przed śmiercią. Ale chyba niektórzy wciąż nie zrozumieli.

Kasiek_haz

Jeżeli fakty zaprzeczają wierze tych ludzi w cudność Walta, tym gorzej dla faktów.

Jakoś fanboye Walta, którzy tu wywnętrzali się, jaki to jest prawdziwy facet, który tyle zrobił dal rodziny nic o tej scenie nie piszą. NIC.

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

A bo pewnie akurat nie słuchali uważnie/telefon zadzwonił/wyszli na siku/stream padł/głośnik się zepsuł/sąsiad wiertarki używał/pies szczekał/ktoś do drzwi zadzwonił/ogórek z kanapki spadł na koszulę i rozproszył/zachorowali/wyjechali.
Bywa :)

Kasiek_haz

jesse to idiota i glupek , , jesse jest glownym powodem calego bajzlu , co gorsza nawet se z tego sprawy nie zdawal i winnil walta ktory za kazdym razem probowal prostowac jego glupie wybryki i bledy , walt owszem staral sie manipulowaj pinkmanem ale tylko po to by jesse wreszcie zaczal odpowiedzialnie myslec , jesse nie znal zasady przyczyna i skutek

ocenił(a) serial na 10
rainman149

a tak, poza tym, to w domu wszyscy zdrowi?

Kasiek_haz

rodzice nie byli rodzeństwem?

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

a to mnie rozśmieszyłaś :)

Kasiek_haz

To jest mój standardowy tekst, jak ktoś zrobi albo powie coś nie ten: A poza tym wszyscy w domu? Rodzice nie byli rodzeństwem? Dzięki tobie udało się go sprzedać na forum :D

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

No zobacz :) bo ja to pytanie o domowników też na specjalną okazję czymałam :)

użytkownik usunięty
rainman149

Takiego ojca ci życzyć, jak wspaniały Walter.
hłehłe.

ocenił(a) serial na 10
rainman149

Że niby Walt naprawiał jego błędy? Przecież to w większej mierze przez niego Jesse doświadczył wszystkich życiowych tragedii jakie go spotkały. I teraz nagle Walt staje się wybawcą? Pozwolę sobie wymienić.

1. Śmierć Combo. Przyczyna wynikła z decyzji o rozszerzeniu terenu pod handel metą. Kto podjął tą decyzję? Walt.
2. Śmierć Jane. Pomijam oczywiście fakt, że sama była sobie winna i pograła z Waltem jak suka, ale spotykam się z opiniami, że Walt był tylko biernym widzem i tak naprawdę zachował się tak 'jakby go tam nie było'. Ale był, a odmowa pomocy to współudział w wypadku. Do całego zdarzenia dochodzi jego interakcja, bo w momencie, kiedy próbował ocucić Jesse'ego spowodował, że Jane obróciła się na plecy i w konsekwencji udławiła się. Więc, czy był on tylko biernym widzem? Nie sądzę. Czy Jane umarłaby, nawet jeśli by go tam nie było? Nie wiadomo. Czy jest zatem w pewnym sensie odpowiedzialny za jej śmierć? Jest.
3. Jesse zmuszony do zabójstwa Gale'a - tak, ta sprawa ma drugie dno. Jesse z racji swojej lekkomyślności pewnie zostałby zastrzelony przez tą dwójkę latynosów, gdyby nie interwencja Walta, ale najprawdopodobniej liczył się z konsekwencjami, podczas gdy Walt w zasadzie swoją decyzją nie pozostawił złudzeń i w pewnym sensie zmusił tym Jessego do odpracowania swojego 'długu'. Jak dalej sprawa się potoczyła wszyscy wiemy - Jesse znika, Gus oszczędza Walta, ale daje mu za partnera Gale'a, a Walt w obawie, że po całej robocie przestanie mu być potrzebny wysługuje się Jesse'ym by załatwić konkurenta. Tyle, że śmierć Gale'a spadła na barki Jesse'ego, a założę się, że łatwiej by mu było przełamać się w zabiciu tamtej dwójki niż Gale'a, który w gruncie rzeczy nie był niczemu winien. Gdyby nie pokręcona logika Walta być może Jessemu udałoby się nawiać tak, żeby nikt go nie znalazł, a Walter zostałby z tą sprawą 'sam na sam'. Tutaj dowód winy Walta jest mniejszy, ale w dalszym ciągu miał on znaczenie.
4. Śmierć Mike'a - też wina Waltera. Z resztą sam to potwierdza, kiedy mówi o tym, że listę osób mógł wziąć o Lydli. Postąpił lekkomyślnie i pozbawił życia kolejną osobę, która w ostatnim czasie była dosyć bliska Jesse'emu.
5. Śmierć Andrei w pewnym sensie także spada na Walta. Dlaczego? Przecież kiedy chciał pozbyć się Jesse'ego dokładnie wskazał miejsce, w którym mieszka Andrea i Brock. Po próbie ucieczki Jesse'ego wiedzieli dokładnie co zaboli go najbardziej, być może gdyby nie wiedzieli gdzie szukać daliby sobie spokój, a Jesse w ramach kary dostałby co najwyżej parę razy butem po twarzy.

Podejrzewam, że znalazłoby się jeszcze coś, ale myślę, że tyle na razie wystarczy. Naprawdę, krótkowzroczność fanboy'ów Waltera jest przerażająca...

el_amigo

Jaka druga szansa? Patrząc po tym, co robił wcześniej i po tym, co przeszedł jeszcze w niewoli u nazioli, to pewnikem Jesse będzie nadal wegetował tak długo, aż zejdzie z tego padołu łez np. po przedawkowaniu, albo wręcz sam świadomie odbierze sobie życie. Taka moja opinia. Raczej wielce mało prawdopodobnie, że nagle doznał jakiejś wielkiej przemiany wewnętrznej.

ocenił(a) serial na 9
HellButterfly

Nie będzie wegetował i nie odbierze sobie życia. Rezygnacja z zabicia Walta to jest ten moment, w którym Jesse uwalnia się od brzemienia przeszłości. Walt dając mu wybór w pewnym sensie go uratował. Tak należy rozumieć scenę pomiędzy nimi.

atiati

Dlatego jestem rozczarowana zakończeniem wątku Jesse'go. Może ktoś inny mi to jakoś zgrabnie wytłumaczy i może kupię takie wytłumaczenie, ale na ten moment dla mnie nie ma jego zakończenia. Każdy z głównych bohaterów miał to swoje "zamknięcie". Jesse, będący nr 2 w tym serialu na koniec został pokazany jak jakiś randomowy koleś, którego Walt przypadkiem uratował.
Tak jakby Walt & Jesse z Ozymandias i Walt & Jesse z finału to dwie różne pary, dwie różne dynamiki i finał dla mnie nie ma połączenia z Ozymandiasem.
Dla porównania Walt & Skyler płynnie przeszli z Ozymandiasa do finału. Napięcie miedzy nimi jest takie, że można kroić nożem i na koniec rozmowy osiągają porozumienie. Skyler może wreszcie "odpuścić", Walter ma szansę na pożegnanie i wyjście "na czysto" .

Walter & Junior też ma zakończenie, jekiego można się było spodziewać (chwała Gilliganowi, że nie było scen rzucania się w ramiona pogodzonej rodziny).

Jesse był i se pojechał. Tyle.

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

Twórcy serialu mówili, że Walt przyjechał do wujków głównie, żeby zabić Jessiego. Myślał, że oni teraz ze sobą współpracują. Po tym, jak zobaczył w jakim stanie Pinkman jest, zmienił swoje zdanie. Przy okazji, dał mu szansę wyboru, szansę zemsty, rzucając mu pistolet. To było męskie krótkie pożegnanie z którego jestem w pełni usatysfakcjonowany ;)

Jellenio

Takie wyjaśnienie by mi pasowało :) Ale dalej pozostaje kwestia wykonania, która była słaba i bez emocji.

użytkownik usunięty
emo_waitress

Nic tam więcej chyba nie było do powiedzenia.
Poza tym co u Dżesiego godne podziwu, to że nawet w sytuacji kiedy na Walcie mógł wyżyć całą swoją nienawiść pozostał wierny swoim słowom. Oznajmił wcześniej Walterowi, że nigdy już nie zrobi tego, co ten mu powie. I dotrzymał słowa.
Obaj obwiniali się nawzajem o wiele rzeczy, ale to przestało mieć znaczenie. Dlatego nic poza skinięciem głowy nie było potrzebne.
Taka była rola Pinkmana w epilogu, uświadomić Walta, że to jak skończył to także konsekwencje decyzji White'a. Dołożyć cegiełkę do stosu winy. Dlatego rozumiem niedosyt.

No nie wiem, nie wiem.
Na każdym z bohaterów widać, jak bardzo ostatnie miesiące zyebały ich życia.
Po Marie widać stres i opętanie Waltem (przejęła pałeczkę po Hanku^^).
Po Skyler widać stres - praktycznie odpala papierosa od papierosa, całe wewnętrzne napięcie puszcza na wzmiankę o Hanku.
A po Jesse nie widać nic. No ok, są blizny na gembie.
Wprowadzają go, paczy na Walta, potem po strzelaninie, dalej paczy, potem wrzeszczy dwa zdania w stylu Rambo, wychodzi, skina głową i odjeżdża ze śmiechem. Nie. Podobało. Mi. Się.
Nie pasuje mi to do Jesse'go, który jest słabym chłopakiem, po tych miesiącach bycia niewolnikiem z zaocznym wyrokiem śmierci na karku, praktycznie bez szans na uwolnienie, po zabójstwie Andrei, nasz Jesse nie powinien mieć właściwie żadnych uczuć i być w jago standardowej apatii. A tu jest jak przedtem: wrzeszczy na Walta i generalnie energia go rozpiera. Zuch chłopak!

użytkownik usunięty
emo_waitress

No ale przecież był wyzuty z emocji i jakiejkolwiek woli walki. Śnił na jawie, biegał za Toddem jak piesek. Dopiero kiedy zobaczył Walta, którego przecież tak nienawidził i wobec którego mógł skierować całą nienawiść, ożywił się. Głównie dlatego, że ten dał mu możliwość do zabicia swojego kata i oprawcy. I pomszczenia Andrei.

To odjechanie na pełnej ku*wie ze śmiechem na ustach mi trochę nie pasowało, ale może to był wstęp do Need for Speeda.
http://www.youtube.com/watch?v=fsrJWUVoXeM

emo_waitress

Wątek Jesse'ego był zgrabnie zamknięty. Chyba po prostu za bardzo się z tą postacią zżyłaś, na tyle że miałaś jej własną wizje, jak widać nieco odmienną od twórców serialu...

Było ok. Jessi był żywym trupem. Pracował jak zombie. Wszelka nadzieja na uwolnienie się umarła po nieudanej próbie ucieczki zakończonej zabójstwem Andrei. Jesse robi jak maszyna co do niego należy, śniąc na jawie o dobrym życiu niezwiązanym ze zbrodnią.
Nagle przyprowadzają go do Walta. Nie wie o co chodzi. Walt rzuca się na niego i w tym momencie rozpoczyna się strzelanina. Po wszystkim rozumie, że to wszystko znowu sprytny plan Walta. Rozumie też, że nie wiedzieć dlaczego, ale akurat jego postanowił uratować. Nie zastanawia się jednak nad tym długo bo widzi Todda. W tej chwili to uosobienie jego aktualnych problemów. Zabił Andreę i przetrzymywał go tu jak niewolnika. Morduje go z zimną krwią swoimi łańcuchami.
To zabójstwo Todda to moment, w którym Jesse mógł się wyładować. Zabił właśnie człowieka, pamiętaj że to przecież poważny ładunek emocji. Zabicie go było takim zrzuceniem łańcuchów i połączonych z zemstą.
No dobra, ale został jeszcze Walt. Co teraz? Ma pistolet, czyżby postanowił zostawić go sobie na koniec i osobiście wykończyć? Okazuje się, że nie, Walt rzuca broń. Jesse nie jest jednak głupi. Poznał się już jakiś czas temu na Walcie. Wie, że to nie przypadek, że ten prowokuje sytuację aby mógł go zabić. Do tego słowa Walta "Jesse zrób to, chcesz tego". On doskonale wie, że tak na prawdę jest na odwrót i to Walt chce zginąć. A on dłużej nie chce ani słuchać Walta, ani dać mu sobą manipulować. Mimo wszystko sytuacja trudno tak na gorącu podjąć dobry wybór żeby nie zatańczyć tak jak Mr White zagra. Jesse jednak dostrzega plamę krwi na jego ubraniu. Uświadamia sobie, że ten i tak umrze, nie warto więc dawać mu tej satysfakcji i pociągnąć za spust. Zresztą żądze mordu i zemsty przed chwilą wyładował na Toddzie. Skoro więc Walt i tak sam się pewnie wykrwawi, Jesse nie musi sobie zaprzątać już głowy tym czy pozostawić go przy życiu. Może się od niego odciąć, pokazać swoją niezależność (zawsze mu na tym zależało) i odjechać od całego tego świata oszustw, narkotyków, mordów i pieniędzy. Być daleko i zająć się czymś prostym i dobrym. Oczywiście to tylko takie marzenia Jesse'go, a co mu z tego wyjdzie po odjechaniu to już inna sprawa...

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

Jesse będzie robił szkatułki z drewna, w ten czy inny sposób. Przygoda z Waltem była jego sesją terapeutyczną. Przeszedł drogę jak bohater powieści Dostojewskiego, doświadczył dna, ale uwolnił się od nienawiści. Mógł zabić Walta, ale zrezygnował. Dlatego cierpienie go oczyściło. Walt dał mu tę szansę wyjścia z całego bagna podsuwając pistolet. To była naprawdę niesamowita scena. Właśnie w tym momencie Jesse dojrzał i wydoroślał.

Pożegnanie Jessego i Walta to pożegnanie dwóch mężczyzn, których drogi rozchodzą się, z których jeden wcześniej był marnotrawnym synem. Scena pomiędzy Walterem i Jessem - ta przed budynkiem - jest fantastyczna i przypomina Casablancę. Powściągliwa, bez sentymentu. Jest w niej wszystko, co trzeba.

Nawiasem mówiąc Walt rzucając się na Jessego mógł osłonić się nim przez gradem kul. Wybrał opcję odwrotną: uratował mu życie, a sam dostał kulę.

Reszta jest milczeniem, jak mówi poeta.

atiati

Powtórzę się z innego postu: NIE oczekiwałam wielkich słów i przemówień jak z Kordiana. Skyler i Walter też nie cudowali, ale w sposób wysoce satysfakcjonujący zakończyli swój wspólny wątek, I też nie było tam pojednań, padnięć w ramiona, dram.
Mi tego właśnie brakowało w scenie Jesse i Walta. Oni byli tak blisko ze sobą związani, potem połączyła ich wściekła nienawiść. Nie oczekiwałam, ba! nawet nie chciałam żadnej współpracy, pogodzenia między nimi. Ale chciałabym czegoś tak samo satysfakcjonującego, jak ze Skyler.
Bardzo luźne tłumaczenie:"Chcesz, żebym cię zastrzelił? Tak. To sam to sobie zrób" dżizas, co to za dialog? To mógłby powiedzieć mój ulubieniec The Rock :P

Poza tym Jesse by go nie zastrzelił, bo widział, że Walt jest już ranny. Tak więc możliwe, że teoria o dojrzałości Jesse'go i o szlachetnym geście Walta może się nie sprawdzić.

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

"Oni byli tak blisko ze sobą związani"
Dlatego nie musieli sobie nic mówić. To są faceci, nie baby.

"Poza tym Jesse by go nie zastrzelił, bo widział, że Walt jest już ranny."
To nie jest ważne dlaczego Jesse nie strzelił, ważne że tego nie zrobił.

Kluczowa jest scena przed budynkiem. Tak się rozumieją faceci. Kobiety tego nie pojmą. :)

atiati

Ok. Jako gadatliwej babie nie podobały mi się te wszystkie nudne sceny długich najazdów kamery na twarze bohaterów, porozumiewania się ich bez słów, znaczenia gestów itd. Stary, pliz :)
Uwierz mi, i powtórzę się po raz kolejny i ostatni: nie chcę przemów, nie chcę rowlekłych rozmów, nie chcę WYJAŚNIEŃ, nie chcę przebaczenia - za dużo się wydarzyło, zginęły niewinne osoby.
Ale to nie było satysfakcjonujące zamknięcie dla wątku ani Jesse'go jako bohatera nr 2, ani porządne zakończenie pary, która namieszała w świecie seriali jak mało która.

Dla mnie. Jeżeli dla kogoś to było satysfakcjonujące, to tylko dobrze i wypada pozazdrościć, nie?

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

Nie chcę przewlekać tego wątku, ale uwierz na słowo, że Jesse najlepiej wyjdzie ze wszystkich osób dotkniętych zawieruchą, którą wywołał Walt. Zostało to pokazane w sposób dość wyraźny.

Może jednak dobrze, że z drugiej strony w sposób tak ascetycznie powściągliwy, aby ci, którzy nie znoszą Jessego, się tego nie domyślili. :)

atiati

Wyszedł najlepiej bo najżywiej :D No i na ten moment nie jest pod obserwacją policji jak Skyler. Ale za to nie bezie miał kasy tak jak ona za parę miesięcy. Hm.
Teraz tylko czekać, aż po uspokojeniu powrócą wyrzuty sumienia, poczucie winy i inne zgubne uczucia i jak se jołjołsajensbicz z nimi poradzi ;)
Albo wyrżnie w pierwsze drzewo, czegom się nawet spodziewała pokazanego po tej maniackiej jeździe.

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

"Powrócą wyrzuty sumienia"

Nie wrócą. Poczytaj trochę książek na temat psychoterapii.

atiati

Sugerujesz, że w umyśle Jesse'go odkupił już swoje winy poniewierką u wujków?

ocenił(a) serial na 9
emo_waitress

Nie wiemy, czy będzie jeszcze cierpiał, czy nie, ale jego epopeja pod tytułem "breaking bad" skończyła się.

Cała sekwencja z Jessem zaczyna się od przypomnienia sesji terapeutycznej (pudełka z drewna), a konfrontacja z Waltem ma wszystkie elementy udanej terapii, niczym z podręcznika.

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

Ja to się tak bałam, że ten samochód wybuchnie albo Jesse na drzewno wjedzie lub inny samochód go zmiecie z drogi, albo na zawał z wrażenia zejdzie, że jak odjechał to odetchnęłam z ulgą :)
Ale zgodzę się, że jego wątek mocno podupadł w ostatnich dwóch odcinkach. Przecież to on znalazł się w najbardziej ekstremalnej sytuacji do jasnej cholery! No, ale cóż, żyje to nie będę psioczyć :)

ocenił(a) serial na 9
Kasiek_haz

On to ma już poza sobą, w przeciwieństwie do Skyler, Marie i Flynna. O Saulu nie mówię, bo ten zawsze spada na cztery łapy.

ocenił(a) serial na 10
atiati

Najlepiej to o sprawie wypowiedział się Jonathan Banks: Jesse na pewno pojedzie zobaczyć się z Brockiem :)

Kasiek_haz

No właśnie o to mi chodzi, że go było mało, a to co było, nie było treściwe.
Masz rację, facet trzymany jak pies, który widział śmierć niewinnej kobiety, który został złamany. I jakoś tak... nic. Przeżycia Walta są pokazane z aptekarską precyzją, możemy analizować każdy gest, słowo, obrączki-srączki. A numer drugi w tym serialu nie dostaje na koniec praktycznie nic.

No ale żyje, fakt. Ale po nudnym zakończeniu jego wątku to już chyba wolałabym żeby go zabili na pustyni. Przynajmniej miałabym okazję do rzygania uczuciami :P

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

To prawda. Jakby go Jacuś Placuś tam na pustyni odstrzelił - ale by było o czym gadać.
A tak: przeżył hurra!
Przeżył ... ale jak on to wszystko przeżył?
osobiście liczę, że za kilka lat wyda książkę pt: Breaking Bad w której opisze swoje przygody z Waltem i nakręcą serial na jej podstawie ;)

emo_waitress

Ej, a mnie się dialog podobał! Z jednej strony Jesse nie chciał żeby Walt dostał to, czego chciał (jak zawsze), z drugiej - ta scena to była dla mnie taka walka o duszę Jessego i pokazano, że zachował on jakąś czystość ;) I to było fajne, strzał w plecy byłby zbyt banalny.

Natomiast jeśli chodzi o zakończenie historii JołBicza, to też mam niedosyt. Już pisałam w innym wątku, że flashback z pudełkiem był cudowny, ogólne sponiewieranie Jessa przedstawiono dobitnie, ale jak dla mnie Jessego było w finale za mało. Przecież był pierwszoplanową postacią, a poświecono mu tyle scen, co kot napłakał. Brakowało jakiegoś rozwinięcia, dopowiedzenia. Dlatego niespecjalnie kupuję odjazd w stylu Need for Speed. Jesse niemal od początku był postacią tragiczną i powinien zginąć. Pasowało mi do niego samobójstwo, przecież on nie ma już po co ani dla kogo żyć, jego psychika jest zniszczona. Nie wierzę w rozpoczęcie nowego życia, a to zdaje się próbowano nam zasugerować.
Chyba, że optymizm tego zakończenia miał być zwodniczy?

emo_waitress

Myślisz się, jeśli chodzi o sytuację finansową Jessego. Wciąż jest właścicielem niezłego domu (o ile dobrze pamiętam, wartego ok. 800 tysięcy $) wraz z bogatym wyposażeniem. Może to wszystko sprzedać, opłacić "disappearera" (125000$) i nadal będzie miał wystarczająco dużo pieniędzy by żyć gdzieś (Alaska?) w dobrych warunkach i móc zacząć życie od nowa np. pracując w stolarstwie.
Nie myślę też, żeby był on złamany i niezdolny do normalnego życia, co pokazało również świetne zakończenie. Tutaj nie będę się już jednak rozpisywał, bo kolega @atiati dobrze przedstawił moje odczucia :)

atiati

I to mi się właśnie nie podoba. Jesse był tak zmasakrowany psychicznie (i fizycznie), że moim zdaniem śmierć byłaby dla niego dobrem. Dalsze życie byłoby dla niego pasmem męki i rozpamiętywania, nie mogę sobie tego inaczej wyobrazić. Niby można mówić, że niewola u wujków była dla niego katharsis, po którym mógłby rozpocząć nowe życie, ale do tego mimo wszystko potrzeba konkretnego celu. A jaki cel może mieć teraz Jesse? Robienie pudełek? ;)

TorZireael

Zgadzam się. Wyżej napisałam co sądzę o nowym życiu Jesse.
Jesse jest słaby, ale ma równocześnie silny kręgosłup moralny, który jednak przez tą słabość nie "przebija się". Taki jest jego charakter. I choćby nie wiem co, ta słabość zawsze w nim będzie, a moralność nie pozwoli spać spokojnie.
Przecież taki był Jesse do tej pory: sprzeciwiał się złu werbalnie, krzyczał wielkim głosem, szlochał, darł się na Walta - i nic. Nie przeciwstawiał się czynem, a od poczucia winy i wyrzutów sumienia uciekał w dragi i schizy.
A ostatnie miesiące raczej nie miały szansy żeby wpłynąć na niego budująco c'nie.

Dla mnie Jesse powinien umrzeć na pustyni - szczególnie po tych marnych nic nie wnoszących scenach z ostatniego odcinka. Albo powinna być ta scena inna i na pewno bez kolejnych wrzasków na Walta i na pewno bez szalonego odjazdu. To mi nic a nic nie pasuje do Jesse'go który dopiero co pokazany został z halucynacjami, czyli był chłopina raczej nie ze wszystkimi klepkami. A tu proszę energia go rozpiera, jeszcze ma siły na przejrzenie psychiki Walta i szaloną jazdę.
Nie.

emo_waitress

Aż mam wyrzuty sumienia, że tak postuluję śmierć ulubionego bohatera :P
W scenie konfrontacji w salonie wujków, Jesse wyglądał jak zaszczute, obłąkane z przerażenia zwierzę. I to rozumiem. Rozumiem też szaleńczy śmiech - śmiech człowieka, który wbrew wszelkim oczekiwaniom wyszedł z piekła, zachłyśnięcie się wolnością. Ale nie potrafię uwierzyć, że mógłby w takim momencie na zmienić swoje życie na lepsze. Nie po takiej traumie, nie bez grosza przy duszy, bez jakiejkolwiek bliskiej osoby, poszukiwany przez policję.

Nie wiem, czy widziałaś taki duński film "Pusher", chodzi mi tu szczególnie o druga część pt. "Krew na moich rękach". Dla porządku - SPOILER:
Wątek bohatera jest podobnie rozwiązany co Jessego, z tym, że tam ma to wydźwięk jawnie pesymistyczny, nie można uznać, że poza ekranem bohater będzie żył długo i szczęśliwie. Przyjęłabym to zakończenie wątku Jessego, gdyby twórcy nie wcisnęli na siłę jakiegoś optymizmu, który mi tu w ogóle nie pasuje.

Chyba, że źle to odczytuję, i ta nadzieja i radość jest zwodnicza, i twórcy jednak sugerują, że przed Jessem ciąg dalszy wyboistej drogi. Sama nie wiem.

TorZireael

Ok dla Jesse odchodzącego z tego burdelu. Spoko, kupuję tą wersję.
Ok nawet dla szalonego śmiechu, wszak w sytuacji takiego napięcia człowiek reaguje w dziwaczny sposób - jak Walt zanoszący się śmiechem w poprzednich sezonach.

Nie kupuję wszystkiego, co miało miejsce pomiędzy strzelaniną i odjechaniem.
Tam nie powinno być nic, po prostu Jesse odwracający się na pięcie i odchodzący, wszystko w ciszy i takie... bez emocji. Bo ten człowiek nie powinien mieć w sobie tak na dobrą sprawę żądnych uczuć, tylko otępienie (halucynacje! heloł!).
Albo kilka zdań, takich które szarpią duszę. A coś takiego dla mnie MUSI być, bo między nimi jest historia, są uczucia wielkie jak Himalaje :)
Taka była rozmowa ze Skyler, dlaczego Jesse tego nie dostał? Dlaczego zostało wszystko sprowadzone wszystko do haseł rodem z Niezniszczalnych??

ocenił(a) serial na 9
TorZireael

Po to twórcy dawali kiedy różne "nudne" sceny, żeby w finale nie trzeba było wiele tłumaczyć. Jesse chodził na terapię i ona doszła do pewnego istotnego momentu, odkrył w sobie coś pozytywnego ("woodworking") co kiedyś sam zniszczył (szkatułka wymieniona na trawę). W czasie sesji nie podchodził do niej poważnie, olał ją , dlatego terapia zatrzymała się i wysiłek terapeuty poszedł w pi*du.

Pod wpływem cierpień i udręki w ostatnim odcinku odkrywa jeszcze raz ten aspekt, ale tym razem jest to jego najszczęśliwsze wspomnienie (filmowane w kolorze magicznie złotym) i teraz z pewnością nie wymieniłby go na narkotyki, zresztą jak na ironię właśnie je produkuje. On nie chce ich produkować, marzy o swojej szkatułce. Teraz nie wymieniłby ja na nic. To jest właśnie to coś pozytywnego, co powraca do niego i co mogło uratować kiedyś, a teraz w nim dojrzało . Jest jednak zanurzone w ogromnej traumie i mnóstwie negatywnych emocji, więc kwestia przyszłości Jessego jest wciąż otwarta.

Gdyby go teraz uwolniła policja, to być może byłoby tak jak piszesz (ty i inni), że może by nie wytrzymał i palnął sobie w łeb. Ale uwolnił go Walt. Nagle Jesse zostaje wrzucony w pewien dysonans emocjonalny, ale ponieważ jest osobą impulsywna i bezmyślną, niewykluczone, że wypaliłby do Walta z pistoletu, który ten mu podrzuca, ale Walt wypowiada przy tym tekst, który od pewnego momentu doprowadza go do furii. (scena na pustyni z Saulem). Teraz Jesse jest bardziej wkurzony na to co Walt przed chwilą powiedział, niż na niego samego. Walt się oczywiście poprawia, bo przeszedł przemianę. Powtarza to samo co powiedział do Skyler: "Tak ja tego chcę". Wtedy na pustyni nie powiedział tego, nie wydusił z siebie, chociaż takich słów wtedy oczekiwał Jesse, tylko go przytulił (a wiemy, że był to gest nieszczery i obłudny). Teraz to mówi, mówi to, czego tak bardzo chciał tamten usłyszeć, Więc Jesse zaskoczony (podobnie jak Skyler) waha się i ta krótka chwila wystarcza, żeby jego nienawiść lekko ostygła. I wtedy zauważa, że Walt jest ranny..

To taki częsty chwyt w terapii: wywołać sztucznie emocję, która zawładnie inną emocją, głęboko skrywaną. Polecam na temat książki o Miltonie Ericsonie. Psychologicznie jest więc to zapięte na ostatni guzik. O wiele bardziej niż aluzyjne kwiaty konwalii , czy paczka papierosów gwizdnięta przez Huella.

Oczywiście podstawą przemiany jest zawsze coś pozytywnego w człowieku, co musi się obudzić, bo z pustego nawet Salomon nie naleje. Tylko dziwne jest to, że tej całej historii z Jessem nie rozumieją osoby, które przez cały serial widziały w nim jakieś dobro.


atiati

Bardzo pięknie to napisałeś, jestem pod wielkim wrażeniem! Nawiasem, jesteś może psychologiem, bo Twoja interpretacja jest bardzo wnikliwa i fachowa? :)

Ja nie odrzucam tego zakończenia, przez cały czas się po prostu zastanawiam nad jego psychologicznym prawdopodobieństwem. Jeśli jest tak jak piszesz, to wygląda na to, że twórcy tego serialu są jeszcze bardziej genialni niż sądziłam i zaserwowali nam prawdziwą psychologiczną ucztę, kompletnie nie dali się efektownym acz banalnym schematom a zakończenie ma nie drugie, lecz trzecie i czwarte dno.

Zgadzam się jeśli chodzi o sesje terapeutyczne. To był świetny wgląd w psychikę Jessego i ja to oglądałam z zapartym tchem. W tym leży urok i geniusz BB - nie o wybuchy tu chodzi, tylko o taką pozornie nudną gadaninę. Symbol szkatułki, jako cennej rzeczy sprzedanej za parę gramów trawy jest świetnie pomyślany i wykorzystany. Dla mnie to pudełko symbolizuje potencjał i całe życie Jessego zmarnowane przez głupotę i przehandlowane za shite.

Nie mam też nic do dialogu Walt-Jesse. Nie wiem, co mogli sobie powiedzieć po tym wszystkim, dla mnie nie zostało już nic dopowiedzenia. Wszystko mieściło się w spojrzeniu. Może twórcy powinni się bardziej wysilić, spróbować wymyślić coś bardziej rozdzierającego, nie narzekałabym na to. Ale tak naprawdę w tym krótkim dialogu mieści się bardzo wiele: po raz setny to Walt czegoś chce i próbuje to uzyskać kosztem drugiej osoby. Po raz kolejny na piedestale jest JA. Ale Jesse zmusza Walta do ustępstwa i Walt ustępuje, tak jak wcześniej przed Skyler. Jest to symbolicznym zadośćuczynieniem.

To wszytko jest pięknie skonstruowane i jestem w stanie to kupić. Dostrzegam w Jessem dobro i diabelnie chciałabym, żeby udało mu się wyjść na prostą i robić pudełka w złotych promieniach słońca :P Ale nie potrafię w to uwierzyć. Drażni mnie niemal żelazna sugestia twórców, że tak właśnie będzie. Za dużo optymizmu, za mało realizmu. Naprawdę uważasz, że po takich przeżyciach można zacząć na nowo? Pytam zupełnie poważnie, uwzględniając to, o czym ładnie napisała chyba emo waitress, że Jesse ma co prawda kręgosłup moralny, ale jest słaby psychicznie.

Pomyślę nad tym co napisałeś i po powrocie do domu postaram się napisać coś mądrego, bo niestety okienko między zajęciami nie sprzyja pogłębionym refleksjom :P

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

co Ty mówisz- zarypisty był ten dialog!

Wszystko się w nim zawarło :)

Ja ogólnie jestem odcinkiem zachwycona. Wrażenie zrobił nieziemskie.

A co do komentarzy pokolenia JP - nie ma co się przejmować. W internecie wielce ważni :)

Deddlith

Powaga, jak go usłyszałam to parskłam śmiechem, bo mi się przypomniał mój ukochany The Rock w filmie Faster :D Nie ma tam takiego dialogu, ale to jest dokładnie podobny poziom.

ocenił(a) serial na 10
emo_waitress

nie oglądałam niestety.
Dla mnie dialog genialny :) W ogóle to spotkanie było mistrzostwem świata :)

Deddlith

co niektorzy widze ze nieuwazali wogle ogladajac ten serial , ja tez bardzo lubie pinkmana jako postac i przedewszystkim swietna rola , lepsza od walta , ale obejrzyjcie se kilka razy caly serial , to moze zrozumiecie ze pinkman to lekkoduch , glupek , cpun z przeblyskami sumienia , dzises , od samego poczatku kopal dol dla siebie i walta , powaznie obejrzyjcie jeszcze raz to zrozumiecie czemu walt olal ta cpunke , jesse gdyby tylko sie sluchal walta lub byl inteligentny to serial by mial z 20 sezonow , ale by wtdy byl i nudny , postac pinkmana byla celowa , nie ma co sie rozczulac , to serial rozrywkowy , pinkman to bomba , gus na samym poczatku interesow o tym mowil , i sie nie mylil , skoro pinkman taki wrazliwy byl to po co sie pchal w ten interes , przeciez meta to wielka tragedia nie tylko dla uzaleznionych , tak go wybielacie , pinkman to glupek , i jest odpowiedzialny praktycznie za caly bajzel , walt nim nie manipulowal , dbal o interesy , ja osobiscie bym nie chcial miec takiego wspolnika jak jesse w takim interesie , i bez skrupolow bym go odstrzelil bo to tykajaca bomba

rainman149

rage897 , co ty pitolisz , ze walt jest odpowiedzialny za smierc andrei , to tylko wina pinkmana on doprowadzil do tego , tak samo jak do smierci hanka , poszlo pinkmanowi o zatrucie dzieciaka , obejrzyj se tamten sezon jeszcze raz , gdyby nie walt to by oboje juz niezyli , jesse wolal wierzyc gusowi zamiast waltowi a juz byl wyrok na nich od dawna , jesse taki idiota ze walt musial go przekonac dzieciakiem , nie jestem fanboyem a widzem , pinkman genialna postac prawie taka sama jak liota w chlopcach z ferajny , prawie bo jesse to idiota

ocenił(a) serial na 9
rainman149

"co ty pitolisz , ze walt jest odpowiedzialny za smierc andrei , to tylko wina pinkmana on doprowadzil do tego"
A kto nasłał bandziorów na dom Andrei? Kto bandziorom dom Andrei pokazał i w ogóle poinformował wujaszków, że taka Andrea istnieje? Hmmm nie był to czasem Walt? Więc jak możesz całą winę o jej śmierć zwalać na Jesse'go? Jesse zawinił, jasne. Ale Walt także, bo to on bezpośrednio naraził Andreę na niebezpieczeństwo, nasyłając bandziorów na jej dom... Znowu w swoje porachunki wmieszał tego nieszczęsnego Brocka i jego matkę. Więc nie, to nie jest "tylko wina Pinkmana".

ocenił(a) serial na 10
rainman149

"i bez skrupolow bym go odstrzelil"
http://i0.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/198/010/tysonreaction.gif

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones