Od razu zaznaczę, że nie czytałam książki. I tak szczerze, ten serial zniechęcił mnie do jej przeczytania.
Lubię historie, które budzą cały wachlarz emocji i bohaterów, którym aż chce się kibicować.
W tym serialu główni bohaterowie mnie odrzucali. Grisza był łajdakiem i egoistą. Robił, co chciał, nie zważał na nikogo, ranił innych, skakał od jednej kobiety do drugiej, w zależności od kaprysu, a potem je rzucał, by pójść na wojnę. Przy czym czuł się upoważniony, żeby mówić innym, jak żyć (np. swojej siostrze). Cały czas jego twarz miała marsowy wyraz.
Kobiety też działały mi na nerwy. Każda skakała wokół Grigorija, jakby to był jakiś bóg. Najgorsza w swojej uległości była Natalia. Tak żebrała o miłość męża, że aż żal było patrzeć.
Aksinia nie budziła we mnie żadnej sympatii. Stworzyła z Grigorijem toksyczny związek, który niszczył wszystko wokoło, bo przecież liczyli się tylko oni i ich pragnienia.
Grigorija za swoje niechwalebne uczynki nie spotkała oczywiście żadna kara. Gdy z kolei jakaś kobieta popełniła błąd, to los ją surowo karał (np. Darię, Natalię).
Zakończenie powinno we mnie wzbudzić smutek i żal, ale ja się tylko ucieszyłam, że ta męcząca historia się kończy.
Piękne w serialu były za to ujęcia koni i pejzaży.
Bardzo lubię opowieści z wielką historią w tle (np. "Przeminęło z wiatrem"), ale "Cichy Don" wcale mnie nie urzekł. Szkoda, bo oczekiwania miałam spore.
Taki był świat pragnień i namiętności Kozackich - wokół mężczyzny się skakało - kobiety na to się zgadzały - to kobiety skakały - zależności i związki były toksyczne .