Po pierwszym odcinku chciałam wyłączyć bo miałam wrażenie, że to drugi sezon i coś mnie ominęło, wpadłam w środek akcji- zasypano mnie nazwiskami, zdarzeniami, osobami. Za dużo tego wszystkiego było a ciągłe zastanawianie się kto jest kim i o co chodzi psuło radość oglądania. Ale dałam szansę, z każdym odcinkiem poznawałam bohaterów i "łapałam" o co chodzi i o kim mówią.
Obejrzałam cały sezon i czekam na następny bo serial okazał się ciekawy i pokazujący kulisy władzy.
Kilka rzeczy mnie jednak denerwowało:
1. ukazanie głównej bohaterki - kobieta, która obraca się w dyplomacji, specjalistka od rozwiązywania konfliktów, miała być ambasadorką w Kabulu a krzywi się, gdy jej robią zdjęcia, gdy ma się ubrać w coś bardziej odpowiedniego niż ciągle ten sam zestaw- spodnie + marynarka. Wygląda jak agentka ochrony lub urzędniczka a nie przedstawiciel jednego państwa w innym kraju. Przecież wiedziała z czym wiąże się bycie ambasadorem - spotkania, rauty, uśmiechy, przyjęcia. Nie zatrudnili jej jako negocjatorki tylko AMBASADORA!

2. wulgarne tłumaczenie- sama przeklinam, więc nie jestem językową purystką ale nie wiem po co na siłę wsadzać w słowa dyplomatki/kobiety słowa : " co do ch..a" tłumacząc: " what the fak"? Można to wyrazić inaczej - mniej wulgarnie ( "co do cholery, czy nawet co jest kur.ka") . Kobieta na stanowisku raczej publicznie się tak nie wyraża! Rozumiem, że miało to pokazać, że bohaterka jest wyluzowana ale bez przesady.

Tak czy owak czekam na kolejny sezon.