Historia ładnej dziewczyny, która trafiła do ładnego Paryża w tym przypadku odpicowanego estetycznie niczym serial "Hollywood" i w sumie nic nie robi poza uśmiechaniem się i uczeniem francuskiego? Ach i plus masa stereotypów, które są takie zabawne.
Damn, nie spodziewałam się wiele, ale chociaż czegoś.
Ja miałam nadzieję na powtórkę wrażeń z Gossip Girl, ale takie to wszystko bez emocji...
i dziwnym trafem za każdym razem jak ma problem za jej plecami pojawia się przystojny sąsiad z dołu. no i zaczepiają ją atrakcyjni, obcy ludzie na ulicy, którzy natychmiast stają się jej przyjaciółmi. amerykańska sztampa do wyrzygu. wszystko przekolorowane, netfliksowe, całkowicie nieprawdopodobne.
Oczywiście robią z Amerykanów super ludzi, a z Francuzów kretynów. Wszystko takie naciągane, sztuczne i stereotypowe.
Nie ujęłabym tego lepiej. Mam wrażenie, że to projekcja skrytych marzeń Amerykanów na Francuzów; "nie wypada nam być prostakami, opróżniać pęcherzy na ulicy, czy żyć w zgodnych wielokątach, to przypiszmy cały pakiet niespełnionych pragnień Francuzom, hehe". Wytrzymałam dwa odcinki, to oporowa dla mnie dawka dyskretnej ksenofobii.