Jak to się dzieje, że w polskich filmach dźwięk nie istnieje? Mam porządny tv, kino Danone i zawsze to samo - nie słychać za bardzo co mówią w polskich filmach. Jedynym wyjściem jest wyłączyć Danonka, zmienić opcje dźwięku w tv na "dialogi" lub kombinować z własnymi ustawieniami i skupić się na tym co mówią aktorzy. Jakikolwiek inny dźwięk (muzyka, samochód itp) zagłusza mowę. Czy na tym polega zrobienie filmu? Czy w Polsce nie szkoli się dźwiękowców?
Dramat, ja włączałam napisy momentami. W sumie teraz zastanawiam się po co, bo dialogi były tak denne, że może lepiej, że ich nie słychać
dudi111 - to by się zgadzało - im gorzej tym lepiej. Wydaje mi się jednak, że chodzi o to, aby wykorzystać maksymalnie zdobycze techniki tak np. Atmos, czy chociażby leciwy Dolby Surround.
Znajomy filmowiec opowiadał, że w kinie "zachodnim" wokal/dialogi dogrywa się osobno w studio lub na mikroportach i się to miksuje ze ścieżką główną. W polskiej kinematografii np. w pomieszczeniach dźwięk często nagrywa się z jednego mikrofonu w pomieszczeniu - co daję słaby dźwięk dla wszystkich aktorów i szmery dookólne. Taka bida.