Jak to możliwe, że w wybuchu w czerwonym centrum zginęło tyle podręcznych, a tak "mało" komendantów? Taki wybuch powinien roznieść wszystkich, a napewno większość w środku, a tu więcej ofiar było wśród tych, które stały na zewnątrz i zdążyły się rozbiec i fala nawet ich nie dosięgła, co widać w ostatniej scenie. Najbardziej doskwiera fakt, że w rzędzie przy oknach nawet nie było tyle podręcznych, ile poniosło śmierć! Czepiam się bzdur, ale nie daje mi to spokoju:)