Też tego nie rozumiem. Co innego solidarność zawodowa w zbożnych celach, a co innego stosunek do zabójstw z premedytacją.

Ja nie potrafię zrozumieć jak szpital nie wykrył tego, że zgony następowały z jednego i tego samego powodu u osób praktycznie zdrowych? Nie robiona była sekcja? Aż dziwne, że to serial na faktach...

Na SOR zostają przyjęte nagłe przypadki, w końcu to oddział ratunkowy, a nie zdrowi ludzie:)

Do czego się odnosisz, nie rozumiem? ;) Btw. w serialu, wielokrotnie jest podkreślane, że pacjenci, którzy zostali uśmierceni są w stanie stabilnym.

Przede wszystkim są pozostawieni na obserwacji po ustabilizowaniu funkcji życiowych.

I wszystko zdarzyć się może się i zdarzało się z pomocą Christine.

A co z sekcjami? U pierwszego pacjenta wykryli przedawkowanie diazepamem i morfiną.

I miałeś odpowiedź-samobój. Bez przesady, jeśli schodzili w większości ludzie w słusznym wieku to podstawą na ogół jest starość a tym samym niewydolność. Więc bez przesady, życie to nie kryminalne wątki. Nie bez przyczyny tak drastyczne przypadki jak w tym filmie, na szczęście bardzo nieliczne!, zdarzają się w domach opieki. A tam sekcji z reguły się nie robi i tyle w temacie. Pozdrawiam.

Przecież potraktowanie tego jak samobójstwo było absurdalne - że staruszek akurat przypadeczkiem się wślizgnął do zamykanej sali, wiedział, jakie środki wziąć, po czym jeszcze w szpitalu je sobie wstrzyknął (ryzykując dodatkowo, że a nuż go odratują).
Jeśli to wyglądało tak jak zostało przedstawione w serialu to ta sprawa śmierdziała na kilometr i nie rozumiem jakim cudem nie badano teorii, że ktoś mu to wstrzyknął.

Ale tak było. Przecież to film na faktach. A leki kontrolowały pielęgniarki, bo niby kto? Pielęgniarka oddziałowa jest odpowiedzialna w polskich placówkach i zapewne w duńskich. W serialu jest mowa o tym, że nikt nie zapisywał wydanych leków, "bo to bardzo komplikowały sprawy"-czyli wzajemne zaufanie. Wstęp do apteczki oddziałowej miały jedynie pielęgniarki. Wg opinii lekarza wkradł sie do apteczki i sam je sobie wstrzyknął i na tym sprawę zakończono Przecież nikt nie podejrzewał, że mógłby to zrobić ktoś z personelu, wówczas jeszcze nie.

co ciekawe ,że control drugs ginęły i nikt za to nie odpowiadał

Niemniej, serial bardzo wciągający od pierwszego odcinka, dobrze jednak że nie trwał dłużej ;)

Mnie wkurzyło, że motyw działań Cristyny nie został oficjalnie wyjawiony. Czy była seryjnym mordercą, czy robiła to zeby zwrocic na siebie uwagę czy moze po proatu miała taką dewiacje zeby ratowac ludzi (nie koniecznie z udolnym skutkiem)
Rozumiem, że nie przyznała się do winy ani zabójstwa ani usiłowania zabójstwa - za co zresztą otrzymała wyrok 12 lat. Wyczytałem gdzies, że w tym roku moze ubiegać się już o wcześniejsze zwolnienie. Moze ktoś znalazł jakis artykuł w języku polskim o tej sprawie z 2015r?

https://skandynawiainfo.pl/jak-zyje-dzis-christina-aistrup-hansen-zbrodnie-zosta ly-przedstawione-w-serialu-pielegniarka/

Też nie rozumiem tej ostentacyjnie manifestowanej niechęci do Pernille przez inne pielęgniarki w dniu procesu. Dziewczyna wykryła psychopatkę która masowo posyłała ludzi na widzenia do św Piotra. Z racji nie tylko wykonywanego zawodu który wymaga szczególnej empatii ale też zwykłej ludzkiej przyzwoitości należało jej wesprzeć i podziękować a zostały układy, kolesiostwo i zwykła znieczulica znana
z reportaży nt patologii w służbie zdrowia.

Też kompletnie tego nie pojmuję. Co innego, gdyby Pernille zgłosiła podejrzenie błędu medycznego - wtedy można by zrozumieć czemu część współpracowników traktuje ją jak kukułcze jajo. Ale ona ujawniła seryjną morderczynię, jak można widzieć w tym cokolwiek złego? Powinny raczej spalić się ze wstydu, że same niczego nie zauważyły.

Efekt wyparcia, mechanizm obronny przed wyrzutami sumienia.
Inne pielęgniarki nie zauważały albo widziały i nie reagowały, miały więc psychiczny dysonans. Wiele lat temu oskarżono dyrygenta poznańskiego chóru o wykorzystywanie przez lata seksualne małoletnich chłopców. Facet przy okazji świadomie zarażał dzieciaki wirusem HIV. Część rodziców chłopców, którzy śpiewali w jego chórze stanęło murem w obronie Kroloppa, były głosy oburzenia po ujawnieniu informacji o HIV. Dobro pacjenta było ważniejsze niż dobro dzieci, które potencjalnie ten zboczeniec pozarażał. Wtedy też nikt nie mógł pojąć, jak to możliwe.