Serial jest całkiem sprawnie zmontowaną produkcją - widz nie nudzi się przez cztery godziny seansu. Jest całkiem duża różnorodność bohaterów i ich postaw, nawet arcy-szwarccharaktery, czyli Józef i Franciszek nie są pokazane tak jednoznacznie źle, jak ma to miejsce w filmach, gdzie pojawiają się Niemcy. Dodatkowo, pojawia się kilka wątków, można się wciągnąć. Bardzo ładne sceny batalistyczne - zwłaszcza, kiedy dwóch ''bandytów'' wyrzyna w pień ładunkami wybuchowymi całą kompanię Armii Czerwonej. Całkiem niezła gra aktorska i zdjęcia - trudno się tutaj do czegoś przyczepić.
Niemniej, jak to rosyjska produkcja, ma dość schematyczną budowę: najpierw mocna scena egzekucji, potem wyciszenie, jakieś romanse, tańce, teatry, by przejść do rozgrywek wywiadowczych i wielkiego finału.
Oczywistym absurdem jest fabuła, gdzie postaciami pozytywnymi są zbiry z NKWD i SMIERSZ-a, a wrogami, stonką, szarańczą, plagą, dżumą i cholera wie czym jeszcze ''polsko-litewska banda niedobitków hitlerowskich''. Zgodności historycznej w tej produkcji NIE MA. ''Bandyci'' wyglądają jak lumpy, żaden z nich nie ma na sobie nie tylko munduru (poza chyba Józefem), ale nawet jakiejkolwiek odznaki narodowej. Co gorsza, zachowują się jak lumpy, a jedyne, co potrafią, to mordować weselników, rozstrzeliwać starców i atakować radzieckich bojców w łaźni. Oczywiście nie mają szans z naszymi gierojami - trzech ze SMIERSZa, uzbrojonych wyłącznie w pistolety, rozwala z uzbrojonych po zęby 10 ''bandytów'' już na wstępie. Jedynie rotmistrz Franciszek Kryta (a później także Józef) wybija się z jakąś ideą i głębią w postaci, reszta członków ''bandy'' jawi się jako bezmyślne roboty, lubujące się w mordach.
Obejrzeć można, ale tylko dla samego obejrzenia, bez wyciągania czegokolwiek z tej produkcji.