Trochę za dużo bójek ale pomiędzy nimi te wszystkie przemyślenia oraz rozmowy i końcowa rozpierducha to jest kwintesencja WW, jednak to nic w porównaniu z ostatnią sceną <3
ps. nie wiem czemu ale z czasem uważam postać Bernarda i to jak Jeffrey Wright go gra, że wie co się wydarzy i zachowaniem oraz wzrokiem analizuje milion opcji i czeka na to która ze ścieżek będzie wybrana - to jest mistrzowo świata!
WW choruje niestety na chorobę większości dobrych seriali, których pierwsze sezony odniosły ogromny sukces. Mam szczerą nadzieję, że S5 nie będzie, choć wiem, iż na dobrą sprawę oszukuję się okrutnie.
A mi się nie podobało, te śmierci są totalnie bez sensu i puenty, po prostu se umarli.
Mam wrażenie, że brakuje jakiejś ciągłości z sezonem 1 i 2.
3 sezon to była pomyłka. Nawet nie chodzi o jego jakość, bo niektórym się podobał, ale o to, że był jakby wyjęty z całkiem innej historii, i stylistycznie i narracyjnie.
Był kontynuacją, tylko dział się poza parkiem (w większości). W S4 już na starcie mamy lukę w czasie, a potem jeszcze jedną większą.
Dla mnie 3 sezon był tak bardzo inny, jak bym oglądał zupełnie inny serial, tylko z tymi samymi bohaterami.
To prawda, był inny, ale bardzo dobry. Imo odmienność trzeciego sezonu działała na jego plus. I chyba też o to chodziło, żeby umieścić hostów w nowym i obcym świecie nieprzeznaczonym dla nich, dzięki temu oglądając można poczuć się równie obco z pozycji widza.