w tym serialu to polowa głownych aktorek jest niestety beznadziejnie dobrana.. zero charyzmy
Całkowicie się zgadzam reszta obsady spoko. Ale ona jako Świnka była dużo lepsza, potem tylko zjazd po równo pochyłej. Powińa być dużo bardziej subtelna w urodzie i czarująca, jest zbyt prostacka.
Postać w książce składa się ze słów. Ludzki umysł ma tendencję do dodawania słowom znaczeń i przypisywania im wyobrażeń pasujących do własnego umysłu. Druga rzecz, że przy tworzeniu dzieła objętościowo większego niż pierwowzór parę rzeczy trzeba dopowiedzieć. Dlatego Yennefer w serialu może się nie zgadzać z twoją wizją, z moją też się nie do końca zgadza i szanuję twoje zdanie, niemniej nie powiedziałbym że to kwestia złego wyboru autorki, raczej konwencji twórców.
Jest zły, gdybym nie czytała książek to pogubiłabym się w liniach czasowych i ogólnie nie bardzo wiedziała o co chodzi. Serial powinien bronić się sam, a tego nie robi. Wątki przeciągają się. Największą krzywdę zrobiono postaciom, które w porównaniu do pierwowzoru są mega spłaszczone. Yennefer zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka, Ciri w ogóle nie ma żadnego charakteru. Chyba najmniej ucierpiał Geralt, ale jego relacja z Yennefer i on sam w tej relacji zupełnie mnie nie kupują i wyglądają jak z romansu dla nastolatków. Jedynie Lwica mnie przekonała, ale to trochę mało ;)
Czyli nie jest zły, tylko ci się nie podoba. Come on, ludzie, czemu nikt nie widzi różnicy?
Jeśli chodzi o poplątanie, to wydawać by się mogło że dla wszystkich inteligentnych widzów od momentu w którym w odcinku 7 historia Geralta dogania początek historii Ciri jest oczywiste, że historia Yennefer dogania historię Geralta, która dogania historię Ciri, pewnie istotne jest nastawienie... To nie jest ani nielogiczne ani niezrozumiałe, wręcz uważam to za zaletę, bo w ten sposób serial zmusza nas do myślenia o tym co oglądamy. Ale to też moja opinia.
W pokoju!
To nie jest kwestia inteligencji, bo akurat scenariusz jest napisany tak że średnio zdolna małpa go zrozumie. To jest bardziej kwestia prowadzenia 2-3, a czasem 4 linii czasowych w jednym odcinku. Jesteśmy przyzwyczajeni to poznawania historii w czasie teraźniejszym, ewentualnie uzupełnionym o jakieś retrospekcje z przeszłości. A tu są po prostu skoki i to zabiera frajdę z oglądania, bo musisz śledzić kilka wątków naraz i żaden nie jest dobrze opowiedziany... Przynajmniej taka jest moja opinia
A nie brakuje Ci trochę w tym serialu takiego miejsca poświęconego rozmowie dwóch bohaterów, dzięki czemu mógłbyś lepiej ich poznać i to co się wokół nich dzieje, z ich własnego punktu widzenia?
Bo mnie bardzo i zakończenie z Ciri przez to było takie na siłę. A jednak w opowiadaniu jest dobrze przedstawione to "coś więcej"...
Akurat do Yen nie mam żadnych zastrzeżeń. Przecież jest sukowata i to nawet kiedy jeszcze jest garbuską. Fantastycznie rozpisany wątek i zagrana postać. W przeciwieństwie do wątku Ciri.
Kiedy ona mówi, że spali kogoś na kupkę popiołu to totalnie nic nie znaczy i nikt by się nie przestraszył. A powinna to osiągnąć samym spojrzeniem. Tymczasem jej spojrzenie porównałabym do spojrzenia Luny Lovegood.
Z książki zapamiętałem Yen jako wredną babę (przede wszystkim przez ostatnie życzenie)
Jak dla mnie aktorka, która zagrała Yen, to największy błąd tej produkcji.. Sam pierwszy sezon jako tako przypadł mi do gustu, ale przy każdej scenie z Yen, miałem w głowie myśli dlaczego wybrali taką brzydką i kompletnie nie pasującą aktorkę.. Czekałem aż zrzuci garba i w końcu się zmieni, ale później wolałem jednak jak była zdeformowana
Kwestia gustu, dla ciebie brzydka, dla pewnie milionów innych ładna albo obojętna. Nie ma co się denerwować, narzekać na producentów i ostentacyjnie wyrażać niezrozumienie dlatego, że aktorka nie wygląda tak jak byś chciał. Come on, bądźcie dojrzalsi, krytycy, na tyle można narzekać w tym serialu, czemu nazywacie wadami takie drobne decyzje koncepcyjne?
Yennefer to kobieta przez duże "K" z charyzmą i temperamentem, a przede wszystkim to miłość Geralta. Ponieważ on jest w głębi duszy romantykiem, idealistą i naiwniakiem, mimo twardego pancerza na grzbiecie i wokół serca, mutantem bez emocji to trudno nie odgadnąć, że tych dwoje łączy coś absolutnie wyjątkowego. Najważniejsze pytanie, czy udało się aktorom to oddać, czy widz to kupił? Bo kwestie czy była ładna czy brzydka czy w fioletowe prążki czy sinopapuciasta są według mnie drugorzędne.
Wrzucili tę aktorkę na głęboką wodę i nie udźwignęła tego, albo miała źle zarysowaną postać. Tak czy owak, to nie jest Yennefer z powieści Andrzeja Sapkowskiego
Właśnie w scenach w ratuszu zauważyłam, że aktorzy są fatalnie dobrani. Mimo że aktorka grająca Yen mi się nie podoba to akurat nie jej wina, a tych co dobierali tę parę. Jeśli uparli się na Cavilla to zdecydowanie powinni do niego poszukać aktorki tak aby była widoczna chemia między nimi (ponoć tak się dobiera ekranowe pary). Bo oni flirtowali ale to było TAK PUSTE że aż żal było oglądać :/