Mimo, że serial zszedł na psy już dawno temu 6 piątego sezonu odcinek jest bardzo ciekawy. Następuje zwrot akcji i w końcu
coś się będzie działo. 4 sezon był mizerny i nieprawdopodobnie nudny, dziwię się, że przebrnąłem.
Polecam wszystkim pominąć 4 sezon i z 3 od razu przeskoczyć do 5.
Widzisz, kazdy lubi co innego. Dla mnie czwarty sezon był genialny bylo duzo watkow histroycznych, duzo sie dzialo. Pierwsze odcinki piatego sezonu zaciekawily mnie ogromnie, jednak to co sie dzialo w poprzednim odcinku jak ze i szostym wedlug mnie jest smiechu warte. Na sile zakonczone watki bohaterow idiotyczne wymuszone smierci. Mam nadzieje, ze koniec sezonu bedzie taki jak jego poczatek, a nie spieprza tak jak w dwoch ostatnich odinkach.
5 sezon jest świetnym podsumowaniem, a retrospekcje świetnie dopinają wątki i postacie, ich motywacje - to dlaczego są jakie są. Odcinek 6 bardzo nieprzewidywalny, do tego śmierć dwójki moich ulubionych bohaterów :(, smuteczek. Ale zrealizowany z klasą, bez pitu pitu.
Nie wiem jak można było ukatrupić dwóch chyba najlepszych bohaterów drugiego planu z tych którzy jeszcze żyli w jednym odcinku.Trochę to było słabe... Pierwszy odcinek kiedy nie było żadnego utworu na koniec.Ciekawe czy odgłos zaciętej płyty czy też jej końca to hołd w kierunku kogoś.Chyba bardzie pasowałoby to do ostatniego odcinka całej serii.
Z zaciętą płytą to nawiązanie do Chalky'ego. Chwilę przed śmiercią zamknął oczy i słychać było piosenkę, którą wcześniej puszczali z płyty. W momencie gdy go zastrzelili, muzyka się urywa i stąd ten efekt.
Lepiej jeśli to Nuckiemu poświęcą ostatnie odcinki. Teraz mają wolną rękę żeby dokończyć wątki Capone i Thompsonów (chociaż Van Aldena, który przeszedł ogromną przemianę w trakcie serialu - lubiłem go za te jego dziwactwa i Chalkiego - charyzmatyczny i złożony bohater - bardzo żal).
Moim zdaniem Chalky stał się już nudny, wiecznie cichy, z tym samym wzrokiem, ta sama tonacja, te same miny i spojrzenia, nie mógł już nic wnieść do serialu. Van Alden to samo. Jakiś taki niedorobiony, anemiczny, wiecznie krzywił gębę w ten samo sposób. Był flegmatyczny niczym niedożywiony, pijany Anglik. Nie mówię, że są to role słabo zagrane aczkolwiek cieszę się, że już ich nie ma. Jedne z najnudniejszych postaci Zakazanego Imperium. Gorsza jest tylko Margaret Schroeder z pierwszego i drugiego sezonu, która przyprawiała mnie o wulgarne słownictwo, zagrana jednak genialnie- bardzo dobra rola Kelly Macdonald.
Czy to nie przypadkiem specjalne zagranie ze strony twórców serialu? Przyzwyczajają nas do danych osobowości, tworzą wokół niesamowitą otoczkę a potem sączą z nich krew kropla po kropli, powodując u nas coraz większą niechęć. Mnie osobiście śmierć Chalkiego bardzo poruszyła. Miałem nadzieję, że chociaż jego oszczędzą i pozwolą spokojnie odejść. Dlaczego wszyscy muszą po prostu iść do piachu? To jest dopiero prostackie i nudne.
Dlatego że czasy prohibicji to były czasy gdzie albo żyłeś w spokoju bez majątku, albo ginąłeś od kulki. To że tak a nie inaczej giną bohaterowie to winna tamtych czasów, i to nie jest prostackie i nudne bo prostackim i nudnym zagraniem byłoby gdyby główny bohater i jego "koledzy" ZAWSZE byli lepsi od innych i ZAWSZE jakiś cudem udało im sie przeżyć.
Szkoda mi tych dwóch postaci tymbardziej jak zginęły w tym samym odcinku, ale tak miało być :)
Dobrze wiemy, że główni bohaterowie wcale nie byli lepsi od pozostałych. Każdy z nich miał wiele złego na koncie, ale czy w pewnym sensie nie zasłużył na lepszy los? Podczas oglądania pierwszych sezonów, po śmierci danej postaci miałem ochotę wracać do ich świata. W chwili obecnej nie wykazuję żadnej chęci, po prostu oglądam żeby ujrzeć finał. Wracając do Twojego pierwszego zdania, mam wrażenie, że owe czasy wcale nie minęły. Każdego dnia obok nas toczy się walka o lepszy byt i to wcale nie z mniejszym rozmachem ;)
Zgadzam się co do van Aldena, nie mogłem już patrzeć na to jego wieczne krzywienie gęby.... zresztą i tak za długo wg mnie scenarzyści pozwolili mu żyć. Natomiast Chalky'ego szkoda, w chwili gdy nie zastrzelił Narcisse'a gdy ten wszedł do pokoju było łatwe do przewidzenia jak skończy.....
twoje ulubione postacie nigdy nie sa nudne, zawsze glosne, z różnym wzrokiem, zmieniają cały czas tonację, bo przecież to takie naturalne, mimika jak u mima co? oczy lataja jak szlone. nie bede komentowal reszty, zastanow sie co piszesz albo po prostu jestes hejtrem
Echh, masakra, ile ten odcinek zmienił, dopiero zdałam sobie sprawę, że to już koniec BE. Od początku odcinka wydawało mi się, że konfrontacja Chalkiego z Narcissem będzie miała taki finał, ale że Nelson dostanie kulkę od D'Angelo- nie spodziewałam się. Bardzo dobrze, że nie było "pitu pitu", jednak szkoda Nelsona Caspara Van Aldena, imo jedna z lepszych postaci obok Capone'a i Rothsteina.
Po pierwszym odcinku nowego sezonu nie byłem przekonany i dopiero dzisiaj skończyłem oglądać pozostałe odcinki. Sezon moim zdaniem bardzo dobry, pomysł z retrospekcjami udany; przeszłość nabiera ostrości. Co do śmierci Chalky'ego wiedział na co się pisze, widzowie też powinni to przewidzieć.
Postać Van Aldena cudowna, był moim ulubieńcem w poprzednim sezonie. Miał swoje grzechy na sumieniu i ten jego wybuch emocjonalny tuż przed śmiercią pokazał, że choć zszedł ze ścieżki prawa to gdzieś tam głęboko w sercu nadal uważał się za agenta. Scena w której zgarneli jego z Eli'em na przesłuchanie, można zauważyć, że Van Alden staje od razu murem za agentami i nawet mówi jak oni! Można odnieść wrażenie, że tylko Eli jest przesłuchiwany w tym pomieszczeniu. Kamera też pokazuje ich oddzielnie. A jak mówi, że mogą odzyskać odznaki to VA ożywa.
Przestała mi się za to podobać postac Capone'a, ktoś na forum mi ją obrzydził i niestety zacząłem się zgadzać z jego opinią. Jest zdecydowanie za niski, każda scena z nim wydaje mi się teraz słaba.
Wszystkie postacie zrobiły się nudne i przewidywalne, jedynie Nucky trzyma dalej poziom, może Doyle w końcu 'ożyje' bo w poprzednich sezonach to miałem wrażenie, że już nie żyje, a tu nagle wyrósł jak z pod ziemi pod koniec 4 sezonu.
Nie zgadzam się. Fabuła tego sezonu przeskoczyła kilka lat do przodu i przez ten czas postacie przeszły swoje, dlatego może ci się zdawać, że są nudne czyt. zmęczone życiem ( Chalky, Eli).
Doyle na 100% zginie, zgodnie z faktem historycznym. W 4 sezonie wspomniane było też, że Nucky ma jego polisę na sporą sumkę. Zapewne po wojnie z Luciano zadowoli się tą kasą i odsunie się ze światka przestępczego.
Ciekawa scena z młodą Gillian. Myślałem, że będzie nią ta dziewczynka, którą Nucky widzi kilkakrotnie przychodzącą do Commodora, a tymczasem okazała się chłopczycą. No i tym samym wyjaśniło się, od kogo Nucky dostał pocztówkę bodajże w poprzednim odcinku.
Ciekawe co tez stało się Mabel, pierwszej miłości Nucky'ego.