Nigdy nie planowałem grać w System Shocka. Uznałem, iż jest to zbyt sędziwa gra i zapewne odbiję się od jej złożoności i sterowania. Uruchomiłem jednak z ciekawości wersję Enhanced Edition głównie po to by porównać oryginał do remaku, którego premiera miała miejsce nieco ponad tydzień temu. I ku swojemu zaskoczeniu zobaczyłem, że w oryginał nadal gra się całkiem nieźle. Jeszcze nie wiem czy grę przejdę, być może gdzieś zatnę się na amen, jednak póki będę mógł posuwać się naprzód to będę to robił. Staram się ogrywać oryginał i remake równolegle, o ile początkowe pomieszczenia są mniej więcej podobne to im dalej tym więcej różnic, zwłaszcza w miejscu gdzie uruchamiamy mosty energetyczne na pierwszym poziomie. Nie jest to więc remake w skali 1:1 przenoszący oryginał. Jeśli twórcy uznali, iż jakaś lokacja potrzebuje przebudowy by wyglądać sensowniej to to zrobili. W oryginale jest też więcej różnego rodzaju audiologów i są one dłuższe. O ile w System Shock 2 mniej więcej wiedzieliśmy jaki jest nas cel, tak w pierwszej części sami musimy wysnuwać odpowiednie wnioski. Ponadto poszczególne poziomy to swoiste labirynty, które czasami mogą przytłoczyć. Dlatego warto powoli eksplorować dostępny teren, wracać się do niektórych miejsc by się wyleczyć przy specjalnym stole, dzięki czemu dość dobrze poznamy poszczególne pokłady, a może i przy okazji poznamy sekrety, które skrywa Cytadela.