Relacja

36. ALE KINO!: Pokolenia

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/36.+ALE+KINO+%3A+Pokolenia-131095
Poznańskie Ale Kino! powinno znaleźć się na trasie każdego festiwalowego maratończyka. W kraju, gdzie praktycznie każde miasto ma swój przegląd filmowy, rzadko zdarzają się inicjatywy tak świadome swojej tożsamości i klarowne pod względem strategii doboru filmów. Po 36. edycjach imprezy organizowanej dla dzieci, młodzieży i dorosłych, wiemy już całkiem nieźle, że wpisana w definicję festiwalu "młodość" to po prostu stan ducha. 

200 tytułów, kilka składów jurorskich, nagrody specjalne i poboczne sekcje, warsztaty dla nauczycieli i dla dzieci. Do tego zestaw rytuałów, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się chrupanie – na co dzień tak irytujące, na innych festiwalach wręcz zakazane. Jest jednak coś ożywczego w tym "dziecięcym" oglądaniu filmów i reagowaniu na nie; coś, czego człowiek wyzbywa się po latach i co nagle musi zweryfikować. Niekiedy dobrze jest spojrzeć w bok na małoletnie twarze ledwo wystające ponad fotele z przednich rzędów, a czasem warto nawet przesiąść się do tylnych, aby posłuchać, o czym się szepcze na filmach. 

"Łajka"
Oczywiście, pomijając festiwalowe obyczaje, największym zaskoczeniem może być fakt, że  kino skierowane do dzieci i młodzieży pozostaje kinem zróżnicowanym i polifonicznym. Ledwie kilka tytułów w sekcji "Panorama" chyba najlepiej nakreśla strategię, na jaką stawiają organizatorzy. Są tu poszukiwania w obszarze samego języka filmowego, w obrębie różnych konwencji i tradycji narracyjnych. Wystarczy wymienić chociażby anime "Kiedy zakwitnie obiecany kwiat" – film o macierzyństwie ujęty w ramy historii przywodzącej na myśl  anglosaskie opowieści elfach i smokach – zestawione z inną animacją, czechosłowacką (tak każe określać narodową proweniencję sam reżyser) "Łajką". Nieprzygotowany widz może być w szoku, gdy dostrzeże w owej musicalowej odysei wszelkiego typu polityczne nawiązania i jawne, seksualne aluzje. Historia wysłanej w kosmos przez Związek Radziecki suczki jest de facto gorzką w wymowie opowieścią, w której tylko zwierzęta potrafią stworzyć wspólnotę opartą o prawa miłości. Muszą jednak przez to wyemigrować aż do innej galaktyki.

Migracja sama w sobie jest kluczowym tematem, festiwalowe produkcje często stanowią pomost pomiędzy bardzo odległymi krajami. Można podejrzewać, iż w mainstreamowym nurcie kina artystycznego irańska nowa fala powoli wygasa, a jednak filmy skierowane do młodszego odbiorcy pokazują, że Wschód ma jeszcze coś ciekawego do zaoferowania – zwłaszcza "Ujeżdżanie" Pooyi Badkoobeha jest tym tytułem, który można wymienić bez wahania. Opowieść o zamożnych nastolatkach, które dla zabawy napadają na sklep, to zarazem historia o ustanawianiu indywidualności i trwaniu (z uporem) przy własnym zdaniu. Golsa, która zdobywa gwarantującą im bezkarność kasetę z monitoringu, nie zamierza jej oddać ani przyjaciołom, ani rodzicom, mimo różnych form nacisku. Reżyserowi udaje się jednak uchwycić coś znacznie cenniejszego, świetnie diagnozuje stan, który przeszkadza bohaterom w komunikacji. Zachowanie dziewczyny pozostaje zbyt enigmatyczne dla jej otoczenia i niewspółmierne wobec kosztów, jakie wszyscy muszą ponieść. Aż chciałoby się zapytać, jak często piętnujemy nastoletnią nieracjonalność, nie znając jej źródła, a może wręcz nie chcąc się go domyślać. 

"Ujeżdżanie"
Mówić do dzieci to jedno. Czym innym jest natomiast mówienie językiem dzieci. Przyjeżdżający do Poznania filmowcy często konfrontują się z okrutnie szczerą, młodszą widownią. I choć wszystko pozostaje w ramach tradycyjnych sesji Q&A, w specyfikę podobnych spotkań wpisane jest również głośno artykułowane niezadowolenie. Zwłaszcza gdy wyselekcjonowane filmy, nie uciekając od trudnych, kontrowersyjnych tematów, wpadają w koleiny banału. Nośny problem szkolnego hejtu, który może doprowadzić do tragedii, wzięli na warsztat twórcy brazylijskiej "Rdzy". Wielokrotnie słyszało się o upublicznianych w Internecie filmikach przedstawiających intymne czy krępujące sytuacje, stające się początkiem rówieśniczej nagonki. Niestety, ale "Rdza" nie wychodzi zbytnio poza tak nakreślone poletko. Reżyser próbuje co prawda opowiedzieć o konsekwencjach, jakie ponosi sprawca incydentu (zwłaszcza tych moralnych), ale robi to dość nieumiejętnie, interesuje go bardziej podkręcanie dziwacznej odmiany nastoletniej egzaltacji. Być może właśnie jarzmo "słuszności" ciążące na tym filmie sprawia, że jego misyjny charakter przesłania angażującą emocjonalnie historię. 

Specyfika poznańskiej imprezy sprawia, że być może najważniejszą nagrodą jest ta przyznana przez publiczność. W tym roku powędrowała ona w ręce Iram Haq za europejską koprodukcję "Co ludzie powiedzą?". W pierwszym momencie do głowy przychodzą skojarzenia z szeroko komentowanym "Mustangiem" Deniz Gamze Ergüven, w którym skostniałe tradycyjne wartości zostają skonfrontowane z młodzieńczą witalnością, prawem do wolności, nieprzystającym, bo współczesnym stylem wychowania. W "Co ludzie powiedzą?" rodziców nastoletniej Nishy bardzo zajmuje tytułowe pytanie, gdy nagle orientują się, że ich córka wcale nie wyrosła na przykładną Pakistankę. Dziewczyna odrobinę się zgrywa, a odrobinę chce oszczędzić rodzinie awantur o swoją "nową", norweską tożsamość. Jednak jeden niewinny pocałunek przekreśla wszystko – od tej pory właśnie tradycjonalistyczne podejście najpierw do roli dziecka, a później roli kobiety ma nauczyć ją posłuszeństwa i stłamsić kiełkującą indywidualność. Owe sprzeczności, chleb powszedni drugiego i trzeciego pokolenia emigrantów, są na ekranie sednem konfliktu w tym poruszającym dramacie. 

"Co ludzie powiedzą?"
Na zupełnie innym biegunie znajduje się zdobywca kilku innych statuetek, duński "Jestem William". Twórcy grają bardzo odważnie – niczym wujek głównego bohatera, który lubi postawić wszystko na jedną kartę lub na jednego konia. Kreśląc życiorys chłopca, nie ukrywają informacji o pogrzebie jego ojca czy chorobie psychicznej matki. Mało tego, trudne tematy kontrapunktują równie istotną warstwą humorystyczną. Opowieść o dorastającym Williamie urzeka swoją prostotą i niewymuszonym czarem właśnie dzięki temu, iż twórcy tak sprawnie lawirują między tym, co gatunkowo ograne (wymieniając chociażby motyw gangsterski i chłopięce potyczki w drodze do szkoły) a dynamicznym, nieoczywistym stylem opowiadania. Ironiczny nawias ułatwia proces "przepracowania" tak istotnych tematów: uczenia się zaradności, nabierania pewności siebie, odkrywania wielu nowych sfer życia.

"Dzień Czekolady"
A co z polską tradycją kina dziecięcego? Gościnne warsztaty Doroty Kędzierzawskiej i Artura Reinharta symbolicznie przypomniały, że nie jest za późno na jej odrodzenie, a nasza kinematografia powoli odkrywa dziecko na nowo. Nagroda grona nauczycielskiego dla "Dnia Czekolady" Jacka Piotra Bławuta jest świetnym przykładem tego, że warto podjąć wyzwanie. Twórca nie ucieka od trudnych tematów, takich jak śmierć bliskiej osoby czy problemy w związku rodziców, jednak nie obciąża ich niepotrzebnym dramatyzmem. Przepuszcza je przez dziecięcą wrażliwość, w której królują koty, pojawiają się pożeracze dni tygodnia, magiczny Skoczek Czasu żąda zapłaty w czekoladzie, a zła wiedźma wyciąga ręce po wspomnienia najmłodszych. Wszystko to pozwala opowiadać o doświadczeniach dzieciństwa poprzez ich wewnętrzną "emocjonalność" i "magię". 

Najciekawsze dopiero przed nami. Póki co tytuły prezentowane na festiwalu Ale Kino! uzmysławiają, że zasypywanie przepaści pomiędzy pokoleniami zawsze jest dobrym pomysłem. Pełne sale utwierdzają w przekonaniu, jak ważny i potrzebny jest film tworzony z myślą o dzieciach i młodzieży. Natomiast spotkanie z widzem – świadomym, krytycznym, współodczuwającym – przypomina, z jak trudną sztuką mamy do czynienia. A przy okazji – że kino nie byłoby tym samym w oderwaniu od swojego najważniejszego i najmłodszego odbiorcy. 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones