a Eastwood zawsze miał do niego dryg. Kino bez wielkich ambicji, ot - po prostu rozrywka na
dobrym poziomie, z fajnym klimatem i przyzwoitą fabułą, zgrabnie łączącą gatunki.
Dobrze to ująłeś, bardziej niezły hamburger niż wykwintne danie, ale bardzo dobrze się ogląda i wszystko jest na swoim miejscu. Pewnie jeden z bardziej komercyjnych filmów Clint'a, ale i tak wart polecenia, jeśli ktoś ma ochotę na czystą rozrywkę w starym stylu.
Komercyjne mniej lub bardziej. Warto wspomnieć, że w tym samym roku co "Żółtodziób" powstał "Biały myśliwy, czarne serce." - projekt ambitny, za to absolutna finansowa porażka.