Obejrzałam do końca pomimo tego, że zakończenie było tak oczywiste jak ta "świetna linia obrony" - przedstawienia Jezusa jako postaci historycznej. Dobrze ze wpadli na to JUŻ w połowie filmu.
Film propagandowy a jego twórcy od pierwszej minuty próbują narzucić widzowi myśl, że "Bóg nie umarł".
Dodatkowo przejaskrawiony i wyolbrzymiający kwestię podziału kościoła od państwa do rangi newsów we wszystkich wiadomościach oraz ogólnego konfliktu społecznego a robienie z katolików ofiar prześladowań niczym wieki temu to przesada.
Dodajmy do tego jeszcze banalną blondynkę na bezrobociu, jakąś wzruszającą scenę ze świeczkami i wokalistę zespołu wyglądającego jak The Weeknd skandującego razem z tłumem słowa piosenki religijnej.
Pierwsza część "Bóg nie umarł" przynajmniej zaciekawia polemiką ucznia z nauczycielem. Druga prawdopodobnie spodoba się wierzącym, bo przecież wiara zwycięża, ale co z tego skoro film kiepski.
Sam tytuł, mimo iż jest chwytliwy, to jednak nieprawidłowy - ,,Bóg nie umarł'' - sam tytuł mówi, że ci ,,Ateiści'' wierzą, że Bóg był, ale umarł, co jest sprzeczne z tymi poglądami! Według Ateistów nie ma Boga, a według tytułu filmu (obu części) według nich on był, ale już nie żyje!