PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=576938}

Blondynka

Blonde
5,4 18 095
ocen
5,4 10 1 18095
5,0 35
ocen krytyków
Blondynka
powrót do forum filmu Blondynka

Ok, miało być oryginalnie i jest, miało być mrocznie i jest. Ale prostackie sposoby wzbudzenia emocji przez animacje i rozmowy z dzieckiem w łonie to lekka przesada. Co to ma być " I kto to mówi 5"? MM była wykorzystywana i dawała się wykorzystywać. Kto jeszcze nie oglądał niech nie spodziewa się biograficznego filmu, to raczej wizje psychodelicznego umysłu. Pytanie brzmi czy MM czy reżysera.

Behemot73

W 100% zgoda. Te sceny przypominały mi jakieś tanie animacje wykorzystywane przez pro-life'owców. Jej związki pokazane totalnie po łebkach. W zasadzie nie wiadomo, jak doszło to rozstań (a np. z Arthurem Millerem można zakładać, że była to głębsza sprawa, która jest w sumie jedynie delikatnie saygnalizowana w filmie i nigdy w zasadzie nie poruszana). Film z 1996 z Ashley Judd milion razy lepszy. Bez jakiegoś idiotycznego motywu baitowania jej przez Chaplina udającego jej ojca, co by spłycić jej samobójczą śmierć. No litości. Po obejrzeniu filmu nie mam zamiaru marnować czasu na książkę, chyba, że ta ekranizacja jest baaaaardzo luźno na niej oparta.

Behemot73

zgadzam sie, a tak poza tym jest okropny i nie da sie tego ogladac. lepiej stroncie od tego filmu

użytkownik usunięty
missterror88

Nie rozumiem tych gromów sypiących się w stronę tego filmu za sceny z mówiącym nienarodzonym dzieckiem. W filmach było już chyba wszystko, gadające rośliny, zwierzęta, itd. Ludzie, przecież to tylko film. Rozmowa z dzieckiem jest tylko projekcją wytwarzaną przez udręczony, niestabilny umysłu Marilyn. Nie rozumiem czemu jak coś zalatuje nawiązaniem do "prolife", to już od razu jest złe. Gdybyśmy mieli coś odwrotnego, np gdyby bohaterka gratulowała sobie decyzji o aborcji podejrzewam, że dla większości osób krytykujących ten film, byłby on już w porządku.

Faktycznie nie rozumiesz. Chodzi o to, że w filmie zastosowano łopatologicznie prostackie chwyty, tak jakby widz był jakimś niekumatym lebiegą.

użytkownik usunięty
Leszy2

Prostackim jest dorabianie sobie do tego ideologii z księżyca. Za chwile będzie cenzura na przedstawianie płodów/dzieci nienarodzonych w filmach bo przecież zwolennicy ruchu prolife czają się wszędzie. Szanuję Twoje zdanie, to Twoja interpretacja filmu. Jeśli masz na myśli te sceny z nienarodzonym dzieckiem to dla mnie nie było tam żadnej łopatologii, dla porównania to od prostackich chwytów aż waliło po oczach w "Nieplanowane". Każdy dorosły widz w zamyśle reżysera wie, jak wygląda rozwój człowieka i wizja niezgodna z rzeczywistością powstająca w umyśle rozchwianej emocjonalnie kobiety potrzebującej fachowej pomocy w żaden sposób mnie nie oburza, to nie film dokumentalny. Właściwie to w ogólnym rozrachunku to film mi się nie podobał. Zbyt wiele przeskoków, niedokończonych wątków, ale najwyraźniej tak miało być. Po prostu film w ogólnym odbiorze jest dla mnie nużący, jednak pozytywnie zaskoczyło mnie podjęcie tego nigdy nie wyjaśnionego wątku z życia M. Monroe. W dokumentach prawie nic o tym nie ma, wypowiedzi jej znajomych były sprzeczne. Jedni twierdzili, że miała kilkanaście aborcji inni że ani jednej. Jeszcze inni twierdzili, że gdy zachodziła w ciążę była w euforii, po czym wpadała w czarną rozpacz panicznie bojąc się, że sobie nie poradzi jako matka. Usuwała, po czym bardzo tego żałowała i specjalnie tyła, by przez kilka tygodni wmawiać samej sobie, że ta ciąża nadal istnieje. Podoba mi się, że ten wątek i labilność emocjonalna głównej bohaterki jest tutaj chociaż w pewnym stopniu pokazana. Jeśli uważasz, że jestem przez to niekumatym lebiegą, to przyjmuję do wiadomości i tyle.

Jakiej ideologii...??? Moja interpretacja filmu?? Gdzie ja podałem jakąś interpretację filmu?? Co ty bredzisz?

użytkownik usunięty
Leszy2

Po pierwsze nie bredzę tylko wyrażam swoje zdanie. Trochę spokojniej i będzie dobrze. Określiłeś zabiegi w filmie jako prostackie więc to część odbioru. Z tą ideologią chodziło mi o to, że wszyscy się uczepili tej jednej sceny i na tej podstawie aż roi się w necie od artykułów, że film ma wydźwięk antyaborcyjny i przez to jest gniotem.

Nie. To nie jest część odbioru. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że reżyser zastosował zabiegi artystyczne typu czarno-biały film i manipulacja formatem co uważam (załóżmy) za pretensjonalne, a do tego nie jest potrzebne obejrzenie czyli odbiór filmu.
Nie chodzi o jedną scenę, było ich szereg. Na przykład telefon schowany do szuflady - metafora poparta płaczem dziecka. Dobrze, że nie dodano komentarza z offu jak w serialach tvn-owskich.
I oczywiście nie chodzi mi o antyaborcyjny wydźwięk, wręcz przeciwnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones