PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=714087}
6,3 60 587
ocen
6,3 10 1 60587
7,3 31
ocen krytyków
Body Ciało
powrót do forum filmu Body/Ciało

Zirytowany postami w rodzaju: nic się nie dzieje, zero odkrywczości, gdzie to "łał" postanowiłem wrzucić kilka słów od siebie.
Moim zdaniem siła tego filmu bierze się nie z odkrywania nowych tematów (czy w ogóle zdarzają się jeszcze takie filmy?), ale z tego w jak inteligentny sposób je ze sobą łączy, miesza w nieprzewidywalną całość (uwielbiam kiedy nie jestem w stanie powiedzieć w jakim kierunku zmierza film), podpiera ciekawymi, wiarygodnymi i koncertowo zagranymi postaciami, pozbywa się wszelkiej, tak charakterystycznej dla Szumowskiej pretensji, a zamiast tego serwuje solidną dawkę humoru (u mnie sala regularnie śmiała się w głos), nie unikając przy tym podsuwania trudnych pytań.
Jak często oglądacie film, który (umiejętnie) łączy ze sobą metafizykę z cielesnością, śmiech z grozą śmierci?

Czyli nie "co" się dzieje, a "jak" się dzieje.

A dzięki perfekcyjnej realizacji z tego wszystkiego powstaje coś więcej niż prosta suma składników.

Ja niczego więcej nie oczekuję od dramatu / kina obyczajowego.

ocenił(a) film na 8
zla_mysz

Dopisuję się do powyższego.
Poczytałem nieco inne wątki, zobaczyłem że, niektórym użytkownikom filmwebu zupełnie odruchowo ulewa się: że W-wa nie taka, że palestra tak nie mieszka, że film nie śmieszny ... ,,Otrzaskani" z materią filmową negują pracę operatora, obsady aktorskiej i w ogóle, że to jakieś kino nie artystyczne...
Postuluję aby wprowadzić wyższą kategorię wiekową dla tego filmu.
Mam wrażenie, że p. Szumowska osiąga znacznie lepsze rezultaty robiąc kino ,, nie w sprawie ..." i to Jej dokonanie jest tego dowodem. Nie będą powtórnie wymieniał tych ingrediencji filmu, które celnie wyosobnił autor tematu. Z seansu "Body/Ciało" wyszedłem w pełni usatysfakcjonowany. Namawiam, zobaczcie jak można pokazać różne możliwości doświadczania straty.
Good night, and good luck, esforty.
8/10

ocenił(a) film na 9
zla_mysz

zgadzam się z Tobą - poza jedną sprawą, o czym niżej.

jestem pod wrażeniem tego filmu. wszystko, co na ciele, to w duszy, wszystko, co w duszy, to na ciele. połączenie różnych składników, pozornie się gryzących, w cudowną całość. żonglerka motywami. wszystko zgrabne i przejmujące, mam wrażenie, że w tym filmie nie było tła - wszystko było pierwszoplanowe, a każdy rekwizyt został "użyty" (jak z tym pistoletem, który - skoro się pojawia - to musi wystrzelić).

najbardziej podobało mi się zakończenie. myślałam, że zostało nam jeszcze 10-15 min filmu, a tu cyk. koniec. nigdy w życiu nie wiedziałam tak prostego zakończenia, tak zwykłego, tak banalnego, wręcz chamskiego. no i? to było najlepsze zakończenie, jakie kiedykolwiek widziałam :) i tu chylę czoła filmowym córce i ojcu - jak oczami potrafili zagrać wszystko.


a teraz z czym się nie zgadzam. ten śmiech... ja wyszłam z kina roztrzęsiona, pełna emocji. jedzerzy popcornu wyszli rozbawieni jak po Kac Vegas. najbardziej śmiali się w czasie sceny, w której Ostaszewska tańczy ze swoimi podopiecznymi. faktycznie. morze uśmiechu. a, no i jeszcze początek, kiedy dziewczyny wydawały okrzyki, był dla wszystkich "śmieszny". a ja tam widziałam tylko wielką ludzką krzywdę.

dobry film, cholera.

ocenił(a) film na 8
majanaga

Wydaje się, że pomysł twórców by sceny terapeutyczne przerysować w sposób jednoznacznie odkrywający przynależną, owym terapiom, socjotechnikę niósł też zagrożenie chichotu widza nieuświadomionego.
Myślę, że takie ujęcie tej warstwy o tyle celne o ile równoważy wątek ... hmm, metafizyczny, potraktowany nie śmiertelnie poważny sposób.

ocenił(a) film na 8
majanaga

@majanga
Ale u mnie nie śmiali się na scenie tańca, tylko na tych zamierzenie śmiesznych z wiadomo jaką na czele. Jak się zastanowisz to scen zabawnych było więcej, czasami bardziej subtelnych ("sam pan rozumie, rozhisteryzowani rodzice" itp.).

Jeszcze raz podkreślę, że ten film wyjątkowo mi się podobał właśnie m.in. przez umiejętnie wplecione akcenty humorystyczne.

Ja właściwie dotychczasowych filmów Szumowskiej (zastrzegam, że nie widziałem wszystkich) po prostu nie lubiłem - były strasznie serio, a postacie nakreślone zbyt grubą krechą. Tak jak pisze esforty zawsze miałem wrażenie, że to jest wszystko "pod tezę", a tu tego nie ma - jest tylko inteligentna, subtelna obserwacja.

Jego uwaga o wieku widzów też wydaje mi się wyjątkowo trafiona.

A posty o ubraniach i mieszkaniu - przyznaję, że mnie "rozwaliły". Czy naprawdę telewizja tak wyprała ludziom mózgi, że nie widzą rzeczywistości wokół siebie - zwykłych mieszkań ze zwykłymi ludźmi, których nie stać, albo dla których szczytem aspiracji nie jest sterylne mieszkanko z telenoweli i ciuchy z Zary?

ocenił(a) film na 9
zla_mysz

Tak, "rozhisteryzowani rodzice" również mnie urzekli;) a scena Sam Wiesz Która dała nadzieję, że "później też może być fajnie". Cieszę się, że temat wystroju wnętrz traktujemy podobnie.

Myślę, że moglam trafić na trefna grupę na seansie, przyzwyczajona do konwencji sitcomu - skoro śmieją się na ekranie, to znaczy, że trzeba się śmiać. Takie wyżyny glebokiej refleksji. Zresztą znajoma też skwitowala: "może być, ale nic szczególnego". Nie wiem, czy to wina czy zasluga, że widzę tam wiecej, pewnie każdy wyniósł tyle, ile mógł ogarnąć ;)


W każdym razie ja nadal trawię.

majanaga

Nie wiem czy Szumowska i Englert są bardziej cyniczni czy bardziej głupi. Cynizm polegałby na tym, że wiedzą, że dają do zrozumienia, że opowiadanie ma pozór głębi, a głupota polegałaby na tym, że rzeczywiście myślą, że w ich opowiadaniu jest coś ważnego. Nie ma nic. Idealnym przykładem jest pierwsza scena z ożywionym wisielcem. Nabieranie widza, że niby to coś znaczy.

Jedyne co spina ten film to forma. Forma daje pozór prawdy. To forma pozwala nam poważnie potraktowac przekazywaną treść. W tym filmie forma sprawdza się w czterech elementach; zdjęciach, języku filmu i obsada - z jednym wyjątkiem. Użycie jednego, pewnie jakiegoś starego obiektywu anamorfotycznego spaja wizualnie film i daje wrażenie rzeczywistości. Oszczędna inscenizacja pozwala skupić się na aktorze. Szumowska i dzicko aktorskie Englert dobrze wiedzą, że obsada robi film.

Jednak nie potrafili uniknąć porażki. Jest nią postać Maji Ostaszewskiej. Kompletnie sztuczna postać. Niby miało być tak, że ona ma być sztuczna, bo wierzy w duchy, więc musi być zakłamana, ale żeby to zagrać to po pierwsze trzeba mieć tekst a po drugie klasę aktorską ale ona nie ma ani jednego ani drugiego. Dobrym Niemcom to nie przeszkadza, alie mie razi.

ocenił(a) film na 5
zla_mysz

"Nie 'co' się dzieje, a 'jak' się dzieje" - no i dla mnie główny zarzut do tego filmu jest taki, że to "jak" jest mocno nieprzekonujące.
Z jednej strony, bardzo dobrze przedstawione sceny terapii, z drugiej strony, jak poważnie traktować terapeutkę, która wierzy w duchy i jest jakimś nawiedzonym medium?
Sporo scen, np. z pracy prokuratora, wrzuconych troche bez ładu i składu - niby chodziło o przedstawienie jego zwykłej codzienności, ale tak poza tym fabularnie te sceny niczemu nie służą.
Sceny z niby pojawianiem się ducha zmarłej żony - zapalanie i gaszenie świateł, włączanie muzyki itd. - też jakieś takie nieprzekonujące, bez emocji, wrzucone ni w pięć ni w dziewięć.
W ogóle ten film wydaje się cały być jakiś bez emocji, mimo że teoretycznie o emocjach opowiada - prawdziwe emocje pojawiają sie dopiero w zakończeniu. A sam scenariusz jak dla mnie jest mocno chaotyczny.

ocenił(a) film na 8
raj001

UWAGA SPOJLER:
Według mnie to właśnie sceny terapii są silnie przerysowane, do granicy groteski, chwilami. Ale to uprawniony zabieg wobec opowiadanej historii.
Kobieta, która traci dziecko w wyniku śmierci łóżeczkowej, notabene, scena gdy widz się o tym dowiaduje to aktorski majstersztyk, może wierzyć, dosłownie, we wszystko i w potrzebie emocjonalnej samoobrony zostać nawet medium. W takim ujęciu pokazuje nam p. Szumowska wiele emocji, których użytkownik @raj001 tak się domaga.
Praca prokuratora pokazywana w ramach ekspozycji, to konieczność jeśli chce się porządnie opowiedzieć historię jaką się ma do opowiedzenia, te kadry ze środkowej części filmu sygnalizują,że postać prokuratora już wyprana z emocji co, paradoksalnie, służy opisowi emocjonalności.
Last not but least to rzecz jest tak pokazywana, że widz nie ma, powtórzę, nie ma stuprocentowej pewności, że i owa muzyka i włączone światło nie były dziełem prokuratora. O ile pamiętam to tylko on doświadczał tych zdarzeń ... A przecież jest zmęczenie, nadmiar alkoholu, emocjonalna pustka wreszcie.
Duch zmarłej żony na ekranie się nie pojawia! I tak to widzę ja. Ukłony, esforty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones