Obejrzyj sobie jeszcze ,,Waterloo" z 1970. Film się już trochę postarzał, ale sceny batalistyczne po prostu przygniatają rozmachem.

Poszłam za Twoją radą i obejrzałam Waterloo! I piszę teraz, bo jestem bardzo wdzięczna za polecenie mi WIELKIEGO ARCYDZIEŁA BATALISTYCZNEGO!! Tak jak napisałeś sceny batalistyczne naprawdę "przygniatają rozmachem". Osobiście, największe wrażenie zrobiła na mnie scena, kiedy armia Wellingtona znajduje się w okrążaniu, w tych tzw. czworobokach, a Francuzi atakują. Po prostu majstersztyk!. A sam książę Wellington i Napoleon, to znaczy aktorzy ich grający, byli wspaniali, niemal jak wyciągnięci żywcem z historii:)!! Bardzo dziękuję:)

Bardzo historycznie, nawet były ofiary w ludziach, bo kilku aktorów było nieźle poturbowanych, np. przy okazji upadku z konia. Podobno jeden z 16 tysięcy radzieckich żołnierzy, którzy robili za statystów, został zadeptany na śmierć przez kamratów, ale KGB trzymało rękę na pulsie i sprawie ukręcono łeb.

Jak dla mnie "Gettysburg" był filmem zbyt długim. 5-godzinny film o jednej bitwie to zdecydowanie za dużo. "Bogowie i generałowie" wypadają dużo lepiej, bo pokazują w 4 godzinach początek wojny z kilkoma bitwami. Obejrzałem tylko pierwszą część tego filmu, drugiej nie miałem już sił. Zbyt dużo gadania, za mało akcji. Ostatnie pół godziny było rewelacyjne, ale to mnie nie zachęciło do dalszego oglądania. W każdym razie jak dla mnie "Bogowie i generałowie" byli dużo lepsi. Pod każdym względem.