Trochę uproszczone (umówmy się, że) podłożem wojny bynajmniej nie była walka o wolność a tym bardziej walka o wolność czarnych tylko ekonomia.
Tania/darmowa siła robocza południa stanowiła zagrożenie dla zysków północy, stąd też nałożenie podatków na południe i w konsekwencji - wojna.
Tak czy inaczej jak pokazała historia i obecna dominacja USA na świecie, wyszło im to na dobre.
Reasumując trcohę za bardzo pobiegli w te gadki o wolności (zwłaszcza w postaci płk. Chamberlaina), ale na szczęście wybrnęli z tego dając mu przeciwwagę w postaci twardo stąpającego po ziemi ktp. Ellisa Speara. (jego dialog z Chamberlainem pod drzewem był chyba jednym z ciekawszych jakie słyszałem).
Zabrakło mi trochę (wiem, że się już na siłę czepiam) trochę tego początku i roli jaką odegrało zdobycie wzgórza w pierwszym dniu, miało być tak ciężko a w filmie jakby tak przeskoczyli to i od razu dzień następny. Ale wiem, to czepianie się (film ma 4h i dalsze jego wydłużanie zapewne na dobre by nie wyszło).
Tak czy siak i jednym słowem: dobre zdjęcia, dobra muzyka, dobre sceny batalistyczne, fajnie zagrane postaci, nawet nie znając jakoś specjalnie historii USA, są one na tyle wyraziście nakreślone, że można się szybko zorientować i zacząć bohaterów od siebie odróżniać.
Największy grzech większości współczesnych filmów wojennych to właśnie to, że bohaterowie są jednakowi i zlewają się w jedną nijaką masę. W Gettysburgu udało się tego uniknąć.
I dobrze, bo wyszedł kawał dobrego kina.