Poza tym, od kiedy w średniowieczu ludzie kopali jak karatecy? Druga historia jest marna, tak czy tak. Pierwsza była za to całkiem dobra. Niby to tylko porachunki mafijne, ale klimat był bardzo mroczny. Od strony gore, filmy Olafa Ittenbacha są moim zdaniem świetne i bardzo realistyczne. I dzięki tym "smaczkom" nie żałuję czasu spędzonego nad "Beyond the Limits".
Moim zdaniem pierwsza historia to po prostu mistrzostwo i kiedy się kończyła, to wiedziałem, że kolejna będzie zdecydowanie słabsza. Rzeczywiście, druga opowieść jest nieporównywalnie gorsza pod każdym względem za wyjątkiem scen gore, bo tych też jest sporo w dalszej części filmu, pewnie nawet więcej niż w pierwszej opowieści. Historia ze średniowiecza jest jednak zwyczajnie znacznie mniej ciekawa, nawet nudna oraz gorzej zagrana. Poza tym nie lubię takich średniowiecznych klimatów: zamek, rycerze, walki na miecze itd., a już bardzo irytujące było, gdy Dennis mający zostać pojmany przez straże, z powodzeniem daje sobie radę w walce jeden na sześciu. Końcówka drugiej opowieści jest za to nadspodziewanie dobra; ciekawie przedstawiona wizja piekła oraz kara dla inkwizytora, podobnie też dobry poziom trzyma samo oryginalne zakończenie filmu. Podsumowując: pierwsza opowieść - mocne 9/10, druga - 6/10; dodając do tego porządne gore oraz ciekawie wmontowany wątek rozmowy dozorcy cmentarza z dziennikarką, wychodzi bardzo dobry film z zaskakująco dobrą fabułą.