Co w tym s-f? Przecież to normalne! Każdy tak robi, kiedy już satelity nie jest potrzebna i przynosi tylko straty.
No chyba jednak nie takie normalne. Większość satelitów jednak się deorbituje i czeka aż spłoną w atmosferze( np. stacja Mir) albo wysyła na orbitę cmentarną. Pewnie super tajne ( jak USA-193) sie zestrzeliwuje ale tez po wcześniejszej deorbitacji i na wysokości 200 paru km a nie 400. Nie moge sobie wyobrazić powodu, dla którego Rosjanie ( albo ktokolwiek inny) rozpirzyłby satelitę na orbicie kolidującej z orbitą ISS ( szczególnie, że jest to również ich stacja). Poza tym jeśli planuja wystrzeliwanie kolejnych satelitów( a planują) to nie dorzucaliby dodatkowych śmieci, bo i teraz jest ich wystarczająco dużo co utrudnia kolejne starty i pracę satelit.
Poza tym koszty zestrzelenia są horrendalne( USA-193- 60 mln dolarów. Ile kosztowało zestrzelenie przez Chińczyków Fengyun-1C nie mam pojęcia ale pewnie podobnie). Taniej jest nic nie robić.
"Nie moge sobie wyobrazić powodu, dla którego Rosjanie ( albo ktokolwiek inny) rozpirzyłby satelitę na orbicie kolidującej z orbitą ISS"
O ironio, 7 lat później Rosjanie zestrzelili starego satelitę szpiegowskiego na orbicie ok. 480km, czym zagrozili kolizją jej odłamków z ISS...
Science-fiction to fantastyka naukowa. W tym filmie nic nie jest fantastyczne gdyż stacja kosmiczna Aplha, kapsuły Sojuz i wszystko co tam widzieliśmy realnie istnieje. A i taki scenariusz jest teoretycznie realny. Równie dobrze, film w którym pojawia się komputer czy nawet samochód można by nazwać filmem science-fiction. Ojcem gatunku SF był Juliusz Verne. Nazwać ten film science-fiction może tylko głupia nauczycielka języka polskiego lub plastyki.
Cała fabuła filmu jest nierealna ponieważ wysokości pomiędzy satelitami a stacjami kosmicznymi względem ziemi są na tyle odległe, że nie ma takiej możliwości aby znajdowały się na torze kolizyjnym.
W takim razie jest to film science-fiction. Widzę , że nie lubisz tego gatunku. A jeżeli uważasz , że jakikolwiek film science -fiction jest realny to podaj mi jakąś ambitną pozycję. Coś mi się widzi , że mam tu do czynienia z bandą sfrustrowanych haterów, bo film dostał 7 Oscarów.
Ja bardzo lubię gatunek S-F. Film mi się bardzo podobał ale to tylko film i nie dajmy się zwariować. Filmy Johna Woo też w większości są nierealne chociażby z powodu, że jest byle stłuczka i auta wybuchają. Ale zadałeś fajne pytanie dotyczące przedstawienia filmu S-F z realną fabułą. Na chwilę obecną przychodzi mi tylko jeden tytuł, "Roswell" z 1994 roku.
No do końca nie wiem. Jeżeli chodzi ci o klony to polecam "Moon", "Sędzia Dred" z Sylwestrem Stallone, "Aeon Flux", "Omega Doom", "Łono" (The Womb), "Łowca Androidów". i kilka innych, ale zapomniałem i poszukam. Jak znajdę to ci napiszę.
Film science-fiction z realną fabułą to tylko chyba "Trylogia Parku Jurajskiego"?
To byś musiał zapytać w tej sprawie paleontologa :D Przyznam Ci się, że na dinozaurach się nie znam :D
No Fantastyczno-Naukowe przedstawienie tematu ale problematyka sprowadza się do tego, że coś jest nieprawdopodobne a nie niemożliwe. Niemożliwe ma symbol FANTASY. Ale nie wchodźmy ze skrajności w skrajność :D
Tak jakby porównując do realu to film jest prędzej przygodówką, ale z racji ,że dzieje się w kosmosie, co jest niespotykane, to normalne że ktoś nazwie to sci-fi :)