PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 523
oceny
6,8 10 1 149523
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Film obejrzałem kilka dni temu i serio naprawdę jestem pod wrażeniem. Wreszcie zrobiono coś innego niż kalkę 1:1 poprzednich epizodów czy bezmyślną naparzankę upstrzoną spektakularnymi efektami specjalnymi niczym te wszystkie parki jurajskie, pacifc rimy, transformersy i te marvelowskie badziewia). Jestem zszokowany takim bólem zadu jaki ten film wywołał. Nie wiem jaki obraz Luke'a ulepili sobie w głowach wszyscy krzyczący "Nie mój Luke Skywalker", ale wiem jedno - wreszcie pokazano go jako CZŁOWIEKA, a nie kartonowego superbohatera, który w ogóle nie ewooluje i przez lata pozostaje dokładnie taki sam jaki był. Przecież tak się nawet w życiu realnym nie dzieje.
Rey nie jest córką jakiegoś prominetnego Jedi bądź Sitha? No ale jak to? Ano tak to. Wreszcie Moc nie jest tylko przywilejem garstki kolesi w szaroburych szatach uważających siebie za wyrocznie w najważniejszych sprawach. Kylo Ren to nie kolejny typowy złol a la Thanos? Jak to? Przecież on nie może się wahać, on nie może mieć wątpliwości bo wtedy jest płaczącym frajerem czy emo dzieciakiem, któremu przewróciło się w dupie i zapragnął być zły. Snoke ginie w drugim filmie? No ale przecież miał być zgładzony dopiero w ostatnim epizodzie, a jego zgodn poprzedzać miała wyniszczająca fizycznie i psychicznie batalia między nim a kimś równie potężnym, najlepiej Skywalkerem. A i że Kylo Ren i Rey się nie pozabijali? To już w ogóle dramat. A tu jeszcze za rękę się łapą? No "Zmierzch" i "Pisiont Twarzy Greja" normalnie.

No właśnie. Jeśli takich rozwiązań chciał fandom to ja się bardzo cieszę, że jednak filmy robią ludzie kompetentni, a nie Janusze i Grażyny bez polotu.

OK, film ma wady - te kosmiczne stwory czy Leia latająca w kosmosie to faktycznie była żenada - ale broni się jako całość i pokazuje w sumie smutną prawdę: fani SW sami nie wiedzą czego chcą - jak jest kalka: źle, jak jest coś nowego: jeszcze gorzej. Zluzujcie poślady, naprawdę. Albo zostańcie przy OT.

Ja czekam na epizod IX bo są szanse, że utrzyma poziom.

ocenił(a) film na 7
ter_mat

Ten uczuć jak recenzja jakiegoś nonejma (sorry za to określenie) idealnie obrazuje całe to spierdoIone forum:

"OK, film ma wady - te kosmiczne stwory czy Leia latająca w kosmosie to faktycznie była żenada - ale broni się jako całość i pokazuje w sumie smutną prawdę: fani SW sami nie wiedzą czego chcą - jak jest kalka: źle, jak jest coś nowego: jeszcze gorzej. Zluzujcie poślady, naprawdę. Albo zostańcie przy OT."

Aż ci łapkę dąłem (nw czy działają).

WTTW_FILM

Film może i nie jest arcydziełem,ale jest zrobiony solidnie od strony technicznej (piękne kadry,kolory,lokalizacje: szczególnie wyspa Luke'a, kasyno i Crait), fabuła wciąga, aktorzy się starają (Hamill i Driver jak dla mnie genialni). Jestem w stanie wybaczyc tworcom i latajaca Leię za to,ze dali nam piekna scene spotkania po latach brata i siostry plus Yoda z "TESBD", a nie CGI z prequeli - dla mnie miod na dusze fana OT. Dawać temu filmowi 1 to moim zdaniem nadużycie i zwykłe hejterswo niepoparte żadnymi konkretnymi argumentami tylko bólem dupska,ze teorie nie płynęły...

ter_mat

Nie znamy się (chyba jesteś nowy na forum) - ale popieram wypowiedź całym sercem. "TFA" w sumie było OK jak dla mnie, ale tak naprawdę przyjęłam ten film ze wzruszeniem ramion na zasadzie "Aha, no spoko". Nie było tam momentu, który by mnie w jakiś sposób poruszył czy zaskoczył (no może poza sceną śmierci Hana Solo - Ford i Driver zagrali tę scenę wręcz kapitalnie). Po filmie Abramsa od Johnsona też spodziewałam się takiego schematu o jakim piszesz: Kylo Ren i Rey się nienawidzą i dalej ze sobą walczą, Luke robi rozwałkę niczym Stallone i Statham w "Niezniszczalnych", Rey to potomkini kogoś ważnego dla galaktyki (ewentualnie zrodzona przez Moc jak Anakin) no i Snoke ginący jak każdy złol w tego typu filmach gdzieś pod koniec, po morderczej walce ze Skywalkerem. I bardzo się cieszę, że się myliłam. Bo jakby tak się zastanowić dłużej to faktycznie taka fabuła byłaby mega słaba, wtórna i koniec końców film nie zrobiłby na mnie żadnego wrażenia.
Hejterami ja się akurat nie przejmuję (a też mi się dostało i to nie raz gdy stawałam w obronie tego filmu), bo ludzie serio zachowują się często jakby ktoś im zabił matkę. Są na tym forum ludzie, którzy konsekwentnie oceniają SW od Disney'a lub prequele na max. 3-4 ale i tak chodzą do kina na kolejne części i z zacietrzewieniem graniczącym z fanatyzmem wykłócają się na forach z tymi, którym się np. "Ostatni Jedi" podobał. Dla tych co dali 1 lub max 2 podejrzewam, że tylko OT ma rację bytu (wszystko inne to syf, kiła i profanacja). Śmieszą mnie trochę ludzie, którzy pieją "Disney zniszczył mi dzieciństwo" albo że spaprali postać Luke'a. A skąd wiedzą jaki Luke był przez te 40 lat poza główną historią? Ja też jestem inną osobą niż byłam powiedzmy 15 lat temu. No sorry, ale akcja dzieje się 40 lat po wydarzeniach z "Nowej Nadzei" i każdy myślący człowiek przyjmie do wiadomości, że przez ten czas mogło się duuuuuużo wydarzyć i że postacie w jakiś sposób dojrzewają, ewoluują mentalnie, nabierają doświadczenia życiowego i się po prostu starzeją. Ja uważam, że postać Luke'a zrobiona świetnie - a jego powrót pod koniec czyli konfrontacja z Benem na Crait - majstersztyk :) Chciał umrzeć w niesławie i samotności, wrócił jako bohater bez użycia siły ratując to, co kocha (Leię i Ruch Oporu - umożliwiając im ucieczkę oraz Bena - pozwalając wyładować mu na sobie swój gniew i furię, jednocześnie nie dając się zabić "fizycznie" niejako ocalając jego duszę przed kolejnym mordem - a o co przecież chodziło Snoke'owi).
No ale cóż, może to ja. Szanuję to, że twórcy zdecydowali się na kilka odważnych kroków i doceniam to, że nie dostaliśmy kolejnej dwugodzinnej naparzanki ku uciesze gawiedzi.

olka0207

No właśnie załóżmy, że Luke jest bad-assem, wraca, pomaga Ruchowi Oporu w jakiś tam sposób, ścina trochę łbów, ubija swojego niesfornego siostrzeńca i ewentualnie jego paskudnego zwierzchnika. I? Jaka tu jest konkluzja? Co dalej czyli w epizodzie IX? Dwugodzinna impreza nad ogniskiem z okazji rozwalenia Najwyższego Porządku i pozbycia się złoli? Koronacja Rey na królową, odznaczenie Poe, Finna, Rose i garstki innych rebeliantów medalami i przyznanie im stopni generalskich? "TJ" zakończył się tak, że w zasadzie w IX fabuła może iść w dowolną stronę i raczej nie zrobią kalki "Powrotu Jedi".

ter_mat

Brzmi znacznie gorzej niż jakiś podrzędny fan-fic na AO3 :D

ocenił(a) film na 1
olka0207

Czytam o jakiejś kapitalnie zagranej scenie w ''Przebudzeniu Mocy'' i zastanawiam się o którą chodzi ?
Mając nawiasem mówiąc wątpliwości że ten film w ogóle takowe ma. Widzę że chodzi o tą gdzie Hana
Solo spotyka się z Kylo Renem twarzą w twarz. To nie jest dobrze zagrana scena. To jest przykra scena.
Przykra dla fana z powodu śmierci Hana Solo, uśmiercenie takiej postaci. Postaci która przywraca się na
ekran tylko po to by ją uśmiercić. ''Hejterami ja się akurat nie przejmuję (a też mi się dostało i to nie raz
gdy stawałam w obronie tego filmu).'' - widocznie stanęłaś po zlej stronie mocy ;). Widzisz ja też lubię być
zaskakiwany w kinie oglądając film. Problemem ''Ostatniego Jedi'' nie jest to że jestem zaskakiwany, ale
to w jaki sposób jestem zaskakiwany. A jest to sposób czy kierunek zły, który niestety pogrążył cały film.

''Dla tych co dali 1 lub max 2 podejrzewam, że tylko OT ma rację bytu (wszystko inne to syf, kiła i profanacja)'' - poprawka, dla mnie stara trylogia i nowa trylogia (prequele) są ok a dopiero reszta,
ta od Disneya to profanacja. Ciebie śmieszą ci którzy mówią że "Disney zniszczył mi dzieciństwo".
Mnie ci którzy usilnie starają się bronić filmu, który podzielił nieodwracalnie fandom i wyrządził
wielką krzywdę fanom oraz universum. ''A skąd wiedzą jaki Luke był przez te 40 lat poza główną
historią?'' - a dlaczego Luke musi być taki jaki w tym filmie ? Bo Rian Johnson w ekipie wpadli na
tak głupi pomysł ? Bo chcieli na siłę zaskoczyć widza ? Ok przez te 40 lat dużo mogło się wydarzyć
ale tak naprawdę nie wiem co dokładnie. To jest takie błądzenie we mgle. Parodia jest to że tak jak
w przypadku Hana Solo, powrót Luke oznacza śmierć Luke'a. Konfrontacja na Crait może miałaby
sens gdyby ogólnie to co się dzieje na Crait nie przypominało marnej kopii ''Imperium Kontratakuje''
Zresztą tak naprawdę co pokazuje jego konfrontacja z Kylo Renem ? Ze Luke jest zdolny do między galaktycznej projekcji własnej osoby i że robił za tzw. ''słupa'' żeby uniemożliwić ucieczkę Rebeliantom
i by ci zyskali na czasie. I co jest takiego w tym wspaniałego ? Kompletnie nic. Szanuje to że kogoś ten
film jara ale też nie rozumiem tego.

Rinzler

Szanuję, że Ci się film nie podoba (masz do tego prawo). Ale jako osobę jadącą po "TLJ" chciałabym się Ciebie zapytać: co byś chciał zobaczyć? Bo jeśli mi napiszesz, że super ultra Terminatora Luke'a to po nawet nie odpisuj bo się nie dogadamy :)

ocenił(a) film na 1
olka0207

To co chciałbym zobaczyć w zasadzie już powstało w tzw. ''Legendach''. Choć dla mnie jest to wciąż kanon, w którym oczywiście zdarzają się fantastycznie i słabe historie. Jednakże z perspektywy ''Ostatniego Jedi'' chciałbym filmu przemyślanego, szanującego epizody I - VI
i nie zaskakującego nachalnie w tak chamski sposób. Filmu na który musiałbym poczekać trochę i jego ewentualne sequele a nie miałbym serwowane co roku, co dwa lata. Bo chce sobie jako widz przetrawić film dobry film, a zakładam że ten o którym marze taki by był. Oczywiście film o którym marze, jak każdy inni nie zadowoli wszystkich. Jednak nie może wypaczać i być zaprzeczeniem sensu, genezy, magii Star Wars. Jeśli chodzi o fabułę powiem tylko tyle, niech Luke Skywalker założy akademie Jedi na Yavinie 4...

Rinzler

Mnie się Luke z "TLJ" nie kłóci z tym, którego nakreślono w "TFA". OK, jego życiorys w ST nie przypomina tego, który znamy z legend - ale czy to Rian Johnson to wymyślił? Czy on wysłał Luke'a w przysłowiowe Bieszczady? No nie do końca. Jeśli już miałabym kogoś obwiniać za wady tej postaci to Kashdana i Abramsa (bo to oni wyskoczyli z takim, a nie innym scenariuszem) no i ostatecznie Lucas Film story group (bo to oni na etapie pre-production zatwierdzają bądź odrzucają zaproponowany scenariusz). Johnson dostał to co dostał i miał dwa wyjścia: albo zrobić to tak jak zrobił albo pokazać Luke'a - jak to ktoś ładnie ujął - niczym Czarną Mambę z "Kill Bill vol.1" rozwalającego wszystko co się rusza jarzeniówką. Na to jak "TFA" umotywowało tę postać to raczej druga opcja nie trzymałaby się kupy, poszedł więc w pierwszą (mniej oczywistą dla fanów) za aprobatą LF, K. Kennedy, Abramsa (był głównym producentem wykonawczym). Jak na to co zastał po swoim poprzedniku to naprawdę wybrnął z zadania nieźle moim zdaniem. Można się czepiać, że w sumie to przecież usłyszawszy o śmierci Hana mógł od razu zmienić zdanie i lecieć z Rey - ale czy to nie byłoby zbyt oczywiste i schematyczne? Może o 30 lat młodszy i zaplaczywy Luke z OT by tak zrobił, ale za obecnym Lukiem "po przejściach" bardziej przemawia jego bierna postawa (Yoda i Kenobi też przecież świadomi swojej poniekąd porażki się ukryli gdy na prawie 2 dekady zaraz po tym jak Darth Sidious się ujawnił i gdy wyrżnięto większość Jedi, Yoda dodatkowo dostał lekkiego świra - czy to z racji wieku czy z racji trudnych przejść, kto wie - na pewno nie był to już ten sam Yoda co w ST i w "Clone Wars" chociażby).

Jeśli już bawimy się w "ja to bym zrobił to tak", to może rozważmy alternatywną wersję proponowaną przez wielu ludzi, którym nie podoba się kierunek ST: nowe SW od Disneya są bardzo luźno związane ze Skywalkerami: Kylo Ren to nie żaden syn Hana i Lei ani w ogóle postać niezwiązana w żaden sposób z tą rodziną. Po prostu kolejny silny Mocą przedstawiciel CSM, których jak się okazuje nie brakowało i który chce wraz z dowodzonym przez siebie Zakonem Ren położyć kres Akademii Luke'a i pomóc Najwyższemu Porządkowi w walce z Ruchoem Oporu - Luke oczywiście nadal szkoli wrażliwych na Moc (w tym powiedzmy Rey i Finna), Leia dowodzi Ruchem Oporu, Han pomaga, Luke jest z nimi w stałym kontakcie i wszyscy ładnie współpracują dla dobra galaktyki.

Ale czy to nie byłoby z kolei zbyt banalne? I czy pozostali fani nie psioczyliby, że to suma summarum nic nowego?

Wiadomo, że Disney poszedł w nieco innym kierunku i już nikt tego nie odwróci

ocenił(a) film na 1
olka0207

Skoro za scenariusz i reżyserie filmu odpowiada Rian Johnson to
można powiedzieć że on to wymyślił. Chociaż pewną koncepcje na
banicją Luke'a to miał też George Lucas. Jaka by była, nigdy się już tego
nie dowiemy. Ok możemy mówić tutaj tez o odpowiedzialności
zbiorowej i do Riana Johnsona dodać inne osoby. Co tylko potwierdza
że Disney nie ma pomysłu na rozwój Gwiezdnych Wojen, bo ''Ostatni
Jedi'' nie rozwija tego universum tylko stara się je zmienić na gorsze.
Sugerujesz tu że Yoda podczas swojej wieloletniej banicji na Dagobah
dostał lekkiego świra ? Otóż nie, jego irytujące zachowanie kiedy po
raz pierwszy spotkał Luke'a było raczej swoistym testem cierpliwości.
Jasne że się zmienił, gdyż sytuacje jakie przeżył go zmieniły. Odniósł
porażkę w starciu z Darthem Sidiousem, nie uratował też zakonu Jedi
przed upadkiem. Ale tutaj wiadomo co miało na to wpływ, jeśli chodzi
o Luke'a to nie. Bo co miała go zmienić chęć skrytobójczego zabicia
Bena Solo dla dobra galaktyki ? Sorry ale nie kupuje tego całkowicie.

Jeśli zaś chodzi o Kylo Ren. Problemem nie jest to że jest synem Hana i
Lei ale to że ma dziwaczny miecz świetlny a po samym zdjęciu maski
mroczny i tajemniczy czar pryska. Zamiast wzbudzać strach czy lęk, to
wzbudza śmiech. Zakonem Ren ? Zapomnijmy o tym bo wciąż tylko o
nim słychać. Nadal niewiele wiadomo na temat tego czym jest, kto w
nim był. Widzisz nie mówię o tym by film był banalny, czy też do bólu przewidywalny. Może zaskakiwać, może mieć zwroty akcji... ale na Boga... z głową

Rinzler

Co do odpowiedzialności zbiorowej to się zgadzam. Ale argumentem o Kylo Renie mnie zwaliłeś z nóg - akurat dla mnie wygląd postaci czy jej broń ma drugorzędne znaczenie. Czyżbyś spodziewał się pooranego bliznami aliena bez jednego oka i z wydziaranym celtyckim splotem albo pentagramem po jednej stronie twarzy - tudzież personę o aparycji Popka? I co masz do jego miecza - pytam z ciekawości. Dla mnie wygląda ciekawiej niż zwykłe jarzeniówki do jakich przyzwyczaili nas Rycerze Jedi (choć wolałam podwójny miecz Dartha Maula)

ocenił(a) film na 1
olka0207

Sorry, idziesz do kina. Więc najbardziej trafia do ciebie obraz, a więc przekaz wizualny. Kylo Ren niestety po zdjęciu maski
dużo na nim stracił. Jest takim zagubionym chłopcem, który
chciałby być tak zły i budzić strach w galaktyce jak jego wujek.
Niestety jest jego chodzącą parodią. Miotająca to na lewo, to na prawo. A teraz jeszcze wdającym się w mini romansik. Jeśli czegoś już miałbym się spodziewać to na pewno nie zdjęcia w filmie maski od razu w filmie w którym debiutuje jako postać.

Co mam do miecza ? Chyba tylko to http://0.media.dorkly.cvcdn.com/73/75/f03eafe421fe9a042f6e816e40863f19.jpg

Rinzler

W takim razie trzeba by spalić na stosie i "odzobaczyć" średniowieczne rycerskie miecze jakimi posługiwali się np. Rycerze Okrągłego Stołu albo uczestnicy wypraw krzyżowych (bo ten swoim designem niejako do rycerstwa nawiązuje i w zasadzie wydaje się spójny z koncepcją Abramsa na temat Zakonu Ren - wiem, za dużo o nich nie wiemy: na tyle jednak dużo, że używanie terminologii "zakon" czy "rycerze" nie jest zapewne dziełem przypadku). Mimo wszystko fajny gif, poprawił mi humor :)

ocenił(a) film na 1
olka0207

Nie, w takim razie trzeba mieć pomysł na Gwiezdne Wojny
które kupiło się za ciężkie pieniądze. Np. wygląd zbroi Dartha
Vadera to inspiracją do zbroi samuraja z połowy X wieku, tyle
że to jest luźna inspiracja. A co do Kylo Rena broń bronią a nie o samą broń tu chodzi, tylko o postać która się nią posługuje.

Rinzler

Scena z konfrontacją Hana Solo i Kylo Rena jest moim zdaniem świetna m.in. dlatego, że została świetnie napisana i odegrana. Przykra i wstrząsająca - ale o to chodziło. Był to dla mnie jedyny emocjonujący moment w tym filmie (nie czytałam wcześniej wywiadów z H. Fordem, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie zobaczymy go w kolejnych częściach). Jasne, trochę było mi na początku żal, że jedna z moich ulubionych postaci ginie w tak dramatycznych okolicznościach - ale fakt, że Han Solo zginął z ręki własnego syna - a nie np. podczas wybuchu jakejś tam bazy na śnieżnej planecie - nadaje temu nieco innego wymiaru choćby w kontekście historii Bena Solo (czyn ten jest ohydny i nie ma co do tego wątpliwości, ale nie dość że nie przyszedł mu łatwo to jeszcze pogłębił jego wewnętrzny konflikt) i tego jak śmierć Hana wpływa na pozostałe postaci. Nie wiem czy wiesz ale Ford zgodził się wrócić stawiając warunek, że zagra tylko w jednym epizodzie i że jego postać zginie w sposób, który zrobi wrażenie na widzach i nada głębszego znaczenia całej historii (już w "Powrocie Jedi" domagał się od Lucasa uśmiercenia swojej postaci). Czy to się LF i Abramsowi udało - kwestia subiektywna, moim zdaniem tak. Rozumiem też, że niektórzy mieli z tym problem - nie mniej jednak Han Solo albo nie pojawiłby się wcale albo i tak w taki czy inny sposób zakończyłby swój żywot w ST zgodnie z życzeniem aktora.

ocenił(a) film na 1
olka0207

Jakoś nie widzę niczego świetnego w tej jak mówiłem przykrej scenie. Jest przykra i
wstrząsająca ale nie dlatego że Han Solo umiera bo Kylo Ren go zabija. Tylko dlatego że
Han Solo po latach wraca na ekran aby zginąć w myśl logiki Disneya - przywróć, umrzyj.
To trochę tak jak z oceną sceny między Luke'm Skywalkerem a Kylo Renem. Dla
ciebie to jest starcie, walka, pojedynek a dla mnie w zasadzie to nie. Po prostu
gość kupił czas na ewakuacje swoim przyjaciołom, odwracając uwagę ich wroga. A
wracając do ''Przebudzenia Mocy'' jeśli był w nim jakiś emocjonujący moment, to ten
który był już w trailerze filmu. Pierwsza scena Hana Solo i Chewiego. Ale problem jest
taki że ten pierwszy ginie potem a teraz drugi opłakuje go na ekranie dosłownie chwile
aby w kolejnym filmie ''Ostatnim Jedi'' robić za niańkę dla śmiesznych stworków które
widać że są na ekranie tylko po to by trzepać kasę na dzieciaczkach. Przy Porgach to te
Ewoki jednak coś znaczyły. Wiem o tym że Harrison Ford zgodził się wrócić stawiając
warunek uśmiercenia Hana Solo. Zle się stało że mu na to pozwolono. Jeśli postacie
które lubimy, kochamy, wzbudzają w nas nostalgie czy sentyment mają wracać tylko po
to aby na naszych oczach odejść definitywnie to ja nie widzę w tym sensu i logiki. Chyba że ich powrót do filmu to czysty chwyt marketingowy, skon na kasę i portfel fanów SW

ocenił(a) film na 7
ter_mat

Tak, strona wizualna filmu jest świetna, połączenie białego z czerwonym na tej planecie, sala tronowa Snoka, planeta z kasynem. Wszystko piękne, kolorowe i robione z dbałością o szczegóły.

WTTW_FILM

Jakby tak na to spojrzeć to nawet te porgi i kryształowe liski miały swój urok (wielka kosmiczna krowa z obwisłym cycem dojona prze Luke'a to była dla mnie trauma, podobnie jak te rybie zakonnice). Dobrze, że Johnson nie dołożył kolejnego droida (nie daj Boże jeszcze tak irytującego jak L3 w "Solo" - o ile film był niezły, tak wszystkie sceny z tym drącym ryja nieporozumieniem bym powycinał i wywalił do kosza)

ocenił(a) film na 5
ter_mat

W spin offach chyba droidy będą dokładane tak mi się zdaje, poza epizodami które wyjątek pewnie będą mieć na start trylogii, więc Johnson choćby chciał to raczej nowy droid nie był za bardzo potrzebny

ocenił(a) film na 5
WTTW_FILM

Na pewno nie jest tak świetna jak w Solo, momentami jest sztuczna...

ocenił(a) film na 1
ter_mat

Problem w tym że kasyno w Canto Bight było zupełnie nie pasujące do świata Star Wars a przynajmniej nie w
sposobie w jaki je przedstawiono. Aktorzy się starają ? HAHAHAHAHA. Robią swoje, z marnego scenariusza nic
nie wycisną więcej dla swojej postaci. ''Jestem w stanie wybaczyc tworcom i latajaca Leię.'' - podziwiam twoje
miłosierdzie, oj podziwiam.

''Dawać temu filmowi 1 to moim zdaniem nadużycie i zwykłe hejterswo niepoparte żadnymi konkretnymi argumentami tylko bólem dupska,ze teorie nie płynęły...''

Jak widać dałem temu filmowi 1/10, i to nie jest hejtestwo zwykła krytyka tego filmu z mojej strony. A gdybyś
czytał wnikliwie mój dorobek to wiedziałbyś że poparty argumentami ;) Równie dobrze mógłbym powiedzieć
że ci co dają temu filmowi 10/10, 9/10, 8/10 są opłacani przez Disney. Choć bliższe prawdy jest to że niestety
nie rozumieją Gwiezdnych Wojen.

ter_mat

Zgadzam się.
Przytoczę moją opinię z innego tematu.

Na szczęście przed obejrzeniem "Ostatniego Jedi" (czyli od pewnie jakiegoś roku z hakiem...) nie wchodziłam na żadne fora, nie czytałam spoilerów, opinii, recenzji, itd.
Dlaczego? Bo nie chciałam mieć zepsutej przyjemności oglądania - przy "Przebudzeniu mocy" w tytułach (np. na filmwebie) było tyle spoilerów, że przed obejrzeniem filmu wiedziałam już kto umrze, kto jest kim, itp. :-(
Obejrzałam więc "OJ" bez żadnej wiedzy, uprzedzeń, oczekiwań (oprócz jednego, że chciałabym żeby to był lepszy film niż "Przebudzenie mocy").
I co? I film mi się bardzo spodobał! :-D
U mnie na pewno w top 3 całej serii Star Wars.
"Ostatni Jedi" zakończył się tak ciekawie (masę otwartych wątków), że z niecierpliwością będę czekać na grudzień 2019 jak to się wszystko potoczy.
Szkoda, że wraca reżyser "Przebudzenia mocy" (i do tego napisał jeszcze do ostatniej części scenariusz), a nie zostaje ten od "Ostatniego Jedi". No, ale - pożyjemy - zobaczymy, ja nie próbuję nawet spekulować co się wydarzy i dzięki temu uniknę frustracji ;-) , że twórcy "poszli inną drogą".

Zaskoczyło mnie natomiast, że w internecie (niestety, filmweb jest tego najlepszym przykładem) tyle ostrej krytyki, wręcz chamskich "opinii". Wielu ludziom się naprawdę nudzi albo nie mają nic do roboty w realu, że przeżywają film jakby im ktoś rodzinę skrzywdził albo dom okradł. ;-)
Więcej dystansu i luzu życzę - do siebie, ale i do innych uczestników dyskusji.
Całe szczęście, że nie czytałam niczego na ten temat przed obejrzeniem filmu.
Gwiezdne wojny to specyficzna seria - ZAWSZE fanom/fanatykom się coś nie podobało, pamiętam jak wchodziły do kin prequele - trudno sobie wyobrazić jak te filmy były "zjechane" przez wielu krytyków, fanów, a dziś często ci sami ludzie piszą, że to już kanon obok starej trylogii... Agresja internautów naprawdę mnie zaskoczyła. No, ale człowiek uczy się całe życie. :-)

Pozdrawiam zdroworozsądkowców - nawet jeśli komuś się film nie podobał, nie jest to powodem do ubliżania innym uczestnikom forum czy dopowiadania sobie opinii odnośnie tych ludzi, które nijak nie pokrywają się z tym co oni wcześniej napisali.

Ter_mat - szykuj się na ostrą "jazdę" w tym temacie. ;-)
Choć może dzieciaki spuszczą już trochę z tonu i jeśli będą próbować dyskutować to jednak pojawi się coś konstruktywnego zamiast osobistych, chamskich wycieczek albo hejtu dla hejtu.

abigail_

100% racji.
Ja też nie wchodziłam na fora przed premierą filmu żeby nie psuć sobie odbioru. Fandom "SW" jest w rzeczy samej bardzo specyficzny i prawdą jest, że co by nie wymyślili to i tak znajdzie się masa malkontentów, którzy wytkną filmowi sci-fi to, że przeczy prawom fizyki czy że coś tam jest nielogiczne. To nie jest paradokument ani reportaż, to fikcja/bajka - stworzona z myślą o młodych odbiorcach zresztą. Co ciekawe, dzieci na filmie bawiły się świetnie (byłam z klasą 11-latków na seansie) i bardzo dobrze. Narzekania faktycznie w większości nie są poparte jakimiś merytorycznymi argumentami, a sporo z nich wynika z rozczarowania fabułą. Jaki z tego wniosek? Najlepiej się nie nastawiać na konkretny kierunek w którym chcemy żeby poszła fabuła - unikniemy rozczarowania i bólu czterech liter.

olka0207

Co do praw fizyki w SW to one nigdy nie były takie jak znamy ;-) - wystarczy obejrzeć jakikolwiek film z tej serii także przenajświętszą, nietykalną, starą trylogię - piszę ironicznie, bo na nią właśnie powołują się fanatycy wytykając błędy nowym filmom - nie wiem, chyba są ślepi albo nie widzą rzeczy oczywistych lub tłumaczą je po swojemu, nawet wbrew logice.
Także w starej trylogii i w prequelach jest masa fizycznych "błędów" (piszę w " ", bo dla mnie to nie jest film popularno-naukowy, więc i nie są to dla mnie błędy), więc oskarżanie o nie tylko nowej sagi, zapominając o starych jest po prostu hipokryzją.

abigail_

Taa... największą zmorą tego fandomu jest to, że z nieznanych mi powodów (psycho)fani nie potrafią cieszyć się niczym innym co nie jest oryginalną trylogią. Idą na film z konkretnym nastawieniem (czytaj: będzie porażka, bo to przecież nie trylogia z lat 70-80), doszukując się błędów czy niedociągnięć w scenariuszu. Jaki w tym sens? A już stosowanie jednej logiki do OT, a pozbawianie tejże PT i ST to dla mnie naprawdę zjawisko wręcz fascynujące.
Cieszę się bardzo, że historia układa się tak jak się układa czyli że bohaterowie OT powoli odchodzą na zawsze ustępując miejsca nowym postaciom. No ileż można doić tych samych aktorów? Han, Luke i Leia przeszli do legendy uniwersum. Ale żeby historie mogły rozwijać się dalej nie można zatrzymać się tylko na tych postaciach. Teraz jest czas kolejnego pokolenia (Rey, Ben, Finn, Rose, Poe), a po nich jeszcze następnych i następnych. Samo życie. Coś się kończy, żeby coś innego musiało się zacząć. Dlaczego ludziom tak trudno to przyjąć do wiadomości?

olka0207

Nie wiem, o to trzeba by spytać jakiegoś, jak to określiłaś, psychofana.
Może traktują oni SW jak jakąś religię, kult, nietykalne bóstwo? Tylko, że takie nastawienie do FILMU jest już pewnym odchyłem, więc może oprócz tych fanatyków trzeba by poprosić o odpowiedź jakiegoś psychiatrę, psychologa czy psychoanalityka. ;-)
Ale tak bardziej serio - nie rozumiem jak można aż tak sfiksować na punkcie filmu, aktorów (ok, rozumiem jak ktoś ma 12-13 lat, ale dorośli ludzie?!), wymyślonej historii?
Ludzie naprawdę przeżywają strasznie i zamiast dyskutować normalnie i wymieniać się opiniami to prawie idzie na noże i opcję "tylko ja mam rację", np. ja dowiedziałam się na tym forum, że jestem Kylo czcicielką??? (cokolwiek to znaczy) - gdzie NIGDY nie pisałam, że "lubię" Rena, czy go usprawiedliwiam, a wręcz przeciwnie! Bardzo mnie to rozbawiło, bo nie dosyć, że temat dotyczył Vadera (a nie Rena) to pokazuje, że niektórzy w ogóle nie czytają postów na które odpisują (!), tylko od razu mają gotową tezę: "nie zgadzasz się ze mną to teraz ci dowalę", nieważne, że totalnie chybione. ;-)

Dla mnie "Ostatni Jedi" był właśnie czymś nowym, że złamał te utarte schematy: oprócz tych, które już wymieniliście dodam jeszcze dwie mniejsze sceny : odrzucenie przez Luke'a miecza Jedi (czy ktoś spodziewał się takiej reakcji, szczególnie po "nabożnym" końcowym momencie w "Przebudzeniu mocy"?) i strzelenie obezwładniające Lei do Poe (jego mina bezcenna ;-) ).
Lecz było dużo takich momentów, że nie wiedziałam czego się spodziewać. A jednocześnie nie było to wbrew charakterom postaci, zwłaszcza po obejrzeniu całego filmu wszystko stało się jasne i w miarę logiczne.
Tak jak pisałam - mam nadzieję, że epizod IX podoła zadaniu, jeśli chodzi o fabułę i będzie prawdziwym zakończeniem, a nie "do zobaczenia za 2 lata w kolejnej trylogii".

abigail_

A ja bardzo lubię Kylo Rena w nowej trylogii. Postać jest genialna - o tragicznym bądź co bądź backstory, niejednoznaczna, skonfliktowana i totalnie nieprzewidywalna przez swoją zwichrowaną psychikę {zaraz mnie tu zjedzą}. Cieszę się, że nie dostaliśmy jednowymiarowego złola (takiego jak Snoke, Hux czy Phasma). Najlepsze jest to, że ciężko przewidzieć co zrobi w epizodzie IX: powybija wszystko i wszystkich, wróci jakoś na JSM albo chociaż powściągnie swoje mordercze zapędy, zrozumie, że nie tędy droga, zginie, nie zginie? Dla mnie to wciąż kwestia otwarta (co mnie ciekawi).

olka0207

Moim zdaniem jest świetnie zagrana, gdyby trafiło na jakiegoś słabego aktora to nie wzbudzałaby tylu emocji wśród widzów.
Według mnie Mark Hamill i Adam Driver zagrali najlepiej w "OJ".
Mimo, że Renowi "nigdy nie wybaczę" zabicia ojca (sorry, ale dla mnie nic tego nie usprawiedliwia) to czekałam na każdą scenę gdzie był Luke albo Ren - kapitalnie zagrane obie role, właśnie dlatego, że nie są jednowymiarowe.
Myślę, że i aktorzy mają większą frajdę przy graniu takich postaci, niż np. osoba Rey (która też jest zagrana dobrze, ale pewnie łatwiej grać kogoś kogo "wszyscy lubią").
Np. Laura Dern, która jest dobrą aktorką miała tak mdłą postać do zagrania, że naprawdę szkoda jej do takiej roli. :-( Moim zdaniem - słabo napisana postać i niewykorzystany potencjał. Podobnie z Leią, ale akurat tu tak nie razi, bo Carrie Fisher nigdy nie była wybitną aktorką, patrząc czysto warsztatowo.

abigail_

Ojcobójstwo, dzieciobójstwo i inne ohydne czyny faktycznie są pewną granicą, której przekroczyć się nie pozornie nie da - choć mitologia np. zna o wiele bardziej drastyczne przypadki. Na przykład Herakles (Hercules) w pewnym momencie zabił swoją młodą żonę i dwójkę dzieci - a zrobił to gdyż Hera (żona Zeusa nienawidząca jego syna spłodzonego ze śmiertelniczką) opętała go sprawiając, że wpadł w niczym niepodyktowany szał. Czyn na pewno haniebny i wydawać by się mogło, że już po nim - jednak znalazł odkupienie, a winę mu ostatecznie przebaczono. Oczywiście do końca życia zmagał się z tym co zrobił i świadomość tego była dla niego największą karą. Z Hanem Solo i Benem widzę pewną analogię i o ile faktycznie ciężko znaleźć usprawiedliwieniem tak trudno nie zauważyć, że ten czyn jednak nie spłynął po nim jak po kaczce, tzn. nie zabił i od razu nie wstał/otrzepał się i poszedł dalej jakby nic się nie stało. Widzę tu kontrast między nim, a Huxem (który też zabił swego ojca rękoma Phasmy i który wszystko starannie zaplanował, zaaranżował i po wszystkim nie odczuł żadnej skruchy, wręcz satysfakcję. Fakt, Berthol Hux był mega sk...synem dla swojego syna, no ale...). J.J. Abrams w komentarzu reżyserskim do "TFA" stwierdza, że Ben Solo pożałował swojego czynu w momencie kiedy sięgnął po miecz przebijając nim ojca na wylot - wiedząc, że mleko się rozlało i już nic z tym nie zrobi. Świadomość, że zabijając ojca tak naprawdę nic nie osiągnął (Snoke szydził z niego dalej w najlepsze) sprawia, że to tym bardziej postać tragiczna.

olka0207

Zabicie ojca z premedytacją (a nie np. w obronie własnej) jest złe - koniec, kropka. :-) Tym bardziej, że Han Solo nie był jakimś psychopatą, zwyrodnialcem i "nie zasłużył sobie" na taki los z ręki syna.
Wiem, brzmi moralizatorsko, ale GW też są moralizatorskie od zawsze. ;-)
Jeśli twórcy zdecydują się, że Ren "odpokutował" swój czyn to chyba tylko na zasadzie "życie za życie", czyli np. poświęci się dla matki, Rey czy z jakiegoś dobrego powodu.
Dlatego nie pasują mi te wszystkie pomysły, że "on będzie z Rey", "on przejdzie na dobrą stronę".
Hm, nie gra mi to z podstawowymi zasadami przyzwoitości ;-) takimi na poziomie prostego człowieka. GW to nie jest niszowe kino psychologiczne, gdzie zło wygrywa, itp. To film dla mas i zasady są proste : dobro zwycięża. ZAWSZE. A Kylo Ren, po tym co zrobił, dobry być nie może (przypominam, że Luke'a też "zabił"), co najwyżej mieć dylematy (Vader też je miał), ale na końcu nie wybaczałabym mu całej winy, bo "przeszedł na dobrą stronę". To byłoby po prostu niemoralne, niewychowawcze - zwłaszcza dla dzieci i nastolatków, którzy to oglądają.
Tak więc powtarzam - odkupienie tego czynu własną śmiercią, oddaniem, uratowaniem kogoś/czegoś dobrego - jak najbardziej tak! Wybaczenie, nawrócenie, przejście na dobrą stronę z Rey u boku jako gratis - nie!

abigail_

Nie kłócę się z tym,zobaczymy co wymyślą :)

olka0207

Swoją drogą, mam przeczucie, że postać zdradzieckiego złodzieja powróci w IX epizodzie, bo jest wg mnie też nie do końca wykorzystana. Wtedy i cała historia z wyprawą do kasyna nabierze innego sensu (wprowadzenie ważnego bohatera) - wielu ludzi krytykuje tę całą sekwencję z wyprawą Rose i Finna, a mnie ona zaciekawiła przy pierwszym oglądaniu i jeśli pociągną wątek złodzieja dalej to nie będzie to tylko "zapychacz czasu" jak o nim niektórzy piszą.

abigail_

Chociaz watek kasyna wydaje się motywem z czterech liter w kontekście dotychczasowych epizodów to jednak nie zdziwilabym się gdyby było do tego nawiązanie w epizodzie IX (niekoniecznie w kontekście miejsca ale może w kwestii motywu handlu bronią,wyzysku i niewolnictwa).

abigail_

Chyba zbyt dosłownie czytasz tego typu filmy. To jest bajka. A co za tym idzie - to co robią bohaterowie to metafora i hiperbola w jakiś sposób opisująca rzeczywistość realną. To, że Vader zabijał, niszczył i siał spustoszenie w całej galaktyce nie czyni z niego zbrodniarza wojennego w proporcji 1:1 i nie kwalifikuje do procesu w Hadze. Ben Solo to jak dla mnie metafora człowieka zagubionego, syna marnotrawnego - który w pewnym momencie zbłądził i nie widział już odwrotu. A zabójstwo jego ojca to symbol całkowitego wyrzeczenia się rodziny (co w realnym życiu wiele młodych osób z problemami robi nie chcąc sobie pomóc i staczając się coraz bardziej). Zasada "oko za oko, ząb za ząb" w bajkach nie do końca działa. Bajki mają uczyć. Tak, to co robi Ben Solo swojemu ojcu jest złe. Pytanie tylko czy jeżeli faktycznie poczuje szczerą skruchę i będzie w stanie odpokutować to co zrobił (pomagając innym, poświęcając się dla dobra ogółu - niekoniecznie ginąc przy tym) to co by było bardziej edukacyjne: zabicie takiego kogoś czy danie mu drugiej szansy mimo zła jakie wyrządził? A poczucie winy i wyrzuty sumienia zostaną z nim na zawsze i to będzie dla niego największa kara, większej nie potrzebuje.
Zobacz: Vader niszczył, zabijał i siał spustoszenie w galaktyce przez ponad 2 dekady (zabił Obi-Wana, który niejako był dla niego jak ojciec). I piękne było to, że na koniec doznał odkupienia. A że zakończyło się to jego śmiercią to było to podyktowane tym, że galaktyka by mu tego nie darowała w związku z tym ile złego nawyrabiał i w związku z tym jego powrót na łono społeczeństwa byłby niemożliwy. Zbrodnie jakich dopuścił się Ben Solo jako Kylo Ren (zabicie ojca, domniemane wybicie kilkunastu uczniów Luke'a, próba zadziabania wujka - to jest tragedia ale na poziomie personalnym, nie globalnym). Galaktyka jeszcze nie miała czasu go osądzić jako osobę osobiście odpowiedzialną za całe zło świata - pod koniec "TLJ" ogłosił się nowym SL i od tego momentu będzie brał całkowitą odpowiedzialność za swoje czyny globalnie. A jeszcze nie wiem jak będzie rządził, co będzie robił, jak to będzie wyglądać. Jeśli pójdzie drogą Snoke'a to faktycznie nie będzie dla niego ratunku. Ale może nie?

michael_borowitz

"Zbrodnie jakich dopuścił się Ben Solo jako Kylo Ren (zabicie ojca, domniemane wybicie kilkunastu uczniów Luke'a, próba zadziabania wujka - to jest tragedia ale na poziomie personalnym, nie globalnym). "
Hm, no jednak Ren nie czyni zła nie tylko na poziomie personalnym, bo jednak całą wioskę kazał wybić już w otwarciu "Przebudzenia mocy".

Piszesz o Vaderze: "A że zakończyło się to jego śmiercią to było to podyktowane tym, że galaktyka by mu tego nie darowała w związku z tym ile złego nawyrabiał i w związku z tym jego powrót na łono społeczeństwa byłby niemożliwy. "
Myślę, że jednak nie to było powodem, że twórcy go uśmiercili (bo Luke miał możliwości go ukryć i by sobie tam żył - ale jakby to wyglądało na tle całej sagi?! Grzeczny, nawrócony Vader na jakieś wyspie, itp.- słabe po prostu), a właśnie ofiara z własnego życia za odkupienie wszystkich win, i to oddanie życia za syna.

"Chyba zbyt dosłownie czytasz tego typu filmy. To jest bajka. A co za tym idzie - to co robią bohaterowie to metafora i hiperbola w jakiś sposób opisująca rzeczywistość realną. "

Jeśli już to baśń, a nie bajka ;-) , a w baśniach jest wyraźny podział na dobro, zło, nagrodę, karę.
Uważam, że zabicie własnego ojca jest mocne, naprawdę mocne (szczególnie w taki sposób jak nam to ukazano) i właśnie krzwdzące dla moralnej strony byłoby nawrócenie Kylo Rena (plus jakiaś miłosna nagroda w postaci Rey) bez kary, bo to, że będzie miał wyrzuty sumienia i będzie żyl z poczuciem winy to jednak za mało - dzieciaki tego nie wyłapią, nie będą widzieć tej "kary". A myślę, że twórcy nie będą chcieli iść w kierunku przekazu "zabiłeś starego, ok, teraz będziesz już grzeczny i tylko będzie ci czasem smutno i trochę popłaczesz".
W dodatkach reżyser Adams mówił, że zabicie Solo z ręki syna było konieczne i miało być mocne. Myślę, że szykują podobnie mocne zakończenie tej historii, czy będzie to a la Vader (odkupienie i własna śmierć) czy coś zupełnie innego, ale nie chciałabym żeby poszli w totalne nawrócenie i happy end "i żyli długo i szczęśliwie wspólnie rządząc galaktyką, mając w pamięci męczeńską śmierć Hana Solo, której Ben Solo nie mógł sobie darować do końca życia".... Dla mnie osobiście byłoby to słabe zakończenie i jednak paradoksalnie bez pozytywnego przekazu.

Dlatego ciekawa jestem jak ten wątek się rozwinie, ale nie chcę za bardzo spekulować czy mieć jakichś oczekiwań - lepiej niech mnie twórcy zaskoczą. :-)

abigail_

Ja bym mimo wszystko nie chciał żeby kolejna trylogia zakończyła się grecką tragedią i przesłaniem typu "Skywalkerowie to toksyczna rodzina, skazana od początku do końca na klęskę". Nie chciałbym aby Han, Luke i pewnie wkrótce Leia zginęli na darmo. Wolałbym żeby tragedia tej rodziny znalazła jakieś optymistyczne zakończenie i żeby ich jedyny żyjący potomek nie podzielił mimo wszystko ich losu, żeby wreszcie się ogarnął i znalazł spokój ducha po tym wszystkim co tę rodzinę spotkało. Coś mi się wydaje, że są na to szanse - ale zobaczymy za 1,5 roku :)

michael_borowitz

Hm, nie pomyślałam o tym, że jeśli twórcy nie zaserwują nam jakiegoś rodzeństwa/kuzynostwa wyciągniętego jak królik z kapelusza, to w sumie Ben Solo jest jedynym i ostatnim potomkiem Skywalkerów... Czyli jeśli "się nie ogarnie" to nici z przedłużenia rodu. ;-)
Szkoda, żeby na nim zakończył się ród Skywalkerów, ale inna opcja czyli żona, dzieci, itp. - no, nieeee. :-)

Pożyjemy-zobaczymy i może wrócimy do tego tematu za półtora roku. :-)

abigail_

Mnie się wydaje, że historia Bena Solo zmierza jednak ku odwróconemu losowi Anakina Skywalkera. Anakin wybierając CSM miał tak naprawdę wszystko: kochającą go bezgranicznie kobietę, która spodziewała się jego dzieci, wsparcie i braterską miłość swojego mistrza, był szanowanym rycerzem Jedi i nie wiem czy czegokolwiek mu brakowało do szczęścia (jasne, miał spięcia z Radą Jedi ale nie było to coś nie do przezwyciężenia). Ben Solo w swojej "szczytowej" formie nie ma nic: ani wsparcia, ani rodziny, ani dziewczyny do której myślę coś jednak czuje. Jeśli jednak w porę się opamięta to może znacznie odmienić swój los. W źródłach poza filmowych czytamy, że Luke podczas ich starcia na Crait zobaczył tego samego wystraszonego i zakompleksionego chłopaka pragnącego miłości i akceptacji- a chowającego się za fasadą swojego mrocznego alter ego i dlatego uznał, że nic mu nie zrobi (a mógłby - mimo, że był tylko projekcją). Rey też mogła go zabić po tym jak obydwoje na chwilę stracili przytomność - nie zrobiła tego jednak wierząc, że mimo wszystko poczeka na to co się wydarzy, bo to Moc zadecyduje czy jej wizja ich wspólnej przyszłości się spełni. W tym kontekście ja nie wykluczam niczego :) I dlatego to jest ciekawe!

michael_borowitz

"Rey też mogła go zabić po tym jak obydwoje na chwilę stracili przytomność - nie zrobiła tego jednak wierząc, że mimo wszystko poczeka na to co się wydarzy, bo to Moc zadecyduje czy jej wizja ich wspólnej przyszłości się spełni. "
Rey nie zabiła go jak był nieprzytomny, bo jest po prostu dobra (póki co i mam nadzieję, że tak zostanie). Dobry bohater nie zabija bezbronnego, nieprzytomnego przeciwnika. :-)
Wizja wspólnej przyszłości? Nie wydaje mi się, żeby Rey o tym wspominała.
Hm, ja wiem, że dla wielu wizja romansu jest kusząca i rzeczywiście twórcy niejako dają znać (sytuacjami i grą aktorów), że tę dwójkę do siebie przyciąga (Moc czy coś innego), ale o ile mogę się ewentualnie zgodzić, że Ren ma do Rey słabość, to po Rey widać raczej chęć czynienia dobra, a nie zadurzenia się w przeciwniku.
A jeśli już twórcy koniecznie chcą zrobić love-story z tą dwójką to mogę mieć jedynie nadzieję, że nie będzie to nic drętwego na miarę Anakina-Padme (ależ to było źle napisane i źle zagrane...) i niekoniecznie happy end.
I nie będzie to wg mnie żadna grecka tragedia. ;-) Ot samo życie.

abigail_

W adaptacji "TLJ" jest i na oficjalnej stronie SW przy opisie scen/postaci. Ale nie wspominają co Rey dokładnie zobaczyła - pewnie trzymają to na koniec.
Ja tam nie węszę romansu - ale zaciekawiła mnie ich relacja i te wizje, które bądź co bądź pchnęły Rey żeby udać się do jaskini lwa ryzykując życiem. Musiała coś tam zobaczyć takiego, co sprawiło, że dotychczasowe występki Kylo Rena/Bena Solo przestały jej przeszkadzać.
Co do Padme i Anakina - zgadzam się, chyba najbardziej sztuczny "romans" w całej sadze, chemii między nimi nie było w ogóle imo (podobnie jak między Hanem a Q'irą w "Solo").

ocenił(a) film na 8
michael_borowitz

No oczywiście, że Ben jest zagubiony. To bardzo widać, że on szuka akceptacji i docenienia. Dlatego zabił swojego ojca bo tego od niego nie dostał. Snoke`a zabił w momencie, gdy ten przestał go "doceniać", na Rey wkurzył się gdy ta mu znów wygarnęła "Jesteś potworem" . A on nie chce być potworem, tylko że już nie umie inaczej. Może matka mu pomoże jednak się "nawrócić"... tzn chciałabym tak, bo to była by fajna.. paralela. W OT mamy syna ratującego ojca złoczyńcę a tu byśmy mieli matkę ratującą syna. Ale chyba nie dostaniemy tego i nie dlatego, że twórcy nie mieli takich planów, bo coś czuję iż mieli, ale dlatego że Carrie nie żyje.

Dosei

Nie wiem dlaczego ludzie mają problem z dostrzeżeniem tego. "Przebudzenie Mocy" i później "Ostatni Jedi" dają nam wyraźnie do zrozumienia, że zabicie Hana Solo nie spłynęło po jego synu jak po kaczce. Ben Solo chyba sam uwierzył, że jest potworem - skoro wszyscy dookoła coś Ci od wielu lat próbują sugerować (jeśli nie werbalnie, to za pomocą czynów), to w końcu staje się to - przynajmniej dla Ciebie samego - prawdą. Polecam powieść (autor Jason Fry) na podstawie filmu: trochę więcej światła rzuca na postać Bena Solo i to jak był postrzegany przez najbliższych już od małego. To plus manipulacje Snoke'a ostatecznie po 20 paru latach zniszczyły mu psychikę. Na Rey się wkurzył, ale i tak myślę, że wie iż jest jedyną osobą, która widzi w nim coś więcej niż wszyscy pozostali, a mianowicie przetrąconego i maksymalnie samotnego człowieka chowającego się pod fasadą machiny do zabijania. Dlatego tak mu na niej zależy i raczej mu to nie minie.

ocenił(a) film na 3
Dosei

Poważnie 8 dla tlj ??? .

abigail_

Co do śmierci Hana Solo to chyba ten czyn (jakkolwiek ohydny) już dał o sobie znać w postaci wyrzutów sumienia i jeszcze większego rozdarcia emocjonalnego. Chyba w adaptacji "TLJ" (nie wiem czy jest już polskie tłumaczenie) czytałem, że w pewnym momencie Ben Solo będąc u Snoke nie jest w stanie dokończyć zdania "I killed my fa...Han So..." i roni łzy i jest przy tym mega roztrzęsiony. W sumie to nie trzeba nie wiadomo jak uważnie oglądać, żeby nie dostrzec, że to nie spłynęło po nim jednak jak po kaczce i chyba nie da mu to spokoju do końca życia.
Czy to za mało? Zobaczymy. Myślę, że w tym przypadku "zabójstwo z premedytacją" to trochę złe określenie. Haniebności czynu nawet nie ośmielam się podważać, nie mniej jednak wyrzuty sumienia ma - wie, że zrobił źle. A to już coś.

ter_mat

A jak inaczej to określić niż morderstwo z premedytacją? Morderstwo pod wpływem emocji - nie. Przecież to zaplanował i wykonał. A że się zawahał? No cóż - efekt był taki sam, prawda?
Pozostanę więc przy swoim zdaniu :-) i nie przesadzajmy z tymi wyrzutami sumienia Rena - w filmach nie było to póki co specjalnie wyeksponowane, jakoś nie rozpaczał z racji tego, że zabił ojca. On smutny, zagniewany i chmurny chodzi prawie cały czas ;-)
Próbujecie trochę wybielać Kylo Rena i go usprawiedliwiać, powołując się na źródła pozafilmowe, ale fakty ukazane w filmach są przeciwko niemu. ;-)

Ale tak jak pisałam już kilkakrotnie - doceniam wykreowanie tej złożonej postaci przez twórców oraz bdb zagranie jej przez Adama Drivera i tu chyba jesteśmy zgodni. :-)

abigail_

To jest ciekawe, że wiele osób widzi tę postać inaczej. I za to czapki z głów tym, którzy ją w ten sposób wymyślili i rozpisali. Adamowi Driverowi dostała się postać na miarę jego talentu, w zasadzie najciekawsza spośród bohaterów ST (no bo taka Rey, Poe czy Finn... OK, ale tak naprawdę nie są dla nikogo zagwozdką, da się przewidzieć ich zachowanie i ich rolę w całości). Cokolwiek się stanie z Benem Solo (jestem otwarta naprawdę na KAŻDĄ ewentualność łącznie z jego śmiercią) to i tak będzie to uczta dla oczu móc oglądać m.in. tego aktora i tę postać w akcji w ostatnim epizodzie.

ocenił(a) film na 8
abigail_

"Tym bardziej, że Han Solo nie był jakimś psychopatą, zwyrodnialcem i "nie zasłużył sobie" na taki los z ręki syna. " - ok nie był ale patrzysz na Hana z perspektywy fana, widza a spójrz na Hana z perspektywy Bena. No ja widzę tu kogoś, kogo ojciec zawiódł, kogo ojciec nie doceniał. I nie ja nie usprawiedliwiam ja tylko rozumiem czemu to zrobił. Usprawiedliwianie i rozumienie to dwie różne, bardzo różne rzeczy.

abigail_

Czytam moje słowa sprzed ponad półtora roku i potwierdziły się moje przypuszczenia odnośnie końca historii Kylo Rena/Bena Solo (właśnie ukazał się film "Skywalker. Odrodzenie").

ocenił(a) film na 8
olka0207

"Oczywiście do końca życia zmagał się z tym co zrobił i świadomość tego była dla niego największą karą." - identycznie było z Wybrańcem. Dla niego największą karą było życie. Wiecznie nieszczęśliwy - najpierw jako niewolnik (dosłownie), potem znów niewolnik tego, że jest Wybrańcem (rada Jedi i Palpie przecież go wykorzystywali mając w 4 literach jego uczucia) , niewolnik strachu przed utratą kogoś kto w niego wierzył (matka a potem żona) a na końcu niewolnik wyrzutów sumienia (stracił ukochaną i przyjaciela). Pod sam koniec życia znalazł dopiero spokój.

Dosei

Dwa pokolenia pozniej i jest Ben Solo: ofiara własnego "szlachetnego" pochodzenia - od dziecka będący celem ohydnego i przebieglego gada,który mieszał w głowie jemu i jego bliskim (chciał go wykorzystać do zgladzenia znienawidzonej przez siebie rodziny Skywalkerów),oddany przez matkę do wuja w wieku 10 lat, ojciec nieobecny w jego życiu niemal od zawsze - całe życie inni wybierali za niego i czegoś od niego oczekiwali nie dając nic w zamian. Snoke w końcu przeciagnal to na CSM gdy Ben miał 23 lata. I tak długo się bronił :/ Jeśli to nie jest postać tragiczna to ja nie wiem co jeszcze musiałby przeżyć żeby nią zostać.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones