PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 541
ocen
6,8 10 1 149541
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Przeglądając fora bardzo często spotykam się z krytyką pomysłu Lucasa z prequeli, który rzekomo zniszczył koncepcję Mocy z Oryginalnej Trylogii midichlorianami. Natomiast "The Last Jedi" z powrotem przywraca jedynie słuszną wizję. Moc to nie midichloriany, ale mistyczna siła, której nie można mieć.

Zaraz zaraz... ale chyba ktoś nie rozumie Gwiezdnych Wojen. Nie można stawiać znaku równości między midichlorianami a Mocą, jeżeli ktoś to robi, to proponuję mu jeszcze raz obejrzeć Mroczne Widmo. Midichloriany są jedynie fizycznym narzędziem umożliwiającym poznanie Mocy, która nie przestaje być mistyczną siłą znaną z OT. "Polem energii, z którego Jedi czerpią siłę". Nie bytem racjonalnym podejmującym decyzje, nie Bogiem, ale energią. Jednostka posiadająca więcej midichlorianów ma większy potencjał w poznaniu i wykorzystaniu Mocy, a jako że są one we krwi, to znaczy, że potencjał Mocy jest dziedziczny, stąd "Moc jest silna w mojej rodzinie" Luka Skywalkera. Nie każdy może zostać Jedi. Wizja ta jest jednak sprzeczna z "postępowym" światopoglądem Kennedy - no bo jak to, że NIE MOŻNA zostać tym, kim się chce, bo coś się we krwi nie zgadza?! Toż to niepoprawne politycznie! Koncepcję Mocy trzeba więc wywrócić do góry nogami.

U Lucasa posiadania midichlorianów jednak nic nie znaczy samo w sobie. Jednostka z ich ogromną liczbą nie zostanie sama w sobie Jedi. Musi wyrzec się wygodnego życia i przejść wieloletnie szkolenie pod okiem rygorystycznego zakonu mnichów. Tak jak Anakin. Dopiero szkolenie umożliwia wykorzystanie tkwiącego w jednostce potencjału Mocy. Potencjału zależnego od midichlorianów. Dlaczego Anakin był potężniejszy niż Obi-Wan? Właśnie z powodu krwi, odziedziczonej po przodkach (lub też od samej Mocy, jeżeli przyjąć jedną z teorii z EU). Ta krew bez szkolenia byłaby jednak bezużyteczna.

Koncepcja Mocy u Disneya jest zniszczeniem tego założenia. Luke Skywalker twierdzi, że "Mocy nie można MIEĆ", co spotyka się z brawami ultrasów. "Taak, właśnie, wreszcie koniec z midichlorianami!" Tylko że, jak już wyżej wykazałem, prequele wcale nie są przeciwko temu założeniu, bo potencjał Mocy nie jest z nią tożsamy. Słowa Luka są logiczne i wpasują się w sagę. Ale reszta nie. Ponieważ Rey, przypadkowa kobieta z kosmicznego za*upia, tę Moc POSIADA. Po prostu. Bez szkolenia, bez wiedzy potrafi ją wykorzystywać. Jest to dla niej proste, wszystko jej wychodzi. Ona tę Moc ma w sobie. Moc przestaje być mistyczną siłą, której poznanie jej zależne od potencjału krwi i treningu. Staje się czymś, co się MA. Czymś, co się w jednostce "przebudza", więc ta jednostka może z tego przebudzenia korzystać. Rey ma Moc, bo tak.

Ale nie tylko ona. Chłopiec z zakończenia TLJ również po prostu MA Moc, bez szkolenia, bez jej wcześniejszego poznania. Bo owa Moc się w nim "przebudziła". Wizja Lucasa zostaje złamana. Celem ideowym jest pokazanie, że nie trzeba być wielkim Skywalkerem, potomkiem samej Mocy, przechodzić szkolenia, bo Moc może być w każdym, nawet biedaku-niewolniku. I ten niewolnik potrafi ją wykorzystywać... mimo, że Jedi nie istnieją. Ostatni Jedi zginął. "Powrót Jedi" został zniszczony i stracił sens. A kim jest Rey? Nikim. Ona NIE JEST Jedi, bo żeby być Jedi, trzeba przejść próbę i szkolenie. Luke w zakończeniu TLJ po prostu pie*doli głupoty. Umiejętności Rey nie zostały wyjaśnione w TLJ, mimo że po nielogicznym TFA wszyscy tego oczekiwali. Dziura fabularna jeszcze się powiększyła.

Lucas chciał stworzyć coś wielkiego. Disney tworzy rozrywkową trylogię dla prostego ludu w duchu marvelozy. Wychodzi mu to przednio, lud bije brawo. Tylko że to już nie są prawdziwe Gwiezdne Wojny, bo podkupują ich fundamenty.

Szczęśliwego Nowego Roku.

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Mamy w mitologii Star Wars spór pomiędzy jasną a ciemną stroną od kiedy tylko świadome życie zdało sobie sprawę z obecności "siły wyższej".

Tysiące lat istnienia zakonu Jedi, gdzieś w zakurzonych odmętach przeszłości część rycerzy przeszła na CSM tworząc zakon mrocznych Jedi, a w konsekwencji później zakon Sith. To jest oś całego uniwersum, niezależnie czy czytamy/gramy/oglądamy spin-offy, książki czy gry... Wszystko sprowadza się do konfliktu na tle mocy. Ciężko uznać, by równowagę w największym konflikcie który toczy się od zarania dziejów mógł zaprowadzić zwykły - nawet utalentowany - ale "przypadkowy" koleś. Oczekujesz mistycyzmu od uniwersum nie mogąc zaakceptować faktu istnienia form życia które są wrażliwe na moc i kumulując się pozwalają nosicielowi na władanie mocą... Za to wolisz pierwszy lepszy "talent", niż wybrańca który stanowi część przepowiedni a tym samym tworzy jakiś obraz kultu, wiary, swoistego "mesjasza" dla religii Jedi... To coś więcej, niż tylko chodzenie w szatach mnicha i bycie powściągliwym...

Dzięki temu wiemy na pewno, kto jaką pełni rolę w uniwersum. Dzięki temu ani Anakin ani Luke nie zostaną zdetronizowani (bardziej...) niż by chciał tego LucasFilms roszcząc sobie prawa do demolo...budowania uniwersum od chwili przejęcia licencji przez Di$ney. Gdyby nie dobitny dowód w prequelach, jaką masz gwarancję, że Kennedy nie rozpędziła by się jeszcze dalej niż to zrobiła w sequelach, i nie obwołała postacią centralną marysujną Rey...?

Swoimi działaniami Di$ney udowadnia, jak bardzo nie liczy się z wizją samego ojca uniwersum - George Lucasa. Star Wars to przypadek skrajnie inny od Wiedźmina, gdzie akurat Sapek ustępuje pola w zrozumieniu własnego dzieła względem pasjonatów, jakimi są autorzy serii gier, które to są zdecydowanie bardziej zasłużone za spopularyzowanie i zbudowanie uniwersum Wiedźmina niż burkowaty pan Sapkowski...

Porównianie Morfeusza z Anakinem rozjeżdza się, kiedy weźmiemy pod uwagę kreację świata przedstawionego, bowiem w "Matrixie" mamy ledwie jedną kolonię kilkuset przebudzonych, zaś w Star Wars mamy cały... kosmos. Z kilkuset przebudzonych masz kilkudziesięciu kozaków w postaci Trinity czy Morfeusza.... plus jeszcze wszechwiedzącą wyrocznię, która wie właściwie wszystko. To ona naprowadziła Morfeusza na trop. To zupełnie inna sytuacja, niż mglista i powtarzana przez setki pokoleń przepowiednia, której potencjalnym bohaterem może być właściwie każdy wrażliwy na moc... Tu zachodzą zupełnie inne warunki poszukiwań.

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

"Ciężko uznać, by równowagę w największym konflikcie który toczy się od zarania dziejów mógł zaprowadzić zwykły - nawet utalentowany - ale "przypadkowy" koleś."

Nie przypadkowy. Od tego są przepowiednie, by przewidzieć pojawienie się kogoś ekstraordynaryjnego.

"Oczekujesz mistycyzmu od uniwersum nie mogąc zaakceptować faktu istnienia form życia które są wrażliwe na moc i kumulując się pozwalają nosicielowi na władanie mocą..."

Fcale nie ;p Irytuje mnie tylko i wyłącznie ich "POLICZALNOŚĆ" >_<
Bo skoro tak to kupujesz od początku do końca to jak odnosisz się do kilku kwestii, które nieraz były żywo dyskutowane:
- czy utrata kończyn, jak u Anakina, powoduje zmniejszenie się ilości midichlorianów w jego ciele - w końcu trochę krwi mu ubyło :D - a przez to czyni słabszym Mocą?
- czy jeśli dokonamy transfuzji krwi, gdy dawcą będzie posiadacz ich dużego stężenia, to czy biorca zwiększy swoją wrażliwość na Moc? A na odwrót? Jeśli Jedi przepompujemy krew z kompletnie niewrażliwego na Moc człowieka? Czy wtedy jego zdolności się zmniejszą?

"Za to wolisz pierwszy lepszy "talent", niż wybrańca który stanowi część przepowiedni a tym samym tworzy jakiś obraz kultu, wiary, swoistego "mesjasza" dla religii Jedi..."

Nic z tych rzeczy, równowagę może zaprowadzić tylko Wybraniec, ale być potężnym Jedi może być ktokolwiek i NIE MUSI być akurat z rodu Skywalkerów!

"Dzięki temu wiemy na pewno, kto jaką pełni rolę w uniwersum. Dzięki temu ani Anakin ani Luke nie zostaną zdetronizowani (bardziej...) niż by chciał tego LucasFilms roszcząc sobie prawa do demolo...budowania uniwersum od chwili przejęcia licencji przez Di$ney."

No to wytłumacz mi - skoro to takie oczywiste - dlaczego nawet Rada Jedi nie jest tego pewna :P

Zatem wolisz to rozwiązania z powodów out-universe i dlatego ich bronisz, podczas gdy ja się skupiam na samym świecie przedstawionym i tym, co mi się w nim (nie) podoba. Jakby się uprzeć to zawsze może pojawić się ktoś, kto ma np. 30 000 midichlorianów - co to za problem nagle zbadać Rey (lub nową postać w kolejnym filmie) i podać taki wynik? Ale tytułu Wybrańca nikt Anakinowi nie odbierze i liczba midiwtopy nie ma tu nic do rzeczy!

Jesteś strasznie monotematyczny z tym wpychaniem wszędzie Di$neya, nawet przy chwaleniu prequeli nie potrafisz się nimi cieszyć, tylko Pan marudzisz :D

Ale Matrix to był tylko przykład, dzieła filmowe i literackie roją się od wszelakich wybrańców, którzy odkrywają swoje przeznaczenie z czasem i nigdzie nie ma to aż tak łopatologicznie uproszczone jak w przypadku midichloroianów! Najtańszy możliwy chwyt >_<

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Anakin sporo osłabł po walce na Mustafar, jako Vader nigdy nie osiagnął pełni umiejętności, na jakie byłoby go stać gdyby nie skutki obrażeń po walce z Kenobim. Gdyby nie interwencja Palpatine'a, wybraniec skończyłby jako tost XD

Z czasem organizm wytwarza własną krew a krwinki z krwi przetoczonej obumierają, i krwiobieg wraca do normy, choć w przypadku Grievousa i Anakina widać dobitnie, że organizm któy został rozjechany, nigdy nie wraca do poprzedniej kondycji. Generał nie był wrażliwy na moc ale cierpiał za to na dusznicę, a Anakin będąc jedynie korpusem z głową nawet dzięki mocy - zszedł by na zator albo uduszenie.

Rey... Jak mówiłem wcześniej, tak mówię teraz i będę mówił dalej - laska na siłę wciśnięta w trwające 40 lat uniwrsum po to tylko, aby dać pretekst do kręcenia zbędnych z punktu widzenia fabuły sequeli... Ale, w czasach hegemonii poprawności nie wystarczyło, aby nowym Jedi ( po sześciu epizodach z kolesiami z mieczami... ) Została dla zdrowej odmiany po prostu wrażliwa na moc dziewczyna. Oo nieee... To by było za mało. W jednej trylogii trzeba to nadgonić uciekając się do kuriozalnych metod aby tylko poczucia feministycznej sprawiedliwości dziejowej stało się zadość. I tak oto dostajemy wszechutalentowaną Perfekcyjną Panią Mocy, super-du*per stratega Holdo, i supermanową Leię której nie zabije nawet wybuch rakiety i próżnia kosmiczna XDDDDDD


Gdyby nie było takiego schizowania na punkcie wciskania takich karkołomnych dyrdymałów ( wszak żyjemy w czasach, w których to aktor musi przepraszać publicznie za użycie słowa "czar*nuch" w kontekście opowiadania o filmie traktującym o rasiźmie i metodach jego działania...) To naprawdę, każdy aspekt który sprowadza pomysły Kennnedy na ziemię w kwestii demolowania uniwersum jest na wagę złota. Kiedyś midichloriany mi koło kupra latały, ale dzisiaj widzę, że są na wagę złota.

I tak, nie da się mówić o SW - szczególnie dzisiaj! - bez porównywania, jaki był ten świat dawniej, a jaki jest dziś, przycinany równiutko pod oczekiwania każdej możliwej mniejszości społecznej, aby tylko każdy dostał swój kawałeczek torciku i z bananem na buzi klikał "lubię to!"....

To, co my wiemy to nie to samo co wiedzą postaci fikcyjne. Widz ma przywilej wszechwiedzy oglądając akcję zza kurtyny czwartej ściany w przeciwieństwie do bohatera. Sam ojciec SW Lucas obwołał Anakina wybrańcem, i jeszcze postawił przysłowiową "kropkę nad i" w filmie. Skoro dziś "tfurcy" roszczą sobie prawa do żonglowania filmami na zasadzie "ten film olewamy bo tak, tamten odcinek/spin-off przemilczamy", albo "seria jest kanoniczna, ale tylko do części 2-ej, od 3-ej do 5 włącznie już nie, i kręcimy 6 jakby 3,4,5 nie było..." To znaczy, że źle się dzieje. Jeśli kosztem zabezpieczenia SW od takich machinacji jest jedna scenka o midichlorianach, to "policzalność" potencjału na moc jest zdecydowanie kroplą w porównaniu z morzem dyrdymałów, jakie sadzi zadowolona z siebie wierchuszka Holiłudu z Kennedy z kartą członkowską klubu wzajemnej producenckiej adoracji.

Co do najtańszych możliwych chwytów, jest nakręcenie filmu będącego zlepkiem scenek jeżdzących po nostalgii...

Także tego ;)

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

Ale jak to się ma wg teorii midichloriańskiej do stężenia ich we krwi? ;> Czy już po porażce z Dooku utracił część "Mocy"?

Czepiasz się i czepiasz tej Rey, jakby miała więcej midichlorianów niż Anakin i robiła cuda przy użyciu Mocy, a ona nawet nie dorasta do pięt połowie użytkowników, którzy pojawili się w sequelach, więc o czym my tu...coś czuję, że jakby to był facet to byś się nie zafiksował na tym punkcie ;p

Już pisałem, że midichloriany niczego nie zapewniają, bo zawsze może się pojawić kolejny rekordzista pod względem ich ilości, wszak nie są one podawane w procentowej zawartości i 20 000 to nie jest max ;p

Ale ja miałem na myśli mówienie o dawnym i ciągłym poruszaniu obecnego, to tak jakby w kontekście OT ciągle marudzić, że taki fajny Vader tutaj, a nie to co w PT.

"To, co my wiemy to nie to samo co wiedzą postaci fikcyjne. Widz ma przywilej wszechwiedzy oglądając akcję zza kurtyny czwartej ściany w przeciwieństwie do bohatera."

Ale Rada wiedziała o ilości midichlorianów, więc jeśli wg Ciebie to załatwia sprawę, to tak samo powinno być w tamtym świecie, bo zapewnienie Lucasa, że to on jest Wybrańcem byłoby tak samo ważne i wiążące bez żadnych dodatkowych badań krwi!

"kosztem zabezpieczenia SW od takich machinacji jest jedna scenka o midichlorianach"

Midichloriany nic nie zapewniają, jak pisałem powyżej! A są one jednym z dwóch najgorszych pomysłów w SW, obok tego, że Maul przeżył przecięcie na pół i upadek do szybu >_<

ocenił(a) film na 3
sundayborn

No no, chwilę mnie nie było ale co tam xd

Co jakiś czas mam wyjazd za granicę, zazwyczaj to są kraje Europy Zachodniej, gdzie na codzień jednak jest widoczny mocny trend postępowy. Mam okazję wtedy ze znajomymi podyskutować "o tym i o tamtym". Różnice w perspektywnie są kolosalne. Będąc na wyspach miałem możliwość wysłuchać, jak się widzi znajomym brytyjczykom cały ten zamysł jaki się odwala w tej chwili w przemyśle filmowym... Oczywiście ogółem mają wysoki poziom kultury osobistej i starają się mimo wszystko miło i spokojnie wymieniać poglądami, ale choć temat jest jak wspomniałem o był filmach, to tak używane argumenty i ogólna postawa jest uniwersalna, odnosząca się do stanu społecznego i mentalnego na czasy obecne. Niestety, choć to spoko ludzie są, to zauwazyłem jedną rzecz, która mnie poraziła. W przytłaczającej większości przypadków zderzałem się z kompletnym brakiem krytyki... Wszystko się tam łyka jak pelikany i przyklepuje. Poziom nadrważliwości na tematy dotykajace kwestii "równości" itd jest tak newralgiczny, że trzeba niemal z gracją sapera poruszać się w tematach takich, jak "metoo" czy angażowaniu czarnoskórych aktów/aktorek do ról postaci pierwotnie bladych twarzy. Choć oni między sobą mają wspólny język z racji tego, że dmuchają w jedną tubę, to już komuś z "zewnątrz" kto nie obcuje na codzień ze środowiskiem tak nastawionym na absolutną poprawność dosyć łatwo dostać łatkę rasisty. Wiadomo, że to co działo się kilka dekad wcześniej nie było w porządku. Jednak zaczyna to iść za bardzo do przodu, rozsądek gdzieś się pogubił.

Pamiętam, jakie zdziwienie było, kiedy wspomniałem, że jeśli postać pierwotnie biała nie powinna być grana przez czarnego. Wtedy zwszyscy zrobili wielkie oczy, choć jeszcze nie dokończyłem całej wypowiedzi. Dalej dodałem, że to samo nie powinno działać w drugą stronę, czyli czarny grany przez białego, a najlepiej w ogóle by było, gdyby MArvel czy DC trochę się wysiliło i zaczęło tworzyć nowe ikony komiksowe, które byłyby bardziej różnorodne etnicznie. Wtedy ta niezręczna cisza rozmyła się, jednak to daje do myślenia. Wystarcyz choćby zbliżyć się do innego punktu widzenia niż ten ich "zachodni", i już patrzą na ciebie krzywym okiem. Jednak resztę posiadówki przy piwie nasłuchałem się, że w sumie dobrze by było, gdyby Idris Elba został tym agentem ( choć akurat nie każdy temu przyklasnął, uff ), albo jak to dobrze, że teraz dzieje się to, co się dzieje w disneju. Nie potrafili nawet dostatecznie krytycznie spojrzeć na to, jak ten ruch #metoo zaczął walić rykoszetem, i stał się karykaturalnym polowaniem na czarownice. Ciągle tylko wracali do korzeni ruchu, które oczywiscie były słuszne, natomiast kiedy trzeba było spojrzeć do jakiego raka się w pewnej chwili rozrosło i odeszło od założeń a stało się grajdołem dla fałszywych oskarżeń, albo jak niektóre laski z premedytacją pchały się do łóżek z pełną świadomością wyceniając swój kuper byleby tylko dostać się na salony, a teraz robią z siebie ofiary ( choć wykonaly z wyrachowaniem swój plan ), to znów robiło się kwaśno w powietrzu. Tam wisi taka otoczka, taki parasol usprawiedliwiania takich motywów. Coś na zasadzie "nieważne, czy rozsądnie czy nie, byleby postępowo i poprawnie".

I to jest dla mnie obraz zachodniego widza, który jest priorytetem dla koncernów filmowych. Film to produkt, a widz to klient. Produkt ma odpowiadać wymaganiom widza. A dzisiejszy widz zachodni, czyli priorytetowy klient ubóstwia hummus, ma alergię na gluten, jest hipsterem i w ogóle słucha indie rocka... dobra, teraz sobie trochę pożartowałem niesprawiedliwie XD Ale już wracając do rzeczy, właśnie dlatego nie kupuję Rey. Jest ona personifikacją takiego stanu umysłu, takiego bezkrytycyzmu w imię zachodnich idei. Samo założenie, że po aż sześciu filmach z kolesiami w roli głównej przyszedł czas dla odmiany na kobietę jest OK. Sam to popieram, ale ciągle uważasz, że to dla mnie wada. Nie, to nie wada. Wadą jest jej kreacja w uniwersum, sposób zaprezentowania, zrobienia z niej narzędzia dla przyciągania przed ekrany takiej rzeszy widzów wśród której social-justice-warriorowanie jest bliższe ich sercu, niż chłodne, racjonalne myślenie. Rey stała się przez taką wielką manifestacją, wytrychem.

Problemem nie jest to, że jest kobietą ( po raz milionowy powtórzę, że sam to popieram! xp ) Tylko to, że ktoś w disnejku uznał to za doskonałą okazję do podlizówy. I że w takim razie to będzie zupełnie OK, kiedy laska ni stąd ni zowąd umie wszystkie sztuczki-magiczki, wymiata w pilotażu, i rozwala typa który ma kilkanaście lat doświadczenia na polu walki. To wszystko można przełknąć, bo ważne jest tylko to, aby tym sposobem coś temu zachodniemu, przewrażliwionemu na punkcie równości społeczeństwu wysłać tak prosty i czytelny komunikat, że aż amerykanin to zrozumie... czyli prosty mesydż "Jesteśmy po waszej stronie!" I wtedy mają kupioną uwagę i wdzęczność. Tak się tobi kabzę. Średniak pokroju Black Panther dostaje dodatkowe punkty w rankingu fejmu za samą obsadę i tematykę. To cholernie przykre. Rey to właśnie taka personifikacja stanu umysłu tych moich znajomych, przy których trzeba lawirować jak po polu minowym kiedy tylko przestaje się gadać o lekkich bzdetach, a wchodzi kwestia polityki i zmian społecznych.

Wracając już do SW, wszelkie bzdury jakie się odwaliły w uniwersum od chwili premiery TFA w oczach Disneja nie mają znaczenia, bowiem osiągnęli swoje - wysłali czytelny komunikat i jeszcze na tym zarobili. A cel uświęca środki.

Co do midichlorianów, no cóż dalej one mają swoje uzasadnienie. Zauważ prawidłowość, że właściwie każdy Jedi który upadł, zdąrzył spróbować życia poza zakonem. Dlatego tak ważna była zasada werbowania rycerzy tylko wśród niemowląt, aby od małego wychować je na modłę Jedi. Hrabia Dooku w przyszłości nie wyzbył się arystokratycznej buty i nadęcia, poczucia siły i władczości nad innymi. Był utalentowanym i potężnym Jedi, jednak korzenie tkwiły w nim zbyt mocno, co kłóciło się w przymusem ascetycznego życia mnicha Jedi. To samo z Anakinem właśnie. Zdążył przerobić niewolnictwo, rozłąkę, to w nim obudziło ciemność. Żaden inny Jedi nie tęsknił za rodziną, której nie znał skoro dla niego to Zakon Jedi był rodziną. Gdyby Anakin był zabrany jako niemowlę, to nie poznał by ani matki, ani Padme. Nie szukał by matki na pustyni, nie wyrżnął by Plemienia Tusken, nie zakochałby się w Królowej. Choć w ostatnich latach rycerze Jedi wykazali się ślepotą, to jednak w skali historii zakonu nie byli tak głupi aby nie wiedzieć, że wszelkie związki i tęsknoty mącą spokój w umyśle i narażają na Ciemną Stronę Mocy. Wiedział to Yoda, wiedział to Windu, żaden z nich nie chciał przyjąć Anakina.

Anakin nie mógł być przyjęty jako niemowlę, w końcu musiało zostać zasiane w nim ziarno ciemności aby mogło w przyszłości wykiełkować i dokonać jego przemiany w Dartha Vadera. Musiał mieć coś, co przelało by czarę goryczy i sprawiło, że podniesie miecz przeciw przyjacielowi. I wreszcie, musiał być argument, który przemówił by bardziej niż te wszystkie obawy w ostatecznym rozrachunku, kiedy mimo zagrożenia które w nim tkwiło z racji wieku i doświadczeń, kiedy przyjęto go do zakonu. Gdyby przyszedł na rozmowę dzieciak w wieku szkolnym, który jest w dodatku wystraszony i lekko arogancki, to nikt by go nie przyjął. NAwet jeśli weźmiemy przepowiednię pod uwagę. Żadna przepowiednia nie mówi, że "Wybraniec będzie miał metr czterdzieści wzrostu, piegi i skilla w pilotażu". No niestety, ale przez wieki taki opis sprawia, że... każdy będzie potencjalnym wybrańcem. Bycia wybranym nie ma się też napisane na czole.

W takim razie musiała zajść inna okoliczność, inne kryterium, które by pokazało, czym się wyróżnia mały dzieciak na tle nawet samego mistrza Yody. To było zadanie midichlorian od strony kreacji świata. A od strony fabularnej, to po prostu organiczna prawidłowość, która pozwala odróżnić tych wrażliwych na moc i niewrażliwych. Tak samo bada się u nas ludzi pod kątem zachorowań czy predyspozycji do nich. Nikt tego nie ma na czole napisane, więc szuka się odpowiedzi w pracy organizmu. Prawidłowości. Dlaczego jedni ludzie częściej popełniają przestępstwa, a inni nie. Bo mają blond włosy? Bo są leworęczni? Nie, bo mają inną budowę mózgu, pewne obszary nieaktywne a inne nad-aktywne. I tyle. Dziwne by było, gdyby w kilkuset-tysięcznej historii cywilizacji kosmosu w Star Wars nikt nie pokusił się o to, by przebadać tych wyjątkowych ludzi którzy czytają w myślach i podnoszą przedmioty i czym się różnią od innych, zwykłych konsumentów niebieskiego mleka.

Co do Dartha Maula, to błąd został popełniony już u podstaw. Dostał genialny design, ale płaską, małą rolę do odegrania. Powinien od początku być bardziej kumaty jak w Rebelsach czy Clone Wars, i pełnić rolę zbrojnej ręki Sidiousa przez całą trylogię, jak Vader w OT. Zamiast tego każdy epizod był z kimś innym. Nie, żebym nie lubił Hrabiego Dooku, ale... Trzeba było go po prostu nie zabijać, i wyraźniej rozrysować w TPM.

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

Widzę pewną niekonsekwencję w Twoich wypowiedziach, gdyż twierdzisz:
"(...)najlepiej w ogóle by było, gdyby MArvel czy DC trochę się wysiliło i zaczęło tworzyć nowe ikony komiksowe, które byłyby bardziej różnorodne etnicznie."

...ale już w przypadku SW, w którym nie spotkaliśmy się z przerabianiem istniejących postaci, lecz właśnie - wg Twojej recepty - stworzyli nowe postacie, jak Rey, Rose, Poe, czy Finn, ale jednak wciąż narzekasz na ich płeć lub kolor skóry. Rozumiem, że nam, Polakom, łatwiej identyfikować się z białym facetem niż np. Azjatką, ale przypominam, że Polska nie jest docelowym ani jedynym odbiorcą "Gwiezdnych wojen" i nie kręcą ich specjalnie tylko dla nas. Trochę empatii, Panie.
Co do #metoo to wg mnie najbardziej poszkodowane - poza rzecz jasna rzeczywiście zgwałconymi, a nie samymi włażącymi do łóżek - są kobiety, które straciły szansę na zdobycie ważnej roli lub w ogóle zrobienia kariery przez trzymanie się zasad moralnych, więc próby oczyszczenie tego burdelu uważam za jak najbardziej słuszne. Fakt, że niektóre same się pewnie na to pisały nie usprawiedliwia poczynań ludzi decyzyjnych, którzy wykorzystywali swoje stanowiska.

Sugerujesz, że Rey przyciągnie do kin tylko ultrafanów poprawności politycznej? Ale wiesz, że połowa ludzkości to kobiety? :P Albo że są mężczyźni, którym - jak w moim przypadku - kobieta w głównej roli nie przeszkadza, ani nie obraża mnie to i nie czuję się zeszmacony jako facet, że to koleś jest czarnym charakterem (na dodatek grany przez aktora, którego bardzo lubiłem już przed TFA) :D


Generalnie to wydaje mi się, że zachowujesz się trochę jak taki odpowiednik zatwardziałych zwolenników poprawności politycznej, ale po przeciwnej stronie barykady (patrz mój przykład wyżej o niekonsekwencji odnośnie nowych postaci). Mnie się np. nie podoba naciągane nagradzanie "Czarnej Pantery" - w sensie trochę rozumiem społeczność, bo sam bym się pewnie cieszył jakby nakręcono z rozmachem hollywoodzki film np. o husarii i możliwe, że bym mógł nie być do końca obiektywny ;p - albo w zeszłym roku "Uciekaj!", ale już takie "Czarne bractwo" o prześladowaniu czarnych uważam za dobry film (mimo niepotrzebnej wstawki na końcu) i mi się podobało (sam bym je bardziej docenił), TFA również i nie uważam, że coś dyskwalifikuje film już od razu na starcie, bo są tam "jakieś podejrzane elementy", które tak tropisz i "demaskujesz", bo to może być dobra produkcja mimo ich obecności. Czyniąc w ten sposób nie jesteś lepszy niż osoby doceniające filmy tylko właśnie z powodu tego aspektu ;p
Ja na ten przykład czarnej muzyki (ani jej polskiej odmiany) nie lubię, więc jej po prostu nie słucham, za to uwielbiam wiele innych gatunków, ale nie krzyczę, że nie powinny powstawać żadne politycznie poprawne (bo "czarnych", a nie z powodu tekstów, bo z tym byłoby czasem trudno ;p) kawałki hiphopowe, podczas gdy ja lubię różne podgatunki rocka oraz np. ambient, wiec ja chcę tylko takie! ...i - zgadnij co? - starczy na rynku miejsca dla wszystkich odmian :)


Nie rozumiem za bardzo tego długiego wywodu nt. Anakina, bo nie wynika z niego nic odmiennego od mojego zdania, że wprowadzenie midichlorianów wciąż nie stało się dowodem dla Jedi, że Skywalker to Wybraniec (ba, pamiętam dyskusje fanów o tym czy aby to nie Darth Bane nim był, potem wypłynął temat odmiennego Wybrańca dla Sithów i że to rzeczywiście on itd. itp.). Tylko i wyłącznie zdanie Lucasa się liczy. Tak samo by się liczyło bez midichlorków.
Dobra, teraz mi zmierz moją skłonność do przestępstw w wartości liczbowej i sprawdzimy który z nas ma większe predyspozycje do bycia Escobarem ;p

Ja tam jestem zdania, że lepszy jest niedosyt niż przesyt, więc sam wolę Maula z I od tego z TCW i Rebels. Jakby zamiast milczącego Terminatora otrzymalibyśmy gawędziarza Sithów to odarłoby go z tej aury, którą roztaczał w "Mrocznym Widmie". Spełnił swoje zadanie i tyle. Dooku miał inną rolę i również się w niej dobrze sprawdził, nie można mieć wszystkiego na raz. Btw Hrabia również zginął zaskakująco szybko - prawie jak w GoT :D

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Heh nie ma żadnej niekonsekwencji XD

Tworzenie nowych ikon nie oznacza, że trzeba robić to na zasadzie "ponieważ nigdy nie było kobiety Jedi w filmie, to weźmy nadróbmy to w ekspresowym tempie i dajmy Rey takie skille na dzieńdobry, że wszyscy padną z wrażenia.."

Moim zdaniem, jeśli odcinamy się od zamierzchłych czasów macho lat 80-ych, czy czasów gdzie segregacja rasowa była na porządku dziennym jak w latach 50/60-ych, to zaczynamy "od zera". Nie na zasadzie "bo kiedyś było przegięcie w prawo, to teraz dla równowagi przeginamy w lewo". Jak "restartujemy" popkulturę i obyczajowość, to na równych zasadach dla każdego.

Dlatego nie kupuję np. Czarnej Domino z Deadpoola, bo jeśli zrobiono wrzawę że Ed Skrein miał zagrać postać w Hellboy'u pierwotnie wymyśloną jako azjatę, to bądźmy uczciwi w dwie strony. Tak jak nie rozumiem do tej pory angażu Scarlett w Ghost in The Shell, tak nie zrozumiem hinduskiego Flasha ze "Spider-Man: Homecoming".

Dalej mam wrażenie, że teraz bardziej się lansuje po warunkach nie tylko w SW, ale i w Hollywood w ogóle. Black Panther nie został wymyślony wczoraj, ale dopiero teraz go zekranizowano. Od tego filmu tylko Cap1 i Thor1 no i Hulk z Nortonem który w ogóle wyleciał z kanonu są gorsze w całym MCU, a mimo to tak wszystkim odbija z lansem tej produkcji że głowa boli. Co to w ogóle było? Afrykańska Wakanda, gdzie z jednej strony mają wynalazki rodem ze Star-Treka, ale dalej odwalają plemienne durnoty rodem z buszu, gdzie ten postęp? Co oni chcieli pokazać? Kulturę afrykańską? Równie wiarygodne co fantazja na temat Polski, gdzie mielibyśmy bloki z płyty na przemian stawiane z dworkami szlacheckimi, latające samochody i bryczki konne na jednym pasie, smartfony w kieszeniach i szlacheckie kontusze z szablami przy pasie.... Już nie wspomnę o pochowanych pod ziemią nosorożcach które na sygnał robią rozwałkę... No, ale "czarny bohater", klękajcie narody...

To samo się odwala w SW. Cienkie sequele jadą na nostalgii co chwila odwołując się do kadrów znanych z OT - to jest ten kawałek tortu dla konserwatywnych fanów, a bohaterowie są skrojeni na miarę "naszych czasów..".


Nie jest problemem to, że Finn jest czarny, no ludzie, tylko to, że zrobili z niego klauna. Rose jest tragicznie zagrana i tragicznie napisana, ale jakim prawem można oczekiwać charyzmy od żołnierki, dzisiaj wszystko musi być takie przytulaśne i milusińskie, ważne że papla truistyczne farmazony więc jest legit... A Rey? Tworząc jej postać należało trochę przystopować, rozdzielić jej rozwój na całą trylogię jak to było z Luke'em, a nie od razu pach-pach laska niczym Midas, czego się dotknie to zamienia w złoto.

Tworzenie nowych ikonicznych postaci innych niż ten archetypowy biały mężczyzna ( dla dopełnienia dodam, że hetero xd) nie oznacza, że można robić coś słabego albo zamieniać to w Konia Trojańskiego i ukryć w środku swoją ideologię jak to czyni Kennedy niekryta hard-feministka, i oczekiwać że to będzie dobre, bo jest chronione swoistym armorem poprawności. Finn pajac nie będzie dobry bo jest czarny a czarnych było ledwie dwóch do tej pory, Rose nie będzie git bo jest pierwszą azjatką w SW, Rey nie będzie ikoną jeśli jest tak groteskowo pompowana skillami wbrew rozumowi i logice. Zdecydowanie lepiej prezentuje się Jyn Erso, w której nie przegięto z cechami w żadną stronę. Żałuję, że nie podjęto identycznej koncepcji odnośnie Rey.

Po drugiej stronie ( CSM ) mamy z kolei nowych bohaterów. Tychże "najbardziej białych białasów menszczyzn hetteroooo.." I jak ich przedstawiono..? Hux - szkoda gadać. Ta pop*ierdółka nawet litości nie wzbudza, ani zażenowania jak Binks, który był tylko trzecioplanowym frajerem, a nie dowódcą floty post-Imperium.... Kylo Ren? Mazgaj, mięczak, zwyrodniały synalek.

Poe Dameron to uosobienie męskiej głupoty, myślenia "cohones" a nie rozumem. Kowboj który wprawia lawinę zdarzeń w ruch co się kończy katastrofą dla floty. Leci solówkę z niszczycielem, i żeby głupka ratować, zaczyna się pogrom.... Typowa ułańska fantazja. Już Cassian Andor jest zdecydowanie mniej ważny i zdecydowanie lepiej wykreowany w uniwersum...

Sequele lansują strasznie idiotyczną filozofię, że tego nie można zaakceptować, to obraza inteligencji, co się tam odwala, i co nam się stara przekazać.

Star Wars to Gwiezdne Wojny. W-O-J-N-Y. A jak wiadomo, wojna to najgorszy wynalazek ludzkości. Chaos, piekło na ziemi, zbrodnia najgorsza ze wszystkich dokonywana przez jedne narody na drugich... Wojna to twór, w której przetrwają tylko najodporniejsi, w której dowodzą najbardziej charyzmatyczni liderzy, w Wojnie wygrywają tylko najlepsi. To najskuteczniejsze "sitko" które wyselekcjonuje prawdziwych badassów, a najsłabsze ogniwa zginą i nikt o nich w pieśniach pochwalnych nawet nie wspomni. Tak było zawsze, od zarania dziejów.

Tymczasem nasz milusiński Di$ney z uporem maniaka wciska nam kit, że wystarczy nieść na ustach altruistyczne farmazony, by wygrywać.

Podsumujmy bilans postaci:

Rey - kocur mocy i walki, tylko nie wiadomo jak i skąd. Ale to pierwsza laska Jedi, więc się jej "należy". Ta....

Leia - jedyna ogarnięta postać ze starej gwardii, która nie chowa głowy w piasek i nie trzeba się jej naprzykrzać, żeby ruszyła tyl*ek.

Holdo - Jaśnie pani uber-strateg, która jednym manewrem wykosiła pół floty pościgowej wroga. OK.

Rose - Pocieszna buła i nic jej karnacja nie ma tu do rzeczy mówiąc o niej "buła". Buła, bo naiwna i głupiutka niczym "Bajka" z Atomówek ( heh dzieciństwo xd ) , ale wali tęczowe truizmy lawinowo niczym Niagara Skittels'ów, ale chroni ją plot-armor, bo przecież zgodnie z filozofią milusińskiego Di$ney'a musi być milusiństwo-cieplusińsko-edukacyjnie, że trzeba być dobrym, moralnym, koleżeńskim i w ogóle PG-7, bo tak....

Jyn Erso - Jedyna ogarnięta "nowa" postać żeńska.

Phasma - tutaj się nie popisali dla kontrastu z pompowaniem skilli i "ważności" wyżej wymienionych Aten, Walkirii i innych bogiń starwarsów


Teraz bilans jeśli chodzi o panów:

Luke - Dziad, nadziewany i panierowany depresją, przegrywem, zmęczeniem, niechce-mi-sieniem, smędzeniem i dziadowaniem na wyspie zapomnienia. W OT bohater, tutaj smęt i przykro zdziwaczały dziadyga. Chlejus zielonego mleka. XD

Han - W OT zaczął jako dr*ań, ale z każdym filmem szlachetniał i ewoluował. Tutaj ku uciesze tłuszczy wrócił do roli zawadiaki z skórzanej kurtałce. Szkoda tylko, że po drodze gdzie się komuś zapomniało, że Han ma żonę, dzieciaka, obowiązki i długą już drogę od drana do bohatera za sobą. Szkoda, bo już ten krzywy dziadowy uśmiech nie ten, kurtałka się wytarła, a błysk w oku jakiś taki matowy...

Ben Solo - Ma 30 lat a zachowuje się na dziecior, jak gó*w*niak. Taki rodowód, świadomość swojego dziedzictwa i upadku dziadka, więc jako fan dziadka oleje jego najważniejszą naukę że CSM ssie, i... sam na nią przejdzie. Wiarygodność że mucha nie siada. A, no i jest mistrzem zakonu, więc jak na mistrza przystało daje się pokonać na miecze lasce-nowicjuszce. Ot, taka filozofia Di$ney'a XDD

Hux - pop*ierdółka, ścierka do podłogi. W dodatku sam się porusza i wydaje dźwięki - zupełnie jak mop z Mango TV.

Poe - Kowboj z ułańską fantazją. Co z tego że z jego winy ludzie giną - musi pokazać że ma cohones, żeby Holdo mogła później mówić "Uuu, ale macho.."

Snoke - Schematycznie przedstawiony stary dziadol-mistrz zła. Żadna nowość po Palpatinie. Super...

Finn - Chciałbym posłuchać, jak podsumowuje go Fred z "Chłopaki nie płaczą". Na pewno byłby nieomylny.

DJ - Ksywka nie sprawiła, że rozbujał film. Szału nie było, były za to jakieś dziwne tiki i jąkanie. Chyba go w szkole prześladowali.

Cassian Andor - Podobnie jak Erso, milion razy mniej ważny i milion razy bardziej wiarygodny...


Wniosek? Nasuwa się sam.

A co do nowych ikonicznych postaci, zarówno kobiet jak i mężczyzn, zarówno białych jak i czarnych, zielonych, żółtych czy fioletowych, Di$ney skrupulatnie pokazuje, jak należy tego NIE ROBIĆ.

Co do midichlorianów już powiedziałem co miałem powiedzieć, więc nie będę dublował argumentów, dziękuję tylko Bogu że skutecznie blokują Kennedy chęć zmiany rdzenia uniwersum i obwołania jakiejś Rey centralnym kozakiem SW.


Darth Maul mógłby być przez całą trylogię, gdyby od początku został tak przedstawiony jako nie tylko morderca, ale i wyzwanie strategiczne. Widzisz go przez pryzmat ukazanego już dawno temu wizerunku z filmu. Gdyby go pierwotnie pokazano inaczej, też byłby ikoniczny, i w dodatku ważniejszy z perspektywy filmów. Ja bym go widział może nie tyle co typową gadułę która musi z uporem maniaka tłumaczyć swój diaboliczny plan, ale raczej jako złola który jest sadystą i z wielką lubością przewodzi wojskom ku znienawidzonym Jedi, torturując od czasu do czasu jeńców wojennych. Charakter bliżej Dartha Malaka niż wyniosłego Hrabiego Dooku. ;)

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

Tak żeś się Pan rozpisał, że ponad miesiąc zajęło mi przeczytanie tego XD

Ale Rey niewiele się w tym różni od Anakina, który ma 9 lat, a wygrywa największy wyścig w systemie i wysadza stacje bojową, no sorry - a jak mi powiesz ZNOWU, że on może, bo jest Wybrańcem, to znowu Ci odpowiem, że Wybraniec nie ma monopolu na zdolności władania Mocą, a jedynie na przywrócenie jej równowagi ;p

No i dlatego trzeba starać się nie przeginać w żadną stronę, również w krytyce, bo jechanie po wszystkim, "bo tam jest kobieta, Murzyn etc., więc to jest ch...nia" nie jest spełnieniem tego postulatu. Przykładowo w obecnym sezonie nagród z docenianych filmów poruszających lub związanych z tematyką ciemnoskórych jest kilka filmów i żaden nie ma u mnie z automatu przez to oceny, ba! za "Green Book" będę trzymał kciuki, "Czarne bractwo" też mi się podobało i miało świetną rolę Drivera, ale raczej Ali z wcześniejszego filmu zgarnie statuetkę, bo wymiata na drugim planie. No ale jest też średnia "Pantera", która jest popularna, ale moim zdaniem najsłabsza z grona, nawet w MCU to nic specjalnego.

Czuję, że jak się będzie chciało to wszędzie doszuka się teorii spiskowych i ukrytych przekazów ;p W "Solo" gdzie takie coś było? Również KK za to odpowiada.

"Cassian Andor - Podobnie jak Erso, milion razy mniej ważny i milion razy bardziej wiarygodny..."
No to dobrze się składa, że wybrano go na bohatera serialu :)

U Disneya do tej pory tylko Rian jest u mnie pod kreską, bo to, co u niego najlepsze dostał w spadku od Abramsa, a nie potrafił odpowiednio pociągnąć niektórych wątków z postaciami z TFA. Pozostali na plus u mnie. Chętnie bym coś od Howarda jeszcze ujrzał albo "wizualną" kontynuację R1 oraz ponownie taką zajefajną bitwę kosmiczną.

Midichloriany NICZEGO nie blokują, nawet in-universe nie blokowały, a co dopiero od strony twórcy - kreatora ;p

Ale Maul przez to właśnie był kozacki, że był, jaki był, mamy przez to pewną różnorodność, a wszyscy by chcieli tylko Vadera i Vadera, a przez 8 epizodów przewija się kilka typów i Kylo jest właśnie jednym z nowych "wynalazków". Co dla mnie jest ciekawe.

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Uh Panie drogi, no nie dogadamy się w kwestii trylogii XD


Osobiście już w ogóle nie czekam na IX, trzecią trylogię spisuję na straty. Słabo, że spin-offy które są bardziej dodatkiem niż główną linią fabularną są lepsze niż rdzeń SW czyli epizody. Szkoda tylko, że i one nie wychodzą poza bezpieczne ramy OT....

Zobaczymy jak serial The Mandalorian sobie poradzi. Mando to dobry temat, tylko jak to się rozkręci? Zobaczymy.

(żeby serial był bardziej oczekiwany niż filmy...ludzie... xp )

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

TLJ wyszedł poza bezpieczne ramy i mamy największy rozłam wśród fanów od czasu TPM XD

Chyba we wszystkim mamy na odwrót, bo mnie już w starym kanonie Mandalorianie ("współcześni" a nie z czasów Wojen M.) trochę nudzili, ale daję serialowi szansę i kredyt zaufania. Za to na epizod nie mogę się doczekać ;p Zwłaszcza że Abrams wraca, a on zna się na swojej robocie.

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Tylko że TLJ to mix wątków z dwóch, a nie jednego epizodu. To tak jakby nakręcili TESB od tyłu, z finałem z ROTJ ;PP

Lubię Mando, chciałbym tylko czegoś na wzór Fetta czyli posępnego złodupca którego samo piekło się boi... Zastanawiam się, czy jest szansa na plot-twist w którym Boba żyje ale jest ostro poturbowany i robi za mentora dla nowego wojownika, czy też w kanonie już na zawsze będzie w trzewiach Sarlacc'a... Tak czy siak, nie popisali się w 6 epizodzie dając Fettowi tak mierny finał... Jeśli przeżyje to będzie równie "dyskusyjne" co zmartwychwstanie Maula, jeśli będzie trupem to niesmak z VI dalej pozostaje...

No no, z Abramsem znającym się na robocie bym się nie rozpędzał XDDD

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

No ale nie można zaprzeczyć, że odejście od EU-owego Luke'a było wyjściem poza bezpieczne ramy... i co teras? :D

Mam nadzieję, że w nowym kanonie wymyślą coś ciekawszego niż "stare" książki, bo te wątki na Mandalorze mnie zazwyczaj nudziły nieziemsko. Co do Boby to widać, że Lucas miał niemiły zwyczaj ratowania postaci z sytuacji niemożliwych do przeżycia (Maul, Fett) - sam nie wiem czy obecnie jest oficjalnie martwy ;p Osobiście nie jestem fanem takich rozwiązań, więc kibicuję jednak, żeby Boba cierpiał tysiącletnie męki trawiony przez soki żołądkowe, a jego koniec mi nie wadzi, nie każdy musi zginąć w patetycznym pojedynku w slo-mo, a akurat ta bardzo pasowała do postaci Hana Solo i jego legendarnego szczęścia ;) Poza tym na razie wg filmów większym kozakiem był Jango, a Boba poza kozackim wyglądem nic takiego wielkiego nie zrobił :P

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Legendę Boby właściwie rozwinęło EU... Od kiedy stare EU wyleciało do kosza, to nic o Bobie nie wiadomo oprócz CW i filmów. Z dwóch Fettów osobiście wolę Jango, no ale to raczej nie wina Lucasa, te wszystkie łazarskie zmartwychwstania, jego winą było zabicie ich w szybki i denny sposób. O ile jeszcze Maul przynajmniej dał świetny pokaz w filmie, to Fett po prostu został snackiem dla rośliny.. no błagam XD


Mi się wydaje, że sam Di$ney nie wie do końca co z Fettem zrobić. Na pewno wykalkulowali sobie, że Fett to postać kultowa i fani czekają na jego losy w nowym kanonie. Tylko co teraz zrobić? Pomysł na spin-off "Boba Fett" został zezłomowany po klapie "Solo". To samo z "Kenobi".

Dodatkowo było kiedyś w sieci wspomniane, że w LucasFilm krążył pomysł o "zabiciu" klona Jango. Czyli, że młody Fett został pokonany przez jakiegoś nołnejma który okazał się większym kozakiem, zabrał mu zbroję i przyjął jego tożsamość. Tym nowym Fettem miał być właśnie ten z TESB i ROTJ. O tym też teraz cisza. Lucasfilms mają problem, z jednej strony niesmak od lat ciągnący się po smętnym finale łowcy z ROTJ, a z drugiej strach o to, że ponowny myk o super szczęściu nie pomoże... Już Maul podzielił fanów. A drugi respawn Boby w nowym kanonie? Heheh nie wiadomo co gorsze xp

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

Ja też wolę Jango :P w EU jakoś mnie Boba nie poruszył, a OT oglądałem może w zbyt krótkich odstępach, by po V przywiązać się zbytnio do Boby, który zginął już na początku VI, więc i jego śmierć mi nie wadzi, nie każdy musi umrzeć w patetycznej scenie (jakby nie działo się to dawno, dawno temu to i z amerykańską flagą w tle...).

ocenił(a) film na 3
sundayborn

Dla wielu fanów Boba sporo stracił kiedy wyszło, że jest klonem... niezmienionym, ale klonem. W sumie wolałbym żeby był pierworodnym Jango, no ale cóż, skoro nie zrobili z niego przymuła kiedy był w słoiku to i nie powinien być w praktyce łowcą gorszym niż Jango.

Nie kumam, dlaczego postaci które mają potencjał, sam ich design jest fenomenalny ( charakter można dopisać jakikolwiek w scenariuszu, więc potencjalnie Fett mógłbyć sprytniejszym złodupcem a Maul villainem rozbudowanym na całą trylogię ), już od czasów OT robią za margines i znikają równie szybko, co się pojawiają.

Za to taki Binks żyje i ma się dobrze XD

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

A dla mnie to był ciekawy tłist, przynajmniej coś zaskakującego.

Binks w ogóle nie powinien się urodzić :D a czemu tamci giną? Bo "Valar Morghulis" :P a jakby sam wygląd gwarantował przetrwanie to byłoby mniejsze napięcie podczas seansu :P

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

"Nie kumam, dlaczego postaci które mają potencjał, sam ich design jest fenomenalny ( charakter można dopisać jakikolwiek w scenariuszu, więc potencjalnie Fett mógłbyć sprytniejszym złodupcem a Maul villainem rozbudowanym na całą trylogię ), już od czasów OT robią za margines i znikają równie szybko, co się pojawiają."
Najkrócej mówiąc - bo te postacie nie interesują George'a Lucasa. Pełnią rolę użytkową do czegoś - i tyle. A np Dooku był Palpatine'owi znacznie bardziej potrzebny niż Maul ;)

ocenił(a) film na 3
Rozgdz

Można było w prequelach rozpisać historię gdzie nie ma tak, że co chwila ktoś ginie (Maul, Jango, Dooku), zamiast wprowadzać ich na chwilę żeby tylko zginęli. Bezsensu. Maul mógł pełnić taka rolę, jaką pełnił Vader w OT. Wystarczyło rozpisać jego charakter, a nie zastępować kolejnymi, szybkimi do odstrzału postaciami.

W sequelach o tym pomyśleli nie zabijając Kylo już w VII, ale sam Kylo jest tak pożałowania godnym kretynem z punktu widzenia fabuły, że wręcz czekam na moment jako fan kiedy ktoś go dojedzie raz a dobrze i zniknie na zawsze z ekranu XD

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

W sequelach Kylo jest główną postacią i stąd skupienie na nim :). W prequelach głównymi postaciami są natomiast Palpatine i Anakin. Dlatego pozostali nie dostają więcej czasu :) Oni nie są istotni.

ocenił(a) film na 3
Rozgdz

Z sequelami to się zgadza (niestety...) ale w prequelach? No wiesz, dopóki Anakin nie zszedł na CSM to miejsce jako ucznia Sidiousa można było zagospodarować inaczej niż tylko co chwila wymieniać ich jak jednorazówki, dopóki nie wszedł na scenę Vader

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

Ale wtedy trzeba by przekonstruowywac Palpatine'a i jego intrygę. Darth Maul to był "chodzący miecz" Palpatine'a, milczący twardziel, gość któremu wyznaczano cel do likwidacji. Dooku z kolei był politykiem i byłym Jedi -charyzmatycznym, umiejącym wzbudzić zaufanie, pełnym godności - i umiejącym odwracać kota ogonem :) Kimś kogo Palpatine potrzebował na przywódcę Separatystów. A potrzebował wojny z Separatystami aby utrzymac się dłużej u władzy, zatwierdzić i wzmocnić armię, ograniczyć prawo (czas wojny ) i zagarniać coraz więcej władzy - a w końcu przekształcić Republikę w Imperium. Skończyła się wojna i Dooku przestał być potrzebny. Natomiast Palpatine cały czas gdzieś tam celował w Anakina jako tego potencjalnie najpotężniejszego
1.43 - 1.58

http://www.youtube.com/watch?v=iu3qoIsGzUM

Możliwe że w Pewnym momencie Palpi złamał "zasady" i miał jednocześnie dwóch uczniów -Maula i Dooku. W każdym razie Dooku "wskoczył" tuż po Maulu (coś tam nas naprowadza na to "Ataku klonów" -nie pamiętam już szczegółów, ale to tam jest. Więc to znaczy że Palpi już trochę nad nim dłuższy czas pracował wiec i pewnie planował pozbycie się Maula. Dla Palpatine'a Maul i Dooku byli tylko narzędziami co bardzo dobrze pokazuje jak zginął Dooku. Anakin to co innego.

http://www.youtube.com/watch?v=O5RhdJqdcEE

10.40 - 10.53
http://www.youtube.com/watch?v=G3ZhdKW6gJo

ocenił(a) film na 3
Rozgdz

Hmm z perspektywy fabularnej można uznać, że prequele to studium działania Lordów Sith, a w szczególności Palpiego, co tłumaczyłoby przedmiotowe traktowanie swoich sługusów. Tak jak napisałeś, Maul był od eliminowania, Dooku od czarowania urokiem osobistym XD W dodatku pomagały mu niewątpliwie kontakty w wysokich kręgach, właściwe komuś o arystokratycznym pochodzeniu.... Jednak nadal uważam, że prequele można było nieco bardziej stuningować, i zrobić coś na zasadzie *dwóch Lordów Sith wykorzystuje na bieżąco innnych dla swoich korzyści*, nie jeden Sidious..... Wyobraźmy sobie wersję, w której znakomity uczeń Sidiousa już od Phantom Menace aż do Revenge of the Sith bierze udział w zakulisowych rozgrywkach mistrza, jak i w wojnie na froncie. Cały czas przekonany, że Skywalkera należy wyeliminować. A na koniec byłby myk, kiedy to Sidious potajemnie sprowadza Anakina na CSM i wysyła przeciwko swojemu, zaskoczonemu zdradą mistrza, wieloletniemu uczniowi (przyjmijmy, że Maulowi z większym IQ xd )


Wtedy byłoby pokazane, jakim naprawdę arcyzłodupcem jest Sidious. Przez lata obiecywać uczniowi, iż będzie on równie "przy korycie" jak mistrz po zniszczeniu Jedi i zmianie władzy i ustroju w galaktyce. Cios w samo, ufne, serce. To byłoby odwrócenie przypadku Cezara, który w tutaj wbiłby nóż w plecy swojemu Brutusowi.


To byłaby sytuacja dla Sidiousa perfekcyjna - postawić naprzeciw siebie pewnego i solidnego, wyszkolonego od A do Z "po swojemu" Maula, versus Anakin - porządany jak cholera nowy nabytek z potencjałem tak ogromnym, że nawet Yoda musi uznać jego siłę... lecz to chłopak z naleciałościami moralności, etyki i jednak wpojonych głęboko w świadomość podstawowych wartości Jedi... Kto by nie zwyciężył na polu walki, wygrywa on - mistrz Sith, Darth Sidious. Dla mnie intryga wcale nie gorsza od tej pokazanej w filmie, że tak powiem nieskromnie heheh


Byłby to pojedynek poprzedzający walkę z Kenobim na Mustafar... Anakin, którego ego byłoby przerośnięte od świadomości niedawnego sukcesu pokonania takiej maszyny do zabijania jaką jest/był Darth Maul byłoby też dobrym wytłumaczeniem, dlaczego przegrał pojedynek na ognistej planecie... Jego pewność siebie byłaby wytłumaczona w pełniejszy sposób tak, jego szarże i brak szacunku wobec Kenobiego ", a finałowa przegrana jeszcze bardziej bolesna... i logiczna.


Wtedy jego gniew, poczucie nienawiści do Kenobiego jak i świadomość klęski jako rycerza, jako przyjaciela i męża byłaby jeszcze bardziej dobitna i wiercąca duszę SItha...


Ale wydaje mi się, że po prostu Papcio Lucas po prostu wrzucał każdorazowo do nowych epizodów nowe postaci, żeby kręcić hajs za nowe zabawki, i tyle XD chytrusek jeden...

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

Scenariusz niezły, przyznaję :) Ale w sumie odpowiada w dużej mierze temu co się stało z Anakinem i Dooku. Warto przecież pamiętać że Palpatine właśnie tak ustawił tą sytuację i Dooku się tego co się stało -nie spodziewał ;)

http://www.youtube.com/watch?v=eYT3ctPuVRw

ocenił(a) film na 3
Rozgdz

Z grubsza tak, ale uniknęlibyśmy w ten sposób tworzenia masy postaci-jednorazówek, a i sam finał walki nastąpił by... później, jako "appetizer" przed starciem z Kenobim ;p

ocenił(a) film na 8
sznapsiarz

Też bardzo lubię Maula- tego Lusasowskiego a nie ten syf co się później pojawił w animacjach :P
Pamiętam swoje wrażenie jak byłem w kinie na "The Phantom Menace" - " prawdziwy twardziel który się nie p*****li" ^^

http://www.youtube.com/watch?v=MG8vjct9YeE

Widziałeś może ten fanowski film? ;)

http://www.youtube.com/watch?v=Djo_91jN3Pk

ocenił(a) film na 3
sznapsiarz

''Trzeba było jakoś udowodnić rolę rodu Skywalkerów w całej mitologii Star Wars, i Bogu dzięki tak się stało - od kiedy Di$ney dostał LucasFilms w swoje łapy ''

Racja trzeba było to wyjaśnić nim sw zostało przez disneya przejęte ,jednak lucas pewnie nie chciał tego zrobić gdy był w posiadaniu tej marki .

użytkownik usunięty
szymon0018

W części się z Tobą zgadzam. Ale nie zgadzam się z tym, że Luke zaprzeczył istnieniu midichlorianów. On raczej wytknął podejście Jedi wytknął ich ślepotę i to, że mieli niereformowalne podejście do swojego kodeksu. To, że mając się za nie wiadomo kogo dali się przechytrzyć tak jak Imperator w RotJ czy Snoke w TLJ. Z resztą odniósł to do samego siebie, że będąc zaślepionym swoją legendą przyczynił się do tego, że Kylo wpadł w sidła zła.
Poza tym to, że Rey i ten chłopiec (samo przyciągnięcie miotły nie czyni nikogo Jedi) są wrażliwi na Moc wcale nie zaprzecza podejściu, że wrażliwość na nią jest związana z ilością midichlorianów w danej osobie. One są jakby darem tak jak np. słuch muzyczny - każdy z nas słyszy muzykę ale nie każdy potrafi grać na jakimś instrumencie. I nie każdy umiejący grać na instrumencie potrafi zagrać coś perfekcyjnie ze słuchu. Z resztą sama umiejętność grania na instrumencie musi być okupiona przez zdecydowaną większość ciężką pracą. I teraz można to porównać tak: przeciętny słuchacz muzyki to taki przeciętniak w świecie SW, ma jakąś tam ilość midichlorianów ale nie ma jej na tyle by korzystać z dobrodziejstw Mocy. Przeciętny Jedi czy Sith to taki ktoś kto ma bardzo dobry słuch (czyli wystarczającą ilość midichlorianów by móc korzystać z Mocy) ale aby grać (korzystać z Mocy) musi się uczyć. A dajmy na to taki Anakin czy nawet Rey to ktoś na miarę Mozarta czy innego geniusza muzycznego.
A wracając do chłopca - przecież w Mrocznym widmie była mowa o tym, że Anakin potrafi coś co przeciętny mieszkaniec galaktyki nie potrafił. Więc czepiając się to, że ten chłopiec przyciągnął miotłę jest strzałem w stopę biorąc pod uwagę to co było mówione o Anakinie w TFM. Ponadto każdy, kto zostawał Jedi czy Sithem z pewnością w podobny sposób jak ten chłopiec wykazywał nadzwyczajne umiejętności. Tak jak powiedziałam - samo przyciągnięcie miotły nie czyni nikogo ani Jedi ani Sithem.
Poza tym SW przekazywało jedno - każdy z nas ma moc czynienia albo dobra albo zła. I to w jaką stronę pójdziemy zależy od wielu czynników choć głownie od nas.

szymon0018

Pięknie powiedziane bro.

szymon0018

prequele to totalne gowno, ostatni jedi był super

ocenił(a) film na 3
glendanzia1

Prequele przy tlj to klasyka i perfekcyjne wykonanie

ocenił(a) film na 3
szymon0018

A Anakin Skywalker niby z czego się urodził jak nie z Mocy?

ocenił(a) film na 5
szymon0018

Popieram.

ocenił(a) film na 3
szymon0018

Dokładnie

ocenił(a) film na 3
szymon0018

Otóż to

ocenił(a) film na 2
szymon0018

Święte słowa 100% zgadzam się z opinią

ocenił(a) film na 3
Machu_filmweb

Gokussb dalej za tobą chodzi?

ocenił(a) film na 2
ZgredekGroot

on czai się na forum SW, jak gargamel w lesie na smerfy.

ocenił(a) film na 3
szymon0018

SW lucasa to klasyka i można oglądać po setki tysięcy razy , co do sw Disneya to ich filmy TFA i TLJ są nie potrzebne jedyne wyjątki to łotr 1 i han solo gwiezdne wojny historie .

ocenił(a) film na 8
szymon0018

Rey nie ma mocy bo tak. Rey "ma Moc" bo ma ją Kylo. On ją czyni silnym -są połączeni. Równowaga ;)

ocenił(a) film na 1
Rozgdz

To tłumaczy skąd ma Moc, ale nie tłumaczy skąd się nauczyła całej reszty ani w jakim celu został wprowadzony ten motyw balansu mocy pomiędzy nimi. Nie mamy też jednoznacznej odpowiedzi na czym polega równowaga. Został nam sam Kylo po ciemnej stronie, Rey, Leia po jasnej i ten dzieciak z końcówki. Gdzie ta równowaga?

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

Jeśli jest dzieciak z końcówki (po Luke'u) to będzie i jakiś adept Ciemnej Strony, Leia - hm, ciekawe spostrzeżenie ale ona chyba nie robi tego jak Jedi i nie ma takiego "rozmiaru". Ale zginęli obydwaj "Mistrzowie" - Snoke i Luke

http://www.youtube.com/watch?v=pmspEvBtbY4

3.17 - 3.28

http://www.youtube.com/watch?v=BOOD26I49VM

0.07 - 0.33

Ten "balans mocy" to nie jest nic nowego przecież tylko stary motyw Wujka George'a - w Starej Trylogii był Palpatine i Vader oraz Obi i Luke. Potem to się zmieniało - Luke "rósł", zginął Obi, znalazł się Yoda, zginął Yoda, zginał Palpatine i Vader. W prequelach było mnóstwo Jedi i nastąpiła rzeź a Anakin był tym który miał przywrócić równowagę - i przywrócił -byli Vader i Palpatine oraz Obi i Yoda. Czy w Starej Trylogii czy prequelach czy tutaj - zawsze jest ten motyw. Zawsze jest dążenie do równowagi i zachwianie równowagi zawsze prowadzi do czegoś złego. Dlatego właśnie Luke nie chce szkolić nowych Jedi -bo tym samym wzmocni Ciemną Stronę.
W przypadku Rey -jak dziwnie by to nie brzmiało - ona jest "odpowiedzią" na Kylo i Moc ją "pompuje" aby była mu równorzędna. W bajkowej konwencji TLJ można to kupić. To nie bardziej na serio prequele. Zresztą daleko nie szukając Luke wytrenował się w absolutnie niesamowitym tempie w Starej Trylogii w porównaniu do Jedi czy Anakina z prequeli

ocenił(a) film na 1
Rozgdz

Wg George'a równowagą było unicestwienie Sithów i wypełnienie przepowiedni, czego Anakin dokonał w Powrocie Jedi. Luke w "ostatnim Jedi" nawet wspomina że przez jakiś czas panowała równowaga. Względny pokój powiedziałbym - więc na czym polega zło? Moc nie napompowała Anakina tak każdy mu się opierał a Jedi legli mu u stóp, potrzebował wielu lat treningu, nie urodził się zły, zadecydowały o tym bardziej błędy wychowawcze Zakonu, puste obietnice Palpatine'a.
Luke miał z początku niezły refleks, ale nie ugruntowało go to jako kosiarza galaktyki, poniósł mnóstwo porażek, i nie zwyciężył dlatego że miał więcej punktów many (względem umiejętności Vadera i Imperatora był on skromnie to ujmując mierny), a pomógł odnaleźć w ojcu dobro.
Pomysł Luke'a który ma wywalone na szkolenie miałby jakiś sens, gdyby faktycznie ciemna strona słabła, ale działo się wręcz przeciwnie - nad galaktyką nadal czuwała chmura Najwyższego Porządku. Dlatego Moc wyhodowała sobie taką Rey - mamy więc Rey/Luke = Kylo/Snoke - niby równowaga, ale brak zła? Co więcej 3 lekcja Luke'a, której udziela Rey mówi wprost, Ruch Oporu "nie potrzebuje" Jedi. Też bez sensu, skoro w obliczu floty FO ssą pałę! (dla rozjaśnienia została ona usunięta tylko z powodu tempa filmu)

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

Raczej nie - 0 Sithów i kilku Jedi -to chyba nie jest równowaga :) Zresztą koncepcja się może Wujkowi George'owi zmieniała po drodze (tak często bywało z tego co pamiętam)

"nie urodził się zły, zadecydowały o tym bardziej błędy wychowawcze Zakonu, puste obietnice Palpatine'a."

Obietnice Palpatine'a nie były puste -nie obiecywał gruszek na wierzbie.

Najbardziej zdecydowało to:

http://www.youtube.com/watch?v=RsU-uUzy9yI

tylko w odniesieniu do Padme

oraz to że Obi i Yoda zdecydowali się go zabić zamiast o niego walczyć

http://www.youtube.com/watch?v=ys6ezfVkUN8

1.12 - 1.40

Obi powinien był zrobić tak jak czuł


http://www.youtube.com/watch?v=syjhoWSpxdU

Tak samo zawalił Luke

To jest ten sam motyw ;)

"Co więcej 3 lekcja Luke'a, której udziela Rey mówi wprost, Ruch Oporu "nie potrzebuje" Jedi. Też bez sensu, skoro w obliczu floty FO ssą pałę! (dla rozjaśnienia została ona usunięta tylko z powodu tempa filmu)"


To akurat tez jest to co w prequelach - była Republika ale zmieniła się w Imperium -nie dlatego że Palpatine był Sithem i "zaczarował" ludzi ale dlatego że ludzie chcieli "silnej ręki i porządku" i oddali demokrację (tak nawiasem mówiąc, bardzo aktualne ;)

http://www.youtube.com/watch?v=eDICZitZCU4


3.44 - "So this is how liberty dies. With thunderous applause."

(btw, Palpatine w prequelach jest wzorowany na Juliuszu Cezarze , a Republika i Imperium to tak naprawdę Republika Rzymska i Imperium Rzymskie ;)

to ludzie (i "kosmici") wybierają czego chcą - dyktaturę czy wolność -oni to muszą zrobić. Jest ich w Galaktyce wystarczająco dużo. Jedi nie mogą tego zrobić za nich.

Cały sekret Wujka George'a ;)

ocenił(a) film na 1
Rozgdz

Obiecywał super uber moce dla uratowania Padme - nie wywiązał się z tego.

Jak głos ludu klei się z tym że FO powstało samo z siebie? Oraz jak bez interwencji Luke'a i Rey udałoby się zwyciężyć Ruchowi Oporu?

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

Ruch Oporu nie zwyciężył -oni przetrwali. Jeśli inni ludzie za nimi nie pójdą - nie wygrają. Rey i Luke pomogli, ale nie bardziej przecież niż Holdo (Laura Dern). Jedi mogą pomóc, ale nie są odpowiedzią ani ratunkiem dla Republiki.

Palpatine nie obiecywał od razu i nie mówił że nimi dysponuje:

http://www.youtube.com/watch?v=qvWv3uosN9E

0.34 - 1.09 - nie brzmi to jakby okłamywał Anakina

Tak jak ludzie nie podporządkowywali się Imperium i z nim walczyli tak i nie muszą podporządkowywać się FO. Tak jak nie musieli oddawać władzy Palpatine i zamieniać Republiki w Imperium. Ale zrobili to. Można powiedzieć - samo życie :)

ocenił(a) film na 1
Rozgdz

Przetrwali czy nie, niemniej FO ma wciąż po swojej stronie uzdolnionego użytkownika ciemnej strony. Ktoś równie potężny musi stanąć przeciwko niemu.
Jakąś minutę wcześniej "I have the power to save the one you love", ten kit który mu wcisnął później że niby "odgadną tą tajemnicę" był tylko po to żeby Ani za szybko nie czmychnął.

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

Użytkownicy Mocy są niebezpieczni na różne sposoby, to prawda - ale można ich dopaść. Jeśli mówimy o FO v Rebelia - tysiące ludzi na tysiące ludzi to Kylo czy nawet Darth Vader nie robią wielkiej różnicy. Bardziej się wtedy liczy że są (lub nie) zdolnymi dowódcami czy świetnymi pilotami (jak np walka o Gwiazdę Śmierci w "Nowej Nadziei" czy Kylo atakujący konwój w tym filmie).
Moim zdaniem tak jak to zrobili - a jest to , hm, "zaznaczone" - sposób, zagranie powiedzenia tego przez aktora i muzyka to danie do zrozumienia widzowi że Palpatine mówi w tym momencie prawdę. Jak i sama treść, bo gdyby kłamał to wymyśliłby raczej coś bardziej zachęcającego..

ocenił(a) film na 8
YodaRozpruwacz

A, zapomniałem zupełnie. Jeśliby chcieli, to wciąż można "wytłumaczyć" Rey bardziej rzeczowo - przez rodziców. Tylko nie "standardowe teorie" ale.. Ja po TFA obstawiałem że Rey okaże się córką .. Snoke'a. Nie wiemy co widział Kylo, widzimy tylko co mówi. Snoke pasował i wciąż pasuje -brytyjski akcent, że córka był dla niego niczym i ją porzucił (nawiązując do słów Kylo), pewne ciągoty do Ciemnej Strony pokazane już w TFA ale i w TLJ -jak wciągnęło ją do tego miejsca aż Luke się przeraził. Rey mogła przejść wtedy trening w dzieciństwie a różne rzeczy mogły zostać "wpisane" w jej umysł (jak programowanie). No i byłby to kolejny motyw ze Starej Trylogii - ojciec torturujący córkę gdy oboje nie wiedza że są rodziną ;) Nie stawiam że tak będzie, ale tego rozwiązania bym nie skreślał bo ładnie by wszystko wyjaśniło ;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones