PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 626
ocen
6,8 10 1 149626
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

TFA zbyt podobne do ANH? HEJT!
TLJ nie wygląda jak żadne Gwiezdne Wojny do tej pory? HEJT.
Nie pykła mi teoria co do Snoke'a i Rey? HEJT!
Popcorn za drogi? HEJT!
Brak logiki wojennej w filmie który jest baśnią i ma być kinem familinym? HEJT!
Parę żartów odwołujących się do maskotek filmu? HEJT!
Luke jest kozakiem w inny sposób niż mi się wydawało? HEJT!


Ludzie ileż można. Film przełamuje każdy możliwy schemat w Gwiezdnych Wojnach, co i rusz starając się Was zaskoczyć. Wprowadza bohaterów na nową drogę, robi co może by dać Wam coś ciekawego, lecz coś czego niekoniecznie oczekiwaliście? Ileż można pluć na twórców za to że robią coś w tym uniwersum czego nie widzieliście do tej pory? Dostajecie mnóstwo pięknych scen batalistycznych i niesamowite aktorstwo. Ale nie bo Wy dalej będziecie hejtować. Serio lubicie chociaż trochę te Gwiezdne Wojny? A może szanujecie je już jedynie przez nostalgię? Coś czuję że jakby ANH albo inna część starej trylogii wyszła dziś to byście hejtowali tak samo mocno jak TLJ dziś.

I owszem dałem 9/10. Dałem, mimo głupiej sceny w próżni. Mimo nielogiczności pościgu. Mimo słabej dynamiki środkowego aktu. Mimo niepotrzebnego wątku w Canto Bight. Wiecie dlaczego? Bo znowu to poczułem. Znowu poczułem klimat. Ten moment gdy Holdo "ma swój moment" i cisza gdy cała sala robi "wow". Owszem muzyka oryginalna nie była, ale była bardzo wyraźnie zaznaczona. Każde słowo wypowiadane przez Luke'a ma tak wielką wagę. To co Hamil robi mimiką to jakiś kosmos. Adam Driver i Daisy Ridley mają ze sobą niesamowitą chemię. A końcówkę przesiedziałem na krawędzi krzesła.

Nie tak się ogląda Gwiezdne Wojny drodzy fani. Nie ogląda się ESB by stwierdzić że Falcon przeleciał pół galaktyki bez hipernapędu. Ogląda się to chłonąc emocje, klimat i niesamowitą opowieść. Nie podoba się? Proszę w tym momencie wysiąść bo chyba wyrośliście z Gwiezdnych Wojen.

użytkownik usunięty
WhiteDemon

I jeszcze to na dokładkę: www.youtube.com/watch?v=X9QiHlEC22U

użytkownik usunięty
WhiteDemon

HA! pl.pinterest.com/pin/448600812875847817/

ocenił(a) film na 4

Człowieku, przecież ten wątek z Rose jest właśnie "cukrzony" i naiwny. Parę słów wystarczyło by kobitka opuściła swój posterunek.

ocenił(a) film na 4

I co ty w ogóle o Anakinie wypisujesz? Anakin to przecież dzieciak w porównaniu do Hana Solo. I to z kompleksami. Nic dziwnego, że nie wie co ma powiedzieć kobiecie.

użytkownik usunięty
GunMeat

"Opuściła posterunek"? Co? Mówisz o tym co się stało zaraz przed tym jak jebnęła Finna prądem za próbę dezercji?

Anakin to socjopata i kretyn, a nie dzieciak.

ocenił(a) film na 4

No i co, że najpierw go "jębnęła", skoro po chwili zdezerterowała razem z nim. I to jest właśnie głupota i sprzeczność, której nie dostrzegasz.

użytkownik usunięty
GunMeat

Dezercja dezercji nierówna.

użytkownik usunięty
bartektrn

"humor na 5 gwiazdek w postaci legendarnego Luke Skywalkera rzucającego bez namysłu swoim starym mieczem świetlnym" - i tu leży chyba problem... ta scena -przynajmniej ja to tak odbieram- jest zupełnie poważna, pokazuje jak bardzo Luke odcina się od przeszłości i Jedi. "bez namysłu"? On utopił swój X-Wing, dla niego wszystko się skończyło. Dla mnie ta scena nie była śmieszna, skoro ludzie tak to odebrali... może to problem widowni. Ale może się mylę i RJ nieudolnie to sfilmował.

użytkownik usunięty

Dla mnie wspomniana scenka była jak najbardziej zabawna, ale ja w przeciwieństwie do bartkatrn nie skupiłem się na śmieszności, a na przekazie. Po jednym ujęciu wiemy już, że Luke nie chce mieć nic wspólnego ze swoją przeszłością - kompletnie niespodziewane zagranie ze strony scenarzysty. A heheszki to jedynie bonus.

użytkownik usunięty

I to pokazuje jak różnie można odebrać jedną rzecz. :) Ja akurat spodziewałem się, że zrobi coś w tym stylu, bo było to zgodne z jego zmianą, z tym kim się stał.

ocenił(a) film na 6

To że nie chce mieć nic wspólnego z przeszłością mówi w późniejszych scenach - przybyłem na tą planetę żeby umrzeć, rzeczywiście znowu utopił X-Winga i chciał dokonać żywota na tej planecie.

Dostał od nieznajomej osoby do rąk własnych swój dawny miecz, pamiątkę po ojcu, pamiątkę dawnym mentorze Obi-Wanie... a wezmę sobie wyjebie za plecy bo odciąłem się od wszystkiego ale tak będzie śmieszniej niż jakbym go po prostu upuścił na ziemię i odszedł! Wytrzymajcie do jutra proszę bo tej mój jeden nieudolny post wygląda tak jakbym się czepiał tylko ten jednej sceny i humoru :(

użytkownik usunięty
bartektrn

Masz prawo mieć negatywne zdanie, skoro widzisz to w ten sposób. "Pamiątkę po ojcu", którą ojciec pozabijał bezbronne dzieci. On teraz tak postrzega Jedi, miecze i to wszystko. Wy...banie miecza za plecy z gniewną miną to klarowny komunikat "przeszłość zostawiłem za sobą, nie chcę mieć z tym nic wspólnego, dziękuję, dobranoc, fak this szit Im out."

Ogólnie ta nasza mała polemika pokazuje, skąd biorą się rozbieżności fanów co do tego filmu - każdy ma swoje wyobrażenie na temat tych postaci etc. i nie każdemu pasuje ten kanon podany w filmie. I to jest zupełnie okej, rozumiem to.

użytkownik usunięty

«"Pamiątkę po ojcu", którą ojciec pozabijał bezbronne dzieci.»

https://youtu.be/nmaWsFdbYx0

użytkownik usunięty

Taką reakcję miałem kiedy Snołk spadł z krzesła, hehehe.

Luke pewnie pomyślał "a tak, to ostatnia rzecz jaką trzymałem swoją zdrową, prawą ręką"

ocenił(a) film na 6

Jakoś do końca 5 epizodu mu to nie przeszkadzało

użytkownik usunięty
bartektrn

BO MIAŁ JESZCZE RĘKĘ NA MIEJSCU, DO CHOLERY!

użytkownik usunięty
bartektrn

"Jakoś do końca 5 epizodu mu to nie przeszkadzało"

Dobra, dotarło do mnie co masz na myśli, ale Luke nie wiedział wtedy o całej historii rycerzy i co konkretnie zrobił jego ojciec podczas czystki Jedi. Stąd też w "Ostatnim Jedi" mówi on: "Rada Jedi była zbiorem krótkowzrocznych głupców" (swoją drogą uwielbiałem tę scenę, w końcu ktoś wyśmiał jedną z największych głupot prequeli w filmie) - to oczywiste potwierdzenie, że Luke przez te 20+ miał zbadał historię zakonu przez rozkazem 66.

użytkownik usunięty

"Stąd też w "Ostatnim Jedi" mówi on: "Rada Jedi była zbiorem krótkowzrocznych głupców" (swoją drogą uwielbiałem tę scenę, w końcu ktoś wyśmiał jedną z największych głupot prequeli w filmie) " - to nie była głupota prequeli one tę głupotę pokazały a Luke ją powiedział głośno.

użytkownik usunięty

Dokładnie, do tego fakt, że Luke użył tytułu "Darth Sidious", zamiast Imperator, buduje tę spójność. Super, że zaadresowali ten wątek nieudolności Jedi sprzed Imperium.

użytkownik usunięty

Nie mylisz się a Rian zrobił to dobrze.

ocenił(a) film na 10
bartektrn

,,Mi tata pierwszy raz pokazał Starą Trylogię jak miałem 5 lat i wiesz co? Nie było tam słodkich zwierzątek"

A Ewoki to co k**wa, posągi?

knocun1

No były to zwierzątka i słodko wyglądały co nie wyklucza tego że byli to jebabanani kanibale i nie zmienia to tego że prawdopodobnie po walce to właśnie tych troopsow przysmażano nad paleniskiem ^^

ocenił(a) film na 9
bartektrn

W starej trylogii nie było słodkich stworzonek? A Ewoki to kuźwa co?

Mało momentów gdzie ma być śmiesznie?
W pierwszych scenach masz cały heheszkowy dialog kłócących się C3PO i R2D2, Luke próbujący założyć kajdanki Chewbacce, Han próbujący przez komunikator udawać pracownika imperialnego więzienia (strzał z blastera + "rozmowa się nie kleiła"), Luke wmawiający Hanowi, że Leja jest bogata, Han uciekający w te i wew te przed szturmowcami na Gwieździe Śmierci, Chewbacca przestraszający małego robocika-odkurzacz jeżdżącego po Gwieździe Śmierci, niesnaski między Hanem i Leją, cała scena radości w zgniatarce śmierci, kiedy to C3PO myśli, że umierają w męczarniach... dobra zmęczyłem się - mało Ci? A to pewnie jakaś połowa heheszków z samej Nowej Nadziei.

ocenił(a) film na 8
shoplifter

Leia całująca ekhem..brata na złość Hanowi, Yoda okładający R2D2 laską+ całokształt jego ześwirowania, C3PO rujnujący romantyczny pocałunek Lei i Hana, C3PO w częściach na plecach Chewiego itd. itd.
No, ale wiadomo Star Warsy to zawsze był dramat egzystencjalny :>

ocenił(a) film na 8
bartektrn

,,Nie było tam słodkich zwierzątek,"A ok. Ewoki to takie poważne przekozaki i predatorzy, a nie pluszowe misie. Nic dziwnego, że pokonali wyszkolone oddziały imperium.

ocenił(a) film na 1
badpotato

Po wydarzeniach z piątej części widzowie myśleli "ciekawe co stanie się w następnej części?!".
Po 7 lub 8 widzowie myślą "co oni wymyślili... mam nadzieję, że w kolejnej części zrobią z tego coś bardziej sensownego" i wymyślają niezliczone teorie, które okazują się nieprawdziwe, bo rodzicami Rey byli pijacy, a wszechpotężny Snoke po prostu pojawił się znikąd, zwerbował Bena i zniknął równie szybko jak się pojawił.

ocenił(a) film na 7
maciekoj

Ciekawe, co sobie myśleli fani, jak w VI części Imperator ginie (jeszcze przed powstaniem I-III) - "tak po prostu był i i go zaraz zabili. Cała trylogia do d... - nie wyjaśnili, kim był Imperator!".
Matka Anakina była niewolnicą na pustyni, dobrze że w ogóle dostała imię.

Może zamiast wymyślać teorie, a potem się oburzać, że fabuła jest inna niż osobiste mrzonki, zacznijcie się cieszyć tymi filmami?

ocenił(a) film na 2
anasza

Moim zdaniem problem ze Snokiem i całą jego armią jest taki, że w ogóle nie mają żadnego kontekstu politycznego. Gdyby to była osobna trylogia, nie mająca nic wspólnego z poprzednimi częściami to byłoby ok. Niestety jest to kontynuacja więc widzowie oczekują wyjaśnienia skąd po pokonaniu imperium nagle odradza się ono jak Najwyższy Porządek z tajemniczym Snokiem jako przywódcą. Właściwie nic nie wiadomo o całej tej organizacji poza tym, że mają nieskończoną armię kontrolującą najwyraźniej całą galaktykę i władającego mocą przywódcę. Zniszczenie starkillera i tego statku Snoka właściwie nie robi im żadnej krzywdy bo dalej są supermocni i ścigają rebelię. W związku z tym chciałbym się dowiedzieć jak do tego doszło, że się nagle taka siła w galaktyce pojawiła. W starej trylogii też nie było dużo polityki ale i tak mieliśmy wyjaśnione, że jest imperium dowodzone przez imperatora, który posiadając Gwiazdę śmierci i rozwiązując senat przejął całkowitą władzę. Potem został on fajnie wprowadzony w następnych częściach. Jego przeszłość i powstanie imperium akurat nie były istotne dla fabuły. W odróżnieniu od tamtych epizodów, w tych nowych częściach przeszłość Snoka i geneza jego armii ma już znaczenie bo wiemy co się działo wcześniej i dlatego chcielibyśmy się dowiedzieć jak doszło do obecnego stanu rzeczy. Co nikt nie miał nic przeciwko nowemu imperium? Snoke to jakiś sith, który poszedł do ocalałych sił imperium i powiedział "siema, mogę być waszym wodzem"? Jeżeli tak to skąd się wziął kolejny sith i na jakiej zasadzie reszta się zgodziła mu służyć? Palpatine doszedł do władzy poprzez zagrywki polityczne, a ten typek w jaki sposób? Disney ma zamiar nakręcić prequele dziejące się pomiędzy Powrotem Jedi a Przebudzeniem Mocy żeby nam to wyjaśnić? Tak jak pisałem gdyby odrzucili poprzednie części to ok ale znając przeszłość to cały stan rzeczy w nowych częściach jest trochę z dupy. To jest jedna z głównych wad tych nowych części.

Drugim problemem jest masa nic nie wnoszących i właściwie niepotrzebnych bohaterów takich jak Finn, Rose, Kapitan Phasma, wiceadmirał Holdo i na dobrą sprawę Poe Dameron również. Jedynymi na prawdę ciekawymi postaciami w tych częściach są Kylo Ren, Snoke i Luke ponieważ związane są z nimi tajemnicze wydarzenia z przeszłości powiązane z akademią Luka. Tutaj sens jeszcze mają Leia i Han solo ponieważ Ben to ich syn i jego relacje z rodzicami są dosyć istotne. Pozostaje jeszcze z pozoru przypadkowa Rey, która włada mocą i wszystko się jej udaje bez większego wysiłku. Sama postać średnio ciekawa ale jej pochodzenie owiane jest tajemnicą więc chcemy się dowiedzieć czegoś o jej rodzicach. Niestety okazuje się, że to zwykli ludzie więc cala magia tej bohaterki znika. Ratuje ją jedynie to, że łączą ją relacje z Kylo Renem co może być całkiem interesujące. Han solo, Luke, Snoke nie żyją więc jedyne co może być jeszcze ciekawe w ostatniej części to postać Kylo Rena i jego relacja z Rey. Cały ten Najwyższy Porządek to bezsensownie dorabiany odgrzewany kotlet z poprzednich części, który jest zbędny i mało interesujący. Mogli się skupić całkowicie w tej trylogii na akademii Luka, rycerzach Ren oraz postaciach Snoka i Kylo Rena i byłoby o wiele ciekawiej.

Tak niestety mamy ładne filmy z fajnymi efektami ale szału nie ma. Muszę przyznać, że jak wychodziłem z kina po TFA i TLJ to za każdym razem myślałem, że były całkiem spoko ale im więcej czasu mija od seansu tym mniej mi się podobają. Nawet nie mam specjalnie ochoty oglądać ich ponownie co w moim przypadku jest dziwne bo włącznie prequelami i Rogue One, Star Warsy oglądam chętnie zawsze, wszędzie i o każdej porze.

Trochę się rozpisałem ale jak ktoś wytrwał do końca to szanuję i pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 4
meganoga

Ta Phasma to zupełnie bez sensu postać. Chyba po to się pojawiła, by zaprezentować najnowszy krzyk mody - srebrzysty pancerz szturmowca?

ocenił(a) film na 8
GunMeat

Były w oryginale sceny z nią, ale wycieli.

ocenił(a) film na 8
meganoga

Jak miło poczytać kiedy pisze ktoś myślący - to zamrożenie galaktyki na 30 lat w takim samym stanie jak w OT jest wyjątkowo idiotyczne i świadczy o wyjątkowej słabości scenariusza do TFA. Ponadto problemem jest to że napisana na kolanie protagonistka Rey to ewidentna Mary Sue. W TLJ trochę zaczęli to dostrzegać i poddali ją "pokusom ciemności" co zarazem wywindowało ocenę filmu w górę. Gdyby jeszcze nie rzucała się tak idiotycznie w wir wydarzeń - Star Wars to nie Avengersy - tutaj nie lata się w powietrzu rozpędzonym młotkiem. Podobnie wstawianie romansów na boku głównego planu kłóci się z przewodnią ideą filmu, bo gdyby fani chcieli oglądać coś takiego, poszli by sobie na komedię romantyczną, albo odpalili M Jak miłość w telewizorze. Ogólnie czuć nad tym universum woń zmarnowanego potencjału, lecz dzięki kontrowersyjnym posunięciom i ryzyku otrzymaliśmy mroczniejszą i bardziej surową historię. Dobra kawa smakuje lepiej bez cukru.

ocenił(a) film na 7
badpotato

O!! Dzięki. Po prostu przed chwilą przeczytałam ten komentarz - i dziękuję Ci! Dawno się tak nie śmiałam.

użytkownik usunięty

Komentarz złoto.

ocenił(a) film na 9

Made my day:D

ocenił(a) film na 7

Świetny komentarz:P!!! Uśmiałam się:)

użytkownik usunięty

Piękne :D

ocenił(a) film na 2
wifi_wifi

No niestety ale są osoby które się zżyły z poprzednimi częściami i po siódmej oczekiwały kontynuacji. Czekałem na coś co mną wstrząśnie, klimat, jakiś ciekawy wątek. Zamiast tego oglądałem parodie gwiezdnych wojen. Jeżeli chcą zrobić film familijny to niech nie nazywają go Star Wars. Była zaplanowana trylogia to powinna się trzymać jakiegoś schematu. Mamy już osobne filmy o gwiezdnych wojnach to tam powinny być wykorzystywane pomysły które zmieniają cały film. Powinna być jakaś zależność pomiędzy tą częścią a przebudzeniem mocy

Goku22

A SW to niby nie jest kino familijne? Fakt nieco za dużo humoru, nawet tam, gdzie być nie powinien.

Ja wymagałem wielu rzeczy: oryginalności, zgodności ze starymi częściami, dobrych postaci, ciekawej akcji, rozwinięcia universum, muzyki, pojedynków, przygód, dramaturgii.

Wymagałem tak dużo, że nie mogłem dostać wszystkiego. Czy wobec tego jestem wściekły? ABSOLUTNIE NIE! Dostałem coś za coś, cieszę się tym co mam. Liczyłem na konkretny wątek Snoke'a, dostałem świetne rozwinięcie postaci Kylo Rena.

Film dał mi nowe rzeczy i cieszę się tym. Wywołał on wiele różnych i skrajnych emocji. Takiego filmu trzeba nam było. Pokazał, jak różnie może tak wiele osób podejść do tej samej rzeczy. Świadczy to o tym, że albo niektórzy są po prostu naiwni, albo, że ci drudzy nie potrafią wyciągnąć dobrych rzeczy z tego, co dostali i zawsze będą widzieć szklankę do połowy pustą, zamiast do połowy pełną.

wifi_wifi

Po przejściu przez kilometrowe zasieki fandomowego oburzu w końcu złamałem się i specjalnie założyłem konto na FW (ach te tutejsze dyskusje domorosłych Raczków i selfmejd Kałużyńskich...), żeby wpisać poniżej następujące słowa: NO WRESZCIE KTOŚ, KTO OGLĄDAŁ TEN FILM SERCEM I GŁOWĄ, A NIE PRZEROŚNIĘTYMI GRUCZOŁAMI "TRU FANA".

Ludzie. Po pół godzinie projekcji dla każdego, kto liznął choć trochę starszej i nowszej kinematografii, kto ceni niszowe produkcje, nie pogardzi dobrym kinem środka i kto od czasu do czasu pyknie dla kurażu jakiś bieżący, głośny blockbusterek - w skrócie dla każdego, kto kocha kino jako takie - oczywistym po tej pół godzinie będzie, że ogląda świetnie skrojoną, doskonale zagraną i wybornie zmontowaną space operę na miarę roku 2017, powtarzam, 2017 - nie mylić z 1977, HELOOOŁ.

Praktycznie każda scena z gatunku tzw. ikonicznych dla konwencji - pierwsze spotkanie z Lukiem, konfrontacja ze Snoke'iem, Kylo i Luke - przygotowana została tak, żeby nie roniąc nic z klimatu i dramaturgii, zaskoczyła w sposób prosty i dojmujący. A przy tym w żadnym momencie szwy historii nie puszczają, akcja pomyka do przodu aż miło, a typowe dla dużego komercyjnego kina niziny scenariusza pięknie rozpuszczają się w zapierającym dech w piersiach montażu, ujęciach, kontrujęciach (wizualnie są to hollywoodzkie Himalaje, widać, jak dokładnie musiał być film przygotowywany na etapie storyboardów i jak drobiazgowo egzekwowano potem ich ramy w procesie kręcenia) oraz wybitnym (wciąż jak na ramy gatunku) aktorstwie.

Na "Last Jedi" można się uczyć, jak robić udane i porywające gigabudżetowe kino. Zdecydowanie konsumowałbym więcej popcornu, gdyby tak wyglądał każdy piątek w multipleksie ;)

użytkownik usunięty
fokon

Witamy! Rozgość się! :)

A bo już herbatę zacząłem rozlewać z nerwów ;)

Taka obserwacja jeszcze: Disney gdybał, gdybał i ruszył z pomysłem na sequele, gdzie - w skrócie - nowe pokolenie przejmuje stery (i miecze) po starym pokoleniu. W myśl: "docierajmy jak najszerzej, to się musi sprzedać, podobajmy się dzisiejszym dzieciakom, ale i emerytom SW rzućmy jakieś mięsko (nieświeże, tak, jak właśnie lubią ;). Tymczasem w rzeczywistości fandomowa młodzież hejtuje rzekomy gwałt zadany Dziedzictwu - a wapno cieszy się jak nigdy, bo już dawno w kinie się tak dobrze nie bawiło. Najbardziej cwany gościu od liczenia kasy w Disneyu tego nie przewidział ;)

użytkownik usunięty
fokon

Od siebie dodam, że oglądałem tony filmików gdzie analizatorzy dekonstruują motywy mitologiczne w Star Wars i aż cudownie było patrzeć jak z tak skontekstualizowanego punktu widzenia wszystko w Ostatnim Jedi jest spójne z sagą a zarazem inne i dziwne.

Od 1999 z każdym kolejnym filmem słyszę "jak zniszczono Gwiezdne Wojny". Rozumiem te filmy mają swoje rysy, Ostatni Jedi nie jest wyjątkiem ale trzeba pamiętać o jednym - Stara Trylogia miała przywilej nowości i konstruowania swojej tożsamości - kiedy twórcy zbliżają się do tej tożsamości, ludzie zarzucają wtórność, a kiedy twórcy stawiają na poszerzanie tej struktury i coś nowego - fani są podzieleni, bo nie każdemu podobają się decyzje w filmie.

Uwielbiam fakt, że każda trylogia ma swój charakter. Jakościowo póki co najlepsza jest oryginalna trylogia, ale ta Disneyowska, będąca najbardziej baśniową moim zdaniem, też ma mnóstwo do zaoferowania. Ale to też jest kwestia subiektywna.

Tak, dokładnie o to chodzi: wszyscy ci zawiedzeni wypowiadają się przeważnie z poziomu zwykłego resentymentu, który każe gloryfikować wszystkie, nie zawsze sensowne przecież rozwiązanie fabularne z oryginalnej trylogii i traktować je niczym złote głoski na stronach starożytnych ksiąg Jedi. Tymczasem dał nam przykład Yoda, jak można sobie z takim bagażem podyskutować ;) Osobiście te wszystkie twisty, fabularne uskoki i klasyczną "nagłą zmianę ról" cenię sobie w LJ właśnie najbardziej - są życiodajną pneumą, tlenem, paliwem, nie pozwalają murszeć starym VHS-om na półce i podkładają zupełnie nową iskrę pod uniwersum SW. Wzorem swoich najdzielniejszych rebeliantów, ma się rozumieć.

Ogólnie to nie ma się co zapowietrzać, ja zawsze zachodzę w głowę, ile liter potrafią w zapalczywości wystrzelać z siebie ludzie w ataku na dobrą bądź złą, spektakularną bądź mierną, ale zawsze to jednak koniec końców - rozrywkę.

użytkownik usunięty
fokon

Ogólnie rozumiem, że pewne decyzje, postacie i wątki mogą się zwyczajnie nie podobać. Ale co mnie również żenuje, to ta internetowa krucjata hejtu na ludzi, którym zwyczajnie się podobało. To taki dysonans poznawczy odnośnie własnego wyobrażenia - coś nie po ichniemu - zamiast spróbować zrozumieć, albo po prostu stwierdzić - "nie podoba mi się", formują jakąś inkwizycję "prawdziwych fanów".

A tak, scena z Yodą to perfekcja, do tego użyli kukły z "Imperium"... nostalgia trzasnęła niczym ten piorun w drzewo. :)

ocenił(a) film na 9

Nie dość, że nostalgia, to w tej scenie uderzyło mnie to, jak świetnie po 40 latach byli wstanie oddać charakter i sposób myślenia i Yody i Luke'a. Nie wiem, jak długo analizowali ich decyzje, motywacje i dialogi z oryginalnej sagi, ale ich parominutowa rozmowa była strasznie spójna z tym, jakie te postacie były i jaka między nimi była interakcja w Imperium Kontratakuje.

użytkownik usunięty
shoplifter

Dokładnie, ten wesoły, mędrkujący Yoda i pstryczek w nos Luke'owi... scena diament, idealna realizacja.

ocenił(a) film na 9
fokon

Jeny, w tym wątku znalazłem chyba wreszcie kolegów :D Nic dodać nic ująć. Wreszcie wypowiada się ktoś, kto nie trąbi na lewo i prawo "ja znam się na kinie i mówię, że to gunwo". A jednym zdaniem, w którym poprawnie używasz termin "storyboard" odrazu udowadniasz, że serio znasz się na kinie :D Szkoda, ze nie da się z większością tru fanów pogadać na takim poziomie...

ocenił(a) film na 1
fokon

Na miarę roku 2017, nie 1977 tak? Rozumiem, że wszystkie filmy z 2017 roku muszą być dopasowane poziomem scenariusza i humoru do zalewających obecnie kina marvelowskich produkcji? Nie każdy film z ostatnich lat przedstawia nowoczesny poziom " HELOOOOŁ", więc można inaczej.
Po 30 minutach seansu zauważyłem świetne efekty specjalne i dobrą grę aktorską, ale mdliło mnie od kolejnych żarcików i gagów. Mogą się też nie podobać liczne luki i nieścisłości w scenariuszu, czy niektóre wątki (próżniowa Leia, arcysuperhaker w kasynie, zakochana Azjatka).
Starałem oglądać się film sercem i głową, ale nawet bez patrzenia na starsze części ten film ma bardzo wiele do zarzucenia.

maciekoj

Ale czy my rozmawiamy o wszystkich produkcjach filmowych ad. 2017 czy jednak o ich specyficznym, gatunkowym wycinku? Ba: o czołowym tego gatunku reprezentancie?

Śmiem twierdzić, że space opera (co nigdy nie miała ambicji pełnokrwistego s-f) zakładająca już u swoich podstaw pewną bombastyczność, przerysowanie (a więc i luki, a więc i nieścisłości), dość frywolne sięganie po przeróżne mity (od helleńskich przez skandynawskie po słowiańskie), toposy (rycerski, samurajski) i nawiązania gatunkowe (western, kino płaszcza i szpady, telenowela (tak!)) - uprawnia do stałego podnoszenia poprzeczki tej bombastyczności, sięgania po wszelkie aktualne i wypracowane na ten moment środki oraz służenia przede wszystkim ultramiodnej rozrywce. Natomiast maestria, z jaką zastosuje się to środki, to osobna sprawa. I mając to na uwadze oraz odnosząc się do twojego porównania, ostatnie Marvele wg mnie nie mają do "Last Jedi" nawet startu. No, może poza "Deadpoolem", ale to inna kategoria wagowa. Pompatyczni, przeciążeni coraz suchszym humorem "Avengersi"? Śmieszkujący dla odmiany na całego "Thor"? "Spiderman", ten mokry sen pryszczatego gimnazjalisty? Niee. Różnice w rzemiośle są ewidentne.

Poza tym. Jeśli mam ochotę na taką, dajmy na to, kapkę kontemplacji i bardzo inteligentnego, wręcz "bezszelestnego" humoru, idę sobie do kina na Jarmusha. A jeśli chcę bombastyczności (wykonanej na pięć) - to pójdę właśnie na Star Warsy. Do głowy nie przyszłoby mi oczekiwać tego samego, co zobaczyłem u Jarmusha, w Star Warsach. Nawet jeśli i tu i tu przewinie się mimo wszystko Adam Driver ;)

ocenił(a) film na 1
fokon

Wszystkie "nieudane" wątki są według Ciebie użyte w dobrej wierze w próbie podniesienia poprzeczki gatunku?

Z porównaniem do marvela, zgadzam się. The Last Jedi jest lepsze, ale to dalej dowcip bardzo niskich lotów. Humor marvelowski podoba się wielu osobom, więc to pewnie kwestia gustu, a The Last Jedi może - i powinno - się w takim razie podobac jeszcze bardziej.

Nie mówię, że od razu ma byc bezszelestny, ale w starej trylogii był on jednak odrobinę wymyślniejszy i subtelniejszy, a tutaj co chwilę dostajemy prosto w twarz kolejnym kosmicznym cyckiem, czy kurczakiem. Tłumaczysz to trendem w obecnym kinie, jako czesc cechy "bombastyczności" którą muszą zawierac filmy tego gatunku, dobrze Cię rozumiem?

Swoją drogą, space opera może byc sobie bombastyczna, a jednocześnie miec sensowny, trzymający się kupy scenariuszy, który jest też oryginalny i nie zawiera kalk ze starych części. To też jest jakiś celowy zabieg?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones