Dla mnie nie do końca jasne jest co pchnęło go do powrotu do nałogu. Miała chyba to być śmierć tej pacjentki, ale według mnie było to dość słabo przedstawione. Nie da się na początku fabuły zauważyć jakiejś szczególnej nici porozumienia czy zżycia między nimi, a po jej śmierci też nie widać w głównym bohaterze jakiegoś specjalnego załamania. Trochę się przejął, ale bez fajerwerków. I ogólnie ten jego upadek rozwija się w tempie ekspresowym, główny bohater ma mniej wątpliwości i wyrzutów sumienia przy wracaniu do heroiny niż większość ludzi przy ciastkach po tygodniu diety :P

PS dobra jest scena z kotem pogorzelcem :D