Z żalem, ale napiszę: zrypany scenariusz, telenowelowe dialogi, mniej niż nieciekawa tematyka. Wiszniewski poplątał tu politykę, polsko-rosyjską wiadomo co, motyw zemsty, Berlin z Łodzią, a do tego nazwał swojego bohatera (marnego) nazwiskiem swojego operatora. Tego filmu nic i nikt nie ocali przed zapomnieniem.
To w ogóle nie był dobry okres polskiego filmu. Wzmagał się scenariuszowy marazm trwający od stanu wojennego, w filmach kręconych tuż po transformacji królował chaos i nieudolne mieszanie gatunków, do dziś broni się niezbyt wiele tytułów, najlepiej te początki tzw. demokracji wyszły Pasikowskiemu.
No tak, tylko kto w tych akcyjniakach mógł się z nim w Polsce równać. Do dziś mają z tym problemy.
Zresztą to były akcyjniaki z dobrze zarysowanym tłem społecznym i świetnymi aluzjami politycznymi.