PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1178}
7,2 134 767
ocen
7,2 10 1 134767
5,6 14
ocen krytyków
Kogel mogel
powrót do forum filmu Kogel-mogel

Dziewczyna pragnęła się wyrwać z wiochy, poznać świat, a i tak trafiła na nią z powrotem. W dodatku za męża dostała męskiego szowinistę, takiego samego jak jej ojciec. Bez ostatnich 15 minut, to genialna komedia. Za to z nimi już dramat pełną gębą. Na głowę bije go tylko druga część, której końcówka po prostu sprawia, że aż chciałoby się przytulić główną bohaterkę i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, choć tak nie będzie.

konradwojtys

No cóż, jeśli ceni się człowieka tylko za dyplom albo za miejsce urodzenia, to jest to bardzo stereotypowy i infantylny sposób myślenia.Masz rację,co ci po żonie,mężu,przyjacielu,który w trudnej chwili kopnie ciebie w...tak jak to napisałeś.Życie nie polega tylko na gromadzeniu i konsumpcji dóbr materialnych,których do grobu ze sobą nie weźmiemy.Nie jest też sztucznym światem celebrytów z internetu,tabloidów,czy TV.Choroba,czy nieszczęście może dotknąć każdego,śmierć dotknie,od tego się nikt nie wywinie/tu nie pomoże Allenowskie"Nie boję się swojej śmierci,tylko nie chciałbym być przy tym obecny"/.Wtedy dopiero można dostrzec,że bez drugiego,człowieka na którego bezinteresowną pomoc możemy liczyć,jesteśmy nikim.Pozdrawiam serdecznie.

Studia się robi, żeby się rozwijać, a nie dla zagwarantowania bytu, bo tego nie dają.
Poza tym 20 kilka lat temu studia miały zupełnie inną wartość niż teraz, zmieniło się po reformie Balcerowicza.
To, że ktoś ma ziemię i pochodzi ze wsi nie znaczy jeszcze, że musi na niej zostać, nie? Gdyby twój dziadek był szewcem, ojciec był szewcem a ty chciałbyś zostać inżynierem to zostałbyś szewcem?
Nie rozumiem, serio. Ludzie z dużych miast często uważają się za takich mądrych, a nie rozumieją podstawowych kwestii.

Noane

Większość Polaków uważa się za wybitnie inteligentnych omnibusów od wszystkiego.To niema nic wspólnego z miejscem zamieszkania,czy urodzenia.To taka chora mentalność "narodu wybranego".Część z nich nauczy się na studiach jak bardzo się w tym względzie mylą.Część, która studia traktują jako balangę i robią je za pieniądze/płacę więc mi się należy!/,nauczy tego życie.Dla niektórych będzie to bardzo gorzka nauczka,trudna do przełknięcia przez ból i łzy.Pozdrawiam serdecznie.

"po co jej studia, skoro ma zagwarantowany byt? Nie zginie"

Na przełomie lat 90. tytuł magistra miał duuużo większą wartość, co zapewniało dużo ciekawsze życie niż gnicie na wsi a życie ma się tylko jedno ...

Troll czy debil?

ocenił(a) film na 7

Po tych niespełna pięciu latach odniosę się jeszcze do jednego aspektu. Ekonomicznie też nie jesteś przesadnie rozeznany; "rodzina ma tzw. ziemie - w przyszlosci sprzeda i spadnie sobie gdzie chce". Spadnie sobie, ale sprzedaż ziemi to w dużej mierze głupota, bo to najlepsza lokata kapitału. Jak nie jest się bankrutem, to absolutnie nie powinno się takiej ziemi ruszać. No ale Ty zapewne w swoim życiu żadnych nieruchomości nie będziesz posiadał, tylko w Londynie na zmywaku będziesz żył w wynajmowanej klitce.

konradwojtys

To jest prorocza wizja.Niech się martwi,żeby się ta twoja wizja nie spełniła.Jedną nieruchomość,tak zwaną ziemską posiądzie na pewno.W zbiorowej mogile jednego z londyńskich cmentarzy.O ile go brexit z tego Londynu nie wyrzuci na zbity pysk.

Moim zdaniem film bez happy endu...

ocenił(a) film na 6

popieram od poczatku do końca Tak jak napisał autor: "Bez ostatnich 15 minut, to genialna komedia"

ocenił(a) film na 6

też zawsze uważałem że ten film to dramat. dla wszystkich kończy się dobrze, tylko nie dla głównej bohaterki.
a druga część to już w ogóle masakra.

Zgadzam się całkowicie z autorem wątku. Zawsze, jak oglądam ten film żal mi jest Kasi. Dziewczyna miała marzenia, chciała iść na studia, coś osiągnąć w życiu. A tym czasem wszyscy jej bliscy, najpierw rodzice, potem Paweł, zrujnowali wszystko. Najbardziej mnie denerwuje jej facet. Niby taki zakochany, postępowy, obiecywał podróże, studia zaoczne i co? Zrobił z niej kurę domową, a sam tymczasem realizował swoje plany. I to niby jest w porządku? On się realizuje życiowo (akurat w rolnictwie) a ona ma siedzieć w domu i dzieci wychowywać.
Dla mnie to nie jest komedia, tylko dramat ukazujący życiowe niepowodzenie.

ocenił(a) film na 6
FKB

o tak, kobieta która siedzi w domu i wychowuje dziecko to istna patologia o.-

przedstawię nieco inny punkt widzenia - nie usprawiedliwiający, raczej tłumaczący. Koniec lat 80, Polska (czyli socjalizm upadający, biedny). Wiejska rodzina z "rolniczym majątkiem". Wpychanie męża na siłę? Ok zgoda, to jest śmieszność. Ale kiedy ma się rodzinny majątek na wsi, to pod prąd jest zignorować to wszystko i jechać w ciemno do Warszawy na studia...

Życie to nie bajka. Każdy by chciał zostać dyrektorem, jeździć mercem po całym świecie i kąpać się w szampanie. Przychodzi jednak pewnego dnia porzucić marzenia dla małych dziewczynek i zająć się tym, co najważniejsze. Czuje się wtedy to, co czuli telewidzowie oglądający Bundych 20 lat temu - z Ala się śmiali a potem sami się stali takim Alem. Marzenia i młodość przeobraziły się w przeciętność.

współczuć bohaterce można w zasadzie w jednym: że dorosłość spadła na nią tak szybko (relatywnie do dzisiejszych czasów szybko)

ocenił(a) film na 1
MegaSzczota

Rodzina, która ZMUSZA kobietę do siedzenia w domu i wychowywania dzieci to, owszem, patologia. Dostrzegasz tę subtelną różnicę?

ocenił(a) film na 6
paniedejmirade

a to ktoś ją tu zmuszał? Z tego co ja widziałem w filmie to sprawdzała w kalendarzyku kiedy mogła bez obaw szaleć a kiedy nie. Musiała coś źle policzyć ;0

ocenił(a) film na 7
MegaSzczota

Tylko, że nie dane jej jest nawet podjąć aspiracji zostania dyrektorem i jeżdżenia Mercem. Facet obiecuje a koniec końców odcina ją od możliwości kontynuacji edukacji.

MegaSzczota

Solscy nie byli biedni.Zważywszy,że był to koniec lat osiemdziesiątych.To czego się dorobili,dorobili się własnymi rękoma,w PRL nikomu niczego nie dawał,a wręcz przeciwnie w wczesnym swoim stadium odbierał,np.ziemie "kułakom" i "obszarnikom".Al Bundy był dla Polaków postacią taką jak ET.Widziałeś w Polsce nawet w latach dziewięćdziesiątych,sprzedawce/nie właściciela sklepu!/ damskich butów,z własnym domem na przedmieściu,samochodem,psem,nie pracującym kocmołuchem*/*czytaj małżonką/ i dwojgiem rozwydrzonych bachorów*/*czytaj milusińskich/,bogatymi sąsiadami.Wiecznie nawalonego,z mnóstwem wolnego czasu po pracy?Tak wiem,że to była komedia ale pasująca do polskich realiów jak mega hity z Bollywood.Masz rację,znałem takiego jednego wybitnego reżysera z Hollywood.Edukację skończył na liceum,nawet nie wiem czy maturę ma?No cóż,czasami warto schować wygórowane ambicje do kieszeni i docenić to co się od życia,rodziców,teściów,męża dostaje.Katarzyna Solska prędzej jeździłaby tym mercedesem zostając na wsi,niż nauczycielką w Warszawie.Dzisiaj w 2018 roku to mogłaby co najwyżej strajkować,że mając niską płacę,zostanie dziadem emerytem.Ale ambitnie, eks nauczycielem dyplomowanym,może nawet z jakimś odznaczeniem państwowym?Ha,ha,ha!

ocenił(a) film na 10

A może wcale jej się tak źle nie ułożyło. Paweł jednak miał głowę o interesów... Kto wie, może na tych swoich sadzonkach dorobił się niezłych pieniędzy (a przecież mieli 2 gospodarstwa), postawili sobie ogromny, piękny dom, dziecko sobie odchowali. I teraz mają czas (i pieniądze!) na zwiedzanie świata i wyjazd z wiochy. Na studia zawsze jest czas, więc Kaśka pewnie na te studia poszła, jak już maluch podrósł (a z resztą ciąża to nie choroba, można być w ciąży i studiować). Także myślę, że nie ma tu co nad nią płakać, bo koniec końców pewnie dobrze jej się ułożyło.

ocenił(a) film na 7
negrita84

Niektórzy mają jednak trochę większe ambicje niż wieś i ciąża w wieku 20 lat.

ocenił(a) film na 10
Oriflamme

Nie mówię, że wieś i ciąża w wieku 20 lat to jest szczyt ambicji i marzeń. Tylko z drugiej strony, jakie ona miała życie w tej Warszawie? Cały czas zasuwała między uniwerkiem a domem Wolańskich. Nawet się nie miała czasu nauczyć do egzaminów, a co dopiero chodzić do kina i filharmonii, które jej się tak marzyły. Oczywiście możemy tu gdybać, bo zakończenie filmu pozostawia nas w niepewności, co się działo dalej. Bo przecież mogła urodzić to dziecko i studiować.Teraz dostęp do edukacji jest taki, że każdy może iść na studia. Była uparta, na pewno te studia w końcu skończyła. Może zaoczne, nie dzienne.
A co do życia w mieście... Ja akurat jestem Warszawianką. Mam znajomych ze wsi i małych miasteczek, którzy tak jak Kasia przyjechali tu w pogoni za lepszym życiem i marzeniami, a życie (i tutejszy rynek pracy) szybko im pokazało, gdzie ich miejsce. Niestety, tak to jest, że mając te 20 lat każdy ma wielkie plany i marzenia, część osób je realizuje, ale wiele osób musi iść na kompromis, bo jednak marzenia jedno a życie co innego.

ocenił(a) film na 7
negrita84

Cóż, wszystko zależy od wybranej branży. Według mnie głupotą jest ograniczanie się do jednego miasta. Być może w Warszawie nie ma pracy, ale Warszawa z tego co mi wiadomo, to nie jedyne spore (jak na europejskie warunki) miasto. Dodatkowo każdy język otwiera dostęp do kolejnego państwa. Możliwości są, ale większość woli klepać biedę, niż wyjechać i żyć tam, gdzie może żyć godnie.
No ale, abstrahując od tego - nie wiemy jak potoczyło się dalej życie głównej bohaterki. Pamiętać trzeba że film pokazuje Polskę jeszcze z czasów PRL-u. Jak dla mnie ostatnia scena jest zapowiedzią nieudanego życia na wsi, pełnego niańczenia dzieci i braku możliwości edukacji.

ocenił(a) film na 7
negrita84

Może jednak jej się wcale dobrze nie ułożyło, bo on był nieczuły na jej problemy. Tylko pozostało jej kośkanie dziecka i pomoc "na gospodarstwie" co nie było szczytem jej marzeń?

ocenił(a) film na 7
negrita84

Otóż to,jak to mówią na wsi z głodu nie zdechniesz w mieście owszem

CelineMarie

I to jest bardzo trafna wypowiedź.W razie wojny w apartamentowcu fekalia od sąsiadów z góry cię zaleją,o ile wcześniej nie zamarzniesz bo plastikowe czy metalowe meble jakoś "słabo' się pala w kominku.I ziemniaczków wyhodowanych w podziemnym garażu przy świetle ze świeczki na długo nie wystarczy,zupa z kostki brukowej też jest zapewne "smaczniejsza" od tej z wiejskie trawy?Tylko skąd do cholery wziąć wodę do tej zupy jak do brudnej rzeki daleko?Na tej starej wsi,kupkę zrobisz za stodołą,i żaden sąsiad ci na głowę nie zdefekuje,zawsze się znajdą jakieś gałęzie,drzewa na opał,i jakiś królik,kura do garnka.W mieście w razie głodu upolowanie szczura do garnka to nie jest taka prosta sprawa.Zwłaszcza,że "myśliwych" może być znacznie więcej niż "zwierzyny".Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

Oglądałam film już kilkanaście razy zawsze z przyjemnością. Osobiście uważam, że pozostanie na wsi głównej bohaterki nie jest żadną tragedią. Dziewczyna chciała studiować to fakt, w tej kwestii jej się nie ułożyło, ale to tylko dowód na to, że w życiu nie zawsze dostajemy to czego chcemy. Jednak los dał jej dobrego męża, który chciał zapewnić jej jak najlepszy byt poprzez swoje interesy, bo przecież żaden facet nie chciałby aby utrzymywała go kobieta. Co do rodziców Kasi to postacie zostały ciekawie wykreowane, komicznie, ale też pokazywały dawne zachowania i podejścia ludzi mieszkających na wsi. Zenek ze swoją wyrywczością czy też opiekuńcza i posłuszna mężowi matka Kasi - te postacie miały swój wyrazisty charakter. Jedyne czego mi było żal to to, że Kasia nie spełniła swoich marzeń. Na końcu II części Kasia płacze, ale myślę, że to był po prostu szok dla niej. Całe szczęście miała przy sobie męża, który się o nią troszczył. Też ważna jest tutaj miłość. Może Kasia nie zdobyła wykształcenia, ale znalazła męża, którego kochała (bo przecież na początku miała wyjśc za kogoś kogo w ogóle nie kochała). Wyrwała się od nieszczęścia i znalazła swoje szczęście u boku kochającego mężczyzny. Kto wie jakby się potoczyło jej życie gdyby studiowała w Warszawie, być może nie odnalazłaby się w tym świecie, bo przecież w I części miała wiele trudności.

Tak więc ogólnie film pokazał prawdziwe życie, ani to takie gdzie wszystko układa się po myśli bohatera, ani to takie gdzie życie bohatera kończy się tragicznie bądź nieszczęśliwie. Po prostu pokazano życie w sposób komediowy :) To tylko moje zdanie, na pewno każdy ma swoje spojrzenie na ten film :)

ocenił(a) film na 7

Tak, miała ambicje i "troskliwy i kochający" facet zamyka ją w domu z kaszojadem. Super. Jest się z czego cieszyć. Jest spełniona, bo wypluła purchlaka.

Zgadzam się z autorem tematu, a tu daję upust swoim emocjom:)
http://och-kino.blogspot.com/2013/02/kogel-mogel-i-galimatias-czyli-bardzo.html

użytkownik usunięty
Aissak

Przeczytałam Twój wpis i jeśli mogę to wtrącę tylko kilka swoich słów. Przytoczę cytaty z postu :

"Kasia poznaje wykształconego, światowego chłopaka, który przywozi ją na wieś do nowego domu i nie pytając o zdanie zmusza do małżeństwa słowami w stylu: "Cicho, bo powiem twoim rodzicom co wyprawiałaś w Warszawie!". O zgrozo! Kasia jest musi rzucić studia, zrobić dobrą minę do złej gry i film się kończy. Myślałam, że to żart."

Co do zdania "Cicho, bo powiem twoim rodzicom co wyprawiałaś w Warszawie!" to nie wiem czemu potraktowałaś je bardzo poważnie, ponieważ to był żart, Paweł droczył się po prostu z Kasią, nie powiedział tego na serio :) Być może źle odebrałaś grę aktorską aktora.

Co do wpadania z deszczu pod rynnę to ta cała sytuacja pokazuje tylko tyle, że w życiu nie mamy wszystkiego czego chcemy.

Co do II części filmu to ma on już mniej z komedii to fakt, ale nadal urzeka, miło się ogląda, szczególnie babcię z pudelkiem :D itd. Zakończenie - Kasia w ciąży. Fakt, płakała, ale dziwnie to by wyglądało gdyby po tym jak mówiła, że jeszcze nie chce mieć dziecka skakała z radości. Tak więc bohaterka musiała trochę popłakać aby dało się zauważyć jej szok i to, że jest to nie planowane zupełnie. Na pewno potem razem z mężem cieszyli się z tego. A Kasia była silna i po urodzeniu dziecka mogła iść na studia. Wsparcie miała - mąż, rodzice (szczególnie matka).

Nie próbuję teraz nikogo przekonywać do czegoś, każdy ma swoje odczucia, nawet się zdziwiłam, że tak ludzie reagują na ten film, ale to ciekawe, że każdy inaczej na to patrzy :)

Ja ten film zawsze z przyjemnością oglądam, typowy obyczajowy film z nutką komedii :)
Pozdrawiam

Dzięki za Twoją opinię, ale przyznasz, że Kasia przez cały czas była do czegoś przymuszana. Ślub, dziecko, itp. Poza tym co było potem to już inna sprawa, mam nadzieję, że wszystko się jej ułożyło. Chodzi tylko o to, że film jest niesamowicie jednostronny i bohaterka jest nieszczęśliwa w obu częściach. Miała wsparcie w mężu i rodzicach, ale tylko gdy się im nie sprzeciwiała i robiła wszystko po ich myśli - to smutne. Ale masz racje, każdy patrzy na film inaczej. pozdrawiam

użytkownik usunięty
Aissak

Czy zmuszana... raz uciekła od ślubu to i drugi raz by jej się udalo gdyby chciala :) Myślę, że Kasia po prostu nie spodziewała się, że Pawel poprosi o jej rękę ( na końcu I części) i stąd jej zagubienie, szybkie argumenty, że chce studiowac, zwiedzić świat itd. Ale w końcu byli z Pawłem szczęśliwi, kochali się więc ślub niczego nie zmieniał. Kasia myslala, że będzie studiowac itd. no ale inaczej im się potoczyło. Paweł musial zadbać o rodzice, rozwijać interes. Gdyby Kasia wyjechała na studia dzienne (a takie chciała) to co by było z tego wszystkiego, podejrzewam, że kiepsko. Chyba, że zaocznie by studiowała... Jedno muszę przyznać, że Paweł nie pomyślał o jej marzeniach, tak bardzo zajął się swoimi, że nie pomyślał o żonie, choć na pewno chciał dla niej dobrze, ale jednak nie pomyślał o tym. To też, że film przedstawia własnie takie czasy, kiedy żona musi jakos sie męża słuchać, że męża zdanie się liczy, trochę też z tej strony trzeba spojrzeć. Teraz inne czasy mamy i inaczej myślimy o takich sprawach. Ale skoro film daje tyle do przemyśleń to chyba dobrze wypadł, dla każdego co innego przedstawia, każdy inaczej to widzi i być może są w tym filmie dwie strony medalu, jedna ta pozytywna, a druga ta negatywna, bo przecież nie zawsze wszystko musi być tylko czarne albo tylko białe :)

Poprosił?
Zwróć, uwagę, ze nawet tę decyzję podjął za nią, a do 'zaręczyn' zmusił ją de facto szantażem.
To ON cały czas był podmiotem, wokół którego kręcil sie świat - to on 'dowiedział sie o niej wszystkiego'. Ją poinformował o swojej 'wiedzy' kilka chwil przed tymi 'zaręczynami'. Ona nie wiedziała o nim w sumie nic, ale to przecież nie ma znaczenia. Facet wie i podejmuje decyzje, to dziewczyna ma sie cieszyc, że 'nie powie jej ojcu o tym, co było w Warszawie' i wyjść za niego, zrezygnować ze studiów i ew. kariery, narodzić dzieciaków i 'słuchać męża'.
Wiesz, myślę, ze na temat tego filmu można by napisać doktorat. Tak o twórcach i ich intencjach, jak i o odbiorcach i ich świadomości. Tak o sytuacji kobiet w Polsce, promowanych, powszechnie wymuszanych postawach i 'porządku' patriarchalnym. Można by rozpisywać się o 'tradycji', pozycji, przemocy (bo i tej, choć w śmiesznej, zbagatelizowanej formie w filmie nie brakuje).... O stosunku do tych wszystkich zjawisk.... O spojrzeniu twórców na nietradycyjny model rodziny, na ośmieszenie pomysłu na rodzinę, w której kobieta cokolwiek może. Na ośmieszenie kobiet, które nie są podporządkowane mężowi i mężów, którzy nie żądzą twardą ręką i pasem....
Można o tym mówić, myśleć, pisać... Tylko po co? Przecież to komedia, 'ciepła, sympatyczna'.... po co zastanawiać się nad dramatem dziewczyny, która zgwałcona niemalże, obdarta z marzeń i jakiejkolwiek możliwości zmiany swojej pozycji społecznej czy stosunku do własnej macicy, która okazuje się niepodzielną własnością męża i rodziców płacze żałośnie wśród wiwatów, uścisków i powszechnej radości z tego, że udało się jednak ją wbrew jej woli zapłodnić.
No bo przecież 'uczucia', intelekt, ambicje, potrzeby czy zwyczajne prawo do decydowania o własnym ciele i własnym życiu żony czy córki to coś tak abstrakcyjnego, że cieszyć sie trzeba kiedy cierpi upokorzona, a każdego kto zobaczy w niej samodzielnego, godnego szacunku, autonomicznego człowieka wyzwać od 'lewaków' 'feministek', i innych takich masonów.
Alleluja i do przodu, żeby Polska rosła w siłę, a 'tradycyjny model rodziny' podlegał największej w tym kraju ochronie. Żeby 'życie poczęte' było ważniejsze od życia jego matki. Żeby pedały i inne zwyrole nie ingerowały w status quo i przekonanie o tym, ze kobieta jest własnością męża, kościoła i kraju.
'musiał zarobić na rodzinę' piszesz. Otóż nie, nie musiał. Choćby dlatego, ze nie miał rodziny (żona to nie rodzina) a o jej założenie zabiegał jawnie wbrew woli żony, która faktycznie grała w jego życiu jakąś role i do czegoś mu była potrzebna. Czy ona potrzebowała jego i czy on w jej zyciu odgrywał jakąś rolę (poza ta narzuconą siłą)? Myślę, ze to pytanie warto zadać i warto spróbować na nie uczciwie odpowiedzieć, bo w filmie (jeśli spojrzysz na niego tak poważnie, jak na dramat) wygląda na to, ze tak nie było. Wygląda na to, ze te wszystkie 'korzysci' zostały jej wmontowane, narzucone siłą.

użytkownik usunięty
Kwiryniusz

ojej, aż się zdziwiłam, że chciało się Tobie tyle pisać :) Ok, szanuję Twoje zdanie, każdy na ten film patrzy inaczej. Ja jednak nie traktuje go aż tak dosłownie i poważnie, dla mnie jest to lekka komedia, która na główny cel postawiła rozśmieszyć widza takimi a nie innymi sytuacjami i fabułą. Nie dyskutujmy o tym czy to jest komedia czy nie, bo gusta są tak różne, że to byłby błąd. Nie wiem czy tylko ja fragment kiedy Paweł mówi o tym, że jak za niego nie wyjdzie to powie co było w Warszawie odebrałam jako śmieszną scenkę, Paweł jak dla mnie pojechał poważnym żartem - tyle :) Co do reszty ja już się wypowiedziałam. Jak to mówią It's Just a Movie. Głównym założeniem była komedia i dla mnie ona własnie taka jest, a że jest zbudowana na takiej a nie innej fabule i losach głównej bohaterki, w której widzowie doszukują się drugiego dna to chyba dobrze, znaczy to, że dla każdego ma on inne znaczenie, co innego przedstawia. To trochę tak jak np. oglądam dobrą komedię, gdzie głównemu bohaterowi zdarzają się wypadki przykre i groźne, są one śmieszne, bo w tym celu nakręcone, bohater nie cieszy się z tych wypadków nie jest szczęśliwy, ale jego losy maja nas bawić, bo np. to że coś na niego spadnie w danym momencie nas bawi. W kogel - mogel jest coś podobnego, może nie to samo, ale na podobe to traktuję. Losy bohaterki nie są aż tak tragiczne, film pokazuje prawdziwe życie, gdyby każdy film pokazywał happy endy to nie bardzo bym chciała je oglądać, bo stałoby się to przewidywalne. Ale tak jak już mówiłam, dobrze, że każdy ma inne zdanie na temat tego filmu :) Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9

Bardzo trafne spostrzeżenia. Kogel - mogel ma jednak w sobie więcej z komedii niż z dramatu. Myślę, że to zależy od poczcia humoru, a ono moim zdaniem zmieniło się sporo na przestrzeni różnicy pokolenia, chociaż zarówno ja (24 lata) jak i moi rodzice śmialiśmy się na nim bardzo często. Natomiast nie mówcie mi, że jak oglądacie przykładowo American Pie to współczujecie Stieflerowi, że mu ktoś nasikał do piwa a on to wypił i się zastanawiacie jak wpłynie to na jego życie w przyszłości ;) Wracając do Kogel - mogel, film ukazuje realia tamtych czasów poniekąd, natomiast nie wmówicie mi, że Kasię ktoś zmusił do tego ślubu. Ja podobnie odczytałem ten niby szantaż jako żart, a w zasadzie to troszeczkę wykpienie przez reżysera lekkiej naiwności Kasi. Wcześniej jej nie pasowało, to potrafiła tłuc butelk, pyskować ojcu etc., a nagle nie potrafiłaby odmówić młodemu mężczyźnie, którego niedawno poznała?

donlemon89

Uff, bałem się, że naprawdę każdy widz odebrał ten film tak poważnie. Ciesze się, że nie jestem jedyną młodą osobą, która nie uważa filmu za jakąś propagandę pozbawienia wolności kobiet (co dostrzegam po wielu komentarzach). Rownież odebrałem ten komentarz jako żart.

donlemon89

Dramat to w tym filmie przeżywał jedynie Piotruś Wolański,którego rodzice a zwłaszcza apodyktyczna matka miała centralnie w 4 literach.Skończyło się to nerwicą,nocnym moczeniem,napadami furii/scena z misiem/Dziecko za wszelką cenę starało się zwrócić na siebie uwagę rodziców karierowiczów/scena z ugryzieniem gosposi w łydkę/.Babcia Wolańska też go miała centralnie w 4 literach,bo liczyła się Pusia i świeża cielęcinka dla niej/scena z lodem w biurze ogłoszeń/.To trochę usprawiedliwia docenta Wolańskiego/mamo,no co ty jeszcze ode mnie chcesz,maturę zdałem,studia skończyłem.../Ten safanduła najpierw był sterowany przez własną matkę/o ojcu niczego nie wiemy/,a potem wpadł z deszczu pod rynnę biorąc ślub z tą koszmarną babą,która zapewne tego niespełnionego erotomana na dzieciaka wzięła,kręcąc tyłkiem.Piotruś odżył dopiero,najpierw gdy znalazła się osoba nim zainteresowana czyli,Kasia.A potem na wakacjach u "dziadków" Solskich.Drugą tragiczną postacią był Staszek Kolasa,chociaż posiadał "holcwagena" i motor "emzetę",to najpierw w trąbę puściła go Katarzyna,a potem naczelnik/to pan jest spiritus movens.../ i dotacji na tego robaka/hybrydę kalifornijską,panie naczelniku.../pan nie dostanie.I cóż pozostało biednemu Stasiowi?Pić wódkę z kolegami i to bez przekąski w postaci ciastka z hybrydą kalifornijską.

ocenił(a) film na 8

Łot się postępowiec znalazł. MWzWM. Mózgi sprawne przez tę politpoprawność i postępowość.

kura999

Raczej przez empatię, której Tobie (i wielu innym ludziom) zwyczajnie brak.

ocenił(a) film na 8
Kwiryniusz

Empatii, czy też raczej współczucia - wolę używać polskich wyrazów, bo nie każdy, który używa tych durnych zapożyczeń wie co one oznaczają - mi nie brak, ale jest jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek i wolna wola. Może tego nie rozumiesz, ale nie każdy musi i chce żyć postępowo i "nowocześnie". Co do samego filmu to świetna komedia. Przydała by się teraz taka o postępowcach, politpoprawnościakach i im podobnym.

kura999

Współczucie nie jest synonimem empatii i zgadzam sie z Tobą, ze nie wszyscy rozumieją słowa, którymi sie posługuja, więc jaknajbardziej popieram Twoja ostrozność w tej kwestii.
No, ale to nie jest forum językowe, więc na tym zakończę ten temat.

ps.jak możesz twierdzić, że nie brak Ci czegoś, czego nazwy nawet nie rozumiesz?

ocenił(a) film na 8
Kwiryniusz

Ja wiem, co oznacza słowo 'empatia'. Uwierz mi, wiem jak korzystać z netu. Cóż skoro uważasz, że aby komuś współczuć nie trzeba nie mieć "zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób", to ja nic na to nie poradzę. Dla mnie to zwykła nowomowa, słowo wprowadzone na siłę przez psychologów, żeby pokazać, że coś robią i są do czegoś potrzebni. Poza tym jestem za czystością języka, więc czasami mam taki bezwarunkowy odruch zwracania uwagi na niepotrzebne pożyczki językowe takie jak np. transparentny. Powinienem to jakoś zaznaczyć. Przepraszam. Tak, więc pierwsze zdanie nie było skierowane bezpośrednio do Ciebie.

Głowna myśl to zdanie drugie. No, ale jak rozumiem do niego się już nie odniesiesz.

Ojej. Nie doszukiwałabym się w tym filmie aż tak ponurego przekazu... Dziecko kiedyś przecież dorośnie, istnieją też studia zaoczne i jeżeli Kasi naprawdę będzie zależało na tym, by je na nowo podjąć, to da radę. Zresztą sama przecież wybrała małżeństwo i powrót na wieś. Jak już ktoś wcześniej wspomniał, w życiu nie musi się koniecznie układać tak, jak sobie zaplanujemy. Małżeństwa nie zawsze są jak z bajki, a ciąża nie zawsze zdarza się w idealnym momencie. "Galimatias" to nie amerykańska komedia z obowiązkowym happy endem, tylko sympatyczny, ciepły film obyczajowy.

ocenił(a) film na 10
mrs_robinson

Prawda.

ocenił(a) film na 10

jakbyście Kaśki nie poznali w tym filmie. Jakby naprawdę nie chciała tego ślubu, to by znowu zwiała :D

Znam taką historię z autopsji, moja mama zawsze chciała być przedszkolanką, ale że moja babcia chciała mieć w domu kucharkę, a coś takiego jak studia było czystą abstrakcją, mama poszła w kierunku gastronomii. Co gorsze, ona nie widzi w tym nic złego, że spełniła marzenie matki a nie swoje! Zresztą ze mną było podobnie, mama kręciła nosem że chcę iść do liceum, a potem na studia, zamiast wybrać zawód. Dzięki bogu tata wykazał się rozumem i powiedział że to moje życie. 10 lat spędziłam na wsi i w sumie trudno mi się zgodzić z tym, że te czasy już minęły. Nadal ludzie robią wesela na nie wiadomo ile osób, żeby "sąsiedzi nie obgadali", a posiadanie prywatności jest niemożliwe. Moi sąsiedzi śledzili każdy mój krok zza płotu, czułam się obserwowana, wszyscy wszystko wiedzieli. Współczuję tylko kobietom, które musiały zrezygnować ze swoich marzeń, bo to naprawdę smutne. W drugiej części pod koniec naprawdę można się popłakać.

użytkownik usunięty

Haha ;)

ocenił(a) film na 8

Też zawsze postrzegałam ten film dwuwymiarowo - z jednej strony prześmieszna komedia o obyczajach wiejskich w latach 90-tych ukazująca dość komiczne sytuacje w dodatku w porównaniu z miastem a z drugiej strony ukazująca tragizm sytuacji głównej bohaterki - chcącej się kształcić, zwiedzać świat a tymczasem finalnie tkwiącej na wsi z dzieckiem w drodze.
Gdy widzi się osobę niespełnioną życiowo która nie realizuje swoich pragnień to raczej ciężko nazwać tę osobę szczęśliwą w pełni.

espantosa

W jakich latach 90-tych?Skoro film dzieje się jeszcze u schyłku lat osiemdziesiątych w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej gdzie władzę trzymała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza,z premierem Mieczysławem F.Rakowskim i dwoma satelitami,Stronnictwem Demokratycznym i Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym.Jeszcze wtedy nie dostałeś paszportu od ręki,a telewizor Sony mogłeś kupić jedynie w Pewexie za dolary lub ich erzac czyli bony towarowe i szturmówki na 1-go Maja i 22-go lipca/"dawniej E.Wedel,he,he,he!/radośnie łopotały na wietrze.I to mogło się nie zmienić i wtedy magister Katarzyna Solska,żeby dostać paszport musiała by się zapisać do którejś z tych trzech partii,i zwiedzać Złote Piaski czy inny Balaton,bo wizy do RFN czy USA już matka PZPR wbić do paszportu nie mogla.

ocenił(a) film na 10
Resfilm

Władzę trzymała PZPR z I sekretarzem KC PZPR Wojciechem Jaruzelski na czele oczywiście.

ocenił(a) film na 10
Resfilm

Jaruzelskim. Przez przypadek m zjadłem na końcu XD

Dziewczyna chciała się wyrwać z wioski,poznać świat. Ale niestety,''z wiochy na wiochę''.
Film ma na końcu bardzo smutny wydźwięk.No i w drugiej części jest podobnie. SPOILER Kasia zachodzi w ciążę i wszyscy oprócz niej są bardzo z tego powodu zadowoleni.

mrs robinson

Korzystanie z kalendarzyka to takie sama stuprocentowa antykoncepcja jak systemy w wtedy jeszcze Toto-Lotku.Żeby zdać na studia,musiała mieć maturę,a na Uniwersytet Warszawski dodatkowo bardzo dobre wyniki,ale chyba na biologi trochę przysnęła odpoczywając po pracy w gospodarstwie.Istnieje też opcja,że nieobecny w filmach ksiądz ją uświadamiał.Z jakim skutkiem...to było widać pod koniec drugiej części.A przecież mogła szklankę wody...zamiast!Ha,ha,ha!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones