PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=481582}

Miłość obnażona

Ai no Mukidashi
8,0 2 076
ocen
8,0 10 1 2076
8,3 6
ocen krytyków
Miłość obnażona
powrót do forum filmu Miłość obnażona

Czym jest miłość i jakie przybiera formy na to trudne pytanie próbuje odpowiedzieć reżyser. Robi to z wielkim wyczuciem i kunsztem. Zadanie jakie postawił przed sobą nie należy do najłatwiejszych. Bo przecież człowiek uczy się kochać przez cale swe życie. Samych form jakie przybiera miłość jest wiele rodzajów. Jedne będą bolesne inne zaś kojące w swym wydźwięku. Dzieło to jest doskonała próba odpowiednia tego czym w zasadzie jest najważniejsza z trzech wartości jakie kształtują każdego człowieka. Tak więc otrzymujemy pewien rodzaj traktatu o miłości.

Zacznę od tego, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sion Sono. Czuję, że być może bedzie to miłość od pierwszego wejrzenia. Dzieło ze względu na swój długi metraż, może odstręczyć od obejrzenia wielu potencjalnych widzów. Nie lękajcie się jednak tak monstrualnego czasu trwania tego dzieła, bo być może po seansie odkryjecie czym jest własnie prawdziwa miłość, której w mniejszym bądź większym stopniu każdy z nas łaknie na swój własny sposób.

Czas spędzony przy tym filmie mija szybko, bowiem reżyser postawił na dużą dynamikę narracji wyznaczając wręcz gwałtowne miejscami szaleńcze tempo. Płynie manipuluje konwencja przechodząc od dramatu psychologicznego po lekka komedie dla nastoletniej publiczności. Gatunki filmowe mieszają się z minuty na minutę, tworząc swoisty mariaż wielu wypadkowych. Innymi słowy mówiąc mamy tutaj bulgoczącą dogotowująca się na naszych oczach zupę, która za chwilę w czasie rzeczywistym wyleje się na nas widzów i poparzy nas swym wybornym połączeniem smaków. Zatem przez cały seans nie sposób nudzić się choćby przez chwilę. W zasadzie wszytko napędza się tutaj samoistnie, wątków jest co niemiara, żeby nie powiedzieć, aż nazbyt liczna mnogość. Prowadzone są z finezją i takim wyczuciem, aby widz nie mógł odkryć ku jakim obszarom uczuciowym podąży za chwilę kolejna scena. Wysoce oryginalny scenariusz jest majstersztykiem fabularnym. Bohaterowie wprowadzani są do fabuły na przeróżne sposoby, dalekie od utartych schematów. Niekiedy jest to tryb komiksowy, jak w przypadku jednej z głównych bohaterek niejakiej jako Yoko granej przez Hikari Mitsushime. Postać ta zasługuje na szczególna uwagę bowiem zagrana jest z wielką finezją i ogromnym wyczuciem czego najlepszym przykładem jest ekspresyjny monolog, będący cytatem biblijnego 13 listu do Koryntian. Innym razem zaś przypomina bardziej konwencje, rodem z teatru Kabuki. Mamy tutaj swoisty teatr osobowości, gdzie żadna z postaci w żadnym wypadku nie wydaje się być jednoznaczna. Bohaterowie posiadają swój wielowymiarowy charakter, który dodatkowo wraz z upływem seansu ulega przeróżnym metamorfozą.

Z grzechu ojca swego zrodzony.

Początek filmu skupia się na religii chrześcijańskiej ukazanej na tle zupełnie odmiennej kultury oraz innego postrzegania tego czym jest właściwie grzech i jakie rozmiary i oblicza może przybrać w swym bezmiarze. Wątek religijny przewija się w zasadzie poprzez całe dzieło w mniej lub bardziej widoczny dla widza sposób. Eksponowany jest w wielu aspektach i konfiguracjach filozoficznych. Jednak głównym motywem, który reżyser eksploatuje z tego elementu fabularnego jest obnażanie ślepej bezrefleksyjnej wiary. Dlatego podniosły się jak to bywa w takich wypadkach krzykliwe głosy środowisk religijnych, posądzając niby reżysera o atak na wartości chrześcijańskie. Co jak dla mnie jest bezpodstawnym zarzutem i dużą nadinterpretacją zawartej tutaj symboliki, która obnaża raczej ogólny swąd tego czym może być fanatyzm i jakie złe oblicza skrywa pod swą kolorową jakby mogło się wydawać maską. Nadrzędnym zamiarem twórczym była raczej przestroga przed zbytnią ucieczkę w jakąkolwiek skrajność religijna czego doskonałym przykładem jest konstrukcja hierarchii fikcyjnej sekty kościoła zero. Słuszną przestrogą jest ukazanie zagrożeń płynących ze ślepego zawierzania jakiemukolwiek wyznaniu religijnemu w sposób pozbawiony własnych refleksji nad ścieżka duchową. Główny bohater Yu Tsunoda grany przez Takahiro Nishijima wydaje się być ukształtowany właśnie z grzechu swego ojca. Który po śmierci swej pierwszej ukochanej zatraca się w religii, która tylko złudnie i na pozórprzynosi mu ulgę. Czuje silne powołanie, i wstępuje na drogę kapłaństwa . Jego wiara nie wytrzymuje jednak próby w zderzeniu z pożądaniem jakim obdarza pewną nie do końca zrównoważoną psychicznie członkinie kościoła. Jak już wspomniałem wszytko oscyluje wokół miłości. Poznajemy wszystkie jej barwy i odcienie. Bohaterowie uczą się kochać, a widzowie przynajmniej tak było w moim przypadku wraz z nimi. Błędy w tejże materii popełnia każdy i tak w istocie wyglądają rozterki głównego bohatera. Odmian miłości jakie serwuje nam reżyser takich późniejszych dzieł jak choćby późniejsze w jego filmografii "Miłosne piekło" jest wiele i przyjmują najróżniejsze oblicza. Ocierając się o przeróżne dewiacje m. in. kazirodztwo, a nawet skrzętnie skrywana pedofile w stosunku do swych pierworodnych. Poprzez pryzmat swych niedoskonałości, ukrytych perwersji czy po prostu żądz podsycanych nieprzemyślanymi wyborami podejmowani pod wpływem chwili bohaterowie borykają się z najważniejszym zagadnieniem i w zasadzie esencją tego filmu czyli sensem miłości. Uczą się kochać i jak być w istocie kochanym. Nie jest to jednak prosta komedia romantyczna choć czasami przywdziewa własnie taka konwencje co jest raczej zabiegiem dającym widzowi tylko chwilowe wytchnienie. Miłość ukazana w tym dziele rodzi się w bólu i udręce, gdzie barwy jej są przejaskrawiane i miejscami wyolbrzymione, bowiem to co najcenniejsze i najpieprzniejsze w życiu rodzi się zawsze pośród cierpienia. Mam nieodparte wrażenie , że każdy z bohaterów niesie tutaj swój własny przyciężki i toporny krzyż. Od wyborów, z którymi niejednokrotnie będzie zmuszony się zmierzyć, czasem w spazmach bólu. Czy wszech obecnej agonii swego przeznaczania z jakim przyjdzie się zmierzyć wraz z rozwojem fabuły, która prowadzona jest w dosyć eksperymentalny sposób. Od owych wyborów zależeć będzie czy uda się pozbyć jarzma krzyż ze swych barków oraz stać się poprzez to wolnym człowiekiem, który zasługuje na miłość i sam potrafi obdarować tą miłością innych. Na uwagę zasługują również nawiązania do klasyki japońskiej kinematografii z nurtu pinku egia czyli tzw. różowych filmów. Mianowicie sceny, gdzie główny bohater paraduje w przebraniu Pani Skorpion pochodzą z filmu Joshuu 701-gô: Sasori. Nie sposób nie wymienić tutaj również Chiaki Kuriyama w roli Aya Koike pamiętana zapewne doskonale przez większość widzów jako młodą , ale nadrabiająca temperamentem i zuchwałością Gogo Yubari z filmu Kill Bill. Kreuje ona tutaj postać tragiczną o sercu czarnym jak smołą. Śmiało pretendować może do miana najczarniejszych z czarnych charakterów kina. Lubującą się w dekapitacji męskiego przyodzienia co jest jawnym i oczywistym nawiązaniem do innego japońskiego klasyka mianowicie "Imperium zmysłów"

Po seansie widz dowie się, że miłość przybiera różne oblicza, Może zabrzmi to niceo prozaicznie, jednak twórca postawił poprzeczkę wyżej niż się można spodziewać. Obrazuje miłość totalną w każdym jej aspekcie. Miłośc chorą wręcz obłąkańczą. Serwuje spektakl który sprawia ból, tak wielki, ze czuc go w samych trzewiach, ale czyż takiego scenariusza nam zwykłym śmiertelnikom niejednokrotnie nie miało w zwyczaju pisać samo życie. Czy każdy z nas z osobna nie mierzył się z którymś z wymiennych rodzajów miłości? Czy w ostatecznym rozrachunku droga do czystego nieskrepowanego, tym samym najpiękniejszego z uczuć zwanego przez poetów miłością nie powinna wieść właśnie poprzez bezmiar ciepania. Tak abyśmy na końcu tej jakże wyboistej drogi byli w stanie w pełni docenić największy z darów losu.






Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones