"Moskwa, Belgia" to coś na kształt komedii romantycznej. Po części spełnia wymogi tego gatunku, choćby znikoma dawką humoru. Jest jednak zdecydowanie bardziej romantycznie, ciepło i emocjonalnie niż w większości tego typu produkcji.
Fabularnie film jest bardzo prosty, ale zarazem bardziej realistyczny i mniej schematyczny, niż to bywa tego typu filmach z USA czy z TVN. Nie ma tu romansu sprzątaczki z biznesmenem, nie ma męża oddanego pracy, nie ma pięknych wymuskanych Agnieszek Grochowskich, Meg Rayan, Zakościelnych, Katie Holmes czy Ashtonów Kutcherów i im podobnych. Nasza główna bohaterka jest ok czterdziestki, ale nie wygląda jak Diane Keaton. "Prawdziwe życie, a nie słodycze".
Tak więc nasza bohaterka am trójkę dzieci, męża dupka i jełopa, któremu na dodatek daje czas, aby zastanowił się, czy chce do niej wrócić, czy zostać z kochanką (!!). Mimo to wszystko jest przedstawione tak, że jakoś rozumiałem tą kobietę. Wszystko się komplikuje, gdy poznaje kierowcę tira.
Film w swojej prostocie ukazuje wiele życiowych problemów. Zdrada zabija miłość, ale przywiązanie ją imituje. Człowiek w pewnym wieku chce tylko spokoju i dawnego porządku życia, choć facetom może się przez chwile roić w głowach druga młodość. Kobieta po 40 z trójką dzieci nie maluje się jak lalunia i nie poznaje na treningu yogi przystojnego właściciela sieci sklepów jubilerskich i nie rzuca dla nie go wszystkiego. Ta kobieta jak ognia boi się czegoś poczuć, bo brak jej siły. Czuje się jednak cudownie doceniona, czuje się znowu piękna, gdy zdarza się jej przygodna noc z nieznajomym.
To wszystko do mnie przemawiało. Zwłaszcza, że pomimo osadzenia akcji w jakichś blokowiskach i obraniu za bohaterów ludzi średnio sytuowanych, reżyser nie robi z nich szlachetnych, głodujących biedaków rodem z filmów DeSici. Ot, przeciętna, rozbita rodzina klasy średniej.
Wszystko to bardzo ładnie nakręcono, obarczono lekkim humorem i rewelacyjną muzyka. Obsada spisała się świetnie i wypadła niezwykle naturalnie.
Jedyne co mi się nie podobało, to fakt, że Johnny nawet nie zapytał Matty skąd wie to, co wie. . .