chyba tylko ty rozumiesz, o co ci chodzi z tym wpisem

Mam nadzieję, że nie tylko ja, bo chciałbym, by nagrody filmowe zwane Wężami były bardziej popularne.

Dzięki twojej podpowiedzi przeczytałem o Wężach. Faktycznie, ludziom Złote Maliny tak wrosły w świadomośc, że chyba Węże mało kto kojarzy.

Z drugiej jednak strony, od dawna mnie zastanawia, jaki sens mają takie "antynagrody"? Chyba tylko to, że krytycy, którzy je przyznają, staną się popularni. Bo takie eventy zapewniają rozgłos. Przy okazji mozna kogoś obrzucić pomidorami. Wątpię jednak, by ktoś zrobił dobry film ze strachu przed nominowaniem do Węża czy Maliny. To tak nie działa.

Sens prosty. Obśmianie bandy ignorantów mieniących się artystami i wydającymi nieswoje pieniądze na robienie szmir. Oburzenie niektórych laureatów świadczy o tym, że balon ich megalomanii rozdął się już na maksa. Twórcy np. Kac Wawa na więcej niż na Węża nie zasłużyli.

Pisząc o tym nie mam na myśli Polandji, której nie widziałem. Zabezpieczam się, bo inaczej skończę w sądzie jak Raczek :) Polandja na razie zasłużyła na nominację tylko za beznadziejny plakat.

Masz rację. Porównując polskie kino z lat 50 - 80, to lepiej udawać, że obecnie w Polsce nic się nie kręci. Inne Europejskie kraje tez mają kameralna kinematografię, a jednak mają się czym szczycić. Norwegia, Niemcy, Hiszpania, Holandia a nawet kameralne Węgry puszczają swoje produkcje w świat. Weźmy na przykład "Nową Ziemię" Reinout Oerlemans, albo Kon-Tiki.

A u nas? Głównie żenada i wstyd. Powstaje kolejna "warszafsko-pijacko-gangsterska" komedyjka.

Coś mi ten plakat przypomina:
http://www.filmweb.pl/film/Facet+%28nie%29potrzebny+od+zaraz-2014-698728