Wątek segregacji rasowej przemyka gdzieś ukradkiem – passing. O co chodzi „wypadniętej”? Passing. 1 h 40 min i spoglądam na zegar – time’s passing. Gdy znudzona pani wypada z przyjęcia, na którym szukała straconego czasu, inni płonęli żywcem, dyndając na linie. Można powiedzieć, że rozczarowanie rasizmem niosło często zdecydowanie intensywniejsze doznania, a tu takie kameralne, stylizowane polegiwanie na trotuarze.
"Sympatyczny. Pysznie, lekko, kolorowo. Francuzi mają dryg do takich rzeczy. Główny bohater mega seksowny, taki do zjedzenia. Kto normalny by go trzymał w strefie przyjaźni?". Może nikt normalny i faktycznie nie w strefie przyjaźni, ale gdzieś pomiędzy.
Odnoszę do jedynej dostępnej wypowiedzi. Brak ocen, komentarzy, ale notatkę już masz, to odnotowuję.
Pomyliłam płeć, uznałam, że tak fenomenalny komentarz mógł tylko facet napisać, ale to nie uzasadnia złośliwości.