PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=656595}

Przeznaczenie

Predestination
7,1 73 852
oceny
7,1 10 1 73852
6,2 12
ocen krytyków
Przeznaczenie
powrót do forum filmu Przeznaczenie

Jest to swoista odpowiedź na umieszczony jakiś czas temu post użytkownika "Lailonn" pt. W skrócie wyjaśnienie fabuły. Otóż, jak sam autor zaznaczył jest to wyjaśnienie "po łebkach" i wiele kwestii zostało pominiętych, co wywołało lawinę kolejnych pytań ze strony innych użytkowników. Ja co prawda oglądałem ten film tylko raz, więc nie czyni to ze mnie wielkiego eksperta, aczkolwiek film dał mi dużo do myślenia i przeanalizowałem go dość dokładnie; dlatego też sądzę, że jestem w stanie skutecznie wyjaśnić wszelkie meandry tej jakże oryginalnej fabuły, które przewinęły się wcześniej na forum. Aby miało to „ręce i nogi”, opowiem tę historię od początku, czyniąc zrozumiałym poszczególne wątki.

Większość ludzi na forum zastanawia się co trzeba by zrobić, aby pętla czasowa została przerwana i nie doszło do zamachu. Otóż chodzi o to, że właśnie nie należy tego robić ;-)
W 1985 roku wynaleziono wehikuł czasu i oczywistym było, że należy wykorzystać to urządzenie w dobrym celu np. zapobiegając katastrofom, które miały miejsce w przeszłości. Priorytetem był zamach bombowy w Nowym Jorku sprzed 10 lat, w wyniku którego zginęło ponad 11 tys. ludzi. Oczywiście zmiana przeszłości wiązała się z licznymi paradoksami, dlatego aby ich uniknąć; dyrektor całego przedsięwzięcia - Pan Robertson - uknuł intrygę, polegającą na zabiciu zamachowca przez... samego siebie. Był to jedyny sposób, aby zapobiec konsekwencjom zabicia kogoś w przeszłości, czyli głównego paradoksu dotyczącego podróży w czasie. Wszystko dokładnie i szczegółowo zaplanował. Zaczął od cofnięcia się w czasie, zwerbowania przyszłego terrorysty (jego młodszą wersję nazwijmy „barmanem”) do jego własnej agencji i nadania mu rozkazu zabicia „bombera”. Oczywiście nie poinformował go, że przyjdzie mu zabić samego siebie. Element zaskoczenia był tutaj kluczowy, aby nie dać się przekonać argumentom swojego przyszłego "ja", o tym że zabicie go nic nie da i że powinien zabić siebie (mówił on na swoją korzyść, chcąc przeżyć i dokonać zamachu). "Barman" go zabił, więc do wybuchu bomby nie doszło. Punktem kluczowym całej intrygi Robertsona było jednak niedoprowadzenie do ponownego wydarzenia się całej sytuacji i powtórki z zamachu - "barman" cały czas żył, a to przecież on w przyszłości ma tę bombę podłożyć. Robertson wykombinował więc, że zamknie "barmana" w pętli czasowej, która będzie powielać w nieskończoność pożądany przez niego schemat wydarzeń, kończący się za każdym razem na zabiciu terrorysty tuż przed jego ostatecznym zamachem. Historia z przeszłości będzie cały czas zataczać koło, a tymczasem ludzie z teraźniejszości (rok 1985) będą żyć w świecie, w którym wybuch bomby nigdy nie nastąpił :-) Aby koło toczyło się same - bez jego dalszych ingerencji, a pętla pozostała 'szczelna' - bez uczestnictwa innych osób; zastosował zasadę rekurencji/rekursji i zamknął wszystko w panoramie jednej osoby, czyli barmana/zamachowca. Tym samym musiał wykreować dla niego nowe życie, które jest niejako wyjaśnieniem jego pojawienia się i pozostania w przeszłości. Musiał więc być swoimi własnymi rodzicami, którzy zapoczątkują jego życie. To też było możliwe tylko na odrębnych liniach czasowych (w końcu musiał zapłodnić sam siebie, porwać dziecko i umieścić je w sierocińcu), dlatego trzeba było rozwarstwić tę historię w czasie, dokonując kolejnego skoku w przeszłość, tym razem ze swoim młodszym "ja", czyli facetem poznanym w barze. Jak już wspomniałem wcześniej, istotna jest tutaj niewiedza bohatera odnośnie tego, że spotyka samego siebie w różnych momentach swojego życia. Dzięki temu w żadnej sytuacji nie orientuje się, co tak naprawdę jest grane. Nabranie 'samoświadomości' doprowadziłoby do buntu bohatera i chęci przerwania pętli. Robertson to przewidział, dlatego nigdy nie wyjawił całkowitej prawdy "barmanowi" i przekonał go (pod pozorem „dezintegracji czasowej”), aby ten zachował się podobnie względem swojej młodszej wersji. Aby natomiast prawda sama nie wyszła na jaw, przeprowadzono na nim operację plastyczną, przeszczepiając twarz i zmieniając tym samym jego wygląd cyt. „tak, aby go rodzona matka nie poznała” (i faktycznie taki był cel :-D). Oczywiście dodając do tego korzystny (czyt. nie wzbudzający podejrzeń) kontekst w postaci nieudanego pościgu za zamachowcem.
Historia jest tak sklejona, że bohater sam ingeruje w swoją przeszłość i przyszłość zarazem, modyfikując okoliczności w taki sposób, aby było możliwe jego dalsze funkcjonowanie. Napędza go do tego jego własna ambicja i motywacja zaszczepiona pierwotnie przez samego Robertsona (swoją drogą chyba największego filmowego geniusza). Dla naszego protagonisty, to zawsze będzie ostatnia misja, zawsze będzie tylko o krok od złapania złoczyńcy i zawsze będzie umotywowany do tego, aby w danym momencie postąpić tak, a nie inaczej. Historia będzie toczyć się w nieskończoność, a bohater nigdy nie uświadomi sobie, że jest jedynie trybikiem w maszynie, skonstruowanej po to, aby ocalić tysiące ludzkich istnień.

Mam nadzieję, że długość tekstu nie zniechęciła do przeczytania. Jeżeli nie zgadzacie się z tym co napisałem, inaczej interpretujecie film, albo macie jakieś pytania; to jestem otwarty na dalszą dyskusję :-)

ocenił(a) film na 9
Ged24

Serio pytasz? :-O Przecież wcześniej napisałeś, że nurtuje Cię, czy nie jest Johnem. Nie wspominając już, że to jedna z ważniejszych postaci w filmie, a odpowiedź kim jest zawiera się w pierwszym poście tego tematu, z którym powinieneś zapoznać się przecież w pierwszej kolejności.

ocenił(a) film na 9
Ged24

Szkoda czasu na pytania, gość obejrzał 10 razy film nakreślił sobie jakąś tam wersję i zachęca do dyskusji w której przekonuje innych, że są w totalnym błędzie a jego wersja jest "bardziej mojsza niż twojsza". Pętlę chce robić z dwóch końców.

ocenił(a) film na 8
robert418

Nie no ziomek ma ciekawą interpretacje i potrafi ja dobrze opisać, tylko ze obejrzałem ten film 2 razy oraz przeczytałem sporo wątków na forum (w tym ten od początku) i wciąż nie mogę sobie całej tej historii sensownie poskładać.

ocenił(a) film na 9
robert418

Jeżeli masz do mnie jakieś uwagi, to pisz bezpośrednio do mojej osoby :-/
W ramach sprostowania - oglądałem film tylko raz (niektóre fragmenty 2 razy), a dyskusja nie zawsze musi opierać się na konsensusie. Zachęcam do prezentowania własnych poglądów na temat filmu, ale do tej pory nie znalazłem teorii, która lepiej łączyłaby wszystkie wątki fabularne. Chociaż pod wpływem opinii innych i wytkniętych mi błędów, napisałem drugą "poprawioną" wersję, która jeszcze lepiej spina treść filmu. Jakbyś obejrzał film jeszcze raz, zapoznał się z całym tematem i przeczytał wszystkie posty, wypracowałbyś swoją własną wersję, która zapewne niewiele różniłaby się od mojej. Moja interpretacja ewoluowała wraz z rozwojem dyskusji, więc to raczej Tobie można by zarzucić upór i brak kompromisowości.

PS. Jak parafrazujesz "Dzień Świra", to rób to jak należy, używając cytatu w odpowiednim kontekście.
PS2. Zgodnie z zasadami geometrii, w przestrzeni euklidesowej, pętla jest modelem dwuwymiarowym. Zaczyna się w jednym punkcie i kończy się w drugim, z tym że drugi jest jednocześnie pierwszym ;-)

ocenił(a) film na 9
apdarw

Przeczytałem trochę komentarzy powyżej i się zniechęciłem po prostu. Nie prowadzisz tu żadnej dyskusji, tylko jakąś dziwaczną agresywną krucjatę lansując swoją interpretację jako jedyną i właściwą , nie starasz się nawet przekonać rozmówców do swoich racji, tylko natychmiast próbujesz powytykać jak największą liczbę błędów prawdziwych lub zmyślonych, jakby Twoje życie od tego zależało. Liczyłem na jakąś ciekawą dyskusję a na wstępie zarzuciłeś mi jakieś manipulacje etc., żałuję, że wogóle zajrzałem w to miejsce więcej tego błędu nie powtórzę.
" Zgodnie z zasadami geometrii, w przestrzeni euklidesowej, pętla jest modelem dwuwymiarowym", pozostawię to bez komentarza.
Bez odbioru.

ocenił(a) film na 9
robert418

"Przeczytałem trochę komentarzy powyżej i się zniechęciłem po prostu." - Nie rozumiem, zniechęciłeś się ale jednak niewystarczająco, aby powstrzymać się przed napisaniem komentarza i dołączeniem do dyskusji. Wiedziałeś czego się spodziewać, a mimo wszystko i tak wziąłeś w tym udział i teraz narzekasz, że to był błąd i że źle zrobiłeś. Teraz wykorzystujesz to stawiając się w pozycji ofiary i zarzucając mi, że to wszystko moja wina i że to ja jestem tym złym.

"Nie prowadzisz tu żadnej dyskusji, tylko jakąś dziwaczną agresywną krucjatę lansując swoją interpretację jako jedyną i właściwą..." - Przecież wyraźnie zaznaczyłem, że jest ona dla mnie kompletna, więc to normalne, że będę jej bronił i uznawał za właściwą. Nie wiem również dlaczego uznajesz moją postawę za agresywną. Niewłaściwe jest ocenianie całokształtu przez pryzmat kilku postów z użytkownikiem, który sam był wobec mnie niemiły. Z nielicznymi wyjątkami moje wypowiedzi są kulturalne, stonowane i rzeczowe; a cierpliwość zdarza mi się tracić tylko wtedy, gdy ktoś porusza kwestie, które były już omawiane.

"...nie starasz się nawet przekonać rozmówców do swoich racji, tylko natychmiast próbujesz powytykać jak największą liczbę błędów prawdziwych lub zmyślonych..." - Jak najbardziej staram się ich przekonać, tak jak oni próbują przekonać mnie do swoich. Jak ktoś prezentuje swoją teorię, to chyba normalne, że oceniam ją pod względem wiarygodności i wytykam elementy, które moim zdaniem nie trzymają się kupy. Dokładnie tak samo jak inni oceniają moją interpretację i wskazują co według nich jest w niej niewłaściwe. Każdy uparcie broni swoich racji, próbując przekonać do nich interlokutora i albo mu się to powiedzie albo nie. Na tym właśnie polega dyskusja i zaznaczam, że nie zawsze musi mieć ona wymarzoną przez Ciebie formę. Co do błędów prawdziwych i zmyślonych, to jak to w końcu jest? Ja nie mogę oceniać co jest poprawne, a co błędne, a Ciebie już ten zakaz nie obowiązuje? Skąd możesz wiedzieć jakie są właściwe założenia filmowego uniwersum? Krytykujesz mnie za coś, a po chwili sam się tak zachowujesz. To jest czysta hipokryzja i nie zarzucaj mi, że nazywam rzeczy po imieniu ;-/

"Liczyłem na jakąś ciekawą dyskusję a na wstępie zarzuciłeś mi jakieś manipulacje etc." - No to w końcu jak? Liczyłeś na ciekawą dyskusję, mimo że się zniechęciłeś, czytając wcześniejsze posty. Gdzie tu miejsce na logikę? Poza tym chyba jednak nie zależało Ci jakoś specjalnie na rozmowie, skoro po mojej prośbie o rozwinięcie swojej myśli (naprawdę byłem zainteresowany), opisałeś ją w sposób bardzo ogólnikowy, zaznaczając że szkoda Ci czasu. Tak ma wyglądać chęć prowadzenia dysputy. Ja mimo wszystko zastanowiłem się nad tym dogłębnie i odpisałem w sposób merytoryczny, argumentując dlaczego to nie może się udać. Ty odpowiedziałeś jeszcze bardziej lakonicznie, nie wyjaśniając żadnych moich wątpliwości. Potem w ogóle zrezygnowałeś z obrony swoich poglądów, żaląc się innemu użytkownikowi, że rozmowa ze mną nie ma sensu. Ja po prostu podchodzę do tego w sposób zdecydowany, nie uprawiając sztucznego populizmu, pisząc szczerze i otwarcie na temat tego co mi się podoba, a co nie. Widocznie mój styl wypowiedzi i pewność siebie przytłoczyła Cię trochę i dlatego nie byłeś w stanie kontynuować dialogu na temat i przeszedłeś do atakowania mnie.

"...pozostawię to bez komentarza" - Ciężko komentować coś, czego się nie rozumie ;-)

apdarw

Ok, zalozmy ze Robertsonowi udalo sie wpedzic zamachowca w jego petle czasowa, zamachowiec poznaje siebie, reprodukuje sie I podrzuca do sierocinca. Co w takim razie z jego rodzicami, przeciez dalej zyja I dalej w kazdej z tych rzeczywistoci oprocz zamchowca podrzuconego w sierocincu bedzie ten ktorego spladza jego rodzice. Jak to wytlumaczyc ?

Ps - Nie przeczytytalem wszystkiego bo ktos zaczal trolowac, I sie klociliscie prez pol storny, wiec sorry jezli wracam do czegos co juz przerobiliscie.

ocenił(a) film na 9
lesnypatataj

Odpowiedź na twoje pytanie jest akurat w filmie. "Ojciec" kradnie dziecko "matce" i podrzuca pod sierociniec. "Matka" żyje dalej zamieniając się jakiś czas później w "ojca", a "ojciec" znika w wyniku przeniesienia się w czasie.

apdarw

Wszystko wydaje się w porządku, ale zawsze w takiej historii znajdzie się jakiś drobny, niepasujący do całości element. Nikt nie jest w stanie stworzyć spójnej historii o cofaniu się w czasie, ingerując w nią, ponieważ taka sytuacja nigdy nie nastąpi.
Jedynym sensownym tłumaczeniem ewentualnych podróży w czasie jest teoria równoległych światów. Ale to oznacza, że nie cofamy się w czasie, tylko tworzymy równoległy świat z podobną historią do naszego świata - do momentu skoku. Ale wszystko co zrobimy tam - jest tylko i wyłącznie w nowym świecie. To oznacza że żadnego "czasu" nie zmieniamy.
Co do filmu:
Jak ktoś już zauważył, zamachowiec był ZANIM wynaleziono wehikuł czasu. Błąd logiczny. Zapłodnienie samego siebie i urodzenie samego siebie - dajcie spokój.... W taki sposób można by równie dobrze zapłodnić szympansa by stać się w połowies zymansem tylko po to, by po kolejnym skoku zapłodnić psa. Idiotyczne. Tak jak fabuła tego filmu.

ocenił(a) film na 9
marcindjaczuk

> "Jak ktoś już zauważył, zamachowiec był ZANIM wynaleziono wehikuł czasu." - Co masz przez to na myśli?

> "Zapłodnienie samego siebie i urodzenie samego siebie - dajcie spokój...." - Z fizycznego punktu nie możliwe, ale z biologicznego jak najbardziej. Z tym wyjątkiem, że nie otrzymalibyśmy kopii samego siebie ;-) Natomiast porównywanie tego do rozmnażania pomiędzy odmiennymi gatunkami jest nie na miejscu, bo to zupełnie inna skala.

> "Idiotyczne. Tak jak fabuła tego filmu." Fabuła "Przeznaczenia" nie jest idiotyczna, wręcz przeciwnie... jest bardzo pomysłowa tematycznie, błyskotliwa w rozwiązaniach, przenikliwa w podejmowanych wątkach, bogata w zaskoczenia i zwroty akcji oraz dająca do myślenia.

apdarw

Debilna fabuła i tyle.

Porażka numer 1.

Kobieta spotyka samego siebie, tyle że pod postacią faceta. Zakochuje się w "sobie", bzykają się, zachodzi w ciąże itd...

Później po urodzeniu dziecka, dowiaduje się że posiada oba narządy rozrodcze. Po roku zostaje facetem.

I kiedy zostaje facetem powinna sobie przypomnieć że wygląda identycznie jak facet w którym się zakochała i z którym miała dziecko.

Porażka numer 2.

W życiu nie zaszła by w ciąże sama ze sobą i urodziła zdrowe dziecko. To jest niemożliwe.

Uwielbiam filmy o podróżach w czasie ale debilizmy w tym filmie są wprost niewyobrażalne.

ocenił(a) film na 9
rbej

OJEJKU \(〃^﹏^〃)/

"Porażka numer 1": No i pewnie sobie przypomina, tylko że na tym etapie to już niczego nie zmienia - dziecko zdążyło się urodzić.

"Porażka numer 2": Dokładnie tak samo, jak niemożliwe jest podróżowanie w czasie. To jest w końcu film science fiction ;-)

ocenił(a) film na 8
apdarw

Okej, to ja mam tylko jedno pytanie bo nie za bardzo mam czas żeby przebijać się przez tyle, pewnie bardzo mądrych wypowiedzi. Ale nurtuje mnie tylko jedno:

W takim razie skąd wzięło się to dziecko, skoro on sam był dla siebie ojcem i matką? Przecież w pierwszej wersji wydarzeń musiał mieć jakiegoś ojca i matkę. Ma ktoś dobre wytłumaczenie na to?

ocenił(a) film na 9
Bufala

Tak, znajduje się na pierwszej stronie... dokładnie jest to mój 7 post licząc od góry... z 7 stycznia 2015.

ocenił(a) film na 8
apdarw

Dzięki apdarw! :)

apdarw

Sorki panowie (i panie) - nie doczytałem do końca wszystkich wynurzeń. Wydaje mi się, że niepotrzebnie się produkujecie. Paradoksy czasowe, jak sama nazwa wskazuje - są paradoksami, czymś sprzecznym ze sobą. Nie można ich wyjaśnić pierwotną linią czasową, która jest różna od tego, co widzieliśmy w filmie. Takiej linii nie ma i nigdy nie było. Rzecz dzieje się w pętli, w nieskończoność i od zawsze. Na tym polega właśnie paradoks.

Na koniec małe spostrzeżenie co do równoległych wszechświatów i ingerencji w czas. Skoro drobna ingerencja może mieć duże reperkusje dla przyszłości i cała sprawa wymagała, by zamachowiec zabił sam siebie, to jak wielką reperkusją będzie uratowanie 11 tysięcy osób? :D. Aby utrzymać paradoks w kupie one będą ginęły i tyle. Inaczej wyjdzie na to, że żadne z oglądanych wydarzeń nigdy nie miało miejsca (ot kolejny paradoks :D).

ocenił(a) film na 9
chryssalid

Mieszasz pojęcia... istnienie światów równoległych umożliwia właśnie zaistnienie ciągu zdarzeń, w którym te osoby przeżyją zamach. Co innego, jeśli wszystkie wydarzenia rozgrywają się w jednej linii czasowej i te pierwotne ulegają natychmiastowej zmianie, generując przy tym rekurencyjną pętlę.

apdarw

OK, tylko to nie ma sensu. Nie ma sensu ratowanie ludzi z innego świata, skoro w starym i tak zginęli. Tak przy okazji - istnienie odrębnych linii czasowych nie powodowałoby paradoksów czasowych, a to one są przedstawione w filmie. Wówczas jakikolwiek sens traciłoby zamykanie bohatera w pętli czasowej - taka pętla nie istniałaby, gdyż za każdym razem powstawałaby inna linia czasu - jego same pojawienie się w danym miejscu tworzyłoby nową linię czasową.

ocenił(a) film na 9
chryssalid

Łączysz ze sobą dwie różne teorie, które z oczywistych względów się wykluczają i nikt nie mówi z przekonaniem, że właśnie tak jest. Na pierwszej stronie dyskusji (w którymś z kolejnych moich postów), przedstawiłem chyba najbardziej prawdopodobną wersję, która wzbogaciła moją pierwotną interpretację. Zapoznaj się z nią, a jeśli Cię to naprawdę interesuje... to najlepiej przeczytaj całą dyskusję ;-)

apdarw

Nic nie łączę - po prostu podjąłem oba wątki. Dla jednej linii czasowej ratowanie ludzi nie ma sensu, gdyż reperkusje są po prostu nie do przewidzenia. Dla wielu linii czasowych też nie ma to sensu, gdyż tworzymy nową linię - innych opcji nie ma.

ocenił(a) film na 9
chryssalid

Przeczytaj Cię proszę, to co napisałem wcześniej, bo nie chce mi się powtarzać, a potem odnieś się ewentualnie do tego.

chryssalid

Właśnie tego szukałam w tym całym wątku, żeby ktoś napisał że nie ma sensu istnienie pierwotnej linii czasu. Wg mnie ta przeszłość przed wynalezieniem wehikułu czasu wydarzyła się pierwszy raz właśnie przez ingerencję podróży w czasie pokazaną w filmie. Na tym właśnie polega ten ten paradoks.

ocenił(a) film na 8
apdarw

Fajnie, szczegółowo napisałeś. W skrócie, wyjątkowość tej historii widzę jako "artefakt czasu". Byt, który sam się zrodził i sam unicestwił. Nie miał swojej przyczyny w przeszłości i tak jakby nie ma konsekwencji w przyszłości.

ocenił(a) film na 7
apdarw

Widzę , że uzupełniasz scenariusz twórców. Rozumiem , otwarte zakończenia , niedomówienia w filmach innego rodzaju filmów, gdzie historie są z życia wzięte. Tutaj? Do połowy filmu zwykła nuda i geneza pewnego nieszczęśliwego związku. Później to już tylko przeskoki w czasie i kombinacje głównego bohatera i zakończenie , które możemy sobie interpretować?W tego typie tematyce? Litości. Kompletny bezsens

ocenił(a) film na 9
Wolfman_PL

"Yeah... well... that's just like your opinion, man"

ocenił(a) film na 10
apdarw

to jest najmadrzejsza rzeczy jaka przeczytalem w tym miesiacu :))) jestes genialny :)) niczym robertson :))

ocenił(a) film na 9
jdk_2

Dziękuję za ten miły komplement i cieszę się, że oceniłeś ten film tak wysoko, bo zdecydowanie na to zasługuje :-)

ocenił(a) film na 9
apdarw

Dobrze napisaleś, dlatego tytuł : Przeznaczenie. Ponieważ mimo planu nie mógł od niego uciec.

QuantMaster

Bardzo dobry film, mający świeże podejście do tematu, prawie układa się w logiczną całość, no poza oczywistą bzdurą jak zapładnianie samego siebie, gdyż wtedy nie rodził by się jego klon, tylko kolejna osoba, która przy rekombinacji genetycznej po każdym kolejnym powtórzeniu pętli byłaby coraz bardziej inna, a zapewne zbierałaby coraz więcej wad genetycznych. Pierwsza linia czasu, której nie było w filmie jest praktycznie nie do odgadnięcia, poza skutkiem jaki wywołała, czyli mający żal do świata człowiek po zmianie płci i utracie dziecka planuje zamach którego dokonuje w 1975 r . Reszta już jest w miarę logiczna, po zamachu powstaje agencja, która w 1985r buduje maszyny do podróży w czasie. Agencja nie może od tak zabić zamachowca, gdyż gdyby ten zamach nie miał miejsca, to po prostu agencja by nie powstała, nie wysłała agenta i znów doszło by do zamachu. Dyrektor Robertson wpada więc na inny pomysł, by zamknąć zamachowca w pętli czasu i powoli realizuje swój plan. Wysyła agenta do zwerbowania zamachowca w barze. szkoli go i wysyła na misje, podczas jednej z nich doznaje obrażeń, więc przeszczepiają mu inną twarz. Następnie zostaje wysłany na misje zwerbowania samego siebie w barze, zapewne zanim zwerbował by go pierwszy agent. Potem Agent (barman) zabiera przyszłego zamachowca do roku 1963. gdzie nieświadomy wpada na swoją młodszą ja, gdy była jeszcze kobietą. Nieświadomie zapobiega spotkaniu jej z poprzednim agentem. Zapładnia ją, a następnie po krótkim czasie Agent namawia zamachowca do podróży do roku 1985 by szkolić go i wysyłać na misje. Pułapka czasu powoli się domyka poprzez misje agenta (barmana) polegającą na porwaniu dziecka ze szpitala w 1963 r.a następnie umieszczenia go w ośrodku dla sierot w roku 1945. (wedle założenia dziecko miało być idealnym klonem zamachowca) I tu właśnie wkracza film w którym widzimy dorastanie dziewczynki, spotkanie z nieznajomym, ciąża, zmiana płci po porodzie oraz porwanie dziecka przez agenta. Doprowadza to zamachowca do takiej samej sytuacji psychicznej jak w pierwszej linii czasu, a pewnego razu w barze zostaje zwerbowany przez agenta - samego siebie, który do tej sytuacji go doprowadził. Pułapka pętli czasu już prawie jest gotowa, zostaje już tylko jej zamknięcie przez misję agenta w której zabija zamachowca w pralni. Agent staje się zamachowcem próbującym w nieskończoność przekonywać nieskutecznie swojego młodszego ja, by dołączył do niego.

ocenił(a) film na 7
apdarw

Mam dwa pytania:
1) Co się dzieje z barmanem po tym jak zabija "Fizzle Bombera" ? W sumie to pytanie łączy się bezpośrednio z drugim...
2) Dlaczego FIzzle Bomber rozpoznał samego siebie (tj. barmana)? Czy barman pomimo zabicia Fizzla staje się mimo wszystko nim? To znaczy, że i tak wysadzi bombę i zabije 11 tys. ludzi?
Logika (chociaż ciężko tutaj nazywać jednoznacznie rzeczy logicznymi) nakazuje mi myśleć, że Fizzle nie powinien rozpoznać barmana, wtedy byłby tym oryginalnym zamachowcem, a nie stworzonym przez Robertsona. Ale jeżeli rozpoznaje barmana to znaczy, że jest zapętlony. To znaczy, że postać barmana po zabiciu Fizzle bombera staje się Fizzle bomberem i dalej jest zamachowcem. Czyli tak czy inaczej dochodzi do morderstwa 11 tys. ludzi.

ocenił(a) film na 9
krzysiukk

Tak... dochodzi do zapętlenia, ale nie dochodzi do morderstwa, bo barman jest zawsze przed zamachowcem.

ocenił(a) film na 7
apdarw

Ale barman jest zamachowcem. Jeżeli nie dochodzi do morderstwa, to nie ma kto być zamachowcem w tej pętli. Na tym polega błąd logiczny. Postać zamachowca od jego urodzenia została zapętlona. Nie może być tak, że postać zamachowca jest zapętlona do pewnego momentu, a potem pojawia się zamachowiec (bez przeszłości, bo przeszłość jest zapętlona), który ma już (zakładam) z 50 lat.

Wydaje mi się, że twórcy filmu przeholowali z tą końcówką, ponieważ przeczy ona logice.

Tak to sobie wyobrażam na przykładzie: zataczam w układzie współrzędnych okrąg. Mam ładną pętelkę. Potem wycinam z niej 1/5 obwodu. I nadal nazywam ją pętelką. Ale tak na prawdę nie jest. Bo brakuje tego wyciętego elementu, którym w filmie jest zamachowiec. Raz zabity zamachowiec nie będzie się pojawiał w pętli.

ocenił(a) film na 9
krzysiukk

Zapominasz o jednej kwestii. Po tym jak Barman zabija zamachowca i nie dopuszcza do zamachu, w wyniku ukazanych w filmie okoliczności zmienia on swoje poglądy i następnie sam staje się "bomberem". I dokładnie tak jak jego poprzednik zostaje on powstrzymany przez swoją młodszą wersję, czyli kolejnego barmana... i tak w kółko. Pętla jest tak skonstruowana, że każde jej ogniwo ulega samoistnej wymianie.

ocenił(a) film na 7
apdarw

Aaaa.. teraz rozumiem :D dziękuję!

ocenił(a) film na 9
krzysiukk

Proszę :-)

apdarw

Stawiasz wiele założeń automatycznie, a potem opierasz na nich dalsze itd. Ale jesteś najbliżej ze względu na blokadę dalszych skoków.
Na początku podobnie pomyślałem po filmie, ale wolę wersję z pętlą - nie ma tam początku czy (nie)właściwej wersji :)
Wg mnie nie powinno tego być bo nadaje sztuczny sens wszystkiemu - lepiej by było, gdyby właśnie zostawiło widza w myśleniu co było pierwsze - jajko czy kura. A to błędne pytanie, jak pytać o smak liczby czy kolor dźwięku.

ocenił(a) film na 9
Fryzomaniak

Ale pytanie "co było pierwsze: jajko, czy kura" wcale nie jest błędne... jest wręcz wyjątkowo proste, a odpowiedź na nie samo nasuwa się do głowy... wystarczy pokierować się logiką i zasadami ewolucji.

Wracając natomiast do filmu i użytej tam metafory, wykorzystującej do zobrazowania głównego wątku fabularnego m.in. analogię z pytaniem o jajko i kurę... to odpowiedź na nie pada w samym filmie z ust jednego z bohaterów... jest to mianowicie - kogut. Interpretację takiego założenia zostawiam już Tobie.

Dzięki za odpowiedź na mój post. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
apdarw

Można też nie szukać "prawdziwego, oryginalnego" początku innego niż taki, że osoba z przyszłości ja zapoczątkowała. Wtedy wszystko pozostaje na tej samej linii czasowej, nie ma światów równoległych. "Some things are inevitable"

użytkownik usunięty
apdarw

'Dla naszego protagonisty, to zawsze będzie ostatnia misja, zawsze będzie tylko o krok od złapania złoczyńcy i zawsze będzie umotywowany do tego, aby w danym momencie postąpić tak, a nie inaczej. Historia będzie toczyć się w nieskończoność, a bohater nigdy nie uświadomi sobie, że jest jedynie trybikiem w maszynie, skonstruowanej po to, aby ocalić tysiące ludzkich istnień.'

Skąd wiesz, że będzie sie toczyć w nieskończoność? Nic nigdy nie jest przesądzone. Zawsze mamy wybór. W innej alternatywnej historii pisarz wróci do Jane. Bo niby czemu nie?
Bohater nigdy nie uświadomi sobie, że jest jedynie trybikiem w maszynie? Przecież sobie uświadomił.

apdarw

wszystko pieknie ale skoro ethan hawke zabija zamachowca to potem prowadzi normalne zycie "po zamachu"(ktorego koniec koncow nie bylo bo zabil siebie starszego). A przeciez petla powinna sie zamknac i on pozniej tez powinien byc zamachowcem tylko niby jak skoro juz przezyl ta date ?

ocenił(a) film na 9
fmarshall27

Dla głównego bohatera nie ma życia po "próbie zamachu". Starsza wersja ginie, a młodsza staje się później nowym zamachowcem.

apdarw

Tak tu teoria wszechświatów równoległych musi być wzięta pod uwagę aby wszystko miało sens. Ale ciekawi mnie jedno. A mianowicie jeśli zamachowiec miał normalnych rodziców oraz jakieś inne (nazwijmy je normalnym) życie, po czym coś skłoniło go do zorganizowania zamachu to zmiana jego życia od podstaw powinna wpłynąć na jego osobowość, decyzje czy całe jego ego. Z tej teorii wynika że zamachowiec wyrósł z normalnego dziecka przed powstaniem wehikułu czasu. A film ukazuje nam jak buduje się psychika i motyw bohatera by później tym zamachowcem zostać już w pętli "stworzonej" przez Robertsona. Dużą niewiadomą stanowi też moment zwerbowania głównego bohatera po raz pierwszy. Dla mnie jedynym wyjaśnieniem w całości jest teza iż nie mamy na nic wpływu. A wynalezienie wehikułu czasu i próba zmiany przeszłości w tejże przeszłości już miała miejsce. Taka powiedzmy zapisana księga gdzie tylko wydaje nam się że coś możemy zmienić.

ocenił(a) film na 7
apdarw

dobre wyjasnienei ale film ma jedna luke - protagonista nie mial prawa sie w ogole urodzic. mozna przenosic osoby ale 1wsza osoba sie musi wziac od "rodzicow". nie moze sie po prostu zmaterializowac a poznie jdorastac i przenosic miedzy czasami.

ocenił(a) film na 9
dezinte

Z tego co pamiętam, to udało nam się wyjaśnić tę kwestię w dalszej części dyskusji :-)

ocenił(a) film na 7
apdarw

ok poczytałem! mnie jednak nadal to razi w filmie. firma mogłaby lepsze rzeczy robić z wehikułem czasu niż zapętlać w nim osobę, której istnienie nie ma sensu ;)

ocenił(a) film na 9
dezinte

Ano... taki scenariusz sobie wymyślili :-P Miał być skomplikowany i zawiły, no i udało im się spełnić te założenia ;-)

apdarw

Film opiera się na tzw. paradoksie dziadka, który jest klasycznym paradoksem dotyczącym podróży w czasie. Jeśli cofniesz się w czasie i zabijesz swojego dziadka, zanim ten spłodzi twojego ojca, to znaczy, że się nie urodzisz i nie będziesz w stanie później cofnąć się w czasie, powstaje paradoks. Zresztą już podczas rozmowy w barze pada stwierdzenie typowo paradoksalne o jajku i kurze. Również w ostatniej rozmowie głównego bohatera z samym sobą bombiarz mówi mu, że nie mogą bez siebie istnieć i jest to paradoks. Nie ma więc sensu rozkminiania, gdzie pętla się rozpoczęła i kiedy może zostać przerwana, bo jest to niemożliwe do określenia.

ocenił(a) film na 9
Mausner

No panie... Ameryki to Ty nie odkryłeś :-D Poza tym zdecydowanie spłyciłeś temat filmu. Cała rzecz polega właśnie na tym, aby starać się to rozkminić. W końcu odpowiedzią na pytanie, co było pierwsze: jajko czy kura, jest nie kto inny jak kogut ;-)

apdarw

Nie da się tego rozkminić, ponieważ w filmie występują liczne pętle czasowe, a przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wzajemnie się przenikają i nie da się ustalić początku ani końca. Przecież kogut pochodzi z jajka, a jajko podchodzi od kury, koło się zamyka ;) W filmie nawet pada kwestia "jestem swoim własnym dziadkiem", co również jest paradoksem ;) Zgodnie z szeroko pojęta logiką, skoro nie wiadomo, czy pierwsze była jajko czy kura, czy nawet kogut, to kura nie powinna w ogóle istnieć, a mimo wszystko istnieje. Podobnie jest tutaj. Bardziej przypomina to toczenie walca po bieżni biegnącej w przeciwną stronę, niby cały czas się kręcisz i nabierasz rozpędu, ale mimo wszystko stoisz w miejscu ;)

ocenił(a) film na 9
Mausner

Trochę zbyt dosłownie potraktowałeś moje słowa :-) Oczywiście, że film opiera się na paradoksie, ale w przeciwieństwie do innych obrazów, które opierają fabułę na tym samym temacie; akurat "Przeznaczenie" stara się pokazać nam sposób, w jaki ów paradoks może zostać rozwiązany. Te wszystkie akcje z zapładnianiem samego siebie, bycie na raz własnymi rodzicami, czy operacje plastyczne; to zabiegi mające na celu wytłumaczyć nam jedyny scenariusz, jaki musiałby zaistnieć, aby paradoks przestał nim być ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones