Albowiem gra aktorska skojarzyła mi się z kółkiem teatralnym Uniwersytetu Trzeciego Wieku (nie obrażając seniorów). A poza tym: główny bohater to emo - brak mu charyzmy i nie przekonał mnie, że potrafiłby narzucić swoją wolę całej załodze; film spokojnie można by skrócić tnąc przeciągnięte do bólu sceny 'walki wewnętrznej' bohaterów; wolę już amerykański patos od tej podróby, tym bardziej, że zwykle ludzie giną tu poświęcając się dla jakiejś większej zbiorowości - jak nic echa kamikadze; Na plus na pewno strona wizualna - nie ma się co rozpływać, że lepsza niż amerykańskie 'gwiezdne wojny', ale miło popatrzeć.