Filmy Billy'ego Wildera - chociaż mogą wydawać się trochę błahe - to nie tylko rozrywka. Reżyser porusza w nich różne - bardziej lub mniej - poważne tematy: od tęsknoty za miłością, poprzez brak akceptacji społecznej, aż do chorób psychicznych czy innych problemów trawiących zwykłych ludzi. "Stracony weekend" - jeden z pierwszych i jednocześnie cięższych filmów Wildera - to znakomite studium jednej z najczęstszych chorób naszego społeczeństwa - alkoholizmu. Kilka momentów wydaje się trochę naciąganych, główny bohater - pisarz cierpiący na męki twórcze - mało oryginalny, jednak jako całość film robi spore wrażenie. Szczególnie scena, w której bohater ma halucynacje jest świetna, wręcz przerażająca (moim zdaniem Polański wzorował się na niej we "Wstręcie"). Bardzo dobry film, mistrzowsko wyreżyserowany i sugestywnie zagrany.