...W 1968 roku pokazać konklawe to mogło było być czymś niezwykłym i ciekawym... tyle,że ten pokaz jest tak wygładzony i płaski, że staje się jednym wielkim kantem. To żadne kino, nie ma ani formy, ani istotnej treści. Raczej drażniący przykład ignorowania widza. Szkoda czasu, bo rzecz jest długa, niestety! Good night, and good luck, esforty.
3/10

Tylko fakt "wyprorokowania" słowiańskiego Kościoła wydał mi się ciekawy (notabene słowiańskim papieżem został biskup Lwowa, który był Rosjaninem? wtf?), końcówka przypomniała mi trochę działalność obecnego papieża, ale tego już nie odbieram jako ciekawostki.
Też uznaję ten film (pardon, połowę którą zobaczyłem będąc ścisłym) za słaby, zwłaszcza w pokazaniu roli papieża. Ale tłumaczę to sobie, że powstał w 1968 roku, czyli roku wielkich zmian, a producentem było hollywoodzkie MGM.