Dość przeciętny western, ale duet Cooper - Lancaster mocno wyróżnia się na plus, nie tylko swym porządnym aktorstwem, ale niejednoznacznością, która wokół nich się roztacza.
Chwilami ogląda się to jako zapowiedź kina Sergio Leone, czy Sama Peckinpaha, który stawiał naprzeciw sobie swych przyjaciół („Major Dundee’, czy bodajże najbardziej adekwatny do tego przykład „Pat Garrett i Billy The Kid”).
Film Aldricha mimo dość klasycznej formy w pewnym stopniu zaskakuje moralną ambiwalencją, która nie sprzyja sympatii wobec głównych postaci, ani do ich jednoznacznego potępienia. Nieźle, nawet mimo tego, iż Howard Hawks już dekadę wcześniej takową trudną do zdefiniowania moralność zaszczepiał bohaterom swych westernów…
Moja ocena - 5/10