cześć Wam,
kontynuujemy passę codziennych filmów
ładne zdjęcia były. i...
i... no właśnie
Kochani Moi, oczywiście, było mi milutko na serduszku, bo nie jestem tak blisko z typowo polskim kinem, jakbym tego chciała. bodajże dwa dni temu oglądałam Żuławskiego, a dziś polską krótkometrażówkę. te filmy były jednak pokryte warstwą amerykańskości, egzotyczności (jakieś istoty sci-fi wycięte z zagranicznego kina, supermarkety, czarny humor).
Natomiast tutaj obserwujemy ludowe stroje, język, urodę, pieśni. uśmiecham się do ekranu
ale jakoś nie mogę wyjść z kultury etnocentryzmu. lubię wzorki ludowe, polskie potrawy i tradycje. jednocześnie postrzegam tradycjonalizm(?) jako broń wymierzoną w Nas samych. prezydent z dzieciakami w ludowych strojach kojarzy się jednoznacznie. reklamy z góralami, oscypki w amerykańskim supermarkecie, spływ rzeką z mężczyznami w absurdalnie śmiesznych strojach, które udają tradycyjne.
bądźmy szczerzy, cała ta kultura jest plastikowa i drętwa
dlatego tez nie potrafię w pełni zakochać się w tym filmie. tańczy wokół mnie myśl, ze Pan Reżyser postanowił go zrealizować, bo tradycje są modne, ponadto taka piękna polska laurka rozgrzewa serduszka Polaków. nie wątpię, ale lekko mi to zakłóca odbiór.
z kolei doskonale rozumiem, dlaczego tak lubicie ten film
dużo miłości!
(z niecierpliwością czekam na zażalenia i skargi)
miłości, ale jakże plastikowej i podbitej rytmem ludowego tańca oraz nieistniejących już tradycji.
miłości, która zdecydowanie jest passe, nieadekwatna do obecnego "flow", "vibe'u" i tempa spoleczesntwa
Dla mnie nie była plastikowa. I miłość nigdy nie jest passe. Chcesz powiedzieć, że obowiązują jakiejś jej kanony i realizowana inaczej niż ten kanon mówi to nie miłość? Zresztą akcja dzieje się latach 50-tych.
Lubicie, Mili Państwo, ponieważ film ten podaje Nam wykwintne danie w postaci Polskiego Patosu, z którego potrafimy żartować, jednocześnie tęskniąc za nim. Czy myślenie o wzniosłych kościołach, literaturze, pięknych Mazurach, morzu i muzyce klasycznej nie napawa Nas pewną dumą? Podejrzewam, że taki był zamysł tego filmu: przekonanie odbiorcy, że Polska jest wartościowym i nieziemskim obszarem, co poniekąd jest iluzją, gdyż nie pokrywa się z rzeczywistością. Ładnie mówić o cudnych, wspaniałych rzeczach, które przez bieg czasu obrosły kiczem i plastikiem, jednocześnie wciskając, że dana rzecz nie uległa zmianie. Nie wiem, czy powyższy bełkot odpowiada na Pańskie pytanie, natomiast na pewno pogłębia mój wpis na forum.
Dziękuję. Szczerze mówiąc, spodziewałem się takiej odpowiedzi. Niestety, nic bardziej błędnego. Film traktuje o emocjach, trudnych wyborach, albo braku wyboru. Jest kompletnie uniwersalny. Owszem, osadzony w polskiej rzeczywistości, ale to jedynie konieczność. Najwyraźniej, nie udało się Pani jeszcze odkryć tej unikalności Zimnej Wojny. Posługuje się Pani wyświechtanymi kalkami z przekonaniem, że to świeże i odkrywcze. Buntowniczy klimat Pani wypowiedzi nie świadczy o skłonności do przemyśleń, raczej prymitywnego szufladkowania niezrozumiałych treści.
przepraszam najmocniej. nie będę zasłaniać się wiekiem, mała wiedza filmowa czy czymkolwiek. uważam, ze kino to piękne medium, które może być obserwowane z różnych stron. Zarówno Moja narracja, jak i Pańska narracja może zostać przyporządkowana danej grupie odbiorców. po jednej stronie stoją osoby zmęczone Polskim blichtrem i słodyczą, po drugiej stronie osoby doceniające kunszt reżysera. nikt nie może powiedzieć, kto ma poprawniejszy czy lepszy pogląd, bo obydwa są w porządku. Rozmawiamy o sztuce, a nie o niedzielnym torcie, który „nie jest zbyt słodki”