Po tajnych służbach, przestępczości zorganizowanej, służbie zdrowia i aferach politycznych Patryk Vega zdecydował się zaprezentować szerokiej publiczności środowisko polskich kibiców, a właściwie
Po tajnych służbach, przestępczości zorganizowanej, służbie zdrowia i aferach politycznych Patryk Vega zdecydował się zaprezentować szerokiej publiczności środowisko polskich kibiców, a właściwie pseudokibiców piłkarskich. Nie jest to z pewnością temat tak medialny jak wcześniejsze motywy twórcze naczelnego skandalisty polskiego kina, ale z pewnością wciąż nieodkryty dla polskiego widza. Więc pole manewru było spore.
Film opowiada historię Pawła Zawrotnego (Antoni Królikowski), który pod wpływem traumatycznych wydarzeń z dzieciństwa staje się czołowym polskim kibolem i, niczym Henry Hill z "Chłopców z ferajny", krok po kroku wspina się na szczyt chuligańskiego świata piłkarskiego, zostając szefem gangu ''Kanibali" i właścicielem klubu piłkarskiego o nazwie "Unia". Rozbić ten gang stara się jego brat policjant Piotr (Maciej Stuhr), a także funkcjonariusz Adam Kos (Andrzej Grabowski). Współpracuje z nimi prawniczka Aleksandra Fogiel (Katarzyna Zawadzka), z którą Paweł nawiązuje romans.
Zacznę może od tego, że jestem kibicem piłkarskim, żywo interesuję się tematem i wszelki realizm czy prawdopodobieństwo tej historii jestem w stanie ocenić na pierwszy rzut oka. Realizm to zresztą słowo klucz, jeśli chodzi o ten film. Stadion Unii zagrały dwa obiekty i naprawdę nie trzeba być ekspertem, by zauważyć, że stadion Śląska Wrocław (ponad 40 tysięcy pojemności) i stadion Polonii Warszawa (7 tysięcy) różni całkiem sporo elementów, takich jak trybuny, boisko czy zadaszenie. Wypada to więc co najmniej nieprzekonująco.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z samymi piłkarzami, których, jak się domyślam, zagrali kompletni amatorzy niemający żadnego doświadczenia w grze w piłkę. Zawodnicy człapią po boisku bez jakiegokolwiek animuszu, nie mają za grosz dynamiki i techniki, najprostsze kopnięcie piłki stanowi dla nich problem. Oprócz tego dochodzi jeszcze fatalny montaż tych scen. Wyjątek stanowią zawodowcy, czyli występujący epizodycznie Kamil Grosicki i Sławomir Peszko. Widać w ich zachowaniu szybkość, zmysł, koncentrację i zwyczajne piłkarskie umiejętności, które dobrze prezentują się na ekranie. Podobnie rzecz się ma ze strojami i szalikami, które wyglądają niesamowicie tanio i tandetnie.
To, co różni ten film od wcześniejszych dokonań Patryka Vegi, to zdecydowanie scenariusz. O ile wcześniejsze obrazy stanowiły tylko kilka łączących się ze sobą historyjek, tak tutaj mamy spójną fabułę. Nie udało się jednak uniknąć masy pobocznych wątków, które prowadzą donikąd i nie mają praktycznie żadnego znaczenia dla historii (Andrzej Grabowski na siłowni). W filmie jest cała masa abstrakcyjnej brutalności z łamaniem i odcinaniem kończyn na czele. Praktycznie niemożliwym jest, by w którymkolwiek momencie widz mógł odczuć wrażenie, że ta historia w jakikolwiek sposób mogła wydarzyć się naprawdę.
Produkcja ma też i dobre strony. Najlepszą z nich jest bez wątpienia Antoni Królikowski, który jest zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą tego przedsięwzięcia. Fantastycznie bawi się swoją postacią i jest dokładnie tak przerysowany jak powinien. Kolejnym aktorem godnym wyróżnienia jest Piotr Stramowski. Wypada on rewelacyjnie jako zaburzony narkoman i niekompetentny przywódca gangu (genialna scena z winem). Poniżej swojego poziomu nie spadają Andrzej Grabowski, Małgorzata Kożuchowska i Zbigniew Zamachowski, natomiast sporym rozczarowaniem są występy Macieja Stuhra i Katarzyny Zawadzkiej. Kolejny raz świetną robotę wykonał autor muzyki Łukasz Targosz, który dodaje sporo dynamiki i wyrazu wielu słabo zrealizowanym scenom.
"Bad Boy" był szansą na zrealizowanie polskiej wersji "Hooligans". Niestety jedyne, co łączy te dwie produkcje, to tematyka. "Bad Boyowi" brakuje pomysłu, dokładności i chyba zwyczajnie chęci. Patryk Vega po raz kolejny dał do zrozumienia, że nie interesuje go realistyczne i spójne przedstawieni historii, a tylko i wyłącznie zarobki i rozgłos. Tutaj chyba nic się w najbliższej przyszłości nie zmieni.