Relacja

DWA BRZEGI 2011: Kanadyjski song

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/DWA+BRZEGI+2011%3A+Kanadyjski+song-76377
Szóstego dnia festiwalu Dwa Brzegi bank rozbili Kanadyjczycy. Zarówno Stephane LeFluer, wyrastający na wielką osobowość współczesnego kina autorskiego, jak i rozmiłowany w muzyce zespołu Bruce Peninsula Ed Gass-Donnelly pokazali swoje drugie filmy. Obydwa prowincjonalne. Obydwa uniwersalne. Obydwa udane.

Lubię sposób, w jaki Kanadyjczyk Stephane LeFleur patrzy na swoich bohaterów. Niby obserwuje ich zza grubej szyby, ale nie jest to optyka bezlitosnego behawiorysty. Mimo iż testuje ich wytrzymałość, odruchy i reakcje na bodźce, nie patrzy na nich jak na laboratoryjny okaz homo sapiens. Choć nakazuje im błądzić, cierpieć i wpycha ich na niespodziewane kursy kolizyjne, nie jest pozbawiony empatii. 



W swoim debiutanckim utworze "Continentalu. Filmie bez broni" LeFleur kroczył ścieżkami kilku postaci, które połączyło zniknięcie pewnego mężczyzny. Tymczasem w "Na swojskiej ziemi" mamy wypadek w fabryce, który inicjuje serię przedziwnych zdarzeń. Żyjąca wraz z mężem Marysa uświadamia sobie, że nie jest szczęśliwa. Jej zakochany w samotnej matce i mieszkający z ojcem brat Benoit traci ostatnią szansę na usamodzielnienie się. Na ulicach zaczyna tymczasem krążyć tajemniczy mężczyzna, podający się za przybysza z przyszłości…   

Bohaterowie LeFleura sprawdzają wrażenie wiecznie zaspanych, przemęczonych, zapadniętych w sobie. Braku szczęścia nie sygnalizują w jakiś kompulsywny sposób, po prostu cichutko osuwają się w otchłań samotności, rozczarowania, niespełnienia. Reżyser jest przy tym mistrzem detalu – potrafi fantastycznie odzwierciedlić ich natręctwa, fobie, wygrać niepewność siebie, konieczność ciągłej asekuracji. Aby wyciągnąć z nich to, co najlepsze, zderza ich z sytuacją w pewnym sensie ekstremalną. Gdy w kuchni pojawia się człowiek, który twierdzi, że przybył z przyszłości ("niedalekiej" – zaznacza – "to jedynie trzymiesięczne wyprzedzenie") i wieszczy śmierć Marysy, Benoit musi działać.

 
"Na swojskiej ziemi"

Fantastyczne po raz kolejny wkracza u LeFleura w przestrzeń realną. Czy jednak dotknięcie metafizyki jest tym, czego potrzebujemy, aby wyrwać się z marazmu? LaFleur nie stara się udzielić odpowiedzi – podobnie jak większość prawdziwych artystów kina, interesuje go głównie stawianie pytań.
 
Drugim udanym kanadyjskim filmem były "Zabójcze piosenki małego miasta" Eda Gassa-Donnelly’ego. Tytuł tego kryminału nie kłamie – niespełna siedemdziesięciominutowy film przypomina narracyjną strukturą muzyczny album. Kolejne kawałki z pogranicza gospel i soulu, podbijane dudniącymi kotłami, wyznaczają węzłowe punkty fabuły. Każdy z rozdziałów zaczyna się tu biblijnym cytatem, odsyłającym już wprost do bohatera – faceta, który religią stara się przepracować swoją traumę. Nie wiadomo, co dokładnie przeskrobał Walter (kapitalny, lekko podpasiony Peter Stormare) – policjant z prowincjonalnego, zamieszkałego w znacznej części przez mennonitów miasteczka w Kanadzie. Sumienie nie daje mu jednak spokoju. Nawrócony na chrześcijaństwo szeryf stanie przed nie lada wyzwaniem, gdy wredny los podrzuci mu do miasteczka trupa striptizerki.



Z jednej strony mamy w "Zabójczych piosenkach…" do czynienia z całkowitym wykoślawieniem kryminalnego wzorca – bohater niemal od początku wie, kto jest mordercą, jednak lokalna specyfika mennonickich rejonów oraz własny "trup w szafie" nie pozwalają mu efektywnie działać. Owa konwencja antykryminału jest wygrywana konsekwentnie, więc niejako z definicji nie może być ani przesadnie efektowna, ani opierać się na podbijaniu suspensu. Z drugiej strony, Donnelly z wyczuciem stylizuje swój film na biblijną alegorię, w której wizualnym leitmotivem jest obraz krucyfiksu wiszącego na kościelnej ścianie. Istotą tej przypowieści o konfrontacji z własnym lękiem jest bohater, wierzący tak gorliwie i tak desperacko, jakby był to jedyny sposób na ucieczkę przed przeszłością. Nie trzeba dodawać, że taka postawa zostanie wystawiona na ciężką próbę.

Przedostatniego dnia festiwalu wybierzemy się na "W imieniu diabła" – głośny i długo oczekiwany film Barbary Sass. Zobaczymy też film prosto z Cannes, czyli "Porozmawiajmy o Kevinie" Lynne Ramsay z Tildą Swinton i Johnem C.Reillym. Stay tuned!
 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones