Siłą
"Znieważonej ziemi" jest pierwsza jej część. Reżyserka znakomicie wykorzystała swoje doświadczenie dokumentalistki w budowania tła i wyznaczaniu punktów odniesienia. Na pierwszym planie widzimy młodą parę, która w dniu katastrofy wzięła ślub oraz ojca i syna spędzających wspólnie czas. W tle zaś mamy pogodowe anomalie i pierwsze, zwierzęce ofiary nagłego skoku poziomu promieniowania radioaktywnego.
WIĘCEJ Pomysł fabularny jest największym plusem
"Ostatniej rundy". Niestety
Arriagada pogubił się podczas opowiadania historii. W filmie brakuje spójności. Pojawiają się zbyt rażące luki, których żadną miarą nie można nazwać niedomówieniami. Błędy w montażu wprowadzają chaos i powodują, że całą historię śledzi się z niejakim trudem. Zaś motyw śmierci jest zbyt często wykorzystywany podczas tegorocznej edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego, by robiło to na mnie jakiekolwiek wrażenie.
WIĘCEJ "Gromozeka" ujęła mnie swoją szczerością. Świat z filmu
Kotta bywa szary i siermiężny, a zamieszkujący go ludzie wydają się do bólu zwyczajni. Ich małe i wielkie dramaty twórcy potrafi jednak wynieść ponad przeciętność. Brawa należą się zwłaszcza nieznanym polskim widzom aktorom, którzy zagrali główne role. Gra muzyka!
WIĘCEJ
Co decyduje o tym, że
"Fala upałów" (mimo że opis zawartych w niej wydarzeń nie brzmi fascynująco) trzyma w napięciu? Czekamy na te drobne wydarzenia w życiu bohaterów, przejmujemy się ich losem. Gdy śledzimy ich bez chwili wytchnienia, zaczynamy odczuwać w stosunku do nich empatię. Ponadto, niektóre wydarzenia oglądamy kilkakrotnie, tyle że z perspektywy co i raz innej postaci biorącej w nich udział.
WIĘCEJ
Recytowanie szeptem poezji, zaduma nad roślinnością i kontemplacja gitarowych kawałków to zapewne fajne zajęcia, ale jakoś gryzą mi się z kinem o ludobójstwie. Skoro już plakatowa, wyrażająca los emigrantów, wyzwolona i po europejsku oświecona bohaterka musi wracać do Iraku i koniecznie musi czynić to z miłości, to zasługuje na podróż z lepszym reżyserem.
WIĘCEJ Fanów muzyki
Glena Hansarda i
Markety Irglovej, bohaterów filmu
"Once", który oczarował widownię festiwalu w Sundance kilka lat temu, zelektryzuje zapewne fakt, że właśnie powstał dokument zdradzający prywatne zaplecze ich wspólnych projektów. Kameralny i bezpretensjonalny musical z 2007 roku opowiadał historię dwojga samotnych mieszkańców Dublina.
WIĘCEJ Na wstępie określiłem
"Śmierć Pinocheta" jako "zwyczajny dokument". Nigdy byście tego nie zgadli, patrząc na ekran bez włączonego głosu. Pojawiające się obrazy niewiele mają bowiem wspólnego z tradycyjnie pojmowanym filmem dokumentalny. Bliżej im do formalnych eksperymentów wideo-artu. Hiperstylizacje kadrów, zaskakujące ujęcia, a przede wszystkim ekstremalne zbliżenia sprawiają, że całość robi niezwykłe wrażenie.
WIĘCEJ Dokument
Miquela Galofré i
Laury Carulli zaczyna się jak piękny obrazek z Jamajki przedstawiający radosnych, roztańczonych tubylców. Jak mówią niemal wszyscy bohaterowie "Uderz mnie muzyką", taniec jest dla nich wszystkim: "We love dance, we like dance, we eat dance, we sleep dance, we drink dance, we smoke dance, we dance dance!". I wydaje się, że w tej deklaracji nie ma ani odrobiny przesady. Rdzenni Jamajczycy żyją muzyką, a taniec wypełnia każdy moment ich codziennej egzystencji.
WIĘCEJ
Albuquerque jawi się w
"Złym zachowaniu" jako miasto wyrzutków i rzezimieszków. Prawie nie spotykamy tu normalnych mieszkańców – wszyscy przybijają sobie gangsterskie "piątki", są wytatuowani po szyję i noszą naładowaną broń. W przekonaniu, że to nierealny świat nastoletnich, męskich fantazji utwierdza nas jeszcze fakt, że nikomu nie dzieje się tu poważna krzywda.
WIĘCEJ To absurdalna satyra na współczesną rzeczywistość polityczno-społeczną. Rzecz rozpoczyna się z grubej rury. Pierwsze pół godzinny to niekończący się festiwal niezwykle głupich i równie zabawnych gagów. (...) Ja jednak bawiłem się świetnie i sądząc po reakcjach widowni, nie byłem w tym osamotniony.
WIĘCEJ