PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=629125}
7,0 84 629
ocen
7,0 10 1 84629
8,1 43
oceny krytyków
Boyhood
powrót do forum filmu Boyhood

9/10

ocenił(a) film na 9

Gdy wczoraj wieczorem wróciłem do domu z nowego filmu Linklatera, pierwsze co zrobiłem, to
nalałem sobie whiskey. Reakcja u mnie nieczęsta. Nieczęsto jednak ma się styczność z takimi
filmami. Reżyser, Richard Linklater, postawił 12 lat temu przed kamerą sześcioletniego chłopca i
następnie co roku go odwiedzał, żeby kontynuować wyjątkową historię o dojrzewaniu. Efekt: jedyna
w swoim rodzaju podróż przez czyjeś życie.

Nie jest to jednak bynajmniej ekshibicjonistyczny materiał dokumentalny w stylu "Tarnation". Jest to
zdecydowanie film fabularny, jego scenariusz wprawdzie ewoluował przez lata i "dostrajany" był z
dojrzewającą wizją świata prezentowaną przez Linklatera, zmianami fizycznymi zauważalnymi u
aktorów oraz bierzącymi wydarzeniami ze świata zewnętrznego, ale ogólny kształt historii
pozostawał niezmieniony, a ostatnia scena pojawiła się w głowie reżysera już na samym początku.
Przy tego typu pomysłach należy się liczyć z tym, że film może okażać się być tylko ciekawostką
pokazywaną na festiwalach filmowych. Tytułem, którego definiuje kilkunastoletni proces realizacyjny i
stanowi o jego jedynej wartości. Linklater jest jednak za bardzo mądrym, doświadczonym i
świadomym artystą, żeby do tego dopuścić.

Oczywiście był to projekt bardzo ryzykowny, bo wiele rzeczy mogło pójść źle. Pomijając już skrajnie
fatalistyczną wizję nagłego zgonu kogoś istotnego dla dalszej realizacji filmu, ludzkie wypadki losowe
oraz choroby, to przede wszystkim ciężko było przewidzieć, czy chłopiec, który jest idealnym
wyborem obsadowym w wieku lat sześciu, będzie równie zadowalający po osiągnięciu okresu
dojrzewania i czy kilkunastoletni maraton realizacyjny nie dotrze na metę ciągnąc za sobą
osiemnastoletnie beztalencie pozbawione ekranowej charyzmy. Linklater zabezpieczył się jednak
przed taką ewentualnością, historię obserwujemy z perspektywy młodego bohatera, ale ciężar
historii często składany jest na barkach dorosłych, utalentowanych aktorów. Zwłaszcza na początku
filmu.



Szczególnie istotna była Patricia Arquette wcielająca się w rolę matki głównego bohatera, Olivii,
która jako jedyny dorosły aktor powracała co roku na plan zdjęciowy. Przez kilka lat był to zresztą
jedyny kontakt aktorki z pełnometrażowymi produkcjami. Początek ubiegłej dekady był okresem
kiedy jej filmowa kariera podupadła i zawodowo spełniała się tylko na małym ekranie w serialu
"Medium" (całkiem nieźle zresztą jej to chyba wychodziło skoro wygrała nagrodę Emmy). Rolą w
"Boyhood" udowadnia, że jest utalentową aktorką nie obawiającą się zawodowych wyzwań. To
jednak nie ona, a Ethan Hawk, najjaśniej świeci pośród dorosłej obsady. Wyrwany żywcem z
linklaterowskiej trylogii o związku Jessego i Celine, przechodzi przez te kilkanaście lat mentalną i
fizyczną metamorfozę.

Filmową podróż zaczyna jako lekkoduch, wciąż pełen chłopięcego wdzięku, charyzmy i humoru facet
zbliżający się do trzydziestki, który lubi się bawić, równie chętnie podejmuje inteligentne rozmowy,
kocha dwójkę dzieci spłodzonych z Olivią podczas ich nieudanego związku, ale nie jest jeszcze
gotów na "dorosłość". Na finałowym etapie jest już poukładanym, dojrzałym mężczyzną, który
założyl nową rodzinę, świadomie spłodzil nowego potomka, a młodzieńcze ideały i fascynacje
poświęcił na rzecz pragmatyzmu i życiowej stabilności. A wszystko to odgrywane przez lata bez nuty
fałszu przez wspaniałego Ethana Hawka, który w zauważalny sposób dojrzewał wraz ze swoim
bohaterem.

Oczywiście najważniejszą osobą, której proces starzenia obserwujemy, jest główny bohater, Mason,
grany przez Ellara Coltrane'a. Jest to niecodzienna okazja do obserwowania rozkwitającego na
naszych oczach kwiatu, małego chłopca zmieniającego się w młodego mężczyznę, a przy tym
obiecującego aktora, szczęśliwie obdarzonego ekranową charyzmą i umiejętnie kreującego postać
nieco introwertycznego, ale zdecydowane inteligentnego i w naturalny sposób zabawnego nastolatka
o zapędach artystycznych. Możliwie, że to nie tyle kreacja, co prawdziwy sposób bycia Coltrane'a,
ale czasem bycie sobą na ekranie jest najtrudniejszym zadaniem aktorskim.



Duża w tym zasługa samego Linklatera, który starał się młodego aktora trzymać w niewiedzy na
temat procesu filmowania, nie pokazywać mu gotowego materiału, nie pozwalając tym samym na
kreowanie jakiejś nowej, nienaturalnej, ekranowej osobowości, czym mogło zagrozić zobaczenie
siebie "z boku". Film "Boyhood" jest zresztą jednym z największych zawodowych dokonań
Linklatera. Niesamowite podsumowanie jego twórczości, tak często skupionej na obserwowaniu
"zwykłych" relacji między ludźmi, codziennych rozmów, które zazwyczaj służyły reżyserowi do
wyrażenia swoich niebanalnych życiowych poglądów, ale tak jak treść i sposób przekazu ewoluowały
w kolejnych jego filmach, wraz z nabierającym życiowego doświadczenia artystą, tak zmieniał się
przez te 12 lat "Boyhood". A jednak, pozostał przy tym dziełem spójnym, bardziej ciekawym
merytorycznie pod koniec historii, ale nie znowu jakoś znacząco odległym od filozoficznych
przekonań z początkowego materiału. Zwłaszcza, że obserwowaliśmy kilkunastoletni proces
formowania tych myśli i ich finałowy kształt nie wziął się znikąd. Czyż nie można tego powiedzieć o
całej twórczości Linklatera?

Pomijając jednak wartość merytoryczną, dojrzewających na naszych oczach ideach i ludziach je
głoszących, jest to przede wszystkim film o przemijającym czasie. Reżyser zdołał uchwycić
przerażającą prawdę o ludzkim życiu, przypomnieć o kruchości naszej egzystencji i pokazać ją jako
pędzący pojazd zmierzający nieuchronie w jednym kierunku, a po przekroczeniu pewnego etapu
granicznego, wrzucający wyższy bieg. Przejażdzka nim bywa niewątpliwie fajna, dołączywszy do
dopiero rozpędzającego się Masona, chcielibyśmy zostać z nim jak najdłużej, posiedzieć sobie
razem na kamieniu, przejść się z aparatem fotograficznym, zapytać jak się ma, zobaczyć ten jego
tajemniczy uśmiech i usłyszeć "że jest dobrze". Ale nie jest dobrze, bo dotarliśmy do stacji
przesiadkowej, tutaj zostaniemy porzuceni, bohater dalej pojedzie już sam, a my możemy juz tylko
zgadywać w jakim kierunku...


http://kinofilizm.blogspot.co.uk/2014/07/boyhood-recenzja.html

https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584

ocenił(a) film na 5
T-Durden

Nie rozumiem co ma wspólnego alkoholizowanie się z oglądnięciem dobrego filmu.

ocenił(a) film na 10
Wa770

no nie zapalilby cygaro albo batona

ocenił(a) film na 9
T-Durden

jak dla mnie - super.
totalnie nostalgiczny film. jakby dokumentalny, ale jednak nie i zostawia niesamowicie duże pole do analizy. zgadzam się z Twoją recenzją. i naprawdę to jest totalnie niesamowite, że ten projekt trwał tyle lat!

ocenił(a) film na 7
T-Durden

I teraz się zastanawiam, po ilu filmach miałam taki moment, żeby się zadumać nad szklanką alkoholu.

T-Durden

Stary, nie pij tyle, bo wylądujesz Pod Mocnym Aniołem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones