Ja miałam wrażenie, że trwał cały dzień :( Sam pomysł filmu był genialny, ale chyba dzięki temu otrzymaliśmy takie nijakie familijne kino.
to akurat mówi więcej o was niż o filmie XD
ja obejrzałem bez problemu. CO TERAS?
Bo to przeciętne kino, nie jest zły, ale to średniak dla wytrwałych, którzy mają silną wolę żeby do końca zobaczyć film bez jednego ciekawego zwrotu akcji.
Też jestem zdziwiona wygraną, film średnio mi się podobał, ale myślę że duży wpływ na to miał fakt, że film kręcono 12 lat.
Pewnie jeszcze dlatego, że opowiada o rodzince przeciętniaków na przestrzeni ciężkich dla Amerykanów lat, a kończy się w tak słodki i optymistyczny sposób, że daje nadzieję widzom na świetlaną przyszłość i podpowiada kilka możliwości przezwyciężenia kryzysu. Nie zapominajmy o wielu pouczających wątkach (np. z imigrantem, który nauczył się języka i zamiast machać łopatą na czarno legalnie pracuje w gastronomii), o dramatycznych zwrotach akcji i rosnącej w oczach Arquette... Jak tak dalej pójdzie w przyszłym roku wygra film z kamery ukrytej w szkolnej łazience jako świadectwo o współczesnej młodzieży - dowiemy się od kiedy dziewczęta miesiączkują, jakie popalają papierosy i czy w szkolne mury zawitał nareszcie kolorowy papier toaletowy.
Nawet nie dlatego. Ten film nie ma żadnego tła społecznego ani politycznego, mimo że wpleciono bardzo na siłę wątek, gdy ojciec głosuje na Obamę. Ale to też ewidentnie o niczym nie mówi, z niczym się nie wiąże tylko po prostu coś dla zaznaczenia czasów musiało się pojawić. I to jest największy grzech tego filmu - wszystkie przypadkowe wątki do niczego nie prowadzą i nie wynikają z niczego. Jak w Klanie.
Jeśli zgarnie Oscary to stanie się bardzo źle dla kina i pozostałych twórców, którzy zrobili świetne filmy i naprawdę się przy nich napracowali. 12 lat wbrew pozorom nie jest tak potężną pracą, bo łącznie spędzili nad nim mniej niż 30 dni. Wystarczyło, żeby aktorzy nie zmarli, a było ich tylko 3-4 którzy musieli wytrwać. A w tym wszystkim najbardziej nie rozumiem tego, że ten film nie miał kompletnie żadnego pomysłu na scenariusz - mając tyle czasu...
Ewentualnie jeśli ktoś zrobi film dokumentalny o tym jak powstawał Boyhood to Making-of będzie znacznie ciekawszy i wszystkie zachwyty będą w końcu zasłużone. Niech nawet powalczy w kategorii "film dokumentalny". Ale nie w obecnej formie.
Dla mnie "Boyhood" to jedno z największych rozczarowań roku.
Film jest nudny, przydługi, niewyraźny główny bohater, tematyka mało wyszukana, film o niczym.
Jedynie Patricia Arquette świetna + ciekawa konwencja filmu robionego na przestrzeni 12 lat, jednak obawiam się ze tylko na to film dostaję tyle nagród. W przeciwnym razie nikt by o nim nie pamiętał.
A w ogóle to lubisz styl Linklatera i jakieś inne jego filmy np. trylogię Before, czy tylko złapałeś się na hype na Boyhood i przyszło rozczarowanie?
Widziałem 6 jego filmów. Najsłabszy "Boyhood" najlepsza zdecydowanie "Uczniowska balanga" ze świetną muzyką i plejadą gwiazd.
Główny bohater jest mało wyrazisty ale jego rodzice są świetnie zagrani. Być może gdyby zatrudnić do filmu jakiegoś wyrazistego dzieciaka coś jak Kevin sam w domu to historia utraciłaby na wiarygodności. Nie wszystkie dzieci są mega energiczne i żywe albo super inteligentne albo super psotne. Czasami są zwyczajne i nijakie. To jest dramat starający się odzwierciedlać prawdziwe życie i przemiany jakie w nim zachodzą wiec trudno spodziewać się jakichś fajerwerków. O tym właśnie jest ten film, więc jest o czymś. Skoro zakres tych przemian obejmuje dłuższy okres życia to i film musi mieć odpowiednią długość.
Własnie dla mnie ta konwencja w ogóle nie trafiła, nie chodziło mi żeby dzieciak był jak Kevin McCallister ale był nijaki, nie polubiłem go i to jest ogromny minus żeby jaka postać była głównym bohaterem tej opowieści. Napisałeś że film miał odzwierciedlać prawdziwe życie, no cóż, w takim razie to musiało być najnudniejszy człowiek w historii.
Ja patrzę na ten film jako całokształt gdybym miał go ocenić tylko przez pryzmat tego młodego aktora to dałbym może z 5/10.
Też patrzę na całokształt, z pozytywów to na pewno Patricia Arquette - dawno nie widziałem jej w tak dobrej formie na ekranie, ciekawy pomysł i w miarę ładny wizualnie. Co do oceny to właśnie trafiłeś moją 5/10 czyli nie jest jakimś gniotem jednak od film, który najprawdopodbniej będzie "Filmem Roku" spodziewam się zdecydowanie wiecej.
A Hawke? On też był świetny. W filmach tego reżysera jest masa naturalnych, często zabawnych dialogów i to stanowi o ich sile. Z Boyhood jest podobnie jak z filmami z serii Before, dużo gadają, wszystko ma przypominać rzeczywistość i wiernie odzwierciedlać etap życia w jakim znajdują się bohaterowie. W serii Before jest to podzielone na odstępy czasowe bo filmy powstają co 9 lat. W Boyhood z kolei Linklater postanowił zrobić to wszystko w jednym filmie i w czasie rzeczywistym. Boyhood jest jak znakomite rozwinięcie idei z trylogii Before. Jak lubisz trylogię to i to polubisz a jak nie lubisz to i tego raczej nie polubisz.
Ani mnie ten aktor parzył ani ziębił ale może przez to łatwiej postawić się na jego miejscu. W końcu każdy te przemiany okresu dorastania przechodził albo przechodzi. Więc ten aktor nie musiał być wyjątkowy bo to tak naprawdę dotyczyło każdego człowieka bez względu na to jaki był.
Uważam że Boyhood złym filmem nie jest, ale na pewno nie jest na tyle dobry, żeby dostać oscara dla najlepszego filmu. Pokazuje prawdziwą rodzinę, ale sie niesamowicie dłuży i w pewnym momencie w sumie można przewidzieć, że dalej wszyscy będą dorastać, a film pokaże zakończenie pewnego etapu życia, dorastania. Moim zdaniem Patricia Arquette zagrała na bardzo wysokim poziomie, ale to nie zmienia faktu, że Emma Stone, Jessica Chastain i Meryl Streep miały bardziej wymagające role i zagrały naprawdę niesamowicie. Boyhood jako film, Linklater i Arquette wygrali już prawie wszystko i jeszcze trochę przed nimi i dla zasady dostaną również oscary. (Nawiasem mówiąc wydaje mi sie że Linklater i Inarritu oboje zasługują na oscara za reżyserie). Fajnie jakby znowu był jakis remis :D
Słusznie wygrał, wreszcie jakiś prawdziwy film z prawdziwymi uczuciami i ludźmi z krwi i kości, a nie jakimiś skrajnymi osobnikami co robią wszystko, żeby urwać du...y publice. Czasem warto zwolnić i pooglądać film jak się ogląda album ze zdjęciami.
Prawdziwym filmem z prawdziwymi uczuciami był "American Beauty" to był film, który w pełni zasłużył na te wszystkie nagrody. "Boyhood" to film nijak, przewidywalny i nudny.
Co jest nudne? Jednych nudzi ich codzienność, a inni czują, że każda chwila jest niepowtarzalna i przemija tak szybko, ci drudzy doceniają ten film.
W takim razie ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Rozumiem że to nietypowy film i nie ma tu tradycyjnej fabuły z ekspozycją i obowiązkowymi punktami zwrotnymi.
na szczęście istnieje 99% prawdopodobieństwa, że Boyhood wygra Oscara i dla mnie będzie to pierwszy film od paru lat, który był faktycznie najlepszym filmem roku (może obok postawiłabym jeszcze GBH, swoją drogą nie pogniewałabym się, gdyby zrobił psikusa). z Boyhoodem jest tak, że albo go pokochasz albo na nim zaśniesz - nie będę nikogo przekonywać do tego filmu, ale jedno jest pewne, Linklater zrobił niezwykłą rzecz, która za paręnaście ładnych lat przejdzie do historii. filmy z lat 40. czy 50. też nas teraz nudzą, a stały się klasyką.
nie mówię tu o wszystkich filmach ani o wszystkich widzach, podaję przykład (ja również bardzo lubię stare kino). powinnam więc napisać: MOGĄ nas czasem nudzić, ponieważ nie ma w tych produkcjach porywającej akcji. mimo to mają swoją wartość, której absolutnie nie umniejszam. podobnie rzecz się ma z Boyhoodem. dla mnie to nie tylko 12 lat z życia niewyraźnego chłopca, ale przede wszystkim historia o poszukiwaniu swego miejsca (poszukiwała go matka czy ojciec, każdy z bohaterów, tak jak my na co dzień).
Nawet w tym kontekście nie porównywałbym "Boyhooda" do starszych filmów. Oczywiście każdy film może interpretować na wiele sposobów moje odczucia jednak pozostają negatywne. Tak jak napisałem wcześniej nie jest to kompletny film, ja obok niego przeszedłem kompletnie obojętnie, dopiero kiedy usłyszałem że film ma duże szanse na Oscary - IMO "boyhood" nie powinien dostać żadnych nagórd.
Oczywiście, że się powtórzy. Akademia uwielbia takie rozwlekłe, sentymentalne produkcje NIBY o czymś.
Niestety, właśnie jestem świeżo po seansie. Kolejna wydmużka o niczym zaraz po Grand Budapest Hotel. Miałki, nudny i nie wywołuje w ogóle emocji, poza tym reżyser nie miał jaj by przedstawić jakieś konkretniejsze konflikty wewnętrzne na poszczególnych etapach dorastania. Zdecydowanie zmarnowany potencjał. Co do globów i oscarów to już w ogóle katastrofa jak dla mnie. Wiele lepszych wyszło w tym roku. Nightcrawler, Whiplash, Homesman, Birdman.