Henry Fonda był pewny tylko co do tego pierwszego. Natomiast Kirk jest tutaj lowelasem jakich mało. Co najmniej dwie panienki muszą obok leżeć w łóżku, bo inaczej nie ważne. A gdy kradnie konia... i tak po chwili ląduje z następną w pościeli. Ale znalazło się w tym filmie coś i dla miłośniczek urody "Spartakusa". A co? Domyślcie się same ;)
Duet Douglas-Fonda zapewne miał na planie sporo zabwy i kupę śmiechu. A to aniołki z... wielkimi piersiami, a to aluzje w stylu "nie lubisz oglądać obrazków, więc co cię kręci?" (złośliwy, acz nietrafiony komentarz ponieważ bohater Fondy z racji pełnionych obowiązków nie miał czasu na zabawę) lub niemal rozebrana do rosołu nauczycielka z pokaźnych rozmiarów biustem. Bez wątpienia jest wesoło.
Nie jest to western na serio. Daleko mu do klasycznego przynudzania z lat 50-tych, choć trzeba być także uczciwym i przyznać, że cała ta historia nie należy do wielce oryginalnych. Aha, jeszcze jedno - Kirk rzeczywiście jest w tym filmie łajdakiem. Zresztą postać Henry'ego pod koniec zdaje się być wcale nie lepsza.