Fabuła jest bardzo składna, trzeba tylko odnaleźć do niej klucz. :P Nie każdy film musi być opowiadany chronologicznie i bez niedomówień. Czasami trzeba się nad filmem zastanowić, nawet jeśli to "tylko" musical.
Klimat ma świetny, choć rzeczywiście trochę nietypowy jak na musical. Jak dla mnie film genialny. Złota Palma jak najbardziej się należała. 10/10.

Co do fabuły popieram w 100%. Mnie się ona z "8 i 1/2" kojarzy, dam głowę, że Fosse właśnie stamtąd inspirację czerpał. Ode mnie 9/10. Pzdr.

Film jest świetny... Jeden z nielicznych musicali w których widać artyzm. Mi się podobał i to bardzo. Ma też klimat i nie jest nudny. A "Bye, bye life" to naprawdę dobry utwór musicalowy! Dałabym mu 10/10 bo to dzieło a nie film. Dlaczego tylko musiałam czekać na niego tak długo? W TV o nieludzkiej godzinie? Jak się Segal kopie po mordzie z Van Dammem to o 21, ale musical (bez przemocy i właściwie bez seksu) po północy. A potem mówią że takie filmy nie mają oglądalności. Dziwne:)

To chyba wygląda odwrotnie - ponieważ takie filmy nie mają oglądalności, lądują właśnie w takich porach :) To zbrodnia, ale nic się nie zrobi.

Ten film nie ma mieć musicalowego klimatu. To jest po części hołd dla sztuki scenicznej, ale po części drwina z konwencji, szyderstwo z musicalu. To jest wywlekanie szwów, pokazywanie "flaków" i autoironiczny komentarz reżysera, który w głównym bohaterze widzi siebie samego (nie wiem czy to "inspiracje" Fellinim czy podobieństwo charakterów). To raczej anty-musical - tutaj forma jest ściśle podporządkowana treści i wynika wyłącznie z niej - piosenki nie ilustrują wydarzeń, one tutaj SĄ wydarzeniami spójnymi z fabułą. Fosse nigdy nie chciał być kojarzony z mainstreamowym nurtem musicali hollywoodzkich i dlatego postanowił zagrać fanom gatunku na nosie. Dlatego ten film, choć nie jest musicalem, jest epokowym dziełem.

Jedyne, co trochę nuży, to ten egocentryzm i ekshibicjonizm reżysera, który jest strasznie przekonany o tym, że widza naprawdę interesują wszystkie rodzaje jego prywatnych brudów. I ta niechęć do przyznania, że mimo wszystko coś się w życiu spieprzyło i żadna piosenka tego nie przykryje.

Mam niemal identyczne zdanie o tym filmie, nawet pisałem post kilka akapitów niżej ;) Dla mnie inspiracja Fellinim, zwłaszcza Osiem i pół jest aż nazbyt oczywista. Sam film zaliczam do absolutnie najlepszych, nie tylko z lat 70, ale w ogóle. Dzieło godne polecenia.

Zresztą, Fosse już wcześniej nakręcił bardzo oryginalny i nowatorski Kabaret, gdzie piosenki oprócz tego, że były elementem fabuły filmu (wystąpienia kabaretu) to jeszcze w pewien sposób sprawiały misję proroczą - komentowały i zapowiadały kolejne rozwiązania fabularne. Tomorrow belong to us śpiewane przez hitlerowską młodzieżówkę, zapowiadające nastanie władzy III Rzeszy to idealny przykład, scena perełka, nie jedyna w tym filmie.

Co się stało, że zmieniłeś na 9?

Skończył gimnazjum. potem zdał maturę, dorósł, zrozumiał film i zmienił. Bardzo pozytywnie. Gorzej byłoby, gdyby po 6 latach z 6 zmienił na 3 :-)

Plus dla niego bo film naprawdę genialny!

Dokladnie, można tak w sumie powiedzieć, że zrozumiałem ten film :) Obecnie uważam,że to dzieło ponadczasowe, a moja wcześniejsza opinia była opinią dzieciaka który nie wglębiał się w ambitniejsze dzieła i traktował je pobieżnie. Teraz "Zgiełk" jest jednym z moich ulubionych filmów :)

Bardzo miło mi to słyszeć. :) Do mnie ten film "dochodził" dwa dni... Ale może upatruję w nim głębsze treści niż jest w rzeczywistości.
P.S. Pierwszy raz widzę, że ktoś zmienił zdanie i potrafił się do tego przyznać.

Chlopie, i tak szbko się rozwjasz. Ja widziaslem go poraz pierwszy joko jako 22 lub 23 latek. Gdyby wtedy bylo gdzie oceniać filmy, nie wiem czy dostałby u mnie 4. Poczekaj jeszcze trochę i bedzie 10. Mi to zajelo z 15 lat, z kilka tysięcy innych filmów i z 50 innch musicali.

To jak długo się ta mocna szóstka trzymała? Marnie skończyła się ta moc, na dziewiątce.

Ten film po prostu jest denny.