Na "Cały ten zgiełk" po polsku przyszło mi czekać bardzo długo. Wiele lat nim go w końcu obejrzałem. I szczerze mówiąc, chyba jednak... za długo. Mój zapał do tego typu musicali dawno gdzieś przepadł. W ogóle świetny motyw, świetny pomysł, ale jedno co zwraca moją uwagę, to że ten film ugrzązł gdzieś pomiędzy... filmem a piosenką. Za dużo choreografii dla choreografii. Za dużo piosenek z przesłaniem. Za mało uczucia, poza usilnym przedstawieniem, że show must go on!
Roy mnie denerwował (choć większość twierdzi, że świetnie gra), tak samo jak postać śmierci. Zupełnie kiczowate było nawiązanie do Felliniego (odcienie młodości) i nie do końca spodziewałem się takiej łagodnej śmierci...
Za dużo gadania o tym umieraniu. Przez to wszystko się spłyca.